56. Siedmiu Władców

Błądziłam wzrokiem po pokoju nie potrafiąc skupić go na bracie. Pomieszczenie było średniej wielkości, ściany jak i sufit pomalowane na ciemny odcień szarości. Podłoga była z ciemnego drewna a na niej znajdował się duży puszysty biały dywan ... wiadomo z czego zrobiony. Na wprost drzwi stało bokiem dwuosobowe łóżko na którym znajdowały się różnokolorowe futrzane poduszki oraz futrzany brązowy koc, po jego bokach stały stoliki nocne z ciemnego drewna na których paliły się lamki zrobione z błękitnych kryształów. Tuż za łóżkiem znajdowało się duże okno a pod nim mała komoda na której leżało kilka pozwijanych puszystych kocy. Po lewej znajdowała się drzwi do łazienki oraz duża szafa i biblioteczka z książkami w tych samych kolorach co reszta mebli. Po lewej od wejścia stała kanapa w odcieniu jasnej szarości gdzie było kilka futrzanych poduszek. Pewnie gdyby tylko mógł, pokrył by cały pokój futrem z Kitsune.
- Lau ... spójrz na mnie. - Jego uścisk na moich ramionach stał się mocniejszy. Z trudem zatrzymałam wzrok na bracie. - Nie zostawię Cię samej ... spokojnie.
Drzwi obok mnie lekko skrzypneły przyciągając naszą uwagę. Po chwili zza nich wyłoniły się rogi wraz z brązową czupryną zaspanego Kuro.
- Ktoś umarł czy co? - wszedł do pokoju zamykając drzwi ogonem i przecierając zaspane oczy. Był ubrany tylko w czarne bokserki przez co mogliśmy zobaczyć położenia każdej łuski. - Wszędzie krew ... na parterze wnętrzności... O chuj tu .. - spojrzał na mnie a jego źrenice się rozszerzyły. - Co ci jest!?
- Wczesne stadium histeri. - Odpowiedział za mnie Sousuke. - Lau ... ile potrzebujesz czasu by wrócić do normy?
- Nie... wiem... - Spuściłam wzrok na ziemię. - Może...dwa dni ... może dłużej.
- Nie ma na to czasu. - Kuro dotknął mojego ramienia chyba spoglądając na Sousuke. - Za niedługo głosowanie, jeśli się nie stawi...
- Zginie ... wiem. To samo stanie się ze  mną mimo że tam będę. - Nastała niezręczna cisza. Podniosłam wzrok na braci nie wiedząc co robić. - Lau ... Mogę uspokoić twoją duszę. Wrócisz na krótki czas do normy ale odrazu po głosowaniu musisz się naprawić, rozumiesz?
- Tak ... 
Sousuke spojrzał ukradkiem na Kuro po czym położył dłoń na moich oczach. Słyszałam jak szeptał zaklęcie mieszając język Daemonów z czymś innym ... brzmiało jak dziwne echo odbijające się gdzieś z tyłu głowy ... może to język duchów? Nie wiem ... Czy ja cokolwiek wiem?
Powoli opuszczały mnie siły, ciało stawało się bardziej wiotkie a oczy same się zamknęły a później ... Później nie było już nic.

Otworzyłam oczy spoglądając w okno, gdzie słońce powoli znikało za zabudowaniami Yarnam. Obróciłam się na plecy po części rozplątując się z kokonu zrobionego z puszystego brązowego koca. Bez zastanowienia zaczęłam drapać ręce jak i szyję swędzące od zaschnietej krwi.
- Jak się czujesz? - Ktoś położył dłoń na moim czole po czym ją zabrał. - Wyglądasz gorzej niż trup ... I jesteś równie zimna.
- Dzięki... uznam to za komplement. - spojrzałam w bok, Sousuke siedział obok na łóżku czytając jakąś księgę. - Długo tak leżę?
- Hmmm ... będzie z kilkanaście godzin. - Odłożył książkę na szafkę nocną. - Już rozważałem podpięcie kroplowki.
Zaśmiałam się pod nosem podnosząc się do siadu, jednak nie uwolniłam się z koca, czując wszechogarniające zimno.
- Nie masz przypadkiem myśli samobójczych?
- Nie ... - spojrzałam na daemona podejrzliwie. - Dlaczego miałabym mieć?
- Przez histerie, chce ocenić jej stadium. - Wstał z łóżka podchodząc do kanapy z której wziął kupkę ubrań po czym mi je podał. Odwinełam się z koca po czym wzięłam je od brata.
- Szczerze... wcześniej traciłam rozum i ... bardzo możliwe że chciałam się zabić. - spojrzałam w ziemię.
- Czyli to nie wczesne stadium...
- Gdybym miała określić w którym miejscu jestem ... była by to granica histeri. - Podniosłam wzrok na brata. - Jeśli nie ogarną mnie skrajne emocje, w tedy twoje zaklęcia wystarczy ...
- Dobra ... - przeczesał ręka włosy. - Spadaj się myć, za niedługo musimy stawić się na głosowaniu.
Wstałam po czym udałam się do łazienki brata, w końcu nie będę zapierdalać przez cały korytarz tylko po to by pójść do siebie. Umyłam się, zmywając zaschniętą krew najdokładniej jak potrafiłam po czym wytarłam się do sucha i ubrałam w rzeczy które dał mi brat. Był to granatowy zbrojony gorset oraz skórzane spodnie tego samego koloru, do tego czarne buty do kolan na wysokim obcasie i para rękawiczek bez palców sięgająca do łokci. Satnełam przed lustrem poprawiając już wysuszone włosy gdy jeden z palców zaczepił się o niesforny kosmyk. Z sykiem uwolniłam palec dostrzegając na nim pierścień... zaklęta broń mojej matki. Zupełnie o nim zapomniałam. Ściągłam go z palca wychodząc z łazienki.
W pokoju na łóżku siedział Sousuke ubrany podobnie do mnie z tym że miał na rękach kilka łańcuchów a na ramiona zarzucony płaszcz spięty z przodu łańcuszkiem.
- Mamy jeszcze chwilę czasu, chcesz może coś zjeść? - Rzucił uważnie mi się przyglądając.
- Nie... ale krwią nie pogardze....
Daemon wstał podchodząc do komody przy oknie. Zacisnełam mocniej dłoń na pierścieniu. Nie wiem czy to dobry pomysł ale .... jeśli mam stracić rozum, wolę nie ryzykować. Brat poszedł do mnie podając butelkę krwi. Zabrałam ją jednocześnie wpychając pierścień w jego dłoń.
- Pilnuj go ...
- Co... ? - spojrzał na dłoń a jego źrenice się rozszerzyły. - Miałaś pod żadnym pozorem nie przynosić go do Yarnam! - Warknął a jego oczy przybrały czarno złoty kolor.
- Wiem ... ale o nim zapomniałam. - Odkreciłam butelkę biorąc łyka krwi. - Shadow zdradził mi zarys rytuału którym został wskrzeszony nasz ojciec. Jednym z elementów jest broń... jeśli mam stracić rozum ... A przypuszczenia Shadowa się sprawdzą... - Zamknęłam dłoń daemona swoją patrząc z determinacją w jego oczy. - Lepiej żebym go nie miała.
- A ... ! - Zamilkł w momencie gdy rozbrzmiało wołanie Kuro. Z jego gardła wydobył się warkot A później ciche westchnienie. - Już czas ...
- Wiem ... - Upiłam parę łuków krwi zakręcając butelkę by postawić ją na stoliku nocnym. - Sousuke ... - spojrzałam przez ramię na brata. Moja serce biło w dziwnym rytmie a tętno to zwalniało to przyspieszało. Zawsze tak miałam gdy ... - też masz wrażenia że stanie się coś złego?
- Niestety tak ... - przesunął wzrokiem po pokoju nieznacznie się krzywiąc. - dusze strasznie głośno krzyczą ... coś czują .... ale nie wiem co to.
Ruszyłam do drzwi. Pierwszy raz miałam wrażenie że stukot moich obcasów niepotrzebnie zdradza to gdzie jestem. Złapałam za klamkę.
- Lau ... - Sousuke złapał mnie za ramię powstrzymując przed otwarciem drzwi. Odwróciłam się do niego nie rozumiejąc co się dzieje. Daemon podwinął koszulkę podając mi pierścień. - Rozerwij skórę i schowaj go za żebrami.
- Co? - Otworzyłam szerzej oczy. - Przecież go później nie wyciągniesz!?
- Akurat dobrze o tym wiem ... tylko ty będziesz mogła go wyjąć. - Uśmiechnął się delikatnie. - Co tak patrzysz? Sama powtarzasz że najlepszą kryjówką jest własne ciało.
- Nic. - prychnełam pod nosem lekko się uśmiechając. - Może zaboleć ... bardzo.
Pokryłam prawą dłoń kośćmi tworząc ostre pazury po czym przełożyłam je do żeber brata robiąc pod jednym z nich głębokie nacięcie. Usłyszałam nad sobą syk bólu jednak dalej kontynuowałam, sprawnie powiększając otwór. Gdy był dość duży wsunełam pierścień pod żebro, tak jak chciał i sprawiłam że jego mięśnie jak i skóra wróciły do normy.
- Gotowe.
Odsunełam się a brat opuścił koszulkę z wyraźną ulgą. Wyszliśmy z pokoju ruszając korytarzem a później schodami na dół. Już w połowie schodów mogłam zauważyć że mój płaszcz jak i znajdujące się w nim wnętrzności, które zostawiłam w nocy przed drzwiami, zostały zabrane a na podłodze zostały jedynie zaschnięte plamy krwi. Z salonu dało się słyszeć przytłumione głosy które stawał się coraz głośniejsze wraz ze zmniejszającą się odległością.
- Tu chodzi o Erice! - podniesiony głos Valkyona dało się usłyszeć na korytarzu. - Muszę tam iść! Zabierzcie mnie ze sobą!
- Nie ma takiej mowy! - Stanęliśmy w progu obserwując jak Kuro zakłada ręce na piersi a ciało lekko pochyla do przodu jakby chciał skarcić niegrzecznego chowańca. - Ty oraz twój kolega zostajecie tutaj!
- Ale dlaczego!? Zrozum muszę ją zobaczyć! Na pewno jest przerażona ...
- Bo każdy kto będzie tam przebywać w trakcie głosowania a nie jest Władcą, zostanie zabity. - Wtrącił Sousuke a wzrok wszystkich spoczął na nas. - To samo dzieje się z Władcami którzy się na nim nie pojawią.
- No właśnie ... - Kuro westchnął przenosząc na mnie wzrok. - Jak się czujesz?
- Żyje...więc chyba nie jest źle. - wzruszyłam ramionami.
Weszliśmy w głąb pokoju, dopiero teraz dostrzegłam Leiftana siedzącego na fotelu. Szybko odwróciłam wzrok lecz on wstał z widocznym zamiarem powiedzenia czegoś.
- Nawet się do mnie nie odzywaj! - warknełam wyciągając przed siebie otwartą dłoń. - Kuro, otwórz portal. Im szybciej to skończymy tym szybciej się poskładam....
- Lau...!? - Leiftan mimo wszystko się odezwał.
- Co powiedziałam!? - wbiłam w niego spojrzenie. - Nie mam najmniejszej ochoty Cię słuchać, więc siedź cicho! - wróciłam wzrokiem do smoka. - Kuro!
Brat podniósł ręce w geście obronnym po czym udał się na wolną przestrzeń w pokoju. Wypowiedział standardową inkantacje by otworzyć portal. Po chwili nasza trójka zniknęła przekraczając przez magiczne przejście.

Wyszliśmy z portalu na nierówne kamienne schody, przez które o mało co bym się nie przewróciła. Parę metrów od nas, na szczycie wzniesienia, stała ogromna budowla z ciemnych kamieni, wokół niej na nierównym terenie stało kilka nagrobków a także leżało kilkanaście starych trupów. Miejsce to nazywane było Kapliczką Zjednoczenia, to właśnie tutaj odbywały się wszystkie głosowania Władców Pogorzelisk.
Powoli ruszyliśmy schodami ... jednak mojej uwadze nie umkła duża Amygdala siedząca na budynku. Postanowiłam ją zignorować idąc bliżej Sousuke. Weszliśmy do środka kilka sekund przed tym jak uderzyła w ziemię ręka potwora....
Pomieszczenie w kształcie koła było olbrzymie, oświetlone jedynie nikłym blaskiem ognia jarzącego się na czerwonych kryształach w centrum pomieszczenia. Przed nami stało siedem masywnych tronów zrobionych z kamienia i ustawionych w pół okręgu tak że środkowy znajdował się najwyżej. Za tronami ciągły się kamienne schody umożliwiające wejście na nie.
Podeszliśmy bliżej, poza nami w pomieszczeniu była już reszta Władców. Dante siedział po prawej stronie wbijając wściekły wzrok w mężczyznę o czarnych włosach. Miał prawie że białą cere a czarne włosy okalały jego twarz podkreślając wściekle czerwone oczy. Ubrany był w zwykłą czarną koszulkę i spodnie a na to zarzucony czarny płaszcz splamiony krwią. Zachowywał się typowo jak na swoją rasę, był spokojny i patrzył na wszystko z góry... czego więcej można spodziewać się po wampirze?
Inną nową postacią był stojący przed płynącymi kryształami mężczyzna rasy kitsune o sześciu, siedmiu, ośmiu.... dwunastu jasno brązowych ogonach! Miał średniej długości brązowe włosy z grzywką zachodzącą na lewe oko na której w poprzek było namalowane kilka ciemniejszych pasków. Ubrany był w typowe warstwowe kimono w kolorach czerwieni bieli i czerni.
- Mogłem się spodziewać że to ty zabiłeś Sagness .... Daiki. - Sousuke zmierzył kitsune nienawistnym spojrzeniem.
- Oooo... - mężczyzna spojrzał w naszą stronę poruszając uszami. - Ciebie również miło widzieć Sousuke. Cóż.... przykro mi że teraz, już niestety nie będzie ci tak łatwo zabijać moją rasę.
- Daiki, radzę ci pilnować swojej dupy niż grozić silniejszym od Ciebie. - Podniosłam wzrok wyżej gdzie po lewej stronie Shadow opierał się o swój tron. - Chyba że wogole nie przeszkadza Ci fakt iż twój chłopak chodzi do mnie pić i żalić się na brak zainteresowania.
- Ty ...! - kitsune położył uszy warcząc ostrzegawczo.

"Jeśli Władcy nie będą chcieli wrócić na trony, niech wrócą jako popioły!"

Nastała grobowa cisza. Zaklęcie zostało wypowiedziane, wszyscy Władcy są na miejscu ... zaraz odbędzie się głosowanie. Bez dalszych kłótni każdy zajął swoje miejsce na tronie. Ogniste kamienie na środku pomieszczenia wybuchły ogniem by po chwili opadające płomienie odsłoniły sylwetkę ziemianki przykutej łańcuchami do kamieni. Była brudna i zapłakana lecz poza tym nie zauważyłam żadnych ran. Za nią pojawiła się postać w czarnym płaszczu zasłaniającym każdy skrawek jej ciała, nie była to ani Królowa, ani Bambi.

"Zebraliśmy się by przeprowadzić głosowanie dotyczące życia tej nieszczęsnej istoty. Niech teraz wielcy Władcy Pogorzelisk wydadzą werdykt! Oddacie ją królowej na śmierć czy będziecie łaskawi darować jej życie!?"

Głos tajemniczej postaci rozbrzmiewał echem w pomieszczeniu jak i w naszych głowach. Wampir siedzący na najniższym tronie uśmiechnął się mrocznie.
- Oddać królowej.. - powiedział A kryształy przy jego tronie zaczęły płonąć oświetlają część zrujnowanego pomieszczenia.
- Oddać. - Daiki machnął lekceważąco ręką gdy kryształy przy nim się zapaliły.
Kolejną osobą był Dante który opierał nonszalancko głowę na ręce, obserwując przerażoną ziemiankę.
- Mam nadzieję że ją dostanę gdy królowa się znudzi. Oddać! - kolejne kryształy zapłoneły.
- Uwolnić. - Wszystkie spojrzenia skierowały się na Shadowa który nic sobie z tego nie robiąc uśmiechnął się posyłając mi oczko. Dotrzymał swojego słowa.
- Uwolnić. - Rzucił Kuro.
- Uwolnić! - Sousuke skrzyżował ręce na piersi spoglądając tak jak ja na tajemniczą postać.

"Władcy się nie zgadzają! Zdania podzielone! Tak być nie może!
Pierwszy Władco Pogorzelisk! Jaka jest twa decyzja!?"

- Zabić...
Czułam jak cała krew spływa z mojej twarzy a serce jakby przestało bić. Zerwałam się z na równe nogi spoglądając za siebie. Azazel opierał się o tron a na jego twarzy gościł szeroki, mroczny uśmiech.
- Co ty tu robisz!? - warknełam zaciskając ręce w pięści. - Nie jesteś Władcą! Nie możesz głosować!
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz, droga córko. - Nim się obejrzałam stał na przeciwko mnie wbijając swój zimny wzrok czarno złotych oczu prosto we mnie. - Przykro mi ale już nie należysz do Władców Pogorzelisk. - jego spokojny głos ranił mocniej niż nie jeden nóż, wbijając się w ciało, tnąc kawałek po kawałku.
- C ... co? - zacisnełam mocniej pięści przebijając skórę paznokckami. - Ej ty! - spojrzałam na tajemniczą postać. - Można tak!? Bez walki!?
- Chcesz walczyć? - wróciłam wzrokiem do ojca który lekko się zaśmiał. - Oboje znamy już wynik ale skoro nalegasz... - Wokół daemona pojawiło się mnóstwo cieni.
- Nie... - szepnełam cofając się o krok.
- Więc... co tu jeszcze robisz? Nie jesteś Władcą.
Powietrze przeszył długi i tępy dźwięk dzwonu... tylko jeden... jedyny. Pierwszy Władca Pogorzelisk ... Ja właśnie... poległam.
Sykłam z bólu spoglądając na swoją lewą rękę ... gniła... bardzo szybko gniła. Minełam ojca ruszając biegiem po schodach. Nie spojrzałam na nikogo. Nie jestem już Władcą... ktoś taki nie może tu przebywać bo zginie. Gnije ... mięso się rozkłada... kości pękają... Otworzyła z impetem drzwi wybiegając na schody.
Jak to się stało!? Dlaczego!? To ja mam Władzę! Mnie mają słuchać!
Złapałam się mocno za włosy A czarna krew zaczęła spływać z moich oczu. Koniec ... to koniec! Nic nie znacze! Nie ma władcy! Poległ! Umarł! Nie .... jeszcze nie ... Ale umrę. Rozerwę ciało... przetnę żyły...
Cienie szalały gotowe ciąć ciało.
Gdzieś nademna słyszałam skrzek Amygdali.
Koniec ...
To mój koniec...
Krzyknęłam na całe gardło uderzając cieniami w ciało...

.
.
.
Krzyk
.
.
.
Cyk
.
.
.
Kap
.
.
.
.
Kap
.
.

Słowa: 2295
To był jeden z najbardziej wyczerpującuch rozdziałów. I oto przed wami moment kulminacyjny który... zresztą sami widzicie.
Co tu dużo mówić, czekam na wasze komentarze oraz opinie i domysły co do dalszej fabuły.

Dodam tutaj lokacja została zaczerpnięta z Dark Souls 3 A muzyka Huntera idealnie oddaje panujący w rozdziale klimat.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top