~16~
Gdyby nie fakt że Spiuszkolot chciała mnie zabić to ten rozdział był by za tydzień
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
— Nie chcecie czegoś do jedzenia chłopcy? — spytała wkońcu dziewczyna, było około 19. Duszek już się uspokoił a ona właśnie popijała już chyba piątego energetyka tego dnia.
— Nie, dzięki, już i tak powinniśmy się zbierać. Dzięki za miłe ugoszczenie?
Dwójka wstała i ruszyła w kierunku drzwi.
— To pa! Do zobaczenia niedługo!
***
— Uff... Już zniknęli... — odetchnęła z ulgą przywoływanąc tym samym swojego pupila — Czas użyć mojej prawdziwej mocy, albo raczej twojej — zaśmiała się cicho — no to co, jak coś to zmień motyw na inteligencję i planowanie, nie chce tym razy mocy do walki — duszek skinął głową (?)
***
Nagle zaczął dzwonić budzik wskazujący godzinę 6.00
— To już ranek? — spytała dziewczyna — chowaj się młody, chociaż wykonaliśmy zadanie na czas — w sekundę duszek zniknął.
***
Saya jeszcze przed lekcjami pobiegła do gabinetu dyrektora aby poniformować go o wykonaniu zadania i zdać z niego raport.
— Oczywiście, dziękujemy za pomoc, przybądź tu jeszcze dziś po lekcjach. Musimy przedstawić wszystko nauczycielom a jak dobrze pójdzie to razem z Madame Rizzelle (imie bohaterki prowadzącej Agencje) zostaniecie wezwane na spotkanie głównego dowodzącego sprawą zaginięcia. Jeszcze raz dziękuję.
— To nic takiego dyrektorze Nezu, ale jednak chciałabym coś w zamian — odpowiedziała z chytrym uśmieszkiem.
— Oczywiście, podwyższymy ci ocenę z zachowania oraz reputację szkolą i ocenę ogólną
— Dziękuję, do widzenia — uśmiechnęła się śmiejąc się cicho i wyszła z biura dyrektora.
Za takie coś to ja mogę pracować — pomyślała — do tego jedzonko od Madame które zawsze mi wysyła po udanej misji... — rozmarzyła się. Z tego wszystkiego wybudził ją dzwonek na lekcje.
***
- Tomura? - Z za lekko uchylonych drzwi wydobył się głos nastolatka. Wszyscy tu obecni zapewne już domyślili się kim takowy był.
- Hm? - Spytał odwracając głowę w kierunku drzwi. Siedział na fotelu i czytał jedną z książek które znajdowały się na półce niedaleko - Wchodź.
Nastolatek wszedł przed drzwi. Miał ciemnozielone włosy z czarną grzywką oraz niewielkimi lecz także nie małymi różkami. Ubrany był w jedną z bluz trzymanych w szafie do której kilka dni temu dostał dostęp. Jednak nie dołączył do Ligi. Udzielił mu go (dostępu) jego starszy brat.
- Chodź na kolację - chłopak potrzedł to starszego i ustał prawie że za jego fotelem.
- Nie jestem głodny - szef ligi złoczńców wrócił do czytania swojej książki, jednak nie nacieszył się nią zbyt długo gdyż młodszy wyrwał mu ją z jego rąk - Ej! Oddawaj!
Jednak młody Aizawa, były Midoryia, nie zwracał uwagi na jego krzyki, odłożył książkę na półkę i siłą postanowił wyciągnąć starszego brata z pokoju. Gdy mężczyzna został już zaciągnięty w stronę baru ligi złoczyńców w którym to zazwyczaj odbywa się kolacja przywitał go donośny śmiech. No bo kto nie wkorzystałby sytułacji do pośmiania się z szefa ciągniętego po ziemi przez zielonego brokuła co trochę się przypiekł na przodzie? (MUSIAŁAM PRZEPRASZAM KURWA MUSIAŁAM)
— No to co dzisiaj? — spytał zaciekawiony brokół.
— A naleśniki — odpowiedziała mu podekscytowana Himiko.
*Time skip, po kolacji, wiem jestem w chuj leniwa*
— To dobranoc Tomura! — odmachał mu tylko na pożegnanie i wszedł do pokoju. Przebrał się w piżamę i walną w kimę.
— G-gdzie ja...
— O już się wybudziłeś 101 — odpowiedział dobrze mu znany głos — cieszę się że znowu tu z nami jesteś — Dodała z szyderczym uśmieszkiem wychodząc z pokoju należącego do zielonowłosego.
— C-co....? O co tu chodzi?! — nie dostał na te pytanie żadnej odpowiedzi — Czy to wszystko to był tylko bardzo dobry sen?! Ale czekaj... W takim razie gdzie jest Eri-chan?!
— To nie był dobry sen, zostałeś porwany przez tych zbójców, udało nam się odbić tylko ciebie — drzwi się ponownie otworzyły, tym razem nie mógłby nie rozpoznać tego głosu, Overhaul — To dla twojego dobra 101. W najbliższym czasie uda nam się także odbić 302 (z tego co wiem nie podawałam numeru Er-Eri)
- Nie wierze w to! To było zbyt prawdziwe by mogło być kłamstwem! - Izuku nie dawał za wygraną, nie chciał dopuścić do siebie tej informacji. Przecież liga nigdy by go tu z powrotem nie sprzedała! Nie możliwe że by go z tamtąd sprzedali.
Ale jednak... Muszą za wszelką cenę ochronić Eri... Jeśli ja nie mogę, oni muszą, dadzą sobie z tym radę! Na pewno! - Ehh... Marzenia... Tak głupie, tworzą złudną nadzieję na lepsze. Jednak to tylko złudzenie, którego nie da się pokonać. Człowiek został tak zaprogramowany, by marzyć. Ale czy ten człowiek napewno był człowiekiem.....?
— P⁹mŒç6!
— Nikt cię tu nie usłyszy... Nikt ci tym razem nie pomoże... — Śmiech Overhaula słyszalny był w całym budynku laboratoryjnym, strach jaki go obszedł był nie do opisania. Zalany łzami chłopiec siedział skulony w kącie swojego pokoju. Brązowe kosmyki jego grzywy zasłaniały czerwone jak krew oczy.
- 814! Gdzie jesteś! - Krzyk jednego z naukowców przywrócił jego myślenie, uciekł jeszcze bardziej w stronę ściany, jak najdalej mężczyzny. W czasie nie obecności dobrze znanej nam dwójki, Kai nie próżnował, co prawda jego główną misją było ponowne zdobycie eksperymentu ,,idealnego" jednak nie zmienia to faktu że w tym czasie pozyskał jeszcze nowych członków naukowych zabaw. Wszyscy poginęli. Prócz jednego z nich. Jednego z tych bezwartościowych śmieci. Numer 814. Jego imienia nie znał nikt prócz jego samego, jego zmarłych rodziców i zaginionej siostry. Nie że go nie nawidził. Kochał swoje imie, nie używał go poprostu za często. Jego dar polegał na czytaniu myśli oraz mieszaniu w tym organie, główne w obwodzie odpowiedzialnym za sen.
— Pomocy! — krzyknął skulony zapłakany chłopiec.
Nastolatek ciężko oddychał, to wszystko... Te całe laboratorium... To był tylko głupi sen... Ale ten chłopiec, to było zbyt realne!
***
— Pomocy! Zostaw mnie! — mały chłopiec krzyczał na całe gardło, jednak wiedział że robi to na darmo i nikt go nie uratuje. Był jednym z niewielu dzieci i wogóle osób znajdującym się w słynnym laboratorium.
— 814! — wykrzyknął drugi z chłopców patrząc na swojego wspólokatora wyciąganego na siłę z "klatki". Carl - bo tak nazywał się owy chłopiec - nie znał imienia swojego kolegi. Nie raz próbował to z niego wyciągnąć, lecz na darmo.
— Siostrzyczko pomocy! — chłopiec nie chciał wieżyć w to co wmawiali mu naukowcy - że jego starsza siostra nie żyje — ẞæjä po møçy... — drugą część zdania powiedział nie wyraźnie i ledwo słyszalnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
981 słów
Siemka! Jak wam sie podoba 814? Spokojnie on ma imie :D i tak, jest inspirowany "Q" z Bsd. Nie uważam go dlatego za postać orginalną, jednak też za skopiowaną ponieważ nie jest ona całkowicie inpirowana Yumeno.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top