Rozdział 30
-Nie będziesz się pieprzył z nikim innym. Nie pozwolę ci na to -warknął i wpił się w jego usta
Brunet w pierwszej chwili chciał oddać się cały swojemu ukochanemu jednak już po kilku długich i przyjemnych sekundach opanował go gniew. Nienawidził kiedy ktoś się tak zachowywał i Shizuo nie był wyjątkiem. Resztkami sił woli oderwał się od blondyna. Zaczął się szarpać i usilnie unikał natarczywych ust wyższego. Heiwajima również był już na skraju wytrzymania. Brak posłuszeństwa ze strony niższego jeszcze bardziej go podjudził. Nie dość, że w pewnym sensie go zgadza to jeszcze zachowuje się w ten sposób. Z niespotykanym u siebie od dawna ogromnym zdenerwowaniem pchnął delikatne ciało niższego na pobliską ścianę. Mężczyzna uderzył o zimną powierzchnię plecami i jęknął z bólu. Mimo, że blądyn użył zaledwie niewielkiej cząstki swojej nadludzkiej siły w starciu z kruchy ciałem bruneta była ona jak kieliszek zrzuczony na podłogę. Izaya nie mógł wyjść z tego bez szwanku. Z jego ust wyrwał się głośny jęk. Nogi się pod nim ugięły. Resztką energii ignorując ból w okolicy żeber starał się się utrzymać na nogach. Jego starania nie trwały długo ponieważ już po chwili Shizuo dopadł do niego i za ramiona przyszpilił go do ściany po czym ponownie zaatakował jego usta. "Bestia"- przemknęło niższemu przez myśl. Z westchnieniem oddał pocałunek po czym gdy wreszcie się opamiętał odsunął twarz od blondyna co ten potraktował jako pozwolenie i zaczął całować szyję informatora
-Nie...- szepnął ze łzami w oczach i przymknął powieki. Czuł się źle w tej sytuacji. Zupełnie jakby za chwilę miał zostać ofiarą gwałtu. Po raz pierwszy w życiu aż tak się bał i do tego powodem jego niepokoju, a nawet przerażenia była jego ukochana bestyjka. Chciało mu się wyć. Z jednej strony kochał tą nieprzewidywalność i wybuchowość Shizuo i dostakonale rozumiał, że blondyn ma prawo być zazdrosny co nawet go cieszyło bo w końcu oznacza to, że nie jest mu obojętny, z drugiej zaś strony nie wiedział co blondyn może zrobić. Bestia nie ma granic i wszyscy o tym wiedzą, a on w szczególności. Już wiele razy doświadczył czym jest gniew potwora Ikebukuro i z każdym ruchem wroga coraz bardziej obawiał się o swoje zdrowie, a nawet życie. Na pierwszy rzut oka dało się stwierdzić, że blondyn stracił nad sobą ponownie na dobre. Orihara nie wiedział co chce zrobić Shizuo i to go niepokoiło. Nienawidził kiedy nie miał kontroli, a tak było właśnie teraz. Nawet nie próbował się wyrwać chcąc oszczędzić sobie dodatkowego bólu -Przestań...Proszę- szepnął błagalnie i liczył na to, że blondyn choć trochę się opamięta. Słone łzy płynęły po jego porcelanowych policzkach gdy Heiwajima wsunął dłonie pod koszulkę znajdującą się aktualnie na jego nagim ciele
-No co jest? Myślałem, że tego właśnie chcesz. Przed chwilą wydawałeś się być strasznie napalony- jego głos ociekał jadem i godził w sam środek wbrew pozorom bardzo delikatnego serca niższego które w całości należało do Shizuo. Kolejna salwa łez zalała twarz niższego, a jego szloch został strumiony przez dużą i śliną dłoń zaciskającą się na jego szyji. Z każdą chwilą zaczynało brakować mu powietrza, a uścisk nawet mimo prób wydostania się z niego nie zelżał ani odrobinę -Dowiem się wreszcie kim był ten facet? Twój znajomy, a może kochanek? Przyznaj się! Dałeś mu kiedyś dupy?!- warknął i potrząsnął drobnym i wychudzonym ciałkiem trzymanym w swoich rękach. Brak reakcji zdenerwował go jeszcze bardziej zabrał rękę z szyji bruneta, a już po chwili zaciśnięta w pięść dłoń wbiła się w ścianę tuż obok głowy bezbronnego informatora robiąc w niej dziurę. Izaya przymknął oczy. Czuł się jak jakiś zwykły żałosny człowiek, który nie ma wpływu na właśnie życie. Żałosny. Taki właśnie był. Od zawsze i już na zawsze taki pozostanie. Uważał się za Boga i kochał ludzi ponad wszystko, a mimo to jego ludzie go nienawidzili. Nigdy mu to nie przeszkadzało. Nawet nie zorientował się kiedy przestał kochać wszystkich, a pokochał do tej pory znienawidzonego potwora. Wiedział, że przez tą miłość będzie cierpiał, ale nigdy nie myślał, że aż tak. A mimo to nie umiał znów znienawidzić Shizuo. Po prostu nie potrafił. Byłby w stanie wybaczyć mu wszystko. Bawiła i jednocześnie denerwował go myśl jak bardzo się zmienił. Z każdą chwilą coraz bardziej brzydził się sobą
-J-ja nie chce tak...- szepnął wymijająco i poczerwieniał ze wstydu. Miał nadzieję, że ten pierwotniak potraktuje owe rumieńce jako skutek chwilowego braku tlenu
-Ciągle nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie! -krzyknął tracąc cierpliwość- Kto to był do cholery?! -warknął i złapał brodę niższego w dłoń po czym spojrzał głęboko w jego oczy. Widząc ten strach i smutek gdzieś w jego wnętrzu pojawił się głos mówiący, że kompletnie zjebał i, że nie ma już dla nich szans. Tak. Dla nich. Wstyd mu było się przyznać, ale już od dłuższego czasu myślał o nich jak o parze. Dlatego właśnie się tak wściekł widząc go z innym. Brunet nadal milczał. No bo co miał powiedzieć? Czego by nie zrobił i tak nic by to nie dało. Czuł się winny. Wiedział, że tylko on jest odpowiedzialny za tą sytuacje. W końcu jako ten inteligentny powinien przewidzieć taki obrót sprawy. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że mimo iż miał przy sobie swojego ukochanego, dla którego zrobiłby wszystko nadal flirtował z klientami, nadal chociaż wiedział, że nie powinien chodził do barów i umawialiśmy się na przelotny seks. Wciąż mimo, iż wiedział, że blondyn jest w domu i już pewnie nie śpi nie wypłynął mężczyzny w garniturze za drzwi tylko dał mu się pocałować po raz ostatni. Jak mógł być tak nieodpowiedzialny i ryzykować tym wszystkim co ma?
-To był mój klient- szepnął i odwrócił wzrok. Spojrzenie złotych tęczówek wwiercało się w niego i nie pozwalało mu na choćby najmniejsze kłamstwo
- Czyli oprócz bycia dupkiem i mendą jesteś też dziwką?- powiedział bez zastanowienia. Po pomieszczeniu rozległ się głuchy plask. Shizuo został uderzony w twarz przez informatora, któremu jakimś cudem udało się wydostać jedną rękę z uścisku. Uderzenie nie było mocne. Nie miało na celu zranić wyższego tylko dać mu do myślenia i tak też się stało
-Wyjdź...- szepnął już nie powstrzymując płaczu- Wynoś się! - krzyknął i zaczął szarpać się. Blondyn upuścił go na podłogę i z zamglonym spojrzeniem szepcząc ciche "Wybacz" wyszedł z mieszkania. Izaya został sam na podłodze z zasłoniętą rękami twarzą i zalał się gorzkimi łzami.
Kto się spodziewał rozdziału? Nikt! Jak zwykle mam nadzieje, że się podobało
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top