~ 24 ~
•••
James wybiegł z kawiarni, rozglądają się dookoła w panice. Ludzie uciekali w popłochu, przerażeni nagłym ostrzałem, toteż ciężko było mu dostrzec w tym tłumie Jennę.
— Pewnie ściga strzelca — Pomyślał optymistycznie, kiedy nagle usłyszał wrogi głos z daleka:
— Dobij ją! Ona za bardzo nam zagraża.
Zwrócił się w stronę owego głosu i ujrzał dwóch, zamaskowanych ludzi na końcu ulicy. Ruszył ku nim, lecz w tym momencie dostrzegł jak kilku ludzi gromadzi się w jednym miejscu, wołając o pomoc:
— Wezwijcie pogotowie! Ona jest ranna.
Jamesa ogarnęła panika. Natychmiast ruszył w tamtą stronę, a to co ujrzał kompetnie go oszołomiło.
Jenna leżała na chodniku, a z jej ramienia i uda ciekła krew. Była blada i słaba. Ewidentnie nie spodziewała się ataku.
Kobieta dostrzegła go i przykładając dłoń do ran, wychrypiała:
— Weź mój telefon, James. Zadzwoń do Hill. Szybko.
Mężczyzna warknął w stronę tłumu by się odsunęli i sam uklęknął przy ukochanej, usiłując oszacować ile straciła krwi.
— Spokojnie, Jenn. Jestem przy tobie. Trzymaj się.
Starał się panować na drżeniem własnego głosu, jednakże jedyne co odczuwał, to ogarniające go przerażenie.
Jenna starała się nie tracić przytomności. Wpatrywała się w Jamesa, jakby chciała zapamiętać jego twarz. Powoli słabła, a obraz zaczął jej się rozmazywać przed oczami.
— Nie zamykaj oczu! — Krzyknął James w panice — Zostań ze mną!
Wnet, mimo starania, Jennę ogarnęła ciemność.
•••
James stał oparty o ścianę, czekając na jakiekolwiek informacje o stanie Jenny. Krótko po jego telefonie zjawiło się kilku agentów wraz z Marią Hill, która natychmiast nakazała przewieźć Jennę do najbliższej placówki.
Aktualnie Hill przebywała na sali operacyjnej, gdzie usuwano kule z ciała Jenny. Ku przerażeniu, a także wściekłości, Jamesa, owe kule utknęły w jej ciele, przez co operacja była znacznie bardziej skomplikowana.
Ogarnęła go chęć mordu. Pragnął dopaść owych strzelców i wymierzyć im karę.
Jego ponure myśli przerwało pojawienie się Marii Hill, która opuściła salę operacyjną wzdychając głośno.
Mężczyzna natychmiast się do niej zbliżył, wyczekując na jakiekolwiek informacje o stanie zdrowia ukochanej.
— Jenna nie spodziewała się ataku. Jej organizm nie zdążył zareagować...
— W jakim jest stanie? — Przerwał jej z wyraźnym napięciem w głosie.
— Stabilnym — Odparła kobieta — Jenna jest silna, jednak gdyby otrzymała strzał w serce lub głowę...
— Zabiję ich — Warknął Barnes — Dopadnę i zabiję za krzywdy jakie jej wyrządzili.
Maria przyjrzała się uważnie jego twarzy po czym odparła spokojnie:
— Nie będzie takiej potrzeby. Moi ludzie już ich znaleźli. Należeli do Flag Smashers. Ich misją było zneutralizowanie Jenny, ponieważ jej obecność zagrażała ich misji.
James zaklął w myślach, żałując, że wraz z Samem wciągnęli Jennę w potyczkę z Karli i jej ludźmi.
— Odpocznij, James. Ona szybko wróci do zdrowia. Niebawem powinien zgłosić się do ciebie doktor, który właśnie operuje Jennę.
•••
James nie był w stanie zmrużyć oka, toteż kolejne kilka godzin spędził przed salą operacyjną, w napięciu oczekując na pojawienie się lekarza. W między czasie zadzwonił do Sama i poinformował go o zaistniałym incydencie.
Sam wydawał się być tym głęboko poruszony. Wypytywał o stan przyjaciółki i zaoferował, że załatwi im transport do domu.
Jamesa nękały mroczne wizje, w których stracił Jennę. Nie byłby w stanie pogodzić się z jej stratą. Nie po tym wszystkim co wspólnie przeszli.
Z zamyślenia wyrwało go pojawienie się lekarza, który otarł pot z czoła i zwracając się do Jamesa, oznajmił z uśmiechem:
— Wszystko będzie w porządku. Jej organizm jest niezwykle odporny i szybko się regeneruje. Od początku wiedziałem, że z tego wyjdzie. Najważniejsze, że dziecku nic się nie stało.
Na te słowa James zachwiał się w miejscu po czym ciężko opadł na pobliskie krzesło. Zakrył twarz dłońmi, a w jego oczach zgromadziły się łzy.
Były to łzy szczęścia, wszak owa informacja wywołała w jego sercu ogromne poruszenie i radość.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top