Rozdział 2

- Czeeeeeeść! – ochrypły i piskliwy jednocześnie głos wypełnił całe pomieszczenie jeszcze zanim gość wszedł do środka – zgadnijcie kto przyszedł!
- Mater dei... – Blue nie wyglądał na zachwyconego
- Uuuuu, co to za śliczności? – spojrzał na mnie, a ja od razu spuściłem wzrok w wyrazie zawstydzenia – jesteś nowy, słoneczko?
- Tak – spojrzałem na niego z rumieńcami na twarzy – mam na imię  Scintilla
- A ja jestem Joker – podał mi dłoń, a kiedy ją uścisnąłem wyszczerzył się do mnie
Joker stał przede mną ubrany w czarne skórzane spodnie, bluzę ze srebrnymi łuskami i zieloną kurtkę ze skóry węża. Na nogach miał błyszczące zielone adidasy, które pod wpływem światła przyjowały też różne inne barwy. Jego włosy były w tym samym kolorze co samochód, a twarz zdobił kolczyk w ustach, od którego poprowadzony był łańcuszek do prawego ucha. Nie ukrywam, że całość wyglądała dość imponująco i zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nasz nowy znajomy usiadł sobie w towarzystwie dwóch ochroniarzy w kącie sali i przeglądał w zamyśleniu menu. Nie wiem, co było zabawnego w karcie dań, ale na jego twarz co chwilę wkradał się tajemniczy uśmieszek. Na zapleczu Blue szeptem powiedział mi, że Joker jest szefem miejscowej mafii. Narkotyki, prostytutki i te sprawy, to jego działka w Electricity. Zostałem też ostrzeżony przez swojego współlokatora, że fakt, iż zostałem zauważony wcale nie działał na moją korzyść... No chyba, że kręciła mnie praca w domu publicznym „U Patryczka". Podszedłem do stolika by przyjąć zamówienie.
- Poproszę lasagne – mrugnął do mnie jednym okiem i przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy – podwójną – posłał mi całusa, a ja zrobiłem się cały czerwony
- Już się robi, panie Joker...
- Mów mi Joker, śliczny
- D-dobrze...
- A wiesz co? – jego usta ułożyły się w szeroki uśmiech ukazując ostre kły
- Nie wiem, a co?
- Zatrudniłbym cię
- Nie, nie, nie. W ogóle nie ma opcij. Nie będę – tu Joker przerwał mi
- Pewnie Blue ci nagadał, że chciałbym cię do burdelu
- Yhm
- To nie jest mój jedyny biznes
- Co w takim razie miałbym robić?
- Mógłbyś na przykład zostać kelnerem u mnie w barze
Przez chwilę myślałem o propozycji zielonowłosego, ale kiedy obróciłem się i zobaczyłem stojącego przy ladzie Blue, uznałem, że nie powinienem zostawiać mojego współlokatora. Musiałem więc odmówić szefowi mafii. Nie wiedziałem tylko jak to zrobić, żeby nie zdenerwował się i nie chciał zrobić mi krzywdy.
- Przepraszam – zacząłem szukając odpowiednich słów – ale nie mogę... nie mogę zostawić Blue – spuściłem wzrok i czekałem na odpowiedź
- Hmmm... – Joker chwycić moją brodę i podniósł twarz tak, żebym spojrzał mu w oczy. Zauważyłem, że są zielono-żółte, a ich źrenice są pionowe jak u węża – dobra odpowiedź – poklepał mnie po policzku i zaczął się śmiać, a ja pełen konsternacji patrzyłem na niego bez słowa
- Jak to? – udało mi się w końcu powiedzieć
- Tak to, skarbie. Chciałem tylko sprawdzić, czy jesteś przekupny. Szczerze, spodziewałem się, że się zgodzisz, ale widocznie jesteś wart więcej niż sądziłem
- To dobrze? – zapytałem niepewnie
- Bardzo dobrze – polecił mi dłonią, abym przysunął się bliżej niego – na pewno teraz dostaniesz od swojego anioła nagrodę za lojalność wobec swojego niebieskowłosego przyjaciela
- A-anioła? – spojrzałem na niego z zaskoczeniem – ty też wiesz o aniołach? Powiedz mi coś o nich, proszę
- Może kiedyś – zaśmiał się, wstał z krzesła i wyszedł z restauracji
- Ale Joker! – zawołałem za nim – twoja lasania...
- Smacznego! – wykrzyknął otwierając drzwi samochodu i wybuchając piskliwym śmiechem
Przez kolejne kilka godzin rozmawiałem z Blue o nowo poznanym osobliwym człowieku, któy bądź co bądź wzbudził moją ogromną sympatię. Mój przyjaciel przestrzegał mnie przed nim, ale jednocześnie twierdził, że nie jest bardzo niebezpieczny jeśli kogoś polubi
- A ciebie polubił...
- Tak sądzisz?
- Jestem tego pewien, odmówiłeś mu i wciąż żyjesz. To musi być duuuuża sympatia. Myślisz, że od początku chciał, żebyś powiedział „nie"?
- Nie wiem – zamyśliłem się – trudno mi go rozgryźć
- Nie tylko tobie, nie martw się – poklepał mnie po ramieniu – ale tego jednego jestem pewny. Liczył, że się zgodzisz, ale jednocześnie nie chciał ci robić krzywdy, więc jakoś przełknął odmowę i wymyślił coś, żeby wyjść obronną ręką
- Myślisz – ściszyłem trochę głos – że on wie coś więcej o moim aniołku? Mógłby pomóc mi go spotkać?
- Nie wiem, ale myślę, że warto spróbować – uśmiechnął się szeroko – mogę ci powiedzieć, gdzie możesz go znaleźć. Mój brat często tam bywa
- Masz brata? – nigdy wcześniej o tym nie wspominał
- Yhm... tak, mam. Pewnie spotkasz go prędzej czy później
- Czemu mam wrażenie, że to brzmi jak ostrzeżenie?
- Zobaczysz, a póki co – podał mi kartkę z adresem – tutaj urzęduje Joker kiedy nie jeździ po mieście
Wziąłem od Blue karteczkę i wyszedłem z lokalu. Miałem do przejścia kilka przecznic, ale uznałem że przejadę się superszybką koleją magnetyczną. Po kilkudziesięciu sekundach byłem na odpowiedniej stacji.  Wyszedłem na ulicę i znalazłem budynek o podanym numerze. Był to całkiem spory wieżowiec, cały czarny i podświetlony na zielono. Wejście znajdowało się nie od ulicy, ale po przeciwnej stronie. Zapukałem i czekałem, aż ktoś mi otworzy. Po około minucie drzwi same uchyliły się wpuszczając mnie do środka. Widocznie były wyposażone w automatyczny zamek. Wszedłem do środka i od razu zauważyłem, że panuje tam półcień. Na ścianach długich korytarzy wisiały zdjęcia węży i nagich chłopców. Mater dei... co za miejsce – pomyślałem, ale skoro doszedłem już tak daleko to postanowiłem znaleźć swojego nowego „znajomego". W końcu znalazłem duże, bogato urządzone pomieszczenie, z którego dochodziły jakieś głosy. Spojrzałem ostrożnie do środka i zostałem porażony widokiem Jokera obłapiającego dwie istoty nieokreślonej płci na skórzanej sofie. Nasze spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy i już chciałem przepraszać za najście, kiedy zielonowłosy przywołał mnie ręką.
- Chodź, śliczności ty moje – poklepał ręką miejsce obok siebie – wiedziałem że przyjdziesz
- Nie chcę przeszkadzać – spojrzałem na dwóch...chłopców. Tak, teraz byłem już pewien, że to chłopcy wyglądający jak dziewczynki – może przyjdę kiedy indziej...
- Ale że co? Że one? Nieeee – machnął ręką – nie przeszkadzasz, ale może was przedstawię. Dziewczęta, oto mój nowy przyjaciel Scintilla, a to moje towarzyszki zabaw, jeśli wiesz co mam na myśli – mrugnął do mnie jednym okiem – Harley i Emy
- Bardzo mi miło – mimo wszystko czułem się w towarzystwie dwóch prostytutek niezręcznie
- Nam również – rudowłosa piękność obrzuciła mnie zalotnym spojrzeniem, na co ja odwróciłem wzrok i spojrzałem na Jokera
- No dobrze słoneczko, to powiedz mi po co przyszedłeś – uśmiechnął się do mnie i przysunął bliżej
- Mówiłeś coś o aniołach... proszę, pomóż mi znaleźć mojego. Widziałem go we śnie i na ulicy. Bardzo chciałbym go spotkać
- No... myślę, że może mógłbym ci pomóc – na jego twarzy pojawił się hytry uśmieszek – ale wiesz, anioły pomagają ludziom w potrzebie. A ja nikogo krzywdził nie będę, a zwłaszcza ciebie
- Czyli musiałaby mi się dziać krzywda? – w tym momencie miałem mieszane uczucia, czy dobrze zrobiłem przychodząc tam. Jednocześnie nie obawiałem się Jokera, ale z drugiej strony zdawał się on być nieprzewidywalny
- No, powiedzmy. Ale spokojnie, ja ci nic nie zrobię. Tak samo jak nie wiem czy anioł przybędzie jeśli sam się będziesz prosił o problem. Nie można sobie tak pogrywać z magicznymi istotami. Wiesz co myślę?
- Co takiego?
- Że Blue miał rację. Twój anioł jest zawsze obok ciebie, a zobaczysz go osobiście kiedy przyjdzie na to czas – posmutniałem na myśl, że nic nie da się zrobić, a Joker objął mnie ramieniem i przytulił – nie smuć się maleństwo, bo twój aniołek też będzie smutny
- Dobrze, w takim razie zaczekam na niego. Mam nadzieję, że jak najszybciej odważy się mi pokazać
- Jestem pewien, że nie poczekasz długo. Głowa do góry
- Dziękuję... to ja może już pójdę
Wychodząc z budynku znów rozmawiałem w głowie z moim aniołem. Mówiłem mu, że poczekam tyle, ile będzie trzeba na spotkanie z nim. Mój monolog przerwało uderzenie w lewe ramię. W zamyśleniu wpadłem na kogoś w wąskim korytarzu. Spojrzałem na postać i od razu pożałowałem, że naraziłem się temu osobnikowi. Chłopak z demonicznymi, ale pięknymi oczami stał przede mną i paraliżował mnie swoim spojrzeniem.  Na twarzy miał maskę z metalowej siateczki zakrywającej szyję, usta i nos oraz skórzany płaszcz połączony ze sztywnym kapturem, z którego wychodziły długie metalowe kolce okalające górną część jego twarzy. Obrzucił mnie lekceważącym spojrzeniem, ale byłem pewien, że zapamiętał moją twarz.
- P-przepraszam bardzo – tłumaczyłem – zamyśliłem się
- Nie pogrążaj się smarku – prychnął – ty i myślenie... proszę cię
Tak poznałem największy czarny charakter w całym Electricity.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top