XVIII

- Już wole ten spalony las niż to! - wykrzyczał anioł, patrząc na to co zrobił przed chwilą jego tymczasowy uczeń. 

- No wiesz, nie zrobiłem tego specjalnie! - odpowiedział książę, również patrząc na swoje dzieło. 

Jednak, na co tak faktycznie patrzyli?

Książę wraz ze swoim aniołem stróżem usiedli na wolnym kawałku trawy w często nieodwiedzanej części ogrodu. Anioł sprawnie wyczarował z pomocą swojej magi kilka świec, a na widok tej czynności oczy bruneta zaświeciły się lekko. 

- Twoim pierwszym zadaniem będzie zapalenie tych świec. Aby to zrobić, musisz spróbować znaleźć gdzieś w sobie swoją anielską energię i z jej pomocą tak jakby wyobrazić sobie, że są zapalone. Trudno mi to wytłumaczyć, bo dla mnie jest to naturalne. - powiedział anioł, a następnie wbił w ziemię końcówki świec, aby stabilnie się trzymały. 

- Skąd mam wiedzieć, że znalazłem tę energię? -spytał książę, patrząc to na świece to na anioła. 

- U każdego jest inna, ja ją odczuwam jako takie przyjemne ciepło. U ciebie może być to zupełnie innego. Będziesz wiedział, że to, to. - odpowiedział anioł, a następnie uśmiechnął się do niego pocieszająco. 

- To będziemy tu siedzieć do wieczora. - powiedział pod nosem książę, a następnie zamknął oczy, aby lepiej się skupić na zadaniu, które miał wykonać. Wziął głęboki wdech, a następnie próbował znaleźć tę energię, o której mówił wcześniej anioł. Nie wiedział gdzie jest ta energia, lub w ogóle czy ona jest. To, że był dzieckiem anioła oraz miał ich krew, nie znaczyło koniecznie, że ma taką energię w sobie. Pomiędzy nimi panowała cisza, którą jednie przerywały co jakiś czas, odgłosy szeleszczących liści czy ćwierkających ptaków. - Masz może dla mnie jakąś radę jak znaleźć tę energię? Gdzie ona jest w ogóle? - dopowiedział książę spokojnym głosem, nie otwierając oczy, aby nie rozproszyć się tym, co jest naokoło niego. 

- Ta energia jest w twojej duszy. Musisz uwolnić swoją anielską część na zewnątrz. Mogę ci mówić, czy ci się to udaje, czy nie bo zmienią ci się włosy na blond, takie jak miałeś w niebie. - odpowiedział anioł także spokojnym głosem, a George jedynie lekko pokiwał głową na znak tego, że zrozumiał podaną mu radę. Rozluźnił więc całe swoje ciało, pozwalając, aby poczuł się tak, jakby całkowicie stracił nad nim władzę. 

Nagle w swoim umyśle zobaczył obraz siebie, leżącego na puszystej chmurce. Jego włosy wyglądały, jakby zostały pokryte złotem, a na sobie miał bardzo podobną szatę jak do tej, która miał na sobie jego anioł stróż. Jego klon spał spokojnie, unosząc się delikatnie nad ziemią. Miał na plecach także piękne skrzydła, które emanowały głębokim niebieskim kolorem, a na jego głowie była aureola wyglądająca jak wianek z kwiatów. Książę powoli podszedł do niego, a następnie wyciągnął w jego kierunku dłoń. Klon zapewne czując, zbliżającą się w jego kierunku dłoń, otworzył swoje oczy, zaraz po tym patrząc jeszcze zaspanym wzrokiem na nowo przybyłego. Patrzyli na siebie przez chwilę, aż blondyn podniósł się z pozycji leżącej do siedzącej. 

- J-Ja um. - zaczął mówić książę, jednak nie widział za bardzo, co tak właściwie ma powiedzieć. Drugi natomiast przeleciał powoli obojętnym wzrokiem po posturze księcia, zaraz po tym przenosząc wzrok na swoje trochę dłuższe niż te bruneta. 

- Mówić zapomniałeś? Tyle lat sobie smacznie spałem tylko po to, abyś mnie obudził i nawet nie powiedzieć ani jednego słowa? - spytał oskarżającym głosem, patrząc na drugiego oceniającym spojrzeniem. 

- Kim jesteś? - spytał cicho, bawiąc się nerwowo swoimi palcami. 

- Tobą, w wersji anielskiej. Przyjmujesz mój wygląd w niebie, ale nadal robisz i mówisz, co ty chcesz. - odpowiedział niechętnie blondyn, a następnie ponownie położył się na chmurze. W jego dłoni znikąd pojawił się kawałek kamienia, którym zaczął nadawać swoim paznokciom lepszy kształt. 

- Wiesz jak znajdę w sobie anielską energię, dzięki której będę mógł zrobić, co będę chciał? - spytał ponownie książę, a następnie rozejrzał się po tym miejscu, w którym teraz był. 

- Już ją znalazłeś. Ja jestem tą energią. - odpowiedział niechętnie klon, nawet nie patrząc na drugiego. 

- I co mam teraz zrobić? Może powiesz mi łaskawie jak mam wykorzystać twoją obecność, aby zapalić świece przede mną. - powiedział, George już lekko poddenerwowany. 

- Sam nie wiem, wykombinuj. - odpowiedział klon, patrząc na chłopaka przed nim ze znudzeniem w oczach. 

- Okej. - odpowiedział chłopak, następnie chwycił dłoń blondyna przyciągnąć go do siebie, a następnie przytulając mocno. Intuicja mówiła mu, że właśnie w taki sposób będzie mógł użyć tej mocy i nie mylił się. Po tym jak jego klon został objęty jego ramionami, książę poczuł, przyjemne ciepło, a następnie poświata klona stopiła się wraz z jego ciałem. 

Otworzył więc oczy i zobaczył uśmiechniętego Karla przed sobą, który patrzył na niego z radosnymi iskierkami w oczach. 

- Udało ci się, znaleźć tę energię. Teraz zapal te świece. - polecił anioł, a następnie odsunął się delikatnie od świec, tak na wszelki wypadek. Tak jak powiedział wcześniej jego anioł stróż, wyobraził sobie, że świece są zapalone, a następnie delikatnie uniósł swoją dłoń w ich kierunku, myśląc o tym, aby ciepło skupiło się w opuszkach palców. Zamknął ponownie swoje oczy, a kiedy poczuł, jak ciepło w jego palcach nasila się, uśmiechnął się delikatnie. Nagle jednak usłyszał, jak anioł bierze nagle oddech, a następnie poczuł, jak zostaje odciągnięty w tył. Otworzył więc oczy patrząc na to co się dzieje i znieruchomiał, widząc, jak ziemia przed nim znika, zostawiając w niej dziurę, przez którą zaczęły wylatywać jakieś małe czarne kuleczki. Dziura jednak cały czas się powiększała, a z niej zaczęły wychodzić coraz to większe kreatury wyglądające jak demony, które wcześniej zaatakowały ich na przyjęciu.

- Czy ty właśnie otworzyłeś przejście do Gehenny?! - spytał mocno zdziwiony anioł, patrząc raz na chłopaka, a raz na jego dzieło. 

- Skąd mam wiedzieć, zrobiłem to co mi kazałeś! - odpowiedział książę, patrząc z wyrzutem na anioła. Nagle stworzenia zaczęły, kierować się w ich kierunku z wyraźną agresją w swoich ruchach. 

- Już wole ten spalony las niż to! - wykrzyczał anioł, patrząc na to co zrobił przed chwilą jego tymczasowy uczeń.

- No wiesz, nie zrobiłem tego specjalnie! - odpowiedział książę, również patrząc na swoje dzieło, powoli oddalając się od dziury oraz potworów. - Powiedz mi lepiej jak to zamknąć! - dopowiedział chłopak, patrząc na anioła z przerażeniem w oczach. 

- A skąd mam wiedzieć jestem aniołem, nie demonem! - odpowiedział drugi, a zaraz po tym do miejsca przybiegł kamerdyner razem ze swoim demonem.

- Co tu się stało?! - spytał, patrząc także z przerażeniem na rzecz przed nim. 

- Wytłumaczę ci później, a teraz pomóż nam to jakoś odkręcić! - odpowiedział książę, a jedyny demon, który teraz był jakkolwiek świadomy, patrzył raz na księcia, a raz na portal. 

- Nie wiem, czym jesteś, ale właśnie zrobiłeś coś, co może zrobić tylko Lucyfer. - powiedział za spokojnie jak na ich obecną sytuację demon. - Są dwa wyjścia. To może zamknąć tylko Lucyfer, albo wszystkie grzechy główne razem. - dopowiedział, na co reszta popatrzyła na niego. 

- To weź jakoś, zawołaj swojego króla, aby to odkręcił, zanim te demony zrobią coś albo nam, albo innym osobą w tej okolicy. - powiedział, jako jedyny nie krzycząc z ludzi kamerdyner księcia. 

- Lucyfer jest teraz w niebie i prędko stamtąd nie wróci, trzeba zwołać grzechy. - powiedział demon, a następnie spojrzał porozumiewawczo na swojego chwilowego pana, który jedynie pokiwał lekko głową, rozumiejąc przekaz. 

- Ranboo, I order you to bring seven deadly sins here! - rozkazał kamerdyner, a następnie demon upadł przed nim na kolano. 

- Yes, my lord! - odpowiedział demo, a następnie zniknął, zostawiając resztę samą. Tobi stanął przed księciem ze swoim toporem w dłoni tak jak anioł. Oboje wiedzieli, że teraz najważniejsze dla nich było bezpieczeństwo księcia. 

- Karl zajmij się stworzeniem ochraniającej nas energii anielskiej. Ja, póki jej nie stworzysz, spróbuję nie pozwolić im się do was zbliżyć. - powiedział kamerdyner, a Karl od razu zajął się tworzeniem, wcześniej powiedzianą bariera ochronną. 

- A ja coś mogę zrobić? - spytał książę, patrząc z przejęciem na swojego kamerdynera. 

- Stój i nic nie rób, bo jeszcze pogorszysz sytuację. - odpowiedział od razu niższy, broniąc go przed jedną z kreatur. Ten uszanował jego decyzję, ponieważ wiedział, że ten ma rację, z tym że mógłby jedynie pogorszyć ich sytuację. Niecałą minute później obok nich pojawiło się siedem postaci, które brunet widział już wcześniej. 

- Ło kurwa, co tu się odwaliło?! - spytał chłopięco wyglądający demon, patrząc raz na demony i dziurę w ziemi, a raz na resztę osób obok nich. 

- Wytłumaczę później, a teraz zróbcie coś z tym, błagam. - odpowiedział książę, patrząc na demony błagalnym wzrokiem. Ci spojrzeli po sobie, a następnie każdy z pomocą swoich zdolności zaczął latać i zatrzymali się nad dziurą. Ich postacie zmieniły się delikatnie, jednak byli zbyt wysoko, aby książę czy inni mogli zobaczyć, co dokładnie się zmieniło. W przestrzeni pomiędzy nimi wytworzył się krwawy pentagram z ich czarnej krwi. Zaraz po tym niebo zaszło się ciemnymi wręcz burzowymi chmurami, oraz zaczął wiać mocny i porywisty wiatr. 

We seven deadly sins, with the help of our cursed blood, close this portal, forever in name of Lucifer - powiedzieli równocześnie, a wytworzony przez chłopaka portal powoli zamykał się, nie pozwalając kolejnym kreaturą wydostać się z niego. Po kilku sekundach ten całkowicie zniknął demony, które wcześniej z niego wyszły, rozpuściły się gdzieś w powietrzu. Grzechy spojrzały  kierunku gruntu, jednak szybko jeden po drugim znikały, wracając do swoich poprzednich czynności. 

L'heure de la finale est proche. - powiedział pod nosem demon, uśmiechając się sam do siebie. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top