•12•

Dzisiaj rozdział dla pani która tak sie niecierpliwi na te rozdziały że niedługo to mnie wykończy. Oklaski dla Spiuszkolot

No to tak, rozdział poświęcony innemu pięknemu shipowi opowiadającemu o histori miłosnej kurczaka na sterydach oraz hotówy ze smutnym dzieciństwem.

Po tym zajebistym wstępie sądze że możemy zaczynać

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pov: Dabi

Po tym jak Toga odprowadziła tego człeka do pokoju, ja zostałem w barze sam z Tomurą oraz Kurogirim. Tomura jak zwykle siedział cicho obrażony na cały świat, a ja się nudziłem. Nabrała mnie ochota na spotkanie się z moim kurczakiem.

- Chłopaki, nabrała mnie chęć na zabicie kogoś... Wychodzę! - skłamałem i udałem się w stronę drzwi.

Wyszedłem trzaskając drzwiami, oczywiście wcześniej zakładając długą bluzę z kapturem i narzucając kaptur na głowę.
Ruszyłem przed siebie.

Pisałem aktualnie z Hawksem w wiadomości prywatnej. Umówiliśmy się w jakiejś ciemnej uliczce, tak, jak zwykle, aby nikt nas nie zauważył.

Gdybyśmy zostali zobaczeni przez kogoś z Ligi, zostałbym uznany za zdrajcę, jednak jeśli byłby to bohater, ten jebany kurczak został by uznany za zdrajcę. Jednak nikt z nas nie był zdrajcą. Poprostu chodziliśmy ze sobą. Nie zdradzaliśmy sobie informacji ani ze świata bohaterów, ani z Ligi.

Szedłem tak sobie i szedłem, a jako że droga mi się bardzo dłużyła, postanowiłem, że puszczę sobie jakąś piosenkę, gdyż miałem przy sobie słuchawki. Jako pierwsza ukazała mi się piosenka ,,Older". Lubiłem jej słuchać, gdyż ponikąd opowiadała o moim dzieciństwie.

Gdy piosenka się skończyła, odpaliła się reklama KFC 😏

Gdy tak sobie idę, myślę, że mogę wam opowiedzieć o tym, jak poznałem tego kurczaka na sterydach.

Wspominki

Była to piękna słoneczna sobota. Napadliśmy właśnie z Ligą na jakiś budynek, nie lubiłem wtedy Hawksa.

Jak na złość przyleciał i zaczął ze mną walczyć. Wtedy coś się stało, i on na mnie upadł... Wtedy zrozumiałem, co do niego czuje, a on chyba też.

Wstał tak samo jak ja. Byłem na niego zły. On podleciał do mnie i szybko szepnął mi do ucha te słowa. ,,Uliczka nr. 19, dziś o 19.00".

Na te słowa odleciał, a ja stałem jak wryty.

O 19.00

Właśnie wszedłem w uliczkę słuchając jakiejś piosenki na moich słuchawkach. Miałem na sobie czarną bluzę z kapturem i czarną maseczkę na ustach (covid oczywiście obecny 😏, nie no nie ma u nich)

No tak szedłem przez chwilę tą uliczką, gdy pod moimi nogami przelecial jakiś kot, na co zbytnio nie zwróciłem uwagi. Słyszałem też szczury, na około było ich zapewne dużo.

Skręciłem w lewo. Tam znajdowało się nasze miejsce spotkania. Nie wiedziałem, po co on chce się ze mną spotkać. Czego on ode mnie chce? Muszę być czujny, to bohater, zawsze może mnie złapać i wsadzić do budy.
(Buda - dla złoczyńców -  więzienie)

No tak stałem z pięć minut. ,,Albo mnie wystawił, albo się spóźnia. Jest też opcja, że zaraz mnie złapie wraz z innymi bohaterami i policją. Osobiście stawiam na to trzecie" pomyślałem. Jednak z owych myśli wyrwał mnie gwałtowny szelest ptasich piór. Ktoś wylądował obok mnie.

Czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to jebany kurczak na sterydach (XDDDDDD)

Odwróciłem się i tak jak myślałem, za mną stał bohater nr. 2 (Akcja rozgrywa się po odejściu All Mighta na emeryturkę)

Staliśmy przez chwilę w bezruchu, aż w końcu postanowiłem się odezwać.

- Czeg- - nie zdążyłem wypowiedzieć słowa, a czerwono-skrzydły przybił mnie do ściany z uśmiechem do twarzy.

Byłem bardzo zdziwiony jego postępowaniem. Co on odpierdala?!!!

Już miałem go odepchnąć, gdy on mnie pocałował (😏)

Bez namysłu oddałem pocałunek. Nie wiem w jaki sposób, nie wiem dlaczego, ale...podobało mi się to?

Jego pocałunek był lekki i delikatny. Chciałbym, aby ta chwila nigdy się nie kończyła. Jednak nie wszystko trwa wiecznie.

Oderwał swoje usta od moich wciąż przybijając mnie swoją ręką do ściany.

Natychmiast się ocknąłem cały czerwony.

- Co ty odpierdalasz!!!!! - Krzyczałem, a on zastawił mi moje usta swoim palcem.

- Ciiiiiiii - zaczął - wiem, że ci się podobało....

No i kurwa miał racje! Ale przecież jesteśmy wrogami... Nie możemy być razem...(A czemu nie😒)

Powrót do teraźniejszości

Od tamtej pory chodzimy ze sobą, a owy zaułek, jest naszym stałym miejscem spotkań. Oczywiście czasem spotykamy się w innych, bardziej ustronnych miejscach, ale tak, aby nas nie zauważono, a jak już to nie rozpoznano.

Szedłem dalej wciąż słuchając muzyki przez moje piękne białe air podsy, które dostałem na urodziny od tego kurczaka z rożna.

Skręciłem w alejkę, czyli miejsce naszego spotkania i jak zwykle nie zastałem tam nic.

,,Zawsze musi się spóźnić"

Czekać długo nie musiałem. W końcu usłyszałem szelest lekkich piór unoszących się na niebie. Ich dźwięk był uspokajający. Nie żebym bał się o tego idiotę! Poprostu odgłos jego piór uspokaja.

- No witam - wleciał jak zwykle radosny Hawks.

Nie był ubrany w swój bohaterski strój, co oznacza, że nie był dziś na misji. Lub boi się, że ktoś go rozpozna. Albo to i to

Ten kogut mnie zamknął w szczelnym uścisku. No nie powiem, lubie jego dotyk.

Uśmiechnąłem się lekko, co zapewne zauważył, bo uśmiechnął się do mnie szeroko.

- No to co chciałeś? - spytał

- Nudziii miiii sieeeee

- Tobie zawsze się nudzi

- No wiem

(Zajebista konwersacja👌😌)

(Nie chce mi się dalej pisać 😩)



























(Ale dla was wszystko kochani ❤️☺️)

Złapał mnie za podbródek i uśmiechnął się zadziornie.

- Czego się tak szczerzysz?

Zdenerwowałem się trochę, co chyba zauważył bo powiedział:

- Słodki jesteś jak się złościsz.

- Wal się - przytuliłem się do niego.

Blondyn otulił mnie jednym ze swoich wielkich skrzydeł.

Pov: Hawks

,,Kurwa jaki on słodki! Czemu on nie może przestać?!!"

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I właśnie tymi słowami kończymy tą piękną...

Nie, jeszcze nie książkę, lecz rozdział

Ledwo to dociągnęłam, wymordowałaś mnie Spiuszkolot

919 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top