3
Niall wcześnie się obudził, tak jak zawsze robił to jeszcze w Irlandii i słuchał jak Louis oddycha. Tak bardzo się o niego martwił po tym, jak zamilkł, że po prostu chciał sprawić, żeby znów poczuł się częścią świata. Świata, w którym był wyjątkowy i znaczący i wszyscy znali jego imię, chociaż Louis powiedziałby, że już tego nie chce. Niall nie mógł do końca zrozumieć co się stało z jego przyjacielem. Mogła to być przedwczesna śmierć jego matki, jego siostry i syn dorastający bez niego, lub obserwowanie jak Briana z radością poślubia kogoś innego (nie żeby Louis ją chciał) podczas gdy on nie miał nikogo dłużej niż kilka miesięcy. Został samotnikiem, nie odzywał się do nikogo a Niall był zdeterminowany, żeby odzyskać swojego przyjaciela.
Trzymał mocno rękę Louisa, teraz większą niż jego i to potajemnie mu się podobało. W końcu zasnął, gdy zobaczył słońce wschodzące nad horyzontem. Wstał jednak kilka minut później, kiedy Louis wstał, żeby się napić a Niall jęknął.
— Spadłeś kolego?
— Niewiele. Tylko jakąś godzinę — Niall odpowiedział z zamkniętymi oczami.
— Masz ochotę na herbatę?
— Nie. Pozwól, że zabiorę cię na śniadanie.
Wstał a Louis zaprowadził go do kawiarni. Szedł szybko a Niall musiał podbiegać do niego, żeby go dogonić, chwytając go za rękę, kiedy do niego dotarł. Louis chciał wyrwać rękę, ale pomyślał o tym tylko przez sekundę a potem mocno ją uścisnął, gdy dotrzymywał kroku młodszemu.
Jedli w milczeniu, kiedy Niall chciał zapłacić, Louis odmówił. Kłócili się przez chwilę a Louis w końcu chłodno powiedział — To nie randka, Niall.
Młodszy nagle poczuł się całkowicie upokorzony i zawstydzony, przecież wiedział, że to nie randka, ale głupio mu było, że Louis myślał, że takie były jego intencje.
— Wiesz, że nie chodziło mi o randkę... — wymamrotał, bawiąc się palcami. Louis zauważył, że ten nadal nie zmienił się przez te ponad dziesięć lat. Wciąż łatwo się zawstydzał.
Wrócili do domu Louisa, który odwrócił się, mówiąc — Przepraszam, jeśli cię zawstydziłem — położył delikatnie dłoń na ramieniu irlandczyka. — Byłoby dobrze, gdyby to była randka — dodał z małym uśmiechem i cicho się zaśmiał.
— Czy ty się ze mnie śmiejesz kolego? — zapytał Niall ale Louis nie odpowiedział, po prostu poszedł do swojego pokoju i zamknął drzwi
•••
Siedzieli na moście, z niebezpiecznie zwisającymi nogami nad krawędzią, ciesząc się wiatrem i odgłosami przejeżdżających samochodów. —Myślisz, że Doris i Ernie mnie pamiętają? — zapytał Louis ponuro.
Niall położył dłoń na jego udzie. — Oczywiście, że tak.
— Potrzebuję trochę radości kolego — Louis mruknął, a potem spojrzał na towarzysza ze zmrużonymi oczami. — Od tak dawna nie czułem radości, myślę, że to dlatego nie udałem się na ślub Harry'ego. Jak on się ma? I jego mąż?
— Są w porządku, myślą o przyjęciu wkrótce. Teraz, gdy właśnie skończył trzydzieści lat i tak dalej. Przypuszczam, że czuję się jak dorosły — Niall uśmiechnął się na myśl o głupim rozumowaniu Harry'ego. — Tu jest pięknie, Lou.
— A Liam i jego maluch? Czy nadal jest z Cheryl? — Louis zapytał, ignorując jego oświadczenie, nagle bardzo ciekawy losów jego dawnych przyjaciół.
— Liam ma się dobrze, ten dzieciak to mała petarda, mówię ci. —
Louis się zaśmiał. — Szczerze mówiąc nie wiem, czy nadal jest z Cheryl. Wydaje mi się, że wciąż mają kryzys. A więc jak tam twój chłopiec?
— Och, fantastycznie. Właśnie zaczął grać w nogę i jest w tym dobry. Naprawdę dobry. I jest bystry i ciekawy świata, zawsze mówi, że chciałby, żeby jego głos brzmiał jak mój. Ma też brata i ojczyma, bardzo go lubi, ale mówi, że chciałby żyć ze mną. Uważam, że bardzo za mną tęskni, kiedy mnie nie ma w pobliżu. — Ponownie spojrzał na swoje zwisające stopy.
— Pomogę ci znaleźć radość, Lou.
Louis położył głowę na ramieniu młodszego i usłyszał, jak Niall wydycha długo i powoli przez nos. Niall ponownie położył dłoń na tej starszego, lekko zaciskając palce wokół jego dłoni. Louis poczuł, jak łza spływa z twarzy chłopaka na ich delikatnie trzymane dłonie, ale nic nie powiedział, po prostu poczuł, że i on się wzruszył.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top