XIX

Kiedy Lucyfer dotarł do bram nieba, od razu poczuł ten nieprzyjemny ucisk w okolicy jego klatki piersiowej. Nie lubił tutaj być, nawet jeżeli jego brat był królem tego miejsca i tęsknota za młodszym powodowała u niego chęć częstszego widywania go. Zatrzymał się centralnie przed złotymi grubymi kratami, które oddzielały główny pałac Boga od części w której prowadziły swoje życie wszystkie dobre dusze. Nie próbował nawet dotykać tych krat aby samemu je otworzyć bo doskonale wiedział, że może się to zakończyć poważnymi oparzeniami. 

Nie musiał czekać długo, zanim podszedł do niego strażnik. Ostrożnie przekazał mu list zwrotny w którym wyraźnie pisało, że Bóg chętnie zaprasza go do siebie na poważną rozmowę. Anioł szybko przeskanował treść listu swoim wzrokiem, a następnie otworzył bramę, wpuszczając demona do środka. 

- Zaprowadzę Pana do głównej siedziby. - powiedział miłym głosem, a następnie ruszył po ceglanej ścieżce w stronę głównego wejścia do pałacu. 

Cały zamek mieścił się na najwyżej górze w niebiosach, dzięki czemu wyraźnie się odznaczał na tle innych budynków. Ściany zbudowane z białej cegły, które pokrywała piękna winorośl, gdzieniegdzie pokazująca także pączki jej kwiatów. Nad ścieżką po której właśnie kroczyli postawiono marmurowe kolumny które łączyły się nad ich głowami. Dzięki nim swoje miejsce do życia miała roślina którą Lucyfer znał jako glicynia. Były to liściaste liany które kwiaty przybierały różne kolory, tutaj był to jednak biały. Całość tworzyła piękny kwiecisty korytarz prosto do masywnych drzwi którymi wchodziło się do pałacu. Przed głównym wejściem w pięknym ogrodzie można było zobaczyć krzewy białych róż, czy grządki konwalii majowej.

Największą uwagę demona jednak zawsze dostawały kwiaty nazywane w łacinie Lycoris radiata. Wywodzi się z regionów typowo azjatyckich i ma tam kilkadziesiąt innych znaczeń. Demon oczywiście znał je całkiem dobrze tak jak znaczenie kwiatu. Na jej rodowitej ziemi nazywana była także jako "shibito-bana", "yuurei-bana" czy także "doku-bana". Każde imię miało inne znaczenie, jednak wszystkie były kojarzone tylko z jednym. Śmiercią. "Shibito-bana" czyli "kwiat umarłych", "yuurei-bana" - "kwiat duchów", " doku-bana" - "trujący kwiat". Ludzie w tamtych rejonach wierzyli, iż jest to kwiat poświęcony zmarłym, któremu najlepiej rosło się na ziemi bitewnej, gdzie polało się dużo krwi. Mówi się, że biały kwiat wtedy zabiera krew z gleby i zmienia swój kolor na intensywną czerwień, wręcz właśnie krwawą. 

Zanim się obejrzał stali pod drzwiami pałacu, a kilak sekund później juz kroczyli po marmurowej podłodze. Tutaj także wszystko było w różnych odcieni bieli, która powoli powodowała u demona ból głowy. Nie rozumiał czemu, jego brat tak bardzo lubił ten kolor i mógł wytrzymać tutaj juz te ponad pięć tysięcy lat. On już dawno by oszalał, dlatego u niego wszystko było w kolorze czerni, szarości oraz czerwieni. 

Po około dwóch minutach dotarli do stali która prawdopodobnie była salą tronową w której czekał na niego jego brat. Anioł zapukał do drzwi i po usłyszeniu głośnego "proszę" otworzył drzwi przed demonem, aby mógł wejść do środka. Ściany sali tak jak korytarza czy innych miejsc w niebiosach były białe, a jednymi akcentami które wyróżniały się na tle bieli, bieli oraz bieli były konwalie o mocno zielonych liściach z białymi delikatnymi kwiatami wsadzone do złotych wazonów. Na środku stał brzozowy stół z pięknym (oczywiście) białym obrazem oraz kolejny wazonem z delikatnymi kwiatami. Na wyróżniającym sie krześle siedział już dobrze mu znany mężczyzna. Ubrany w śnieżnobiałą koszulę, oraz tego samego koloru luźne w nogawkach materiałowe spodnie, wstał od stołu, chcąc przywitać się z dawno niewidzianym bratem. 

- Clay, miło mi cię widzieć, napijesz się czegoś? Kawy, herbaty? - spytał, zapraszając wyższego do stołu. Ten uśmiechnął się do niego miło (czego często nie robił), a następnie usiadł na krześle obok jego. 

- Jeśli masz jeszcze tę dobrą białą herbatę z czasów Chińskiej Dynastii Han to chętnie się na nią skusze. - odpowiedział demon, wyciągając z teczki wcześniej zabrane przez niego notatki dotyczące sprawy o której mieli dzisiaj porozmawiać. Noah skinął dłonią do stojącego pod ścianą anioła, aby przygotował dla nich napoje, a następnie usiadł na swoim miejscu. 

- Więc o czym chciałeś porozmawiać? - spytał ponownie bóg, patrząc z zaciekawieniem w oczach na swojego starszego brata. Ten wyciągnął z teczki wcześniej schowane szczątki potworów które zaatakowały jego podopiecznego na przyjęciu, a także kartkę z wszystkimi rzeczami jakie ostatnio się stały. 

- Kiedy ostatnio pisaliśmy na temat wojny, okazało się, że ktoś celowo chce nas skłócić. Dostałem także informację, że mam szpiega u siebie, więc nie zdziwi mnie to, że okaże się, że u ciebie też takowy jest i współpracują razem. Wiem jedynie, że celem tej osoby jest zrzucenie nas obu z tronów i zajęcie ich równocześnie. Od dłuższego czasu także mój podopieczny jest co chwilę atakowany. Ktoś wyraźnie chce zrobić mu krzywdę i nie wiem niestety kto. Kilka tygodni temu na przyjęciu w jego pałacu napadły go jakieś potwory, a niedawno królowa ziemskiej krainy została przemieniona w bezmyślnego demona i niestety zmarła. - powiedział, od razu podsuwając mu proszki pozostałe po potworach które udało się zabić. Młodszy słysząc to, zakrył dłonią usta, a następnie przeżegnał się mówiąc pod nosem modlitwę aby dusza tej biednej kobiety trafiła bezpiecznie do tego królestwa. - Dodatkowo, mój podopieczny był tutaj i jeden z twoich podwładnych proponował mu aby zerwał ze mną pakt, co równałoby się z jego śmiercią. Miałeś brać w tym udział, więc chciałem się upewnić, że wiesz, o co chodzi. - spytał demon, patrząc na swojego brata surowym wzrokiem. Często tak robił, pomimo tego, że wiedział, iż młodszy nie umie, a szczególnie nie może kłamać. Po prostu włączał się w nim wtedy taki tryb surowego, starszego rodzeństwa. 

- Nikt mi o niczym takim nie mówił. Nawet nie wiem jak zerwać taki pakt. Tym bardziej nie wiem nic o tym aby twój podopieczny tutaj był. - odpowiedział od razu Bóg, a w tym samym momencie do sali wszedł anioł, na tacce niosąc dwie herbaty dla obu królów. - Dziękuję Darryl możesz odejść. - powiedział, po tym jak anioł odłożył napoje na stół. 

- Darryl tak? Wyjątkowe imię, takie łatwe do zapamiętania. - powiedział Lucyfer, patrząc z lekkim zadziornym uśmiechem na anioła, który zatrzymał się, patrząc na niego bez wyrazu. 

- Spotkaliśmy się wcześniej? - spytał anioł, a Lucyfer, widząc, jak jego brat chce się napić przyniesionego przez anioła napoju, szybko chwycił jego szklankę, a następnie rzucił nią o ścianę tak, że ta roztrzaskała się niecałe dwa centymetry od głowy anioła. 

- My nie. Ale ty i George już tak. - odpowiedział, an co anioł momentalnie się spiął, a następnie powoli cofał, chcąc opuścić pomieszczenie. 

- N-Nie wiem, o co ci chodzi. - odpowiedział, jąkając się, a następnie szybko ruszył w kierunku drzwi, które na jego nieszczęście szybko zamknęły się przed jego nosem. Obrócił się powoli aby zobaczyć Lucyfera który uśmiechał się lekko prześmiewczo w jego kierunku, oraz Boga który patrzył na niego surowym wzrokiem. 

- Doskonale wiesz, o czym mówię, upadły aniele. - powiedział Demon, a wraz z wypowiedzianymi słowami piękne śnieżnobiałe skrzydła anioła zmieniły się na czarne. 

Upadły anioł, czyli anioł który sprzeciwił się swojej roli u Boga i nawiązał jakikolwiek bliższy kontakt z demonem. 

Darryl popatrzył na swojego poprzedniego władcę z przerażeniem w oczach bo doskonale wiedział, co oznaczało jego dowiedzenie się o zdradzie. 

- Darryl Noveschosch, oficjalny zostajesz wygnany z nieba. Za zdradę swojego króla zostaje ci także odebrana możliwość odrodzenia się na ziemi. Za dwa dni odbędzie się ceremonia w której zostaną odebrane ci skrzydła oraz oficjalnie zostaniesz wymazany z egzystencji. Nie odrodzisz się ani jako anioł, ani jako demon. - powiedział Bóg, patrząc na swojego byłego sługę surowym wzrokiem. Ten po usłyszeniu tej informacji upadł na ziemię, zanosząc się głośnym płaczem. Chwilę później został jednak chwycony przez straż, oraz wyniesiony do lochów, gdzie przeczeka czas który zostanie mu do ceremonii. Swoje ostatnie chwile na tym świecie spędzi w zimnej celi, a później jego egzystencja zostanie wymazana na zawsze. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top