Rozdział 10
Obudziłem się w objęciach mojego ukochanego Gabrysia po około 10 godzinach ożywczego snu. Nasze palce wciąż były splecione w taki sam sposób jak w momencie, kiedy kładliśmy się spać. Usta mojego aniołka były ułożone w subtelny i błogi uśmiech. Oddychał on spokojnie i cicho, a dźwięk jego serca działał na mnie uspokajająco. Pogłaskałem jego włosy i dotknąłem wierzchem dłoni jego policzka. Wtedy oczy chłopaka otworzyły się i spojrzały na mnie wyrażając szczęście i miłość. Sam spojrzałem na niego najczulej jak potrafiłem i przytuliłem mocno do siebie.
- Hej aniołku, jak ci się spało? – zapytałem
- Dobrze – odparł – jak zawsze z tobą. A tobie?
- Też dobrze, bo miałem przy sobie swojego chłopaka – uśmiechnąłem się do niego, a on pocałował mnie w nos i zarumienił się
- Jaki ty jesteś słodziaśny kotku
- Kotku...?
- Tak, jesteś moim kotkiem – stwierdziłem z przekonaniem w głosie – mrrrrrrrrrr
- Ojej – Gabi zawstydził się, a na jego twarzy pojawiły się rumieńce – to znaczy... – wodził wzrokiem po całym pomieszczeniu, ale w końcu spojrzał na mnie – miałku miałk – zamiałczał i uśmiechnął się
- Kochany jesteś, wiesz?
- No wiem ^^
- A tak w ogóle...
- To co?
- Co się stało z Gratsianem? I z miastem? – pytalem Gabrysia, bo może on wiedział więcej na temat losów walki i całej wojny z bandytą
Okazało się, że wprawdzie ingerencja anioła w pojedynek była złamaniem regulaminu, ale z racji tego, że istota nieśmiertelna oddała dla mnie swoje nadludzkie cechy, postawiono moje życie ponad zasadami i zatwierdzono wynik jako zwycięski dla nas. Nie zmieniłoby to jednak nic, ponieważ dalsza walka z pewnych nieprawdopodobnych powodów była bezcelowa. Gratsian podczas walki miał zasłonięte oczy. Najwyraźniej sam nie wiedział, że takie działanie przerywa działanie czaru rzuconego na jego poddanych, nawet jeśli nie patrzyli na niego w danym momencie. Miał na sobie zakrywającą całą twarz maskę tak długo, że jego ludzie przejrzeli na oczy, zbuntowali się i zdewastowali cały niszczyielski sprzęt tworzony w hutach nietoperza, włączając w to ogromnego smoka.
- Ale... – przerwałem Gabrielowi – czy on nie żyje...?
- Właśnie do tego zmierzam, cierpliwości skarbie
Król Wiktor postanowił darować życie Gratsianowi i zaprzągł go do niewolniczej pracy w swoim pałacu. Teraz nasz złoczyńca ubrany w strój pokojówki musiał sprzątać komnaty Evangeliny, która za swoje zasługi dla sprawy została nobilitowana do statusu szlachty i zaproszona do zamieszkania na terenie pałacu. Widywali się więc nierzadko i równie często ich wpadnięcie na siebie kończyło się tak, jak w domu Gratsiana.
- A co z Jokerem i tą drugą jego pięknością?
Gabriel powiedział mi, że zielonowłosy związał się z Harley na stałe, bo dotarło do niego, że poważny związek to jednak dobry wybór. Mniejsze ryzyko złapania HIV itp. itd...
- A... Blue? Właśnie, co z Blue?! – przypomniałem sobie o swoim współlokatorze
Okazało się, że nadal prowadzi swoją restaurację, jednak teraz jego obroty wzrosły kilkunastokrotnie, kiedy klienci dowiedzieli się, że był jedną z osób bioracych udział w likwidacji zagrożenia w postaci naszego nietoperza. Pewnie w najbliższym czasie będzie musiał kupić większy lokal i zatrudnić więcej kelnerów. Ja posadę u niego mam załatwioną od ręki. Mogę dołączyć kiedy tylko chcę. Pozostała jeszcze sprawa Alexa. Evangelina przyprowadziła go do Igora od razu po walce, kiedy wszyscy ludzie Gratsiana zbuntowali się przeciw niemu. Rzecz jasna omamionym przez czar demonicznych oczu wybaczono winy i pozwolono wrócić do miasta. Słowem, wszystko dobrze się skończyło.
Na tym zakończyła się opowieść Gabrysia w dzień po wielkiej walce. Teraz, kilka miesięcy później mieszkamy razem w mieszkaniu w samym centrum Electricity i pracujemy jako kelnerzy w restauracji Blue. Jesteśmy parą i kochamy się tak bardzo jak to tylko możliwe. Każdego wieczora siedzimy wieczorem w łóżku, przytulamy się i całujemy, a potem idziemy spać wtuleni w siebie. Nigdy nie zapomnę jednak naszego pierwszego pocałunku
- Mogę cię pocałować, aniołku?
- T-ty chcesz m-mnie... – zarumienił się i zaczął jąkać – p-poc-pocałować?
- Jeśli nie chcesz, to nie... Tak tylko pytałem
- Ale ja – jego dłoń dotknęła mojej, a Gabryś spojrzał mi w oczy – myślę... że chcę – spuścił wzrok
- W takim razie nic nie stoi na przeszkodzie
Pogłaskałem go uspokajająco po policzku uśmiechając się do niego. Podobnie jak on przechyliłem głowę w prawo i zbliżyłem się do swojego ukochanego. Najpierw pocałowałem go w oba policzki, a potem delikatnie dotknąłem swoimi ustami jego. Delikatnie pieściłem jego wargi i trzymałem go za rękę. Sam całowałem się po raz pierwszy, więc było to dla mnie wyjątkowe przeżycie. Najpierw dotykałem jego ust bardzo ostrożnie i powoli, a potem trochę odważniej. Z czasem nabraliśmy wprawy, a nasz pocałunek stał się bardziej namiętny. Przejechałem językiem po wargach mojego aniołka, a kiedy je uchylił wsunąłem języczek do jego buzi. Powoli gładziłem nim zęby i każdy fragment policzków oraz podniebienia. Na końcu dotknąłem swoim języczkiem jego i trącając go oraz liżąc dawałem nam obu ogromną przyjemność. Później poprosiłem, aby to on włożył mi swój ciepły koci języczek do środka, a kiedy to zrobił drażniłem go ząbkami i końcówką swojego języka. Na końcu delikatnie przygryzłem mojemu kotkowi wargę i dałem całusa w nosek. Mój chłopak był cały czerwony na twarzy, a jego źrenice były szerokie jak nigdy.
- I jak ci się podobało, kochanie?
- T-to było... – tu zrobił krótką przerwę – przyjemne – zakończył zdanie jakby nie był pewny, czy to słowo w pełni oddaje to, co miał na myśli, a następnie zachichotał i szybko odwrócił wzrok
- Mi też było bardzo przyjemnie
- Mhm... trzeba to powtórzyć – zaproponował, a jego twarz stała się jeszcze bardziej czerwona
- Oj nie wstydź się już tak – przytuliłem mojego chłopaka mocno i pogłaskałem jego włosy - Kocham cię kotku, wiesz?
- Wiem, ja ciebie też bardzo kocham, Scintillo
- Najmocniej na świecie
- Najmocniej na świecie, do nieskończoności – powiedział i zachichotał
- Do nieskończoności aniołku
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top