Liga Młodych
Dobra weekend się już kończy, czas na nowy rozdział! Jeszcze parę dni i FERIE
Merida
-To tutaj-powiedział Robin stając przed wielka wieżą w kształcie litery ,,T''.
-Siedziba Ligii?
-Nie, weźmiemy statek tytanów i tak dostaniemy się do Góry Sprawiedliwości.
Weszliśmy do ogromnego pomieszczenia, po bokach stały wygodne fotele. Robin zaprowadził nas w stronę dużych, metalowych drzwi. Wyjaśniając mi, Toph i Czkawce że to ,,winda'' . Jazda w dół trwała kilka sekund. Gdy wrota ponownie się otworzyły stał przed nami duży pomarańczowy statek.
-Toph usiądziesz razem z Meridą.
-Ale czemu?-zaprotestowałam.
-Bo je teście dziewczynami, a w statku jest tylko pięć miejsc.
-Nie martw się-uspokoiła mnie Toph-zmieścimy się jesteśmy leprze.
-Wcale nie-zaprotestował Zak-chłopaki są lepsi, jak można sikać na siedząco!?
-Nie zrozumiesz dziecko-o dziwo, Jack staną w naszej obronie-jesteś z in vitro!
-Boom, szach mat frajerze-Czkawka przybił piątkę z Zakiem.
-Bardzo śmieszne, nie tolerancyjne padalce.
Zdenerwowany Zak podszedł szybkim krokiem w stronę Czkawki.
-Lepiej uważaj do kogo mówisz-zaczął mu wygrażać Czkawka- lewa ręka zabijam, a prawej to sam się boje!
Zak, mimo tego że był niższy od Bruneta staną na palcach i zadarł wysoko głowę.
-A ty, to sobie lepiej ogarnij , to co masz w tym w nosie bo ci się tam Cejrowski na wycieczkę wybierze!
Stali i mierzyli się wzrokiem z uśmiechem na ustach.
-Jedziecie czy wolicie zostać!-krzykną Robin z włączonego już statku.
Droga minęła dość szybko, chłopaki zdążyli wymienić między sobą jeszcze trochę pocisków.
%$%
-Robin B01-powiedział metaliczny kobiecy głos.
-Zarejestrowałem was na parę godzin w danych Ligii abyście mogli tu wejść.-powiedział.
W samym środku góry stała grupka nieznanych mi osób. O niektórych z nich Robin opowiadał wcześniej, rozpoznałam Tytanów. Nie wiedziałam jednak, kim są inni.
-Robin!-krzyknęła pomarańczowa kosmitka, Gwiazdka podejrzę.
-Witajcie, mam nadzieję że Cyborg przedstawił na czym sprawa stoi?
-Tak wiemy kim oni są-odpowiedział czarnoskóry, umięśniony nastolatek.
W tym momencie przy moim boku znalazł się roześmiany rudzielec.
-A może przedstawisz nas swoim przyjaciołom?-powiedział obejmując mnie ramieniem.
Na ten jego gest Czkawka zaczaił warczeć podejrzliwie w stronę chłopaka.
-Albo sam to zrobię, West, Wally West-rzekł patrząc mi prosto w oczy.
-I co jeszcze, może wstrząśnięty nie zmieszany. Mały, ogarnij się dobrze?-powiedziała ładna, długo włosa blondynka, zdejmując go z mojej szyi i odchodząc razem z nim w bok. Czkawka się rozluźnił.
-Na pewno jesteście zmęczeni podróżą-zaczęła dziewczyna która od początku przykuła moją uwagę ponieważ była zielona-Ja pokarzę pokoje Toph i Merdzie a Wodnik chłopcom.
Razem z Toph kierowałam się za nowo poznaną znajomą.
Robin
-O! zgubiła strzałę-podniecił się Wally podnosząc z ziemi strzałkę która najwyraźniej musiała wypaść z kołczanu Meridy. Rzekł dumny z siebie- na pamiątkę.
-Robin słuchaj, musisz się czegoś dowiedzieć... To ważne-podeszła do mnie Artemis.
Może być? macie jakieś życzenia???
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top