•5•

Ten rozdział pisałam w nocy, więc jest tu dużo głupich rzeczy. Gdy czytałam to rano to czułam jakbym wtedy była po Kubusiu więc ostro
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pov: Izuku

Wstałem dość wcześnie, albo raczej wszystko na to wskazywało. Na korytarzu nie chodziło zbyt wiele osób. ,,Inni'' jeszcze spali, więc to potwierdziło moje podejrzewania. Dzień jak co dzień w laboratorium. A przynajmniej wszystko na to wskazywało...

Ale wracając. Obudziłem się wcześnie rano. Eri leżała na mnie, wtulona we mnie. Nie wstawałem z łóżka, żeby jej przypadkiem nie obudzić. Zobaczyłem blondynkę ciągnąca jakiegoś człowieka-byka. Nic nowego. Codzienny widok.

Nie za wcześnie na niego? - Pomyślałem, trochę to było dziwne, no ale zawsze mogli zmienić harmonogram. Ja byłem eksperymentem 101, Eri zaś 305, co oznacza że aż tyle ludzi w ciągu tych paru lat zostało tu pojmanych. Co tydzień ginęły tu co najmniej 2 osoby. Co około dwa tygodnie dochodziła (nie zboki, nie) też chociaż jedna nowa osoba.

To ludzka głupota nas tu sprowadza. Do tej pory nie wiem czy bohaterowie szukają Hisakiego, czy w ogóle wiedzą o tym, co robi. Jeśli nawet go szukają, to znając życie tylko za narkotyki. Nic o nas nie wiedzą. Jesteśmy uznawani za porwanych, zaginionych lub zamordowanych.
Na tym sprawa się kończy, bo nikt nie chce ruszyć dupska i nas szukać!

Wiem że od mojego zaginięcia minęło już 7 lat... I niedługo będą moje 16 urodziny bo już za około tydzień... Ale przez ten czas nauczyłem się tego... Że aby pokonać zło... To prawdziwe zło... Trzeba zaglądać w najmniejsze luki. No bo kto by się spodziewał tego po Kai'u? Miły mężczyzna. Nic złego nigdy nikomu nie zrobił, bo ma ,,córkę''... No tak... Zawsze trzeba zaglądać głębiej.

Za chwilę przyjdzie śniadanie! - pomyślałem uradowany - jestem tak głodny!

Jedzenie dostajemy tu raz, może 2 na tydzień, przez co jesteśmy bardzo wygłodzeni. Lecz to tylko my dostajemy, bo dzieci takie jak Eri dostają 3 razy w tygodniu, jednak i tak oddaje jej większość swojego jedzenia. Po co mi one? Po co żyć? No właśnie? Jaki jest sens tego ,,Życia''? Nie ma sensu. Tak. Życie w laboratorium nie ma sensu. TO życie nie ma sensu! Ale czekaj... O czym ja myśle... Dobra... Koniec tego. Zaraz będzie śniadanie. Muszę się ogarnąć.

Drzwi się lekko uchyliły a dwa talerze oraz dwie szklanki zostały wsunięte od środka.

- Kiedy tu wróce, nic ma nie być na żadnym z tych talerzy zrozumiano? - Spytał głos, który był głęboki i straszny, ale nie tak straszny jak głos Overhaula.

- Zrozumiano - opowiedziałem ozięble, no bo czemu miałem powiedzieć inaczej? Bałem się, że za cokolwiek bym powiedział, zostałbym porażony prądem. Jak codzień. To była zabawa dla innych. Rażenie nas prądem. Ilość porażeń zależała od wieku i przewinienia. Byliśmy też rażeni bez powodu. To, co tu się dzieje jest straszne, a najbardziej dla dzieci, które co jak co, ale musiały w tym dorastać. Napewno zostawi to trwały ślad na ich psychice.

Wstałem i podniosłem się z łóżka tak, aby nie obudzić mojej siostrzyczki, która spała sobie słodko i podszedłem do talerzy. Jak zwykle. Jakieś jajka i chleb. No i mleko oczywiście. (w szklankach)

Gdy niedługo potem obudziła się Eri, podałem jej talerz z jedzeniem, które szybko zjadła. Ja też postanowiłem pośpieszyć z jedzeniem, ponieważ nie chciałem znów dostać prądem w ryj.

Wypiłem swoje mleko i Eri też wypiła swoje.
Jak zwykle wstałem, uśmiechnąłem się do dziewczynki, co odwzajemniła i podszedłem do biurka. Jak już kiedyś mówiłem pisze pamiętnik. Mała bawiła się teraz jakąś lalką, więc miałem czas pomyśleć. Nad tym, co się niedawno stało, no, nie tak niedawno, ale wracając, nigdy nie miałem czasu nad tym bardziej pomyśleć. Mówiąc "tamtym", mam na myśli pewną osobę. Domyślacie się kto to jest? Zapewne tak.

Chodzi mi tu o ,,Niego'', o Kacchana. Słabo go pamiętam. Był chyba blondynem... Tak! Napewno był blondynem. I miał albo czerwone albo żółte oczy... Tego też nie pamiętam dokładnie. No ale Eri opowiedziałem to czego byłem bardziej pewny. Że to czerwonooki blondyn. Matkę też słabo pamiętam. Wiem że wyglądała trochę trochę tak ja, ale nie ja teraz, teraz jestem wychudzonym potworem. (✨pOTwoRem✨)
Czasem boje się nawet samego siebie.

Nie zdążyłem wstać, a poczułem..ochydny smród!
- Co tak wali?! - krzyknąłem sam do siebie. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, co się stało.
-To trujący gaz! Chcą nas otruć! - Podbiegłem do małej i z koca zrobiłem jej prowizoryczną i szybką maskę, a sam zasłoniłem sobie usta ręką.

Gaz rozciągał się po całym, a przynajmniej większości laboratorium. Zapewne chcą sprawdzić naszą odporność - pomyślałem, widziałem pewnego chłopca który zemdlał.
Eri zrobiła to samo. Złapałem ją jedną ręką trzymając się wciąż ręką za usta. Przeszył mnie strach.
Jej serce na szczęście biło. Tyle dobrego.

*Time Skip* po usunięciu gazu

Widziałem stosy trupów wywożonych na noszach. Eri wybudziła się w porę, aby zauważyć kilka z nich, lecz ja szybko zasłoniłem jej oczy moją lewą ręką.

-Nie patrz - powiedziałem, a ona posłusznie odwróciła głowę, chodź i tak miała oczy zasłonięte ręką.

Przeżyliśmy tylko my. Dlaczego? Ponieważ zareagowałem w porę oraz była nas dwójka. W większości klatek (aka pokoi) mieszkała tylko jedna osoba, więc jeśli coś stało by się osobie mieszkającej w danym pokoju, nikt nie miał by jej jak pomóc. Nie wiem czemu to zrobił. Walić to! Ważne że Eri żyje! I to jest teraz najważniejsze. Kocham ją jak prawdziwą siostrę, i nigdy się to nie zmieni... A przynajmniej tak myślę.

*Time Skip bo czemu nie*

Eksperymentów ciąg dalszy, no tak. Bo trzy to za mało na jeden dzień 😑 No żyćko mnie już tu rozpierdala! Ja chcem ztond odejść na zawszem. Dobra koniec tych głupotek. No więc tak.

Wyszedłem z ,,klatki'' jak zawsze chodź od czasu dojścia Eri nie myślę już o tym miejscu jak klatce, ale bardziej o pokoju, moim pokoju, naszym pokoju. Ale wracając..

Jak zwykle ciągnęli mnie do sali. ,,Ciągnęli"? Tak, bo już od miesiąca jedna osoba nie daje sobie rady z takim potworem jak ja. Może i jestem małym, wychudzonym nastolatkiem, ale życie dało mi kopa w dupsko już więcej razy, niż większości dorosłych. Ahhh... Znowu odpłynąłem. No dobra, to jeszcze raz...

Jakiś dwóch mężczyzn ciągnęło mnie do sali.
Pewnie znowu do sali 24 - pomyślałem, lecz tu się myliłem. Ominęli oni tą salę i poszli do innej. Była trochę dalej, ale mi to nie przeszkadzało. Nie muszę już od niedawna chociaż słuchać krzyków innych. Jak mnie to wkurzało. Naprawdę. Przez to można już tu dostać depresji.

Zatrzymaliśmy się, obok sali numer...47? Co? Nie wiedziałem że taka sala w ogóle istnieje. No ciekawe, ciekawe nie powiem, ale okej. Weszliśmy do sali. Stało się to co zawsze. Odporowadzili mnie. Dzień jak co dzień.

Ha! Chcielibyście. Dziś na mnie nie eksperymentowali, a chciałabym (nie zrozumcie tego źle, poprostu czytajcie dalej) Bili mnie jakimiś pasami (nie, nie od spodni, nie jestem taka zboczona 😏) Bolało jak chuj. Kogo by nie bolało? No właśnie. Nie ma takiej osoby na świecie. Nie bili mnie z rozkazu czy coś, chyba, ale dla zabawy. No ja nie mogę! Wracając. Byłem cały poobijany. Starałem się nie płakać i być twardym, ale mi to nie wychodziło.

* Time Skip*

Zostałem wepchnięty do pokoju. Na szczęście Eri tu jeszcze nie było. Zabandażowałem swoje rany. Poleżałem trochę, a potem już się nudziłem. I w tej chwili weszła Eri. Nie płakała, lecz też się nie uśmiechała. Taka neutralna twarz. Niby nie widać na niej nic, ale można z niej wyczytać wszystko.

*Time Skip kurwikleszcze😼*

Bawiliśmy się, żartowaliśmy, śmialiśmy się, tak przez parę godzin. Parę dobrych godzin.

Aż usłyszeliśmy że coś wybuchło.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo~

Fajnie że to jeszcze czytasz. Będzie mi miło jak zostawisz gwiazdeczkę. I powiem tyle, dalej będzie grubo.

Ej ludzie, no bo jak jest ten moment ,,No i mleko oczywiście'' no to oryginalnie miało być ,,Noi woda oczywiście'' a czemu zmieniłam? Bo pisałam to na lekcji (informatyka) no i psiapsi powiedziała, cytuje: ,,Tu ma być stary z mlekiem, oni mają pić mleko i później je....'' może lepiej żebym nie kończyła. No więc tak. Jest stary z mlekiem? Jest (Nie ma😐) bo na początku przecież ojciec Deku wychodzi po mleko i nie wraca już nigdy XDDDDDDDD.
No to ja już kończę.

Bayoo~

1336 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top