Rozdział 3
Poczułem się głęboko urażony zarzutem pięknego badboya jakoby daleko było mi do istoty myślącej. Kim on niby był, żeby mnie oceniać, skoro nie widział mnie wcześniej ani razu? Zdenerwowany wróciłem do siebie i od razu zdałem Blue relacje z Sodomy i Gomory panującej w imperium Jokera. Mój współlokator co chwilę potwierdzająco kiwał i przewracał oczami z dezaprobatą.
- A potem opuszczałem pomieszczenie i wszedłem *lennyface* (przypis autora XD) w takiego chłopaka, który prawie zabił mnie wzrokiem. Nie wiem kto to, ale przeszły mnie ciarki, kiedy na mnie spojrzał – na wspomnienie zdarzenia sprzed godziny obleciał mnie strach – ale oczy miał zabójczo ładne – rozmarzyłem się
- Ładne oczy powiadasz... – Blue wyglądał na zmartwionego – a jak był ubrany?
- Też pięknie – moje oczy zabłyszczały na myśl o nakryciu głowy chłopaka – miał taką srebrną maskę i taki kaptur z kolcami
- Dobrze ci radzę, nie wchodź mu więcej w drogę
- Dlaczego?
- To mój brat...
- Twój brat?!
- Tak... Gratsian – wypowiedział to imię jak najgorszą obelgę – powinieneś go unikać o ile to możliwe, ale wątpię, że da ci teraz spokój
- Możesz mi opowiedzieć o nim coś więcej? – chciałem jak najlepiej poznać swojego prawdopodobnego przyszłego wroga
- No dobrze...
Blue zgodził się przedstawić mi całą historię Gratsiana począwszy od jego narodzin, aż po dziś dzień. Zaczął swoją opowieść od tego, że nasz zły bohater narodził się 23.08.4268r., a zatem miał 18 lat. Przez lata żył w przekonaniu, że jest jedynakiem, ale pewnego dnia poznał Blue. Początkowo pokochał go jak swojego chłopaka, ale kiedy przez przypadek na jaw wyszło ich powinowactwo, Gratsian popadł w obłęd i postanowił zniszczyć cały świat, który odebrał mu jego miłość. W akcie wściekłości pokaleczył swoje usta i policzki, w które całował go mój współlokator. Uderzał w swoją twarz rozpalonym żelaznym prętem, co zaskutkowało rozległymi bliznami. Dlatego nosi srebrną siatkę poniżej nosa. Z kolei kolce naokoło górnej części jego twarzy sprawiają, że nikt nigdy nie zbliży się do niej na zbyt małą odległość. Uprzednio mieniące się blaskiem tysiąca słońc oczy, teraz płoną ogniem czeluści piekielnych i biada temu, kto spojrzy w nie nieproszony. Posiadał on bowiem moc zniewalania ludzi przy pomocy jednego zaledwie spojrzenia. Mógł wydawać ludziom najbardziej wymyślne rozkazy i mieć pewność, że zostaną spełnione. Mieszkał on w miejscu po stokroć bardziej przerażającym i plugawym niż burdel „U Patryczka". Jego mroczne włości rozciągały się na zachodzie Electricity i obejmowały między innymi bogato urządzony dom utrzymany w kolorystyce czerni i czerwieni. Oprócz tego posiadał też ogromne huty, w których zniewoleni jego wzrokiem ludzie z obrzeży miasta wykonywali dla niego broń i inne niecne sprzęty. Na sam koniec najgorsze. Ogrody dookoła jego pałacu stanowiły potężne, stare drzewa pomalowane całe na czarno. Nie byłoby w tym nic odrażającego, gdyby nie fakt, że zamiast liści wisieli na nich umierający w męczarniach wrogowie Gratsiana. Wieszał ich za nogi, i nacinał skórę głowy, żeby zwisali niczym piekielne nietoperze z krwawymi uszami.
- Podsumowując... – próbowałem zebrać myśli – jestem martwy
- Nie, nie... – Blue zaczął wymachiwać rękoma przed moją twarzą – znaczy... niekoniecznie
- Co masz przez to na myśli?
- Myślę, że skoro Joker cię polubił i w dodatku masz swojego anioła, to możesz stać się potężnym przeciwnikiem dla mojego brata
- Ja? Mam rywalizować z tym demonem?
- To nie demon. Taką maskę można kupić w każdym sklepie z maskami – uspokajał mnie Blue
- A oczy?
- No tak... oczy rzeczywiście są darem sił nieczystych... – ale wystarczy, że w nie nie spojrzysz, a będziesz bezpieczny
- Wiesz co myślę?
- Co...?
- Że nie zaryzykuję wejścia mu w drogę po raz kolejny. Chyba, że sam po mnie przyjdzie
- Nie wykluczałbym tej opcji... – mój przyjaciel wyglądał na zmartwionego – ale nie przejmujmy się tym jeszcze. Chodźmy spać – pociągnął mnie za rękę do sypialni
Przed snem długo rozmawiałem ze swoim aniołem. Kiedy mówiłem do niego, czułem że jestem bezpieczny i nawet demoniczne oczy Gratsiana nie mogą mi zaszkodzić. Zasypiając miałem wrażenie miłego ciepła ogarniającego całe moje ciało. Pod zamkniętymi powiekami widziałem złote światło i... tak jak pierwszego dnia, zarys skrzydeł. Nie mogłem otworzyć oczu, ale miałem wrażenie, że mój aniołek jest ze mną w pomieszczeniu. Po chwili ukazał mi się. Przyszedł do mnie w najmniej spodziewanym momencie. Zobaczyłem piękną postać z długimi blond włosami, ubraną całą na biało i ze złotym kolczykiem w ustach. Jego skrzydła były puchate, rozłożyste, a ich kolor niczym płatki świeżego śniegu. Twarz o mlecznej cerze była skierowana w moją stronę, a turkusowe oczy wpatrzone w moje. Nawet nie liczyłem na to, że anioł uraczy mnie swoim głosem, ale nie było to dla mnie konieczne. Sama jego obecność niosła ukojenie mojemu sercu i szczęscie duszy. Niespodziewanie jednak moich uszu doszły dźwięki, które oprócz tego, że były piękne to przede wszystkim świadczyły, że anioł postanowił się zbliżyć do mnie jeszcze bardziej. Ilu bowiem śmiertelników zasłużyło sobie na rozmowę z jedną z tych cudownych istot? Mój opiekun i przyjaciel zstąpił do mnie i postanowił ze mną porozmawiać
- Witaj, Scintilla
- W-witaj aniele... – oszołomiony biegiem wydarzeń nie mogłem składać dłuższych wypowiedzi
- A więc to tak brzmi twój głos, jest bardzo ładny
- Nie wiedziałeś tego? Nie mogłeś mnie wcześniej usłyszeć?
- Nie. My, aniołowie nigdy nie słyszymy głosu ludzi. Nie wolno nam tego robić. – kiedy to powiedział zacząłem się obawiać, czy aby nie narobi tym sobie problemów – Mamy też kategoryczny zakaz wchodzenia z ludźmi w jakiekowiek interakcje
- Dlaczego w takim razie ze mną rozmawiasz? – dopytywałem – Nie będziesz miał problemów?
- Może i... ale obserwuję cię od dłuższego czasu i uznałem, że chcę z tobą porozmawiać. Poza tym jesteśmy w twoim śnie, więc nie jest to aż takie rażące naruszenie zasad
- Dziękuję, że do mnie przyszedłeś... Tak bardzo chciałem cię poznać
- Ja ciebie też, Scintillo. Jesteś wyjątkowy
- Tak uważasz...?
- Tak, dokładnie tak sądzę. A wiesz dlaczego?
- Dlaczego?
- Ponieważ odkąd cię obserwuję, po raz pierwszy w swoim anielskim życiu nie czuję się samotny. Co dzień słucham jak ze mną rozmawiasz i jestem wzruszony, bo nikt nigdy nie poświęcał mi tyle uwagi – anioł zatrzepotał skrzydłami jakby chciał napuszyć piura
- Mogę cię o coś zapytać, aniołku?
- Słucham. Jestem teraz twoim aniołkiem, pytaj o co tylko chcesz.
- Jak masz na imię?
- Gabriel – turkusowe oczy zabłyszczały i spojrzały głęboko w moje
- Wiesz Gabrielu... nie wiem czy wolno mi coś takiego tobie powiedzieć... ale... kocham cię
- Tobie wolno... ale ja nie mogę. Wtedy stałbym człowiekiem, a póki co potrzebujesz anioła u swego boku. Musimy wspólnie pokonać Gratsiana
- Pomożesz mi w tym?
- Oczywiście, ale to od ciebie będzie zależało czy wygramy. Jednak póki co musisz odpocząć
- A ty sypiasz?
- Nie muszę ani jeść, ani spać, ale mogę jeśli chce
- A możesz dziś spać ze mną?
- No... m-mogę... chodź
Gabriel położył się obok mnie, nakrył mnie jednym swoim skrzydłem i chwycił moją dłoń.
- Dobranoc, aniołku
- Dobranoc... śpij dobrze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top