✨🌺 Special 2/2 🌺✨
(!!ROZDZIAŁ NIE DOTYCZY AKCJI W ORYGINALNYM LORE KSIĄŻKI, NIC DO NIEGO NIE WNOSI, ORAZ ODEJMUJE!!)
~~~
Cały dzień zleciał księciu i demonowi na poruszaniu się po całym mieście. George chodził do różnych miejsc pokazując swojemu przyszłemu mężowi swoje ulubione sklepy, oraz stragany, których było coraz więcej z każdą godziną. Na początku demon był znudzony ciągłym chodzeniem, oraz później noszeniem rzeczy młodszego, jednak widząc jego uśmiechniętą buzię, oraz to jak młodszy idąc radośnie, podskakiwał, całkowicie zapomniał o całym znudzeniu.
Wieczór jednak nastał szybko, a z nim jedynie podekscytowanie bruneta wzrosło. Idąc przez uliczki, demon obserwował zawieszone na sznurkach pomiędzy lampami, kolorowe lampiony. Biegające naokoło dzieci, które co chwile śmiały się, grając w berka lub inne gry, starsze osoby spokojnie spacerowały, a młodzi przygotowywali całe jedzenie oraz napoje na późniejszą zabawę.
Lucyfer poczuł, jak chłopak gwałtownie się zatrzymał, więc spuścił głowę, patrząc na niego. Czekał, aż ten coś powie, jednak ten jedynie patrzył na niego z lekkim uśmiechem na ustach. Delikatne kolorowe światła z lampionów, oświetlały jego twarz i ubrania, dodając im aksamitnego koloru.
- Coś nie tak? - spytał demon, podchodząc do niego bliżej. Ich dłonie nadal były splecione w uścisku, dając im uczucie lekkiego ciepła w sercu.
- Dziękuję, że chciało ci się ze mną dzisiaj tutaj biegać. To mój pierwszy raz od ponad dziesięciu lat od kiedy spędziłem to święto z kimś i bardzo dobrze się bawiłem. Jeśli już chcesz, to możesz już wrócić do siebie. - odpowiedział książę, delikatnie puszczając dłoń demona, aby ten jeśli by chciał się przenieść, zrobiłby to sam. Ten jednak obrócił się do niego przodem, chwytając delikatnie jego drugą dłoń.
- To ja powinienem dziękować, że chciałeś mi to pokazać. Pierwszy raz odkąd jestem królem, miałem okazję w taki sposób spędzić dzień. Chciałbym ci potowarzyszyć do końca święta jeśli oczywiście chcesz. - powiedział demon, patrząc spokojnym spojrzeniem na drugiego, który na jego słowa jedynie uśmiechnął się bardziej.
- Chciałbyś spędzić ze mną to święto, jak małżeństwo? I tak kiedyś wezmę z tobą ten ślub, więc chociaż na jeden dzień możemy zobaczyć, jak nasze małżeństwo będzie wyglądać. - zaproponował książę, rumieniąc się dość mocno na swoje własne słowa, co mimowolnie rozczuliło serce króla Gehenny. Ten uklęknął więc przed nim na jedno kolano, ignorując spojrzenia innych ludzi, a następnie pocałował delikatnie dłoń młodszego.
- As you wish, my sovereign. - odpowiedział, patrząc prosto w dwukolorowe, lekko świecące oczy księcia, który patrzył na niego z delikatnym uśmiechem.
~~~
Książę zatrzymał się powoli przy centrum całej osady, w której miejscu teraz stała starta ułożonego drewna, która już za niedługo miała stać się ogromnym ogniem. Lucyfer rozejrzał się naokoło, patrząc na innych i szybko zauważył, że mają w dłoni jakieś małe zielone zawiniątka. Objął więc bruneta od tyłu tak, że młodszy został oparty o jego tors, a następnie przybliżył się do jego ucha, aby móc mu coś powiedzieć.
- O co chodzi z tymi zawiniątkami? Każdy na około je ma. - spytał, na co niższy obrócił lekko głowę w jego stronę, od razu także się rumieniąc na bliskość mężczyzny.
- To sucha trawa, którą zebrało się wcześniej. Ludność wrzuca ją do ognia, aby te było silniejsze, dając dłuższe lato. Ten, kto nie ma takiego zawiniątka może je kupić, więc jeśli chcesz, mogę ci je kupić. - odpowiedział książę, kładąc swoje dłonie delikatnie na tych demona, które teraz obejmowały jego talię.
- A ty też to masz zazwyczaj? - dopytał, opierając swój podbródek na głowie niższego.
- Rodzina królewska nie podlicza się do ludności kraju, więc nie muszę. Ale jeśli chcesz, to możemy kupić jedno i wrzucić. - powiedział, patrząc na przechodzących niedaleko nich rycerzy. Zawsze był ciekawy tego jak ładne zwierze udało się złapać rycerzom odpowiedzialnym za to. Jego ojciec kolekcjonował poroża, jeleni, które złapali, a w jego sypialni widniała już piękna kolekcja.
- To pójdziesz kupić? - spytał cicho demon, na co książę zaśmiał się cicho, zaraz po tym wychodząc z uścisku.
- Poczekaj tutaj na mnie. Zaraz wrócę. - odpowiedział, a następnie wszedł w tłum, szybko znikając pomiędzy ludźmi. Demon dla własnego komfortu, wrócił do swojej formy niewidocznej dla innych, a następnie wcale nie specjalnie wbił się w powietrze, tak aby latać nad tłumem. Szybko udało mu się odszukać bruneta, którego zaczął obserwować, tak w celach jego bezpieczeństwa. Książę natomiast bezwiększych problemów zakupił, co potrzebował, chwilę później idąc z powrotem w kierunku, z którego przyszedł. Demon wręcz momentalnie przestał latać, z gracją spadając na ziemię, a następnie ponownie, pozwolił, aby inni go widzieli. Uśmiechnął się do bruneta, który podbiegł do niego, z małym zawiniątkiem w dłoni.
- Kiedy będziemy to wrzucać? - spytał demon, nie widząc nikogo, kto, chociaż szykował się jakkolwiek do rozpalenia wielkiej sterty drewna która stała przed nimi.
- Musimy poczekać, aż wybije dzwon. - odpowiedział brunet, ponownie dając się wtulić w bok Lucyfera. Nie to, że coś, ale mężczyzna jak na króla piekła i czystą materią dawał ciepło, które przyjemnie ocieplało już powoli trzęsące się z zimna ciało księcia.
- Nie mogę sam tego podpalić? Będzie szybciej.
- Nie próbuj nawet. Zniszczysz całą tradycję, a ludzie pomyślą, że jakaś klątwa wisi nad królestwem. - odpowiedział książę, na co drugi zaśmiał się niskim głosem, powodując motylki w brzuchu niższego.
- Bo to wcale nie tak, że już macie jakieś sprawy dotyczące klątw, paktów i innych takich. - powiedział, a George uderzył do lekko w ramię. Chwilę później przez całą osadę przeszedł dźwięk wcześniej wspomnianego dzwonu, na co brunet mimowolnie zasłonił lekko swoje uszy, nie lubiąc głośnych dźwięków. Demon od razu to zauważył i dodatkowo położył swoje dłonie na jego, przyciągając go do siebie.
George podniósł lekko swoją głowę, patrząc na demona, który także patrzył na niego zmartwionym wzrokiem. Poczuli, jak wszystko na chwilę zatrzymuje się, zostawiając ich samych. Tylko oni, kolorowe światła i dobiegające z daleka głosy i dźwięki. Powoli przybliżali się do siebie, całkowicie nieświadomi tego, kiedy George poczuł, jak ktoś dotyka jego ramienia. Momentalnie odsunął się od drugiego, odwracając się przodem do osoby. Demon równie zszokowany całkowicie zniknął, zostawiając księcia samego.
- Książę, król chciał, abyś do niego na chwilę przyszedł. - powiedział jego kamerdyner, na co ten lekko pokiwał głową, jeszcze raz obracając się za siebie, aby zobaczyć, czy demon jeszcze tam stoi. Westchnął jedynie cicho, nie widząc go nigdzie, a następnie poszedł za niższym w miejsce, gdzie czekał na niego jego ojciec.
~~~
Reszta wieczoru, minęła brunetowi dość spokojnie. Pierwszy raz w życiu na oczach swoich poddanych (oczywiście z pomocą swojego ojca) zabił zwierze ofiarne, a następnie dał kapłanowi naznaczyć swoje czoło, jego krwią, co miało mu zapewnić bezpieczeństwo duchowe. Zazwyczaj ludność po byciu spryskanym krwią szła do swoich domów się obmyć, a następnie przebrać, co brunet też bardzo chętnie chciał uczynić, jednak nie chciał jeszcze wracać do zamku. Powoli więc ruszył w kierunku jeziora, które mieli niedaleko, i przykucnął przy jego brzegu, od razu nabierając chłodnej wody w dłonie i obmywając swoją twarz. Musiał wykonać tę czynność kilka razy, aby zmyć z siebie już lekko zaschniętą krew. Kiedy skończył, zawiesił swój wzrok w tafli wody, w której widział swoje odbicie. Chwilę później w odbiciu pojawiła się także postura Lucyfera, który patrzył na chłopaka. George wstał więc szybko, a następnie obrócił się do niego przodem, patrząc na niego.
- Widziałem, jak ze swoim ojcem zabijałeś zwierze i w ogóle. Dobrze ci poszło. - pochwalił go demon, na co ten od razu uśmiechnął się mimowolnie, drapiąc się po karku.
-Dziękuję, muszę się powoli przyzwyczajać. Czemu tak nagle zniknąłeś? - spytał brunet, a Lucyfer uśmiechnął się delikatnie.
- A co? Martwiłeś się? - odpowiedział pytaniem, opierając się o drzewo, które stało obok niego. George słysząc, co ten powiedział, zarumienił się, a następnie obrócił tyłem do niego.
- Nawet o tym nie pomyślałem. - powiedział, zakładając ręce na swój tors. Mógł usłyszeć, jak Lucyfer podchodzi do niego, a następnie poczuł, jak na jego głowie zostaje coś położone. Dotknął rzeczy delikatnie palcami, a następnie obrócił się przodem do mężczyzny, aby popatrzeć na niego.
- Po tym jak zniknąłem, poszedłem na polanę, nawet nie wiem gdzie i spróbowałem upleść dla ciebie wianek, bo mówiłeś, że tak robią pary. Chyba się trzyma, nigdy tego wcześniej nie robiłem. - opowiedział wyższy, na co młodszy delikatnie ściągnął wiązankę z głowy, aby zobaczyć jakich kwiatów użył mężczyzna.
Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to piękne, ciemnoniebieskie prawie fioletowe chabry symbolizujące skromność, dobroć, prostotę, stałość w miłości, oraz niebo. Kolejne były kaczeńce, które mocno kontrastowały swoim mocno żółtym kolorem, oznaczały tęsknotę za czymś lub kimś, co bezpowrotnie przeminęło. Ostatnim kwiatem była koniczyna łąkowa, o pięknym różowym kolorze. Jej znaczenie było oczywiste, więc nawet brunet nie musiał się dłużej zastanawiać nad jego znaczeniem. Oprócz tych kwiatów książę zauważył także dwa rodzaje zbóż, pszenicę oraz owies, gdzie to pierwsze jeszcze miało trochę zielonego koloru, a drugie było już w pięknym złotym kolorze. Chłopak szybko założył ponownie wianek na głowę, przytulając się do mężczyzny.
- Jest piękny, dziękuję. - powiedział książę, podnosząc lekko głowę, aby spojrzeć na mężczyznę. Ten również na niego popatrzył, trzymając dłonie na jego talii. W tle mogli usłyszeć wesołą melodię, która od razu napaliła księcia energią. - Zaczynają się tańce! Zatańcz ze mną, proszę. Nauczę cię. - zaczął prosić chłopak, trzymając zimne dłonie mężczyzny w swoich, oraz patrząc na niego z podekscytowaniem w oczach.
- Okej, ale ostrzegam, że tańczyłem tylko walca. - odpowiedział demon, odsuwając się od niego lekko, aby mieli odpowiedni dystans do jakiegokolwiek tańca.
Niższy szybko wytłumaczył mu, na czym polega dany taniec, oraz to jak powinni się poruszać i kiedy odpowiedni moment w melodii nadszedł ci zaczęli po prosu tańczyć. Nad ich głowami piękne, bezchmurne, gwieździste niebo, dokoła nich latały świetliki, między stopami kwitły kwiaty, a przed nimi rozciągało się piękne krystalicznie czyste jezioro. Ich dłonie trzymały się nadwzajem mocno, a demon co jakiś czas obkręcał radośnie śmiejącego się księcia wokoło, pozwalając się mu wyszaleć. Muzyka zakończyła się parę minut później, zostawiając ich z szerokimi uśmiechami. Patrzyli jeszcze na siebie chwilę, kiedy brunet przeniósł swój wzrok na mocno świecący nad nimi księżyc.
- Muszę już wracać do zamku. Odprowadzisz mnie? - zapytał cicho, nadal trzymając dłoń swojego przyszłego męża, który od razu pokiwał głowa, zgadzając się na jego zapytanie.
Szli w ciszy, delektując się obecnością drugiej osoby, oraz otaczających ich spokojem. Nie było już żadnych zwierząt, a ludność tez zaczęła powoli wracać do swoich domów. Kolorowe lampiony nadal zdobiły uliczki, a na ziemi można było zobaczyć jakieś zostawione papierki i inne dekoracje, które musiały pospadać. Minęło dobre dziesięć minut, zanim dwójka dotarła do lasu, w którym się dzisiaj spotkali. Lucyfer szybko zauważył, że chłopak zwolnił swoje tempo, a przy okazji bardziej opierał się na nim. Wyższy uśmiechnął się lekko, a następnie ostrożnie podniósł już prawie śpiącego księcia i z nim na rekach przeniósł się do zamku, a dokładniej komnaty młodszego. Położył go na jego łóżku, przykrywając delikatnie pościelą, a następnie stanął nad nich chwilę, patrząc an spokojnie pogrążoną w śnie twarz bruneta. Delikatnie pocałował jego czoło, zaraz po tym znikając z pokoju, zostawiając w nim księcia, który w swoim śnie odtwarzał cały dzisiejszy dzień spędzony ze swoim mężem.
~~~
Wianek George'a:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top