□the apple of my eye□

Detroit, 2.08.2026

Violet patrzyła z powątpiewaniem na swoją siostrę, która robiła sobie makijaż, używając podglądu z ich rozmowy wideo jako lusterka, jednocześnie przekonując ją, że zaproszenie Gavina na ślub Matildy jest odpowiednim pomysłem.

-Przecież wszystkie ciotki natychmiast sobie ubzdurają, że to mój narzeczony.

-No i dobrze. - Sissi przeciągnęła tuszem po rzęsach - Nie będą truły ci dupy o to kiedy przyprowadzisz im kawalera. Wiochy też ci nie zrobią, bo nawet jeśli palną coś nieodpowiedniego przy nim, to po norwesku, więc nie zrozumie. Mama i tata chętnie go poznają, podobnie jak reszta rodziny, a przynajmniej ktoś rozkręci tą imprezę.

-Tak, pamiętam jak żeście się oboje rozkręcili w grudniu, w zeszłym roku, jak was ze sobą poznałam. Nigdy w życiu nie czułam się bardziej piątym kołem u wozu.

Dziewczyna roześmiała się.

-No co ci mogę powiedzieć? Kocham typa. - sięgnęła po zalotkę - Spójrz prawdzie w oczy, kochanie. Nie ma nikogo, z kim bawiłabyś się lepiej.

-A skąd ty to możesz wiedzieć?

-Oglądam twoje i jego story na instagramie. Prawie zawsze gada coś w tle, kiedy dzwonisz. Tyle mi wystarczy, za każdym razem dostajecie jebanej głupawki i nie da się z wami normalnie porozmawiać.

Prychnęła oburzona, ale kłóciła się z Sissel tylko dla sportu. Nie miała żadnego innego kandydata na swoją osobę towarzyszącą, a poza tym bardzo chciała w końcu przedstawić swojego najlepszego przyjaciela bliskim. Nie wyobrażała sobie również, by odważył się jej odmówić po wszystkich domówkach na które ją wyciągnął wbrew jej woli, rezerwowała więc już w głowie lot do Oslo.

-Powiedzmy, że masz rację. - przyznała, z udawaną niechęcią - Pogadam z nim.

-Grzeczna dziewczynka. - zamknęła kosmetyczkę - Lecę. Napiszę ci potem, czy będą kolejne randki, czy raczej nie.

-A z którym typem ty tam właściwie idziesz? - zapytała jeszcze Violet, ale jej siostra już zdążyła się rozłączyć.

Pokręciła głową z rozbawieniem i ruszyła do salonu, ignorując Prosiaczka, który zamachnął się łapą na frędzle przy jej bluzce, zainteresowany ich kuszącym falowaniem.

Zerknęła na godzinę. Było wczesne popołudnie i miała jeszcze sporo czasu, ale zdecydowała się załatwić sprawę od razu i wybrała numer.

-Czego się nie odzywasz od rana? - zapytała, kiedy tylko sygnał się urwał, ale nie czekała na odpowiedź - Mogę wpaść na chwilę?

-Tak szczerze to chyba nie bardzo. Mam gości.

Odpowiedź Gavina ją zaskoczyła. Szybko przejrzała w głowie listę osób, które mogły go odwiedzić. Z pewnością nie byli to jego rodzice, bo nie odwiedzali go absolutnie nigdy. Poza tym nie brzmiałby tak radośnie. Z tego samego powodu nie mógł to też być Elijah. Jeśli wpadali do niego kumple, zwykle zapraszał również ją, więc poczuła się trochę zagubiona.

-Jakich gości?

-Poczekaj chwilę. - jego głos brzmiał teraz jakby odwrócił się od telefonu by porozmawiać z kimś innym - Z Violet. Tak. - przerwał na chwilę - Na pewno?

-To może po prost oddzwoń wieczorem? - zaproponowała, unosząc brwi. Nie chciała mu przeszkadzać, ale nie miała zamiaru całkowicie odpuścić. Chłopak miał przed sobą sporo wyjaśnień.

-Nie, nie, zmiana planów. - rzucił szybko - Goście chcą cię poznać. Wbijaj.

-Ale kto...? - zaczęła, zanim nie przerwał jej ponownie odgłos zakańczanego połączenia.

Nabrała nagłego przekonania, że Gavin i Sissy dogadują się tak dobrze, ponieważ są dwoma wariantami tej samej osoby. Westchnęła, a następnie ubrała szorty i top i wyszła z domu, po drodze na dół związując włosy.

Postanowiła użyć nóg, bo jej przyjaciel nie mieszkał wcale szczególnie daleko. Czasem biegali razem, ale niezbyt często, bo o ile Reed był od niej zdecydowanie szybszy, o tyle Vi była typowym długodystansowcem i po drugim kilometrze zawsze zostawiała go z tyłu i zwykle kończyło się to sprzeczką na temat wyboru tempa, które byłoby okej dla nich obojga.

Asfalt zdążył się już trochę nagrzać, a słońce nie odpuszczało, więc wcisnęła na głowę czapkę z napisem DPA z przodu, która została jej po treningu w akademii policyjnej.

Droga zajęła jej trochę ponad godzinę i mniej więcej w połowie uświadomiła sobie, że być może popełniła błąd. Nie wiedziała kto poza chłopakiem będzie się znajdował w mieszkaniu, a była pewna, że na miejscu będzie już cała spocona, było już jednak trochę za późno by się wycofać.

Rozciągnęła się krótko, zanim weszła do budynku, przy okazji mając nadzieję, że intensywny rumieniec trochę zejdzie jej z twarzy. Miała tendencję do czerwienienia się, nie ważne, czy z powodu zimna, gorąca, zmęczenia, czy emocji i szczerze tego nie znosiła, szczególnie że całe dzieciństwo jej starsze rodzeństwo szczypało ją z tego powodu w policzki.

-Siema. - rzuciła, kiedy otworzył jej drzwi, wciąż lekko zdyszana - Przepraszam, że nie wyglądam jakoś super wyjściowo, nie przemyślałam swoich życiowych decyzji.

-To akurat nic nowego. - uśmiechnął się, po czym obrócił przez ramię - No chodź, nie wstydź się. - rzucił, a blondynka natychmiast spojrzała mu przez ramię, zaciekawiona do kogo mówi.

Na końcu korytarzyka czaiła się dziewczynka, mniej więcej dziesięcioletnia, przyglądająca się jej z zaciekawieniem dużymi, ciemnymi oczami. Uśmiechnęła się, odrobinę nieśmiało i był to charakterystyczny, czarujący uśmiech Gavina.

Violet wciągnęła powietrze z zachwytem.

-Trzeba było mi od razu powiedzieć, kto u ciebie jest! - skarciła przyjaciela - Kupiłabym coś fajnego po drodze.

Zrobiła parę kroków do przodu i pochyliła się lekko, wyciągając zachęcająco rękę.

-Cześć Uma. - przywitała się, ściskając jej drobną dłoń - Dużo o tobie słyszałam. Jestem Violet.

-Wiem. - przechyliła przekornie głowę - Gavin pokazywał mi zdjęcia. Jesteś jego przyjaciółką, co nie?

-No pewnie. Najlepszą.

-Moja najlepsza przyjaciółka ma na imię Susan. Chodzimy razem na łyżwy.

-Nie wiedziałam, że jeździsz na łyżwach. Może się przebiorę, a potem opowiesz mi więcej?

Dziewczynka pokiwała głową z zadowoleniem, podczas gdy jej brat wciąż stał przy drzwiach, z uniesioną brwią.

-Wciąż tu jestem.

-Tak, niestety. - prychnęła Vi, prostując się i kierując w stronę jego szafy, w której wciąż znajdowało się trochę jej ubrań - Tylko przeszkadzasz nam w babskich rozmowach.

Uma zachichotała cicho za jej plecami.

-Jest urocza. - szepnęła do Gavina, który podążył za nią do pokoju.

-Wiem. Podobna do mnie.

Od spotkania z Kamskim w parku Reed odrobinę się otworzył i zaczął jej opowiadać trochę więcej o swojej rodzinie, choć nie była wcale pewna, czy chciała znać te wszystkie historie, bo jego siostra sprawiała w nich wrażenie jedynego promyczka słońca.

I faktycznie, choć nie miała szarych oczu, wyglądała prawie zupełnie jak on, szczególnie na żywo, kiedy się odezwała i poruszyła.

-Co ona tu właściwie robi?

-Rodzice pozwolili mi ją zabrać wczoraj wieczorem. Pokazać jej miasto, spędzić razem trochę czasu. Zrobiłem jej niespodziankę i odebrałem ją prosto z treningu. Nawet nie wiesz ile musiałem z nimi kurwa dyskutować na ten temat. Zajmowałem się nią praktycznie bez przerwy, odkąd się urodziła, ja wstawałem w nocy zmieniać jej pieluchy, a nie oni, a teraz nagle są przekonani, że przez dwa dni pod moją opieką, na pewno zginie i przepadnie. Poza tym mam na nią ,,zły wpływ". - przewrócił oczami i westchnął - Wybacz, że cię trochę spławiłem. Jak już udało mi się młodą tu ściągnąć, to chciałem się skupić na niej, ale zobaczyła nasze zdjęcie w ramce i pytała kim jesteś, to opowiedziałem jej kilka historyjek z tobą w roli głównej i jak usłyszała, że z tobą rozmawiam, to powiedziała, że chętnie cię zobaczy.

-Weź się nie wygłupiaj, nic się nie stało. - wybrała sobie rzeczy - Cieszę się, że mogę ją poznać.

Z kuchni rozległ się głuchy łoskot, a następnie ciche, ledwie słyszalne ,,ojej".

Nie odzywali się parę sekund, mierząc się spojrzeniami, a następnie Gavin westchnął.

-Idź się ogarnij, ja zobaczę co się stało. - odwrócił się i wyszedł z sypialni - Ej, kapitanie destrukcja! - zawołał jeszcze po drodze - Co zrobiłaś?

Violet szybko się odświeżyła i przebrała, gotowa pomóc w czymkolwiek było trzeba, kiedy tylko wyszła. Scena jaką zastała w sąsiednim pomieszczeniu była interesująca, bo praktycznie calutka podłoga pokryta była wodą, a to, że aneks Reeda był bardzo nieduży, nie szczególnie poprawiało sytuację.

Detektyw wyciskał szmatę do podłóg stojąc na bosaka nad zlewem, a Uma siedziała naburmuszona na blacie, trzymając w dłoniach pusty dzbanek.

-Co się stało? - spytała blondynka, starając się ukryć rozbawienie.

-Chciałam się napić.

-I co poszło nie tak?

Dziewczynka nie odpowiedziała.

-No pochwal się, młoda. - Gavin ponownie rzucił ścierkę na ziemię. Nasiąkła w kilka sekund - Gdzie wlazłaś?

-Weszłam na blat, żeby sięgnąć po szklankę. I udało mi się, po prostu zapomniałam, że ten głupi dzbanek stoi tak blisko. Jak schodziłam to go trąciłam. - zmarszczyła nos w irytacji - Durna jestem.

-Nie. - przerwał jej spokojnie brat - Po prostu nie pomyślałaś. Woda to najmniejszy problem, wyschnie, ale nie chcę żebyś pełzała mi po meblach jak kot, bo zlecisz i rozbijesz sobie głowę.

Solveig słuchała go z zaskoczeniem. Zachowywał się niby tak samo, a jednak trochę inaczej, jakby przybyło mu kilka lat.

-E tam. - wzruszyła ramionami - Mam wprawę. W domu ciągle tak robię.

-Wątpię, żeby twoi rodzice byli z tego zadowoleni słoneczko. - rzuciła ostrożnie Violet, nie chcąc wchodzić zbyt głęboko w temat rodziców. Trochę już o nich usłyszała.

-Moi rodzice dużo pracują i często ich nie ma. - Uma machała nogami, wbijając wzrok we własne stopy - Poza tym nie lubią, jak przeszkadzam. Wolę sama sobie brać rzeczy.

Reed westchnął ciężko, po czym spojrzał na nią poważnie.

-Jak ja jestem w pobliżu, a ty czegoś nie sięgasz, to masz mnie poprosić o pomoc. Jasne?

Pokiwała głową.

-Ja tu ogarnę. Nie schodź, bo nasiąkną ci całe skarpetki. - podszedł do dziewczynki i zdjął ją z wyspy, a następnie przerzucił sobie przez ramię jak worek ziemniaków. Roześmiała się, łapiąc w garść materiał jego koszulki.

Postawił ją tuż koło Violet.

-Witamy z powrotem na suchym lądzie. - odezwała się blondynka - Zostawmy może Gavina w spokoju, żeby posprzątał, a my sobie w tym czasie pogadamy. Co ty na to?

-Wielkie dzięki, kwiatuszku, jesteś niezwykle pomocna! - mruknął chłopak sarkastycznie, ale uśmiechał się pod nosem, kiedy odchodziły.

-Jak minął wam dzień? - spytała Vi, ignorując jego komentarz - Robiliście coś fajnego?

Uma pokiwała entuzjastycznie głową.

-Tak, poszliśmy do parku i do sklepu i Gavin pozwolił mi jeść różne rzeczy, których nie dostaję na co dzień. - wskoczyła na kanapę - Normalnie muszę jeść super zdrowo, żeby być w formie na treningi.

-Naprawdę się starasz, co?

-No pewnie, chcę zostać łyżwiarką zawodowo. - przeciągnęła się, patrząc na dziewczynę pobłażliwie, jakby powiedziała coś odrobinę głupiego - Bez sensu jest coś robić, jak się nie podchodzi do tego poważnie.

Zamrugała, niepewna co odpowiedzieć.

-To znaczy?

-No normalnie. Nie bierzesz się nigdy za coś, co ci się nie przyda w przyszłości. Jak Gavin stwierdził, że chce być policjantem, to rodzice wypisali go z hokeja. - wydawała się skonfundowana pytaniem, jakby to co mówiła było zupełnie oczywiste.

-Oh... - Violet przechyliła głowę - Nie uważam, żeby tak było. Niektóre rzeczy się robi, bo są po prostu przyjemne, albo rozwijające. Też jestem policjantką i chciałam nią być od bardzo dawna, a przez całe liceum chodziłam na kółko teatralne i bardzo miło to wspominam.

Uma nie wydawała się przekonana.

-Gavs mówi mi to samo. - wzruszyła ramionami - Rodzice i tak nie pozwoliliby mi chodzić na żadne kolejne zajęcia. Nawet gdybym chciała, to i tak nie mam czasu, trenuję sześć dni w tygodniu. - uśmiechnęła się szeroko, nagle ożywiona -Pokazać ci mój program na najbliższe zawody?

-No jasne.

Sięgnęła po tablet leżący na stoliku i przysunęła się bliżej, szukając jednocześnie odpowiedniego filmiku w galerii.

Była niesamowita.

Violet nie znała się na łyżwiarstwie, ale z pewnością nie oczekiwała tego, co zobaczyła, bo dziewczynka wyczyniała na lodowisku takie rzeczy, że ledwo nadążała wzrokiem.

-Co to za zawody? - spytała słabo.

-Teraz tylko regionalne, na rozgrzewkę przed mistrzostwami Stanów. To mój ostatni sezon jako solistka, bo dostałam możliwość jazdy ze świetnym nauczycielem, ale trenuje tylko pary. Będzie mi trzeba kogoś znaleźć. Mam nadzieję, że nie będzie jakiś paskudny.

Blondynka uśmiechnęła się pod nosem.

-Będę trzymać kciuki, żeby był taki jak trzeba. - spojrzała na Umę poważnym wzrokiem - Jak długo jeździsz?

-Odkąd miałam cztery lata, więc niedługo będzie... - zastanowiła się chwilę - Siedem lat.

-Jesteś naprawdę świetna. - mrugnęła do dziewczynki - Będę cię wypatrywać na olimpiadzie.

-Dziękuję. W 2030 chciałabym wystartować, ale zobaczymy jak się uda. - odpowiedziała, całkowicie poważnie, starając się nie okazać szczególnego zadowolenia z komplementu.

-Już się chwalisz? - Gavin wrócił do pokoju, najwyraźniej po skutecznym opanowaniu powodzi w kuchni.

-Nie! - zaprotestowała jego siostra, wyraźnie przerażona podobną sugestią -No co ty!

-Szkoda. - uśmiechnął się bezczelnie - Masz czym, powinnaś z tego korzystać. - pochylił się i przycisnął usta do czubka jej głowy - Mamy jeszcze trochę czasu, zanim będę musiał cię odwieźć. Jakieś propozycje atrakcji integracyjnych?

-Chcę zagrać w planszówkę. - wskazała ruchem głowy na regał - Ostatnio ich nie miałeś.

-To nie moje, Violet je tu przytargała na którąś posiadówę. Jeśli chodzi o mnie, to nie ma problemu, ale są po norwesku.

-Mogę tłumaczyć.

Oczy Umy zaświeciły się z zainteresowania.

-Jesteś z Norwegii? - zwróciła się do blondynki - Jak tam jest?

-Pięknie. Chłodno. Dość pusto, biorąc pod uwagę powierzchnię kraju, a poza tym jeszcze dość górzyście i bardzo, bardzo turystycznie, kiedy zaczyna się sezon. - podeszła do szafki, na której faktycznie stały gry, które dostała od swojego najstarszego brata - Mamy do wyboru Monopoly, którego faktycznie raczej nie zrozumiecie, warcaby, które mają takie same zasady w każdym języku i Scrabble, które od zwykłych różnią się tylko tym, że mają też norweskie znaki do wyboru.

-O tak, zagrajmy w Scrabble! - Uma aż się wyprostowała - Gavin tak zabawnie się przy nich wkurza. Raz jak Remmy się przyłączył, to myślałam, że się pobiją.

Reed się naburmuszył.

-Dlaczego wszyscy uważają, że złoszczenie mnie to świetna zabawa?

Violet go zignorowała.

-Kto to Remmy?

-Mój drugi brat.

Blondynka poczuła się zupełnie skonsternowana. Wiedziała tylko o jeszcze jednym członku rodziny, który kwalifikował się do tego określenia, ale imię z całą pewnością się nie zgadzało.

-Ona już wie, Uma.

-Oh. W porządku. - dziewczynka spuściła wzrok - Nie zawsze mam ochotę mówić ludziom o Elijahu, zawsze zadają strasznie dużo pytań, jak tylko widzą moje nazwisko, a jak o nim wspominam to już w ogóle, więc czasem jak nie chce mi się toczyć tej rozmowy, a potrzebuję coś opowiedzieć, to nazywam go Remmy'm. - uśmiechnęła się, odrobinę złośliwie - Jego drugie imię to Remigius. Mega śmieszne, a jemu i tak jest zawsze wszystko jedno, jak się na niego mówi.

-Nie żebym się nie zgadzał... - wtrącił się Gavin - ...ale tobie dali na drugie Constantia.

-No właśnie, poszczęściło mi się. - nie wyłapała sarkazmu w jego głosie - Constantia jest ekstra, a Remigius zdecydowanie nie. - spojrzała na pudełko - Gramy?

Zagrali. Violet nawet udało się wygrać, chociaż Gavin upierał się, że zrobiła to nieuczciwie, układając na planszy również słowa w swoim ojczystym języku.

-Mówię ci młoda, kantuje jak nic. - prychnął - Nawet nie wiemy, czy to co ona tu na układała to prawdziwe wyrazy.

-Możesz to sprawdzić, jak mi nie wierzysz!

-Nie umiesz przegrywać, Gavs. - stwierdziła spokojnie Uma - I nie umiesz grać w Scrabble. Mam trzynaście lat mniej niż ty i trzydzieści punktów więcej. Dramat.

-Dramat to będzie jak cię nie odstawimy na czas do domu. - rzucił, składając planszę. Uśmiech dziewczynki natychmiast zgasł. - Idź pozbieraj swoje rzeczy. - spojrzał na Violet - Podrzucić cię po drodze?

-Jasne. Dzięki. - podniosła się - Skoczę jeszcze tylko do łazienki.

Posprzątał stolik i odłożył grę na miejsce, a potem zajrzał do sypialni, gdzie jego siostra pakowała torbę. Robiła to bez protestowania, ale wyglądała tak nieszczęśliwie, że serce się w nim ścisnęło.

-Gotowa? - zapytał, tak pogodnie jak był w stanie.

Pokiwała głową, nie patrząc nawet w jego stronę i mrugając szybko powiekami.

-Hej... - kucnął przy niej - Co się dzieje?

-Nie chcę wracać do domu. - wyszeptała prosząco - Chcę zostać u ciebie.

-Coś się dzieje? - zapytał, tak spokojnie jak mógł - Na treningach? W szkole? Rodzice coś robią?

Zacisnęła drżące usta i nie odpowiedziała, obejmując się tylko chudymi rękami.

-Możesz płakać, to nic złego, ale chcę żebyś mi odpowiedziała. - dodał - Muszę wiedzieć, jeśli dzieje ci się krzywda.

Przełknęła ciężko ślinę.

-Nic się nie dzieje. - wykrztusiła w końcu - A rodzice nie robią nic, zupełnie nic! - podniosła głos, nagle rozzłoszczona - Mają wszystko gdzieś, chyba, że słabo mi pójdzie na zawodach, albo dostanę gorszą ocenę w szkole. Zwracają na mnie uwagę tylko wtedy, kiedy jestem rozczarowaniem. Nie interesuje ich to kim jestem i jak się czuję, interesuje ich tylko to, czy dobrze się prezentuję i nie przynoszę wstydu. Wolałabym już mieszkać na lodowisku, niż z nimi, tam przynajmniej mam się do kogo odezwać! - łzy wreszcie spłynęły jej po policzkach, więc odruchowo znowu wbiła wzrok w ścianę z boku, jakby chciała je ukryć - Myślę, że oni mnie wcale nie kochają.

Nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Przez chwilę chciał wsiąść w auto, pojechać do domu rodzinnego, oddalonego o godzinę drogi od jego mieszkania, przyłożyć ojcu bardzo mocno w twarz, a następnie uprowadzić siostrę i wyjechać z nią na Zanzibar. Potencjalne konsekwencje prawdopodobnie okazałaby się jednak nie do przejścia, więc płynnie przeszedł do zastanawiania się nad opcją z przeciwnej strony skali, która z grubsza zakładała położenie się na podłodze i płakanie razem z dziewczynką z czystej bezsilności.

Ostatecznie wybrał coś pomiędzy.

-Uma. - wyciągnął rękę i złapał ją pod brodę, obracając delikatnie jej buzię w swoim kierunku - Uma, popatrz na mnie i posłuchaj. - poczekał, aż złapie kilka głębszych oddechów - Nie wiem, co sobie myślą mama i tata. Wiem, że ja cię kocham. Najbardziej na świecie, o ile to cokolwiek zmienia. Zawsze możesz do mnie zadzwonić, gdyby coś się działo. Jeśli będziesz potrzebowała, to przyjadę, okej?

Przyciągnął ją do siebie i przytulił, pozwalając jej schować twarz w swoim ramieniu i głaszcząc delikatnie jej plecy, targane szlochem.

-Nie chcę wracać. - powtórzyła prosząco, obejmując go z całych sił.

-Wiem, kruszyno. - mruknął - Przykro mi.

Poczuł spojrzenie na plecach. Odwrócił głowę i spojrzał na Violet, która wpatrywała się w niego z zaniepokojeniem w wielkich, niebieskich i oczach, z których wyczytał nieme pytanie.

,,Jak mogę pomóc?"

Uniósł lekko brwi.

,,Nie możesz."

A potem wpadł na pomysł.

-Chodź. Wyjdziemy chwilę wcześniej. - zwrócił się do siostry, która na widok jego przyjaciółki zaczęła w panice ocierać oczy. Gavin był świadkiem tego, jak od małego dostawała po głowie za ,,urządzanie scen przy ludziach" i było mu przykro, że mała się boi okazywać normalne, dziecięce emocje - Chyba wiem, co poprawi ci humor.

-Co? - spytała, pociągając zaczerwienionym nosem.

Uśmiechnął się tajemniczo.

-Myślę, że Prosiaczek naprawdę bardzo chciałby cię poznać. Jak ci się wydaje, Vi?

Dziewczyna pokiwała poważnie głową.

-Z całą pewnością.

***

Kiedy Gavin wracał z powrotem do miasta, był tak zmęczony i wypruty z emocji, jak już dawno nie był.

Nasłuchał się pretensji, wyrzutów, nieprzyjemnych docinków, a na dodatek miał straszliwe wyrzuty sumienia, że zostawia jedyną na świecie osobę, którą na pewno kocha, w tak paskudnym towarzystwie.

Uma była jego oczkiem w głowie odkąd się urodziła. Przez większość czasu to on się nią zajmował, broniąc ją przed toksycznym towarzystwem rodziny tak długo jak tylko mógł. Zawsze chciała robić to co on - zaczęła jeździć na łyżwach, bo on grał w hokeja, słuchała tej samej muzyki, której on słuchał, kiedy tylko był w domu chodziła za nim krok w krok, przez co szybko nauczył się uważnie patrzeć pod nogi i zawsze patrzyła mu przez ramię, kiedy grał w coś na komputerze, a on nie miał zupełnie niczego przeciwko temu.

Jego słońce, księżyc i wszystkie gwiazdy kręciły się wokół jej główki i jedyną rzeczą, która przeszkadzała mu w wyprowadzce i która jednocześnie zmuszała go, żeby czasem wracał do domu, było to, że tęsknił za nią jak wariat.

Wyjątkowo jechał w ciszy, pewien, że przez własne myśli i tak nie usłyszy niczego, co poleci z radia.

Wyciągnął telefon i wybrał numer.

-Jak tam? - Violet tradycyjnie się z nim nie przywitała po odebraniu. Już dawno przestała to robić.

-Zajebiście.

-Mhm. - mruknęła - Czy ty też potrzebujesz emocjonalnego wsparcia mojego kota?

Zaśmiał się cicho.

-Nigdy nie zaszkodzi spróbować.

-To ja idę dorobić więcej tostów. Jedź ostrożnie.

Pół godziny później władował się do jej mieszkania, po raz drugi tego dnia, bez pukania i ściągnął buty, pozwalając Prosiaczkowi, zadowolonemu z ponownych odwiedzin poocierać o jego kostkę.

Vi stanęła w drzwiach do salonu, z kubkiem herbaty w dłoniach i nie powiedziała ani słowa, dopóki nie usiadł naprzeciwko niej na kanapie z jedzeniem obok i kotem zwiniętym na jego kolanach.

-Słyszałam waszą rozmowę. - oznajmiła w końcu.

-Super. Jak się bawiłaś?

-Nie za dobrze. - westchnęła - To było potwornie smutne, Gavin.

-Wiem. - odchylił głowę na oparcie sofy i przymknął oczy - Nic mnie tak nie wkurwia jak to, że nie mogę niczego zrobić.

-Mogę ci zadać pytanie? Jak przesadzę, to możesz nie odpowiadać.

-Już się boję.

-Czy... Czy kiedykolwiek miałeś wątpliwości, czy twoja mama cię kocha? - wydawała się zakłopotana - Pytam, bo mam ogromne szczęście w życiu i nie rozumiem, jak to możliwe. Jak to jest.

-Nie miałem. Nigdy. - odpowiedział bez zastanowienia - Kochała mnie na pewno, ale to nie znaczy, że była dobrym rodzicem. W życiu bym nie chciał, żeby Uma wychowywała się tak jak ja, znajdując strzykawki po domu i torebki z koksem schowane w szufladzie z zabawkami, albo sikając do probówek za matkę, tak jak ja, żeby nie zabrała jej opieka społeczna, nie mówiąc już o tym, że wyszedłbym z siebie i stanął obok, gdyby którykolwiek z facetów mojej mamy chociaż spojrzał na moją siostrę. - wzdrygnął się - Nie. Wolę, żeby była bezpieczna, niż kochana, jakkolwiek źle by to nie brzmiało. - potarł twarz dłońmi - Boże, potrzebuję wyjechać na urlop.

-To może pod koniec września? - rzuciła Violet, kompletnie zbijając go z tropu - Do Norwegii na przykład.

-Coś sugerujesz, Solveig? - zapytał podejrzliwie, marszcząc brwi.

-Tilda bierze ślub. Potrzebuję osoby towarzyszącej. - uśmiechnęła się - Zapomniałam cię zapytać wcześniej, a właściwie po to chciałam do ciebie dziś przyjść. - ugryzła tosta - Piszesz się na to, żeby w końcu poznać moje rodzeństwo?

Patrzył na nią przez chwilę, po czym roześmiał się.

-Jeszcze się głupio pytasz! - przewrócił oczami - Jeśli są choć trochę tacy jak Sissi, mogę ich poznać choćby zaraz.

-Spróbuj ją zaciągnąć do łóżka, a nie ręczę za siebie.

-Oh, myślę, że nie musiałbym jej ciągnąć.

Rzuciła poduszką prosto w jego twarz, ale zupełnie się nie przejął, złapał ją jedynie, po czym wbił w nią wzrok na dłuższą chwilę.

-Co? - spytała, rozglądając się na boki - Na co się patrzysz?

-Na nic. - delikatnie zepchnął Prosiaczka na bok i się podniósł - Zostałbym na noc, ale nie mam munduru na jutro do roboty, więc będę się zbierał.

Ruszył do drzwi, ale zatrzymał się, spojrzał na nią jeszcze raz, po czym wrócił i pocałował ją krótko w czoło.

-Dzięki za wszystko, Violet.

Wciąż procesowała to, co się wydarzyło, kiedy zamknęły się za nim drzwi wejściowe. To był dzień, w którym chłopak niesamowicie ją zaskoczył, z różnych powodów.

Miała wrażenie, że od momentu, w którym zobaczyła go z zapłakaną Umą w ramionach, zachowującego się zupełnie inaczej niż zazwyczaj, coś się w jej głowie przestawiło, nie była jeszcze tylko pewna, co dokładnie.

-Nie, na pewno nie. - zapewniła samą siebie, ale nie poczuła się przekonana, więc wstała i poszła do łazienki, gdzie dokładnie przyjrzała się sobie w lustrze. Była czerwona jak burak.

-Jest sto różnych przyczyn, dla których robię się czerwona. - rzuciła do kota, który jak zawsze, by dotrzymać jej towarzystwa, wskoczył na pralkę - Albo to po prostu baby fever, facet w towarzystwie dziecka ma u mnie plus dziesięć do atrakcyjności od zawsze, to nie znaczy od razu, że się muszę zakochiwać, co nie?

Niebieskie oczy zwierzaka wydawały się pełne pobłażliwego rozbawienia, jakby miał ochotę zapytać, kogo dziewczyna tak właściwie stara się oszukać.

Violet spojrzała w lustro jeszcze raz, po czym oparła się o nie czołem w zrezygnowanym geście i westchnęła.

-Mamy totalnie przejebane, Prosiaczku.

***

Kaboom!

Na początek zagadka. Czy Gavin Reed jest dobrym bratem? Odpowiedź brzmi: zależy kogo spytacie, bo Elijah i Uma mają zdecydowanie odmienne zdania na ten temat.

Dajcie znać jak wam się dzisiaj podobało!

Trzymajcie się ciepło

~Gabi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top