Rozdział 26
-No więc- zaczął Kishitani jednak przerwał mu szmer dochodzący z korytarza
Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi, które już po chwili otworzyły się z hukiem uderzając przy tym o ścianę, a do salonu wszedł ojciec Shinry ubrany jak zwykle w biały kitel i maskę. Szatyn westchnął i zrezygnowano wiedząc jak ta wizyta się skończy przetarg twarz
-Właśnie to chciałem wam powiedzieć. Ojciec przyjechał na kilka dni chciałem was ostrzec przed...
-Chce zobaczyć waszego maluszka. Daj go -przerwał okularnikowi i wyciągnął ręce do dziecka, które od razu przytuliło się do ojca. Widać było, że Hiroki nie polubił mężczyzny juz na starcie ich znajomości. Lekarz z przerażeniem spojrzał w oczy blondyna trzymającego dziecko i dostrzegając w nich nieme ostrzeżenie odsunął się od razu. Schował się za synem i z zamiarem użycia go jako żywej tarczy przeciwko bestii uśmiechnął się -Chciałbym sprawdzić jak zachowa się w różnych sytuacjach. Sprawdzę tylko czy ma jakieś specjalne umiejętności...no wiesz...- zaczął niepewnie uśmiechając się sztucznie. Za pozornym dobrym humorem starał się ukryć strach i niepewność. Gdyby wzrok potrafił zabijać mężczyzna w masce niechybnie byłby już matrwy. Shizuo spojrzał na niego spod byka i przytulił do siebie syna
-Nie ma szans- warknął i wstał z kanapy. Posadził Hirokiego obok Izayi i zacisnął dłonie w pięści.
-Oj daj spokój. Jeśli jest tak samo wytrzymały jak ty nic mu się nie stanie, a jeśli nie jest bestią to trudno. Przecież i tak go nie chcieliście- w tym momencie czara goryczy się przelała. Doktor Kishitani nigdy nie miał wyczucia jednak tym razem nie tylko nazwał Shizuo potworem, ale także zasugerował, że Hiroki też może taki być. Mało tego podkreśli, że mały brunetki to nie dziecko zrodzone z miłości i wyczekiwane przez rodziców, lecz wynik eksperymentu. Nazwał jego syna bestią i wpadką w jednym zdaniu. Może i nie pomylił się za bardzo, ale nikt nie ma prawa obrażać syna Bestii Ikebukuro. Heiwajima po raz kolejny już tego wieczoru zabijał go wzrokiem. Na jego czole pojawiła się pulsujaca żyłka, która nie zwiastowała nic dobrego. Chwycił pobliską lampę w dłoń i cisną nią w ojca przyjaciela. Gdyby mężczyzna w porę nie uchylił się przed nadlatujacym przedmiotem zostałby boleśnie uderzony. Brunet dotychczas spokojnie obserwujący wszystko z boku i obejmujący nie rozumiejące co się właśnie dzieje dziecko kierowany impulsem złapał wyższego za rękaw koszuli i spojrzał mu w oczy
-Spokojnie Shizu-chan- szepnął i uśmiechnął się lekko. Mimo, że sam chciał w tym momencie zabić, oskalpować i poćwiartować lekarza starał się uspokoić blondyna. Uważniejszy człowiek mógłby zauważyć małe złośliwe iskierki nienawiści tańczące w jego oczach. Na szczęście Shizuo nigdy do tych spostrzegawczych nie należał -Nikt nie będzie ruszać naszego syna. Nie zgadzamy się na żadne twoje głupie eksperymenty.- zwrócił się do lekarza z typowym dla siebie uśmiechem. Odsunął odrobinę poły swojej obszytej futerkiem kurtki i wzkazując wzrokiem na ukryty w wewnętrznej kieszeni scyzoryk delikatnie zasugerował szatynowi, że sam również powoli zaczyna tracić cierpliwość - Jeśli to wszystko to my już pójdziemy- powiedział aż zbyt spokojnie i wstał z kanapy. Mierząc przyjaciela zimnym wzrokiem skierował się w stronę korytarza prowadzącego do wyjścia z mieszkania. Nie widząc czemu Shinra czuł się odrobinę winny za zachowanie swojego ojca. Mimo to cieszył się widząc przyjaciół tak dobrze dogadujacych się
-Gdybyście czegoś potrzebowali to wpadajcie!- okularnik uśmiechnął się szeroko i pomachał przyjaciołom stojącym w drzwiach- Chętnie razem z moja piękną Celty zorganizujemy wam ślub albo chrzciny czy coś...- gwałtownie zamilkł widząc gniewne spojrzenie Shizuo skierowane w jego stronę. Nie mógł odpuścić sobie tej uszypliwej uwagi. Czujnemu oku jego narzeczonej nie umknęły jednak rumieńce na twarzy informatora spowodowane słowami młodego Kishitaniego. Zaśmiała się cicho i szybko zaczęła pisać wiadomość "Chyba naprawdę się dobrze dogadują" -pokazała ukochanemu słowa widniejące na telefonie. Szatyn kiwną głową i z cichym westchnieniem objął kobietę. W tym czasie mężczyźni w ciszy wracali do domu. Oboje byli źli zarówno na ojca przyjaciela jak i na siebie nawzajem. Blondyn kipiał ze złości i nie mógł zrozumieć dlaczego Orihara go powstrzymał, brunet natomiast beształ swój brak opanowania. Już po raz kolejny od kiedy pojawił się Hiroki nie przemyślał tego co mówi i robi. Niby był wśród swoich i to, że pokazał jak bardzo zależy mu na synu to nic złego jednak od dłuższego czasu miał wrażenie, że wszystko wymka mu się spod kontroli. Już nie panował nad wszystkim i wszystkimi. Czuł, że traci swoją pozycję Boga. Najbardziej przerażało go to, że teraz sam może stać się ofiarą manipulacji. Nie wiedział czemu nagle zrobił się bardzo szczery zarówno ze sobą jak i w stosunku do innych. Trzymał małą rączkę bruneta idącego obok i dokładnie analizował to wszystko. Pozostaje jeszcze sprawa napadu sprzed kilku godzin. Nie pozostawiało to żadnych wątpliwości. Za wszystkim musiał stać Kurobe jego były klient, którego wykorzystał i którego kosztem się zabawił tak jak zawsze to robił kiedy mu się nudziło. Tylko skąd on wiedział gdzie i kiedy będzie Izaya. Nikt nie miał przecież takich informacji. Blondyn idący obok bił się ze sobą w myślach "Zapytać czy nie zapytać"-to pytanie krążyło po jego głowie bez większego sensu i przyczyny. Po prostu po wydarzeniach dzisiejszego dnia poczuł, że musi chronić swoją małą rodzinę do której chcąc czy też nie chcąc zalicza się również ta pchła
-Zamieszkaj ze mną -wypalił w pewnym momencie i spojrzał w stronę zdziwionego bruneta.
Nic nie powiem na temat tego rozdziału. Sami oceńcie. Chyba powoli będziemy zbliżać się do końca bo kompletnie nie wiem jak to dalej pociągnąć. A szkoda bo nie chce tego kończyć. Mam nadzieje, że się podobało
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top