Ana

Chris pov:

    Siedziałem przed salą szpitalną I powili dochodziło do mnie to, czego się dowiedziałem. Godzinę temu zmarła moja była dziewczyna.....
Fakt faktem nie rozstaliśmy się w przyjacielskich relacjach, ale śmierć czy osoby nam bliskiej czy też nie, zawsze boli I wprawia nas w przykry nastrój.

- Chris!!- usłyszałem, a po chwili przede mną pojawiła się Natti.

Uniosłem głowę I spojrzałem na nią ze łzami w oczach.

- Co się stało? Co z Aną I Alanem? Richi nie chciał mi nic mówić przez telefon.- spytała.

- Posłuchaj, Natti..... Ana..... ona..... - jąkałem, próbując powstrzymać łzy.

- No mów!! Co z nią??

- Nattasha, ona nie żyje!!- wykrzyczałem wreszcie, a czarnowłosa pobladła.

- A-a-ale jak to?- wyszeptała.

- Nat, usiądź.- nakazałem jej, ale dziewczyna już mnie nie słuchała.

Natti wybuchła płaczem I zaczęła nerwowo chodzić w kółko.

- Jak to możliwe?! Nie, to nie może tak być.- płakała.

Wstałem I po prostu ją przytuliłem.
Po chwili na korytarzu obok nas pojawili się Richard I Alonso.
Czerwonowłosy od razu wziął swoją kobietę w ramiona I zaczął uspokajać, a ja Alonso po prostu w ciszy patrzył się w podłogę.

Natti pov:

    Zrobiło mi się naprawdę słabo. Ana to moja przyjaciółka. Wiem, że Chrisa bardzo zraniła, ale przy mnie zawsze była, gdy jej potrzebowałam.
Nie umiałam..... nie chciałam żyć bez niej na tym świecie.
Miała być ciocią mojego maluszka.

- Natti, nie denerwuj się. Nie możesz w twoim stanie.- pogłaskał mnie po plecach Richard.

- Jak mam się nie denerwować?!- byłam za słaba na kłótnie, ale on musiał zrozumieć, że bardzo mnie bolało, to co się wydarzyło.

Nagle odezwał się Alonso:

- Jej serce przestało bić. Nie wiem, czy można było jej pomóc, a jednak lekarze wzięli ją na sale operacyjną.

Chris natychmiast uniósł głowę. Ta informacja nie przekreśliła wszystkiego. Alonso za szybko stwierdził zgon. Musieliśmy natychmiast iść pod sale operacyjną.

Emi pov:

    Joel nie odzywał się do mnie od wieczora.
Chcąc przerwać w końcu tą krępującą cisze, zagadałam do niego:

- Kochanie, co się stało? Czemu tak milczysz?

Spojrzał na mnie I usiadł na łóżku. Pokręcił tylko głową I nic nie odpowiedział.

- No Joelo.....- usiadłam mu na kolanach I zaczęłam całować po szyi.

- Emilia, zostaw mnie! Po prostu mnie zostaw w spokoju. Najpierw mnie zdradzasz, a potem takie coś? Mam już tego naprawdę dość.- odsunął mnie od siebie, po czym wstał I ruszył w stronę drzwi wyjściowych.
Po chwili usłyszałam trzask, co oznaczało, że wyszedł na zewnątrz.
Dlaczego powiedział, że go zdradzam?!
Przecież ja nigdy bym nie zrobiła czegoś takiego.
Łzy pociekły mi po policzkach mimowolnie.
Jego słowa naprawdę mnie zraniły.
Czy ten związek w ogóle ma jeszcze sens, skoro wciąż podejrzewamy się o najgorsze?

Joel pov:

    Miałem już dość Emi I jej ciągłych kłamstw.
Naprawdę chciałbym być w końcu szczęśliwy, z nią u boku.
Ale jeśli ma jakiegoś kochanka, to nie widzę w tym wszystkim sensu.
Wsiadłem do samochodu I postanowiłem pojechać po radę do Perrie, ponieważ Becky spędzała dziś czas ze swoim chłopakiem, a zresztą blondynka też była w szczęśliwym związku, więc napewno powie mi co powinnienem zrobić.

Perrie:

    Obudził mnie dzwonek do drzwi. Obok mnie nie było Chrisa, co dziwne, ale stwierdziłam, że później do niego zadzwonię.
Otworzyłam drzwi, a przed nimi stał wściekły, co łatwo było stwierdzić po minie, Joel.

- Heej, wchodź.- przywitałam go ziewając.

Wszedł do środka, po czym usiadł na kanapie w salonie.

- Co cię do mnie sprowadza o tak później godzinie? I wiesz może gdzie jest Christopher?

-Nie mam pojęcia, gdzie jest Velez. Jestem tu w sprawie mojego związku, o ile za chwile nie byłego Związku.- wyjaśnił mi, a w kącikach jego oczu pojawiły się łzy.

- Jak to?! Joel, co ty mówisz? Co się dzieje?

- Tak to. Ona chyba mnie zdradza.....- zaczął, ale mu przerwałam:

- Coo?! Przecież ona nie byłaby w stanie. Czemu tak twierdzisz?

- Widziałem SMS. Chyba od jej byłego chłopaka. Z niego jasno wynika, że mają się niebawem spotkać.

- Wiem, jak możemy to sprawdzić.....

Natti pov:

    Przed salą operacyjną czekaliśmy ponad godzinę, aż wyszedł z niej ordynator.

- Dzień dobry. Jest tu ktoś spokrewniony z panią Aną?- spytał grobowym tonem.

Przełknęłam ślinę. Taki ton nigdy nie oznaczał nic dobrego.

- Jestem jej kuzynką, a to jej narzeczony.- skłamałam, wskazując na Alonsa.

- Mam złą informację, ale również dobrą. Udało się przywrócić akcję serca pani Any. Zła informacja jest taka, że czeka ją jeszcze długie leczenie. Ma złamaną lewą noge, uszkodzone oba żebra, a także wstrząs mózgu.- poinformował nas doktor.

Spojrzeliśmy wszscy po sobie.
Ana żyła!! Alonso źle zrozumiał słowa lekarzy. Ja I Chris głęboko odtchnęliśmy z ulgą.
Z pewnością każde z nas będzie ją wspierać podczas leczenia, najważniejsze jest to, że moja przyjaciółka żyje.

******************************
Sorry, że taki pokręcony rozdział, ale mam nadzieje, że wam się podoba ♥♥.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top