Rozdział 3

Minęło pół godziny, spakowałam prawie pół domu, w końcu nie wiedziałam dokąd zmierza cała ta sytuacja. Rozległ się dzwonek do drzwi, więc biegiem rzuciłam się, aby je otworzyć.

-Możesz mi powiedzieć, o co tu do cholery chodzi ?

-Nie czas na questions and answers, Granger. Wszystko po drodze, a teraz wsiadaj.

Szliśmy w kierunku nowoczesnego, białego samochodu, w którym w fotelików siedział Scorpius. Z tyłu były zapakowane bagaże.

-Gdzie masz swoje rzeczy?

Wskazałam na mały plecaczek, który założyłam na plecy, a on spojrzał na mnie pytająco.

-Zaklęcie zmniejszająco-zwiększające.

-No tak, Panna Wiem-To-Wszystko-A-Ty-Nie, uruchamia swój instynkt przetrwania. Bardzo dobrze.

Wsiedliśmy do samochodu i gwałtownie ruszyliśmy w tylko Draconowi znanym kierunku.

Skupiał się na drodze, co chwilę spoglądając w lusterka.

-Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi?

-Chodzi o mojego ojca...

-Pokłóciliście się czy...

-Nic nie rozumiesz. On...ma nowy cel.

-Możesz jaśniej?

Na jego twarzy malował się niepokój.

-Ma zamiar wyeliminować wszystkich czarodziejów brudnej krwi.

Zamurowało mnie, ale on nie przestawał mówić. Wkroczył na temat, który wiązał mi się z nieprzyjemnymi sytuacjami, szczególnie z nim w roli głównej.

-Wkrótce ma wszystkich zwołać i wstrzyknąć im serum, dzięki któremu będzie mógł nas namierzyć, ale też postawi jasno, jakie mamy pochodzenie. Domyślam się, że nie zrobi tego tak sobie z ciekawości.

-Co masz na myśli?

-To, że nienawidzi szlam tak bardzo, że najpierw wolałby poznęcać się nad nimi psychicznie,a potem fizycznie, dopiero na koniec, gdy będą już prosili o śmierć, on okaże im litość i wyeliminuje. Wszystko robi po to by nie hańbić świata brudną krwią...kompletnie go nie rozumiem.

Moja pustka odezwała się na słowo 'szlama'. Dobrze znałam to określenie, bardziej, niż ktokolwiek inny. W końcu nią byłam.

-Malfoy?

-Granger?

-Co teraz będzie?

-Najpierw podeślemy Scorpiusa mojej mamie, która odeszła od ojca, gdy ten zaczął świrować i knuć te plany. To właśnie od niej otrzymałem informację o tych myślach Lucjusza. Gdy wczoraj z nią pisałem, opowiedziałem jej o tym co dla mnie zrobiłaś i stwierdziła, że powinienem ci to przekazać. Tylko, że przekazanie dla mnie nie było wystarczające. Uratowałaś życie mojego syna, a ja mam u ciebie wielki dług, dlatego zrobię wszystko, żeby tym razem uratować twój seksowny tyłek.

-Nawet w takich sytuacjach potrafisz żartować? Brawo.

-Próbuję rozluźnić atmosferę, żebyś nie czuła się jak na jakimś porwaniu.

Miał rację. Tak właśnie się czułam, jakby ktoś wbrew mojej woli, wywiózł mnie, w sumie nawet niewiadomo gdzie.

- Powiedz mi co mamy zamiar w ogóle robić? Chować się w jaskiniach, czy może próbować unicestwić twojego ojca? Stawiałabym na to drugie.

-Sytuacja musi się rozwinąć, on musi być skupiony na swoim celu, wtedy będzie bardziej rozproszony tym, co się dzieje dookoła niego.

-Masz łeb do takich rzeczy.

-Co, myślisz, że mógłbym się wkupić do zbawiennej trójcy ratującej świat?

I wtedy oboje zamilkliśmy, wkroczyliśmy na mój drażliwy temat. Pewnie teraz zorientował się, że trójca już nie istnieje, tak samo jak jeden z jej członków.

-Ja...przepraszam, powinienem siedzieć cicho.

-Nie ma sprawy.

Jechaliśmy jeszcze z 5 minut, gdy dotarliśmy do przytulnego małego domku, w którym, jak z moich domysłów wynikało, mieszkała Narcyza Malfoy. Blondyn wziął bagaże, a ja wzięłam na ręce małego dziedzica. Skierowaliśmy się do drzwi, gdzie powitała nas radosna kobieta.

-Witajcie kochani.

-Cześć mamo, to jest Hermiona Granger.

-Narcyza, miło mi. Dziecko, co macie zamiar zrobić?

-Póki nie zrealizuje swoich pomysłów i nie będzie miał zamiaru zwołać zgromadzenia, uciekniemy poza granicę, by znaleźć się poza jego władzą, tam też utalimy plan, by się go pozbyć.

-Oh, Draco.

Teraz mama z synem obejmowali się, posiadając świadomość, że mogą przez długi okres czasu się nie widzieć.

- Mamo, musimy iść.

Niechętnie wyrwali się ze swoich objęć, a pani Malfoy miała łzy w oczach.

-Bądźcie ostrożni i opiekujcie się sobą nawzajem. Nic tak nie podtrzymuje na nogach, jak obecność drugiego człowieka.

Tak opuściliśmy posiadłość i znów ruszyliśmy w nieznanym kierunku.

-Nie mogliśmy się teleportować?

-Jeśli byśmy tak uczynili, już wiedzieliby, gdzie jesteśmy. Urządzenia mugoli, blokują zdolności czarodziejskie, w pewnym sensie.

Jechaliśmy kilka godzin, senność zawitała na mych powiekach, a ja nawet się nie zorientowałam, kiedy zawitałam u wrót krainy Morfeusza. Obudził mnie czyjś dotyk, gwałtownie wstałam, lecz byłam w samochodzie, co skończyło się uderzeniem w głowę.

-Ałć.

-Jesteśmy na miejscu.

Rozejrzałam się, byliśmy na wsi, w miejscu, gdzie stał podobny do Narcyzy domek. Wokół nie było żadnych budynków, tylko my.

Było coś koło 2,3 w nocy, a Draco byl bardzo zmęczony po tak długiej podróż, czego nie dało się nie zauważyć.

-Hej, dojdziesz do domu, bez zaliczenia słodkiego snu na trawie?

-Nie jestem pewien, mogłabyś mi pomóc.

Objęłam go w talii i ruszyliśmy do domku. Rozejrzałam się po środku, po czym zauważyłam jeden interesujący fakt.

-Jedna sypialnia?

-Nie pytaj, mama załatwiała.

-No dobrze.

Poszłam w kierunku łazienki, gdzie się odświeżyłam i przebrałam w piżamę. Ku mojemu zaskoczeniu, Malfoy zrobił to samo i leżał na łóżku, wpatrując się w sufit.

-Nie śpisz? Przed chwilą omal nie zasnąłeś w moich objęciach.

-Wiesz, nawet by mi odpowiadał taki układ.

Uśmiechnął się łobuzersko, a ja się zarumieniłam.

-Chce Ci się spać?

-Nie, wyspałam się w samochodie.

-Możemy zagrać w prawdę lub wyzwanie, co ty na to?

-Malfoy... powinniśmy obmyślać plan...

-Ale najpierw powinniśmy się poznać, rozluźnić. Przed nami cały dzień.

-No dobrze, ale poczekaj.

Zaczęłam rzucać zaklęcie, którego używałyśmy z dziewczynami , w szkole, grając w tę grę. Dzięki temu nikt nie będzie mógł skłamać.

-Co zrobiłaś?

-Rzuciłam zaklęcie Pinokia.

-CO?

-Chodzi o to, że kto skłamie, wydłuży mu się nos.

-Zaczynamy?

-Zaczynamy.

-Tęsknisz za nim?

-Mówisz o..?

-Ronie.

-Tak Nadal nie umiem o nim zapomnieć.

-Pamiętaj, że masz mnie.

Puścił mi perskie oczko, po czym niby przypadkiem musnął moją rękę opuszkami swoich palców.

Zrobiło mi się gorąco, a na twarz znów wpełznął leniwy ruieniec.

-Wiesz coś jeszcze o planach twojego ojca?

-Nie...

W tym momncie niespodziewanie zaczął rosnąć mu nos.

Popatrzyłam na niego wielkimi oczami.

-Więc?

-Nie wiem dokładnie, w jaki sposób ma to zrobić, ale wtedy kiedy szlamy będą pod jego kontrolą, Ci półkrwi zaczną pracować dla Ministerstwa.

-Nie rozumiem.

-On chce sprytnie dopaść Pottera.

-CO?! Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej!

-To jest zaplanowane na daleką przyszłość, teraz ty jesteś najważniejsza, ty jesteś jego celem, ale ja nie pozwolę, żeby z taką łatwością cię dopadł. Jeśli chce to zrobić, musi pokonać nas.

-Twoja kolej Smoku.

-Dlaczego to robisz?

-Ale co?

-Oczarowujesz mnie.

Moje policzki przybrały kolor wiśni, a ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.

Patrzyliśmy sobie w oczy, zapominając o całym świecie.

Nie mogłam się ruszyć, a cisza była dla mnie conajmniej krępująca.

-Powinniśmy pójść spać.

Powiedziałam ledwie słyszalnym głosem.

***

Minęło kilka dni, podczas których zbliżyliśmy się do siebie i mówiliśmy sobie o wszystkim.

-Wiesz, że kiedyś nawet mi się podobałeś?

-Tak?

-Pewnie, tylko twoje wielkie ego mnie wystraszyło i momentalnie zbrzydłeś w moich oczach.

-Szkoda.

Uśmiechnął się łobuzersko, głęboko wpatrując się w moje oczy swoimi szarymi tęczówkami.

Coś jednak przeszkodziło nam w tej cudnej chwili. Chmury bardzo szybko zmieniły swój kolor i nagromadziły się nad naszym domkiem, nastąpił głośny grzmot, a błyskawica uderzyła prosto w samochód . To jednak nie było najgorsze. Kilka chwil później, czarna mgła zaczęła nas okrążać po to aby po chwili zmaterializować się dookoła nas w Śmierciożerców.

-Draco co teraz?!

Spanikowana szepnęłam w jego stronę.

-Na 3. Raz, dwa, trzy!

-Drętwota! Sectum Sempra!

Wszyscy leżeli na ziemi, z wyjątkiem jednego, w którego zaklęciem wycelował Draco.

-Imperio.

Śmierciożerca stanął przed Malfoyem i patrzył w niego osłupiałym wzrokiem.

-Mów, czego chce Lucjusz!

-Horkruks, on musi zadziałać, wtedy nasz Pan, Czarny Pan powróci, aby zemścić się na wszystkich i raz na zawsze pozbyć się Chłopca, który przeżył.

-Już raz mu się nie udało, dlaczego miałoby się tak stać tym razem?

-Tym razem jego dusza stanie się silniejsza, ponieważ odbierze ją kilku jego ludziom.

-No to świetnie, a teraz : Drętwota! Złap mnie za rękę!

Zrobiłam to i jednocześnie z falą ciepła, która ogarnęła moje ciało, po dotyku z Blondynem, poczułam szarpnięcie i znaleźliśmy się w jakiejś jaskini.

-Czyli jednak chowamy się w jaskini...

-Tutaj przez chwilę nie będą mogli nas namierzyć, musimy szybko coś zrobić.

-Może twoja mama coś wie?

Zamyślił się przez chwilę.

-Ty to jednak masz łeb, dzięki.

Wyjął różdżkę, z której zadzwonił do swojej matki.

-Draco? To ty skarbie?

-Tak mamo. Powiedz mi, wiesz coś nowego?

-Ten horkruks to prawda.

-Taa, zdążyliśmy się zorientować.

Powiedział, wspominając wcześniejszą sytuację.

-Co z wami?

-Przed chwilą mieliśmy niemiłe spotkanie ze Śmierciożercami.

-Tak, właśnie Draco, muszę Ci jeszcze coś powiedzieć, ale wolałabym gdybyście przyjechali tu do mnie, te rozmowy mogą być podsłuchiwane.

-Dobrze, zaniedługo się tam znajdziemy. Do zobaczenia.

Schował różdżkę z powrotem i popatrzył mi głęboko w oczy, po czym przyciągnął do siebie.

-Hermiona, musisz wiedzieć, że mimo wszystko co się teraz wydarzy, musisz być silna i nam zaufać. Bez względu na to co się stanie, pamiętaj, że jesteś dla mnie bardzo ważna i nie pozwolę, żeby coś ci się stało, rozumiesz?

Stałam jak słup soli, czując na sobie silne dłonie Malfoya i intensywny wzrok, niemal prześwitujący mnie na wylot.

-Rozumiem...

W tym samym momencie wpił się w moje usta i całowaliśmy się z taką pasją, jakbyśmy zaniedługo mieli się rozstać. Wszystko ma się dopiero wyjaśnić, ma się dopiero wydarzyć, a my musimy to przetrwać, po prostu dla siebie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top