Początek końca


"Chodź bliżej moja droga, to tylko początek końca,

Tak, jestem tu dla ciebie."

Z pamiętnika Ally.

Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. A mija już jakiś czas. Nie jestem w stanie stwierdzić jaki dokładnie. Powinnam ulokować sobie w mózgu, że tak widocznie musiało być. Ktoś lub coś pragnęło bym tutaj była. Nie wierzę w przypadki, idea mojego życia i moje wartości nie pozwalają mi wierzyć w zabobony, a jedynie czysty rozum. Jednak to w jaki sposób się tutaj dostałam przekracza wszelkie zasady logiki i zdecydowanie wystawia na próbę moje dotychczasowe wartości.

Grzybowy krąg? Gdyby ktoś jakiś czas temu zapytał mnie o coś takiego, z nieopisaną chyba rozkoszą odpowiedziałabym, że ma prawo istnieć jak każdy byt, lecz magia nie istnieje. Nie naturalnie, jedynie w naszej głowie, wyobraźni, snach. W moich snach również, a są one bardzo bujne . Z logicznego punktu widzenia magia jednak nie istnieje . Lecz ja cierpię na dość nietypowe zaburzenie. Pozwala mi ono na widzenie wielu rzeczy, których nie dostrzegają inni. Nie są one prawdziwe. A ja jestem wtedy niczym szmaciana lalka. Grzybowy krąg nadal  wrzuciłabym w listę rzeczy nieistniejących realnie, a jedynie metafizycznie.

Szłam na uczelnię, a przynajmniej tak planowałam. Nigdy się nie spóźniałam, może tylko raz zdarzyło mi się, gdy nie chciało mi się wstać. Ale nawet wtedy jakoś na styk się wyrabiałam. A teraz zwyczajnie udało mi się zaspać na tyle by się nie wyrobić. Nawet kawy nie zdążę się napić! Nie powinnam jej pić, ale nie umiem sobie wyobrazić życia bez jej smaku. Zwłaszcza z czekoladowym syropem, albo karmelowym. Szłam szybkim krokiem przez dość gęsty, jak na tutejsze standardy park. Był bardzo obfity w drzewa i różną roślinność. Obecnie była zima, a gałęzie wszelkich krzewów były łyse. Ja sama szłam otulona w czarnym długim płaszczu do samej ziemi i niebieskim dzianym szaliku. Byłam zmarzluchem, nic na to nie poradzę. Wtedy moją uwagę przykuł dziwny grzybowy krąg. I to dosłownie idealnie okrągły, równiutki grzybowy krąg, Pomyślałam, co jest grane; nudzili się na wydziale ogrodnictwa? Mimo spóźnienia zaciekawiona podeszłam do owego zjawiska (przy okazji robiąc kilka zdjęć telefonem). Uważnie mu się przyglądałam, nie mogąc pojąć jak się to tutaj pojawiło. Przecież to zwykły park w miasteczku akademickim. Tknięta dziwnym przeczuciem weszłam do środka. Nagle pojawiło się dookoła mnie pełno małych świetlików. Nie zdążyłam otrząsnąć się z szoku na ich widok gdy po chwili nie widziałam już zupełnie nic.

Nie mam pojęcia kiedy się ocknęłam, o ile można to tak nazwać. Ale wydawało mi się, że zemdlałam bo to raczej nie był kolejny atak. Podniosłam się z ziemi z szokiem spostrzegając, że nie ma na niej śniegu. Mój oddech znacznie przyśpieszył. Przecież była zima. Podniosłam głowę i rozglądałam się dostrzegając, że wcale nie jestem w moim kampusie. Tylko w dziwnym lesie. Roślinność była tutaj bardzo kształtna i kolorowa. Liście były dość wymyślne, same krzewy miały dziwne zabarwienie i nie wyglądały na ziemskie. Czy ja przez przypadek zjadłam te grzybki? Po tej chwili zwątpienia i zaskoczenia obecnymi faktami z zafascynowaniem dreptałam pomiędzy ścieżkami oglądając ową roślinność. Ten las wyglądał rodem z literatury fantastycznej. Napawało mnie to lękiem i to coraz większym. Niemniej owe gatunki roślin przypominały mi moje malutkie zainteresowanie botaniką, toteż dłonie same kusiły by coś stąd zerwać i dokładnie obejrzeć. Prócz drzew rosły tu na każdym kroku grzyby i to jakby wiele gatunków. To nie była ziemia. Stanęłam w końcu na środku i spojrzałam w niebo. A przynajmniej próbowałam, bo wysokie pnącza i ogromne liście zasłaniały cały widok. Z zamyślenia wyrwał mnie szelest blisko mnie i rżenie jakiegoś zwierzęcia.

Wtedy pojawił się on.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top