Rozdział XXXI
Zobaczyłam...swojego ojca...Zamarłam...On rozmawiał...z Valkyonem...Szybko wyszłam z pokoju i pobiegłam w kierunku kiosku..Gdy byłam na miejscu zobaczyłam ich...Valkyon zauważył mnie i się do mnie uśmiechnął...
-Cześć myszko...
Mój ojczym odwrócił się w moją strone...
-Witaj..córuś...
Uniosłam bardzo brwi...Zakryłam swoją ręką usta łzy spłynęły mi po policzku...Wszystkie wspomnienia z Ziemi wróciły...
-To jak...kolejna rundka z rozrywki ? zaśmiał się Valkyon
Szybko pobiegłam do pokoju....Leiftana...Gdy byłam na miejscu..Leiftan na szczęście był...
-Wi...Yoko ty płaczesz?
Od razu przytuliłam się do Leiftana i zaczełam szlochać...
-Yoko...Co sie stało...
Popatrzyłam się mu prosto w oczy i od razu położyłan głowę na jego ramieniu...To tak bolało...Weszliśmy do jego do pokoju i od razu położyłam się na łóżku Leif zrobił to samo i przytulił mnie do siebie...Zaczął do mnie szeptać...
-Nie pozwole żeby ktoś cię skrzywdził...
Zamknęłam oczy...Zasnęłam...Nie mam pojęcia ile spałam ale poczułam że ktoś głaszcze mnie po głowe był to Leif..
-Obudziłem cię?..
-Spokojnie...Sama się obudziłam...Ile spałam?
-Z 2 godziny
-Jezu..Przepraszam..
-Nie ma za co..Przynajmiej ja też się wyspałem
Uśmiechnęłam się do niego...Cieszę się że mam takiego przyjaciela...Z tego co wiem to ma chyba dziewczyne...więc mogę być chyba spokojna?...
-Leiftan...Mam do ciebie dziwne...pytanie
-Tak?
-Masz dziewczynę?
-Nie , nie mam..Mam dużo przyjaciółek ale...nie poszukuje dziewczyny..Mam za mało czasu żeby spędzić czas z kimś...
Ufff jestem uratowana...chyba...
-A dlaczego pytasz?
-A wiesz tak po prostu się zastanawiałam..
-Dobrze...Idź spać...Jesteś bladsza od Nevry..
Zaśmiałam się...ale miał racje...nie najlepiej się czuje...
-Nie jadłam nic od kilku dni...
-Yoko...Bo ja ciebie zabije
-No co
-Chcesz się zabić że nic nie jesz?
-Nie mam wogóle ochoty...
-Byłaś w przychodni?
-Żygać mi się chce gdy widze Ew
-Dlaczego?
-Ma romans z Ezeralem..Ale ona ma to w dupie i uważa że on ją kocha i myśli że ubzdurałam sobie tą historie..Elf ją zmanipulował..
-Na to wygląda...
-Leif będe szła... Nagle pocałowałam go w policzek...Dziękuje za wszystko...Wstałam z łóżka i wyszłam gdy zamknęłam drzwi złapałam się za głowe i szepnęłam
-Boże co ja robie...
-Nie mam pojęcia
Usłyszałam ten szyderczy ton...który zawsze się ze mnie śmiał i miał zawsze uśmiech na twarzy...To był Ezarel..Spojrzałam na niego..Tak się uśmiechnął że aż mu zęby było widać..
-Co chcesz elfie?
-Nic
-To się odemnie odpieprz i z tąd idź
-Czemu taka nie miła?
-Bo 2 raz chciałeś mnie wykorzystać i jeszcze zmanipulowałeś moją najlepszą przyjaciółke....Zmarszczyłam brwi...
-Nie moja wina że ona wszystko łyka jak pelikan
-To nie było trzeba jej opowiadać bzdur..
-Ładnie dziś wyglądasz
Miałam na sobie długą jedwabną sukienke o delikatnym różowym który podchodził troche pod biały..
-I co cię to?
-To że cię kocham..
Elf podszedł do mnie...
Czeeeść💋
Wiem jestem Polsatem XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top