Rozdział XX

*Perspektywa Ezarela*
Ew kazała mi wyjść z przychodni... nie wierze ona może umrzeć... nie.. Musi dać radę... Minęło kilka długich dni bez tej idiotki przeżyła... Całe szczęście można dzisiaj ją odwiedzić... Tęsknie za nią jak cholera.. Udałem się do przychodni gdy Wszedłem zobaczyłem Ew rozmawiającą z Yoko...
-Ez możemy porozmawiać na osobności?
-Yy tak jasne  Ew
Poszliśmy na korytarz nie rozuniałem dlaczego chce ze mną rozmawiać..
-Ez.. Yoko straciła  dziecko...
Czekaj czekaj kurwa jakie dziecko?!  Przecież nigdy z nikim nie sypiała!
-Jakie dziecko?!
-Valkyona...
Zrobiłem duże oczy nie wierze...
-Yoko pewnie o tym nie wiedziała.. Była w 2 miesiącu ciąży... Musieliśmy wybrać kogo mamy uratować.. Uratowaliśmy Yoko... Ale dziecka już nie dała odratować... I ona straciła pamięć...
C-Co??
Pamięta ona dwie osoby mnie i Miiko.. O Miiko wie wszystko i o mnie też.. Ale reszty nie pamięta...
Poczułem jak słabo mi się robi..
-Idź do niej a ja idę do laboratorium po notatki..
Wszedłem do przychodni na łóżku leżała Yoko.. Poszedłem do łóżka gdy byłem już obok Yoko otworzyła oczy i na mnie spojrzała..
-Ty jesteś Ezarel tak?...
-Tak...
-Kim byliśmy dla siebie
Spojrzałem jej prosto w oczy byłem zmieszany co jej powiedzieć prawde czy kłamstwo..
-Yoko.. A mogę coś zrobić?..
-Oczywiście..
Usiadłem obok niej i ją pocałowałem... nie jesteśmy parą.. ale.. Nie wiem jak nazwać kim dla siebie jesteśmy..
*Perspektywa Yoko*
Gdy mnie pocałował przypomniałam sobie wszystko... o moim gwałcicielu... Kim jestem... i najważniejsze o nim.. Nasze wspomnienia przeleciały mi przed oczami.. Pamiętam wszystko... Uświadomiłam sobie że...Jestem bez uczuć..Chciałabym go pokochać..ale..To się nie uda...Zranie go..Kocham go ale tak po przyjacielsku...Nie potrafie...Mam ogromne wyrzuty sumiennia.
-Bucowaty elf..
Ezarel wyraźnie zaskoczony spojrzał na mnie a ja uśmiechnęłam się do niego..
-Ezarel musimy porozmawiać
-Słucham
-Ja..Wiem zranie cię..ale ja do ciebie nic nie czuje..Lubie cię i to bardzo ale..nie potrafie cię pokochać naprawde próbowałam ale psychika mi powoli upada...Przepraszam..Jestem straszna..
Ezarel jedynie spojrzał w moje oczy i dotknął moje policzka
-Jak nie mogę być twoim chłopakiem to chociaż chce być twoim przyjacielem..Nie będe na ciebie dłużej naciskać...
Przytuliłam go...Pragnęłam z nim na ten temat szczerzej rozmowy..Chciałam mieć to już za sobą...
Po kilku minutach Ezarel wyszedł bo ma zebranie z przywódcami straż...Gdy Ezarel wyszedł weszła Ew dała mi leki a ja natychmiast zapadłam w długi głęboki sen...
Buziii :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top