Rozdział 10

*Godzina później*

*Pov. Ola*

Wszyscy z nas byli już lekko wstawieni. Jedynie Julka, która nie miała głowy do alkoholu, wypiła mniej od nas. Taco postanowił włączyć muzykę. Quebo usłyszawszy początek muzyki do „Mleko & miód" rozbudził się i zaczął śpiewać.

- Kłopotyyy

- Nie istnieją jak bóg - po chwili dołączył się również Taco.

- Albo jestem za daleko, pijąc mleko i miód. Piję mleko i miód - zaśpiewał już sam Taco.

- Mleko i miód - dodał Krzychu.

- Ona zawsze, gdy mnie widzi nic nie wdziewa pod spód. Piję mleko i miód - zaśpiewał Taco.

Dośpiewali tak całą piosenkę, ale znacznie bardziej skupiłam się na rozmyślaniu na tym, jakim cudem po butelce whisky oni dalej pamiętają te teksty.

- Dobra, bo nie dość, że mnie głowa boli, to jeszcze to pogarszacie głośną muzyką... - powiedziała Julka, łapiąc się za głowę.

- To idź spać - powiedziałam do przyjaciółki lekko zaniepokojona. Co prawda nie jest w jakimś złym stanie, jednak dawno nie widziałam jej tak wstawionej.

- Good plan my friend - odpowiedziała i wstała ze swojego miejsca. Wzięła ze stołu swój telefon i chwiejnym krokiem wyszła z pokoju.

DJ Moys dobrze sprawdzając się w swoim zawodzie, dalej puszczał nam kolejne to piosenki, które Taco Quebo i Krzychu śpiewali. Jedną z nich była „Candy". Fifi jak tylko rozpoznał puszczoną przez Moysa piosenkę, spojrzał znacząco na pozostałych „śpiewaków" i zaczęli śpiewać. Każdy po jednym wersie i każdy skierowany w moją stronę...  

- Ona wybacza moje wady, wybacza błędy...

- Rozumie moje dziaby i złote zęby...

- Odbijam zwykłych typów w nich, gdy chcę polatać z nią...

- Z moją malutką candy, mam od niej plakat z Blow...

- Bo tylko ona zna mój ulubiony film...

- I kuma dobrze mój popierdolony styl...

- Jestem wolny tylko z nią, wolny tylko z nią...

- Jestem wolny tylko z nią, wolny tylko z nią...

- Skarbie jesteś mi potrzebna, gdy nie mam się do kogo odezwać...

- Gdy cały ten fejm mnie przerasta...

- I było nie raz tak, już chciałem się chlastać...

Skończyli na tym, bo zobaczyli łzy w moich oczach. Wiem, że są najebani oraz że zapewne żaden nie mówi na serio to mimo wszystko i tak było wzruszające. I pomyśleć, że znam ich dopiero kilka tygodni...

Spojrzałam na zegarek i nieźle się zdziwiłam. Bowiem była dopiero północ...

*Rano*

Obudziło mnie strasznie dziwne uczucie, jakby ktoś wylał na mnie wiadro wody... Ale chwila... Przestraszona otworzyłam oczy i pierwszym co zauważyłam, był roześmiany Kuba z dzbankiem w ręku i stojący za nim również niemogący ze śmiechu Krzychu.

- NIENAWIDZĘ WAS! - krzyknęłam i szybko wstałam z łóżka w celu zabicia ich. Niestety szybko tego pożałowałam, bo kac a co za tym idzie, masakryczny ból głowy dał się we znaki. Powiem szczerze, że dawno aż tyle nie wypiłam, żeby film mi się urwał... Ostatnim co pamiętam było to jak DJ Moys puścił Ekodiesel. Quebo i Taco po wypiciu ogromnej dawki alkoholu zachowują się bardzo dziwnie, ale zarazem śmiesznie. Fifi wziął Kubę na barana i biegali tak po całym pokoju. Quebo co chwila mówił "wrum wrum". Wyglądało to bardzo zabawnie, dopóki Fifiemu nie skończyły się siły na noszenie pomarańczki i razem runęli na ziemie.

- Żyjesz? - podszedł Krzychu zaniepokojony moim zachowaniem.

- Ogólnie to boli mnie głowa i strasznie mi zimno... A CZEKAJ TO CHYBA DLATEGO, ŻE JESTEM CAŁA MOKRA!

- Spokojnie maleńka - powiedział Krzychu. - Zaraz przyniosę ci tabletki na głowę - dodał i wyszedł.

~~~

Sprawdzony przez JulkaTymoszenko  <33 Wszystkie skargi o błędach do niej :)

Rozdziałów na zapas przybywa, to można coś dodać ;)

~Alex






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top