•10•
I jeszcze raz dziękuje ci Spiuszkolot za pomoc przy tej książce 😉
Jakby co to straciłam tu poczucie czasu 😑
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pov: Deku
Wstałem, jak zwykle w sumie, lecz znów nie obudziłem się w swoim łóżku. Obudziłem się w akademiku. Dzień zapowiadał się nudny jak zwykle, póki nie wziąłem telefonu do ręki. Spojrzałem znudzony na datę.
5 kwietnia! To moje urodziny! (DATA SPECJALNIE ZMIENIONA NA POTRZEBY KSIĄŻKI)
Wstałem z uśmiechem bo czemu nie, budząc przy tym przez przypadek Kacchana.
- Idioto! - Krzyknął, ja tylko zaśmiałem się pod nosem.
- Sorka - wykrztusiłem nie mogąc wytrzymać już ze śmiechu.
- CZEGO SIĘ ŚMIEJESZ IDIOTO!
Odszedłem od niego. Podszedłem do szafy i wziąłem z niej świeżo wyprany mundurek szkolny.
Odwróciłem się to Katsukiego, który właśnie przeglądał coś na telefonie.
Zapomniałem wspomnieć że była 7.05, a lekcje mamy na 8.
- Pamiętasz jaki dziś jest dzień? - spytałem go z bananem na ryju (XDDDDD)
Oczywiście oczekiwałem twierdzącej odpowiedzi. Przecież kto jak nie on mógłby pamiętać datę tak ważnego dla mnie dnia (Dla mnie to dzień jak co dzień, i tak nie mam frendsów 👁️💧👄💧👁️)
- Poniedziałek, piąty kwietnia? - no teraz się na tobie zawiodłem kolego...
- Może dokładniej?
- No mówie że 5 kwietnia!
No i wtedy to już posmutniałem... Nie mógł zapomnieć... Prawda?
Zabrałem swój mundurek i ze smutkiem wyszedłem z pokoju przebrać się do jednej z czterech wspólnych łazienek. Dwie były męskie, a dwie damskie. Oczywiście z łatwością można stwierdzić, którą wybrałem.
Tę damską😏
(Przecież żartuje, Izu to nie zbok)
Zabrałem swój mundurek i ze smutkiem wyszedłem z pokoju przebrać się do jednej z czterech wspólnych łazienek. Dwie były męskie, a dwie damskie. Oczywiście z łatwością można stwierdzić, którą wybrałem.
Jasne, że tą męską.
Przebrawszy się podszedłem do lustra.
Te włosy mają już chyba ze 40 centymetrów - powiedziałem do siebie patrząc na moje długie kołtuny.
Trzeba będzie je w końcu obciąć -
Związałem je, jeszcze raz spojrzałem na samego siebie i wyszedłem.
*naprawdę króciutki time skip*
Gdy doszedłem do kuchni, zastałem tam całą moją klasę jedzącą posiłek przygotowany najprawdopodobniej przez Kodę.
To chyba jedyna osoba w tym towarzystwie, która umie tu dobrze gotować.
- Cześć wszystkim! - krzyknąłem a większość z nich odwróciła głowy w moją stronę. Wszystke te głowy patrzyły na mnie z uśmiechem na twarzy.
Odwróciły się wszystkie głowy prócz głowy Shoto, Denkiego oraz Hitoshiego.
Odwzajemniłem ich uśmiech i usiadłem na swoje miejsce.
- Wiecie jaki dziś jest dzień? (Oni ,,wiedzą" kiedy są jego urodziny)
- Ymm.. Wtorek? Środa? - odpowiedział Kaminari.
- Debilu! Jest poniedziałek! - teraz dało się usłyszeć głos Jiro.
- Tak, poniedziałek, piąty kwietnia - to była momo.
A zaraz po niej usłyszałem głos Ejiro.
- To jakiś szczególny dzień czy co?
Uśmiech nagle znikł mi z twarzy, a zastąpił go smutek. Wstałem z krzesła i odszedłem.
- Dziś nie będę jadł.
- Ej! Coś sie stało?!
- Izuku-kun?
Odszedłem do pokoju. Była już 7.35.
Zacząłem się pakować i rozmyślałem. Nikt o nich nie pamiętał, nikt... Nikt nie pamiętał o moich urodzinach. Nawet mój ,,brat".
Ciekawe, czy Eri chociaż będzie pamiętała. I tata. Też mnie to ciekawi.
O 7.50 byłem już gotowy do wyjścia. Ignorowałem wołania innych.
Chciałem, aby ktokolwiek złożył mi życzenia, jednak nic na to nie zapowiadało. Nawet Eri...
Wyszedłem z akademika. Wiele innych też zbierało się już do szkoły.
Była już wiosna. Kwiaty kwitły, motyle latały.
Gdyż zostało mi jeszcze 10 minut do rozpoczęcia lekcji, postanowiłem, że przejdę się do szkoły trochę dłuższą drogą, gdyż tam i tak nie miał bym co robić. Poszedłem w lewo, gdzie rozpoczynała się ów ścieszka.
Była ona piękna. Mnóstwo kwitnących drzew wiśniowych, owady latające wokoło, śpiew ptaków. To wszystko nadawało temu miejscu tak przyjemny klimat. Lubię tu czasem przesiadywać. Jest tu naprawdę ładnie.
Nikt tu zazwyczaj nie chodzi. To dziwne. Przecież tu jest tak pięknie. Szedłem powoli tą dróżką i wdychałem piękne zapachy, które wydawały z siebie pobliskie kwiaty.
Jednak... Coś się stało. W pewnej chwili poczułem, jakby ktoś mnie śledził. Jednak odwróciwszy głowę nie zobaczyłem nic, tak samo to uczucie zniknęło.
Zignorowałem to.
Szedłem dróżką jeszcze przez jakiś czas. W końcu zakończyła się a, ja wyszedłem przed budynek liceum, w którym uczyłem się bohaterstwa.
Wszedłem do klasy, gdyż została tylko minuta do dzwonka i usiadłem na swoim miejscu. Wszyscy jakoś dziwnie się dziś zachowali. Jakoś sztucznie.
Do sali wszedł Mic, a lekcja się zaczęła.
Jak zwykle w szkole, nudy...
Chciałabym, abyśmy robili w końcu coś ciekawego.
Wyszedłem z budynku po kilku godzinach tej udręki.
Oczywiście spokojem nie nacieszyłem się nim długo.
Podbiegła do mnie Ochako.
Już myślałem, że ta złoży mi życzenia urodzinowe, gdy ta spytała się czemu tak się przez cały dzień zachowuje.
Smutny odpowiedziałem ,,nic się nie stało" i poszedłem do Akademika moją ulubioną cichą dróżką.
*Time Skip*
Pov: Katsuki
Nasze zachowanie nie było przypadkowe, była to część naszego planu urodzinowej imprezy Izuku.
Wszyscy ci idioci z tej klasy przygotowywali salon na owe przyjęcie. Ja nie robiłem nic, bo już wykonałem swoje zadanie.
Minęło już tyle czasu a on nie przyszedł. Dziwne.
Pov: Izuku
Byłem już w akademiku i właśnie miałem zdejmować buty, gdy nagle zauważyłem czarną chmurę.
- Witaj eksperymencie 101
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Polsat
Dziś nie ma 1000 słów ☹️
845 słów~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top