✨🌺 Special 1/2 🌺✨

(!!ROZDZIAŁ NIE DOTYCZY AKCJI W ORYGINALNYM LORE KSIĄŻKI, NIC DO NIEGO NIE WNOSI, ORAZ ODEJMUJE!!)

~~~

Ten dzień od zawsze był ulubionym dniem księcia. Tylko w ten jeden dzień mógł robić co chciał. Miał tu na myśli naprawdę wszystko i co najbardziej mu pasowało, nikt nie mógł mu zwrócić uwagi, że "księciu tak nie przystaje" lub "Jesteś następcą tronu, zachowuj się jak arystokrata". 

Przesilenie wiosenne. 

Dokładnie dzisiaj książę mógł ubrać się jak normalny chłopak z miasta, a następnie wyjść z zamku aby zrobić co chciał. Kiedy tylko do jego pomieszczenia wszedł Toby, aby upewnić się, że ten już wstał (co książę zrobił równo z pierwszymi promieniami wpadającego przez jego okno słońca) ten zabrał z krzesła swoją wcześniej przygotowaną torbę, a następnie wybiegł z pomieszczenia szczęśliwym krokiem. Kamerdyner od razu wyjrzał za nim, aby zobaczyć gdzie książe tak biegnie (chociaż dobrze wiedział gdzie). 

- Książę! Musisz zjeść śniadanie! - zawołał zanim chłopak, na co George obrócił się do niego przodem, nadal jednak oddalać się od swojego pokoju. 

- Zjem na mieście! Widzimy się wieczorem! - odkrzyknął do niego, zaraz po tym zbiegając po dużych schodach do głównej sali balowej, z której wychodziło się na główny dziedziniec zamku. Przebiegł pomiędzy rycerzami, a następnie całkowicie wybiegł zza mury zamku od razu, już wolniejszym krokiem kierując się do miasta ich królestwa. 

Na niebie świeciło słońce, które bardzo przyjemnie grzało skórę księcia, nie było, żadnego wiatru, a drzewa miały na sobie liście w świeżym, zielonym kolorze. Co chwilę brunet mógł usłyszeć ćwierkające ptaki, lub szeleszczące o siebie rośliny. Aby dostać się do miasta, w którym chciał dzisiaj spędzić cały dzień, musiał przejść przez lasek, więc zwolnił jeszcze bardziej swój chód aby móc dłużej delektować się powracającą do życia przyrodą. 

Dzisiaj założył na siebie swoje ulubione (mimo że nie mógł w nich praktycznie w ogóle chodzić) ogrodniczki do kolan, a pod nie jedną ze swoich bardziej lubiany flanelowych koszul w niebieską kratę. Na jego głowie znalazł się mały berecik w czarnym kolorze. Dodatkowo na nogach miał wysokie skarpety, a do dzisiejszej stylizacji wybrał czarne wygodne buty, które różniły się od jego codziennych eleganckich skórzanych, dość niewygodnych butów. Wyglądał o wiele bardziej dziecięco niż normalnie, jednak nie przejmował się tym zupełnie. Nie zawsze musiał wyglądać jak następca tronu obrzucający się złotem i srebrem. 

Zatrzymał się na chwilę, słysząc za sobą kroki, zaraz po tym patrząc za swoje ramię. Nie spodziewał się jednak zobaczyć w tamtym miejscu samego króla piekła. 

- Lucyfer? - powiedział do mężczyzny kiedy ten podszedł do niego, niedługo później stając obok niego. 

- Co tutaj robisz sam? - spytał w odpowiedzi, starszy, patrząc na drugiego z wyższością w oczach. 

- Dzisiaj jest przesilenie wiosenne, mogę dzisiaj co mi się żywnie podoba. Idę spędzić calusieńki dzień w mieście. - odpowiedział, a następnie ruszył w dalszą drogę. Szatan nie czekał długo i ruszył za nim, zaraz po tym idąc z nim ramię w ramię. 

- To jest po prostu dzień, w którym możesz sobie takie coś robić i tyle? - dopytał król, na co drugi popatrzył na niego zdziwiony. 

- Nie byłeś nigdy na święcie przesilenia wiosennego? 

- To, to jest jakieś święto? - odpowiedział pytaniem, kiedy już wychodzili z lasku, a przed nimi pojawiła się kamienna ścieżka wprowadzająca ich do miasta. 

- Przecież ty całe życie już przegapiłeś! Jak mogłeś nigdy nie pójść na święto przesilenia wiosennego?! To gorszy grzech niż William. -  powiedział książę, zaraz po tym chwytając dłoń Lucyfera aby pociągnąć go w kierunku swojej ulubionej chatki z przepysznym jedzeniem, na które miał teraz ochotę. - Najpierw zjemy śniadanie w mojej ulubionym miejscu, a potem pokaże ci, co przegapiłeś w swoim życiu. - dopowiedział idąc z uśmiechem przez miasto. Lucyfer popatrzył na postać księcia, a następnie na ich dłonie i złączył ich palce delektując się rumieńcem, którzy szybko zagościł na policzkach młodszego. 

- Ja nie potrzebuje jedzenia do życia, więc weź sobie tyle jedzenia ile zjesz. - odpowiedział szatan, ponownie przyspieszając swojego kroku aby iść równo z młodszym. Ludzie co chwilę witali się z księciem, który odpowiadał im szerokim uśmiechem, oraz od czasu do czasu (szczególnie dzieciom) odmachiwał. Nie minęło dużo czasu zanim dotarli do miejsca, o którym mówił brunet, od razu wchodząc do środka. 

- Dzień dobry! Poproszę dużą porcję grubych naleśników z sosem drzewnym z herbatą korzenną! - zawołał głośno, aby starsza kobieta, do której chodził co roku we właśnie ten jeden dzień usłyszała, że ktoś wszedł do środka. Chwilę później z drzwi, które prowadziły do prawdopodobnie części mieszkalnej. Zaraz po zobaczeniu księcia ta uśmiechnęła się do niego ciepło. 

- Książę, miło cię znowu tutaj widzieć. Mam świeże truskawki z targu, mogę ci dołożyć do naleśników, jeśli chcesz. - odpowiedziała kobieta, od razu kierując się do kuchni, w której mogła przygotować zamówione przez chłopaka danie. 

- Mówiłem pani, aby w dzień święta mówiła pani do mnie po imieniu. Kocham truskawki więc niech pani mi da jeśli pani chce, dopłacę pani za nie. - powiedział książę zaraz po tym patrząc na swojego przyszłego męża z lekkim uśmiechem zadowolenia. Jego dzień dopiero się zaczął jednak już czuł się szczęśliwie. 

- A więc, co zazwyczaj się robi na tym świecie? - spytał demon, opierając się o wypchane, materiałowe oparcie krzesła, na którym siedział. 

- W to święto po prostu się odpoczywa od swoich codziennych czynności. Dorośli nie mają obowiązku pracy, ale mogą pracować jeśli chcą. Dzieci nie muszą iść do szkoły, a rycerze wracają do swoich rodzin na ten dzień. Mój ojciec może sobie odpocząć i pójść do swojego ulubionego spa, czy na polowanie lub ryby, a ja mam pełną wolę do robienia czegokolwiek chce. Zawsze idę tutaj i jem u tej miłej pani pyszne śniadanie, a później zazwyczaj chodzę po mieście i po prostu rozmawiam z ludźmi. Mamy tutaj pewne rzeczy typu strzelnica do łuku oraz pole do jazdy konnej ale to mam też u siebie więc nie korzystam. - odpowiedział, a następnie odsunął niepotrzebne rzeczy ze stołu widząc jak kobieta niesie gotowe danie do ich stolika. - Dziękuję bardzo - odpowiedział, a następnie zabrał sztućce od razu ukrawając sobie kawałek naleśników. - Wieczorem za to zaczyna się prawdziwa zabawa. Na środku wioski rozpalane jest ogromne ognisko, do którego wrzucane są zebrane wcześniej chwasty, a król zabija na oczach ludności dzikie zwierze, które zostało upolowane i jego krwią kapłan wioski zakrapia ludzi aby dać im ochronę przed złą energią oraz większymi problemami. Później wszyscy mogą zacząć pić alkohol i bawią się do białego rana. Tańczą, piją no i ogólnie mogą robić wszystkie rzeczy, jakie normalnie nie przystają. Dziewczyny robią wianki z kwiatów, które później dają swoim ukochanym. A chłopaki mogą olać dziewczynę, która im się podoba, i ta, która jest najbardziej mokra będzie miała największe powodzenie u mężczyzn. - opowiedział co chwilę jedząc trochę dania, oraz uśmiechając się demona lekko. wile razu uczęszczał na to święto właśnie specjalnie tylko pod wieczór. Patrzył jak każdy szczęśliwie tańczył ze swoim ukochanym lub jak rodzicie tańczą ze swoimi dziećmi wiedząc, że nie ma na co już liczyć. Ostatni raz ze swoim rodzicem tańczył ejszcze zanim jego matka została brunatnie zamordowana. 

- Jak to smakuje? - spytał nagle Lucyfer, pokazując palcem na resztę dania, które zostało na talerzu bruneta. 

- Chcesz trochę? - odpowiedział na pytanie biorąc na widelec, kawałek swojego dania, zaraz po tym dokładając na niego kawałek truskawki. Od razu obrócił go w kierunku drugiego, na co ten odsunął się minimalnie od niego, od razu patrząc w kierunku pani, która podała mu wcześniej jedzenie. 

- Niekoniecznie. - odpowiedział po chwili, ponownie patrząc na bruneta przed nim, ten jednak bardziej jedynie przybliżył sztuciec do swojego przyszłego męża. - George, nikt oprócz ciebie mnie nie widzi, więc wyglądasz jak idiota. - powiedział, na co ten po chwili odłożył widelec na talerz. 

- W takim razie, jako że dzisiaj jest święto. - zaczął mówić, a następnie oparł się o krzesło patrząc na demona surowym wzrokiem. - Rozkazuje ci przez cały dzień dzisiaj chodzić ze mną tak aby inni też cię widzieli. - dopowiedział, a na chwilę  jego włosy zmieniły kolor na czarny. Demon jedynie westchnął cicho jednak wykonał rozkaz przyszłego króla. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w jego ustach znalazł się wcześniej nałożony na widelec placek. - Teraz już możesz tego spróbować. 

_____________________________________________________

Za mój ostatni joke, macie tutaj pierwszą część rozdziału specjalnego dla was. W następnym tygodniu powinna pojawić sie druga część. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top