Rozdział 16
-Pojedziesz na trochę do wujka Shinry- powiedział do syna i z torbą podróżną wypełnioną rzeczami chłopca przewieszonął przez ramię oraz małą walizką wyszedł z mieszkania
Po chwili znalazł się przed drzwiami mieszkania przyjaciela, który był teraz jego ostatnią deską ratunku. Zapukał do drzwi i kiedy tylko zobaczył go w wejściu bezceremonialnie wepchnął się do środka
-Shinra mógłbyś zostać z Hiro-chanem? Tylko kilka dni. Proszę- powiedział na jednym wydechu i uśmiechnął się delikatnie próbując ukryć swój prawdziwy stan- Pamiętaj, że masz u mnie dług wdzięczności- dodał widząc niezbyt przekonaną i nie zadowoloną minę szatyna.
-A czemu nie zostanie z nim Shizuo? -zapytał wiedząc, że blondyn nie miałby nic przeciwko spędzaniu czasu z synem. Brunet przełknął nerwowo ślinę i postanowił zrobić to co potrafi najlepiej czyli skłamać. Przecież nie będzie się tłumaczył z tego, że jest zazdrosny i chce uciec od uczuć jakie nim zawładneły.
-On nie ma czasu, a ja potrzebuje opieki dla małego na już- odparł i postawił chłopca na podłodze po czym zdjął z ramienia torbę z ubraniami- To jak pomożesz?- mężczyzna w okularach westchnął i kiwnął głową
-Niech Ci będzie, ale tylko kilka dni- wkońcu uległ gdy jego wzrok spotkał się z zapuchniętymi i czerwonymi od płaczu oczami bruneta. -I pamiętaj, że to ostatni raz- zaśmiał się przyjaźnie i chwycił na ręce złotookiego chłopca błądzącego po przedpokoju -Mogę się dowiedzieć chociaż jak długo cie nie będzie, no i po co wyjeżdżasz?- zapytał domyślając się, że to jakaś dłuższa podróż sądząc po walizce stojącej za informatorem
-Ważne interesy poza krajem- uśmiechnął się tajemniczo starając się jak najbardziej zatuszować swoje zasmucenie i po części też upokorzenie. Wiedział, że jego wygląd i zachowanie nie umknęło czujne uwadze lekarza. Okularnik nie naciskał jednak na rozmowę na ten temat, za co był mu niezmiernie wdzięczny- No to uciekam. Bawcie się dobrze- uśmiechnął się i pomachał do przyjaciela i syna. Skocznym krokiem zniknął z pola widzenia przyjaciela. Gdy tylko znalazł się na ulicy wrócił do swojego poprzedniego stanu. Nie spiesząc się szedł w stronę najbliższej stacji metra ze spuszczoną głową. Nie interesowało go w tym momencie nic. Nie zwracał uwagi nawet na swoich ukochanych ludzi. W tej chwili rozmyślał tylko na temat jednej bestii no i oczywiście tej okropnej blondynki, która się go uczepiła. Wreszcie dotarł na lotnisko. Nie miał żadnego planu co kompletnie nie było w jego stylu. Zawsze wiedział wszystko, taka była jego praca, a teraz nie wie nawet co czuje. Doprawdy było to dla niego upokarzające. Jaki z niego bóg skoro nie wie tak podstawowych rzeczy i nie umie zdefiniować własnych uczuć. Z jednej strony nienawidził potworka najbardziej na świecie przez jego nieprzewidywalność, a z drugiej czuł się źle przez to co zobaczył. Kupił bilet na pierwszy lepszy lot, który okazał się kilkugodzinną podróżą do Stanów. W sumie nie jest tak źle. Już kiedyś tam był, a angielski zna całkiem dobrze więc może takie wakacje w czymś mu pomogą.
Shizuo właśnie stał przed drzwi Kishitaniego, który robił wszystko, aby ukryć nieznośnego chłopca w którymś z pokoi. Bez dwóch zdań wydał się w rodziców. Kiedy mały brunet zdziwiony zachowaniem wujka zaczął głośno płakać do środka wtargnął blondyn i z wymalowanym na twarzy zdziwieniem przyglądał się przyjacielowi
-Co ty odpierdalasz i co robi tu Hiroki?!- warknął przekonany, iż jego mały skarb jest teraz bezpieczny w domu z tą pchłą.
-Shi-shizuo. Nie sądziłem, że przyjdziesz. Jak Ci miną dzień?- zapytał jak gdyby nigdy nic i złapał złotookiego na ręce
-Shinra! Mów gdzie ta menda!- krzyknął i zabrał od niego uśmiechnięte dziecko, któremu zdenerwowanie ojca zdawało się w ogóle nie przeszkadzać, po czym złapał przyjaciela za koszule i przyciągnął do siebie patrząc zdenerwowany w jego przestraszone oczy.
-Izaya powiedział, że musi gdzieś wyjechać, a ty nie masz czasu. No ale mało ważne siadaj coś zjemy i przy okazji porozmawiamy- zaproponował z uśmiechem i poszedł do kuchni gdzie już stały talerze pełne jedzenia. Razem zasiedli do stołu i po zjedzeniu przygotowanego przez ukochaną lekarza posiłku blondyn już spokojniejszy postanowił zacząć temat
-Więc co z mendą?- zapytał niby obojętnie jednak w głębi duszy bardzo się martwił. Zauważył, iż Orihara nie zachowywał się tak jak zwykle co tylko potęgowało jego strach.
-Wpadł tu i poprosił mnie abym został z Hirokim, swoją drogą ładne imię, zgodziłem się, ale tylko na kilka dni więc myślę, że niedługo wróci. Wiesz...wyglądał jakoś dziwnie. Był taki przygaszony i miał oczy zapuchnięte chyba od płaczu. Tak jak teraz o tym myślę to jeszcze nigdy nie wiedziałem go w takim stanie. Nawet kiedy rodzina się od niego odwróciła patrzył w przyszłość z uśmiechem, albo przynajmniej udawał, że tak jest. Teraz nawet nie starał się ukryć złego samopoczucia. Martwię się.- zakończył swój monolog i upił odrobinę zimnej już herbaty. Blondyn nie wiedział co ma zrobić. Nie tylko okularnik martwił się o bruneta. Shizuo westchnął i podniósł się z miejsca
-Będę już się zbierać. Wezmę małego do siebie. Jak menda wróci powiedz mu, że Hiroki jest u mnie- powiedział po czym wziął dziecko na ręce
-Poczekaj przyniosę ci jego rzeczy- odparł szatyn po czym ciesząc się, że ma jeden problem z głowy przyniósł torbę z ubrankami i lekami "na wszelki wypadek". Mężczyźni pożegnali się po czym ojciec razem z synem wyszli z mieszkania i wrócili do domu blondyna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top