~ 28 ~
•••
Trzęsącą się dłonią odsunęła zasłony i ujrzała wrogo wyglądający statek kosmiczny, z którego wyszły dwie, przerażajace postacie.
W tym czasie jedna z tych postaci, wysoka, umięśniona kobieta, spojrzała w stronę domu Jenny i zwróciła się do swojego towarzysza.
— Jest w środku. Ojciec nakazał nam ją zlikwidować. Wspomniał, że jest potężna, jednak jej moce są od dawna uśpione.
— Będzie próbowała uciekać. To łatwy cel. Załatwmy to szybko i wracajmy na statek.
Ku ich zaskoczeniu drzwi od domu stanęły otworem i ujrzeli Jennę, która szła ku nimi pewnym, zdecydowanym krokiem.
— Kim jesteście i czego chcecie? — Krzyknęła do nich, siląc się na stanowczy ton.
Zbliżyła się do dwóch postaci, które z bliska w niczym nie przypominały zwykłych ludzi. Kobieta miała zielone oczy, ostre kły i łuski na całym ciele, jej towarzysz był wielkim mutantem dzierżącym kamienny topór w ręku.
Dostrzegła, że za nimi, wśród drzew, ukrywają się kolejne postacie. Przerażajace kreatury przypominające armię Chitauri, która przed laty zaatakowała Nowy Jork.
— Jesteśmy dziećmi Thanosa — Chrapliwy głos nieznajomej przyprawił Jennę o ciarki na całym ciele. — Przybyliśmy tutaj by cię zabić.
— Nie stawiaj oporu, a zrobimy to bezboleśnie — Dodał olbrzym.
Jenna zacisnęła pięści. Skupiła się na drzemiących w jej wnętrzu mocach, które niebezpiecznie wzbierały na sile.
— Odejdźcie stąd. Wracajcie do Thanosa i powiedzcie mu, że wybrał złą planetę.
Kobieta zaśmiała się ochryple i wyciągnęła zza pazuchy długi, ostry sztylet. Przyjrzała się uważnie Jennie i rzekła:
— Mówili nam, że będziesz stawiać opór. Nie wiedzieli tylko o twoich problemach.
— O kim ty mówisz? — Zapytała Jenna.
— O tych głupich Asgardczykach.
Jenna poczuła jak traci grunt pod nogami. Mina jej zrzedła i czuła ogarniające ją mdłości.
— Ah... Ty o niczym nie wiesz. — Mruknęła córka Thanosa — Nic dziwnego skoro przez ostatnie miesiące ukrywałaś się przed całym światem.
— Zamordowaliśmy ich — Szepnął złowrogo olbrzym — Wielu zdołało uciec, jednak prędzej czy później ich też dopadniemy. Zabijemy wszystkich, którzy nam się przeciwstawią... tak jak zrobiliśmy to z twoim bliskim znajomym.
— O kim ty mówisz? — Jenna powieliła pytanie drżącym głosem, jednakże czuła, że zna już odpowiedź.
— Jak on miał, siostro? — Olbrzym zwrócił się do kobiety — Ten króremu Thanos skręcił kark. Loki?
Jenna zachwiała się w miejscu i pociemniało jej przed oczami.
Kobieta ponownie zaśmiała się złowrogo, nie zważając na Jennę, która padła na kolana i zaniosła się głośnym płaczem.
— Nie, nie, nie... — Mówiła sama do siebie — To tylko sen. To musi być sen. On nie może...
— Mam nadzieję, że do naszego następnego spotkania uporasz się ze swoimi problemami.
Były to ostatnie słowa jakie wypowiedział do niej Loki. Nie miało być następnego spotkania i właśnie ta myśl złamała Jennie serce.
— On nie żyje — Warknął olbrzym — Podobnie będzie za chwilę z tobą.
Wnet dwóch najeźdźców z kosmosu ruszyło w jej stronę.
Jenna nie reagowała. Czuła jedynie ból i ogromne cierpienie, które zalały jej serce. Gorzkie łzy spływały po jej twarzy, kiedy przypomniała sobie twarz Lokiego, twarz ukochanej osoby.
Napastnicy zbliżyli się do niej po czym olbrzym uniósł kamienny topór i szykował się do uderzenia, wnet Jenna podniosła głowę, a jej oczy płonęły szczerą nienawiścią.
Nad ich głowami zebrały się ciężkie, deszczowe chmury, z których zaczął padać silny deszcz. Niebo płakało, podobnie jak Jenna nad startą Lokiego.
W tym momencie silny podmuch wiatru odrzucił napastników kilka metrów w tył, powalając ich na ziemię.
Jenna podniosła się na nogi i szepnęła złowrogo:
— Zginiecie.
Ziemia pod jej stopami zaczęła zamarzać, a ona wolnym krokiem ruszyła ku dzieciom Thanosa.
Pierwszy podniósł się olbrzym, który bez zastanowienia natarł na Jennę.
Kobieta zareagowała natychmiast, uniosła wroga w górę po czym spaliła jego ciało żywcem, a ognista poświata oświetliła jej ponurą, zapłakaną twarz.
Córka Thanosa zaklęła siarczyście, kiedy popiół posypał się jej na głowę.
— Do ataku! — Krzyknęła i niewielka armia przerażających istot wyskoczyła z lasu i ruszyła wprost na Jennę.
Jenna uniosła się w powietrze i wyrwała z ziemii kilka ogromnych głazów, które posłała wprost na napastników po czym szybko, niczym wiatr, pomknęła ku córce Thanosa i chwyciwszy jej głowę obiema dłońmi, szepnęła:
— Odebraliście mi go, teraz ja odbiorę wasze życia, a następnie zabiję waszego ojca.
— Nie macie z nim szans — Szepnęła kobieta, której ciało było niezdatne do ruchu. Moc Jenny paraliżowała ją od wewnątrz. Czuła jak gorąco rozpływa się po jej ciele.
Dłonie Jenny porosły się kamieniami, dzięki czemu miała ona wystarczająco dużo siły by zmiażdżyć czaszkę córce Thanosa.
— Nie będziesz miała okazji by się o tym przekonać.
Wnet czaszka przeciwniczki eksplodowała, a twarz Jenny opryskała klejąca, niebieska maź przypominająca krew.
Po pozbyciu się kilku niedobitków z wrogiej armii, usiadła na zimnej ziemii i ze złamanym sercem załkała głośno.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top