☕ 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟑𝟎 ☕

Eight obudziła się rano, wtulona w Five'a. Nadrobili już ten miesiąc, gdy się nie widzieli, byli nierozłączni. Five bał się również o Eight, była w końcu w dziewiątym miesiącu ciąży — mogła zacząć rodzić w każdej chwili.

Brunetka wyplątała się z ramion chłopaka i wygramoliła się z łóżka. Zaczęła przeglądać się w lustrze, jej brzuch był już ogromny, w końcu mieściła się nim dwójka dzieci. Otworzyła szafę i wyciągnęła z niej swoje ubrania, a potem zaczęła się przebierać, gdy nagle usłyszała gwizd.

— Five, nie musisz gwizdać. Wiem, że wyglądam jak wieloryb.— odpowiedziała znudzona, naciągając legginsy ciążowe na nogi.

— Hej, nie wyglądasz jak wieloryb. Wyglądasz, jak seksowna mamuśka.— stwierdził Five i roześmiał się, a Eight posłała mu tylko znużony uśmiech.

— Chciałabym już urodzić i mieć to za sobą.— westchnęła ciężko i przeciągnęła koszulkę przez głowę.

— Ja też się boję.— odpowiedział Five i zagryzł wargę.

— Czego ty się boisz?— zapytała, marszcząc brwi.— To ja będę rodzić, nie ty.— wskazała na niego palcem, a ten wywrócił oczami.

— Będę się stresować razem z tobą, okej?— uniósł brwi do góry, a Eight roześmiała się i ponownie położyła do łóżka.— Kocham cię.— szepnął i objął ją ramieniem.

— Ja ciebie też.— mruknęła, zamknęła oczy i wtuliła się w jego klatkę piersiową, ale po chwili usłyszeli pukanie do drzwi.

— Kto tam?— zapytał Five i ziewnął, zakrywając usta dłonią.

— Klaus. Ojciec każe waszej dwójce przyjść na dół.— oznajmił i prawdopodobnie odszedł od drzwi.

— Po co ojciec chce nas widzieć przed śniadaniem?— zapytał szeptem Five i zmarszczył brwi.

Brunet szybko się ubrał, jak zwykle ułożył swoje włosy do perfekcji, chwycił Eight za rękę i teleportował ich do salonu, gdzie na kanapie czekał Reginald.

— Dzień dobry, ojcze. Chciałeś nas widzieć?— zapytała Eight, siadając na kanapie obok Five'a.

— Tak, tak.— kiwnął głową i zatrzasnął dziennik.— Musimy zrobić dzisiaj remont w waszych pokojach. Będziemy burzyć ścianę pomiędzy waszymi pokojami, zrobimy z nich jeden duży pokój. Pasuje?— zapytał, a Five i Eight kiwnęli głowami. Podobał im się ten pomysł.— Wszystkie potrzebne rzeczy do remontu są w holu, zajmiemy się tym po śniadaniu. Możecie na razie iść.— machnął dłonią, a para znów przeteleportowała się do pokoju.

Pół godziny później wszyscy już zjedli śniadanie. Rodzeństwo z mundurków przebrało się w dresy. Chcieli połączyć siły i skończyć pokój jeszcze dzisiaj.

Na samym początku wynieśli wszystkie meble z obu pokoi i wrzucili je do ciężarówki stojącej przed academią. Później, chłopcy zaczęli rozbijać ścianę dużymi młotami, a gdy skończyli, Grace z pomocą Pogo i reszty szybko wszystko wysprzątała. Wszyscy wzięli się za malowanie ścian — na kolor brązowy. Bawili się przy tym super, oczywiście chlapali się farbą, przez co byli cali upaćkani (Reginald musiał podnieść głos, aby ich uspokoić).

Farba bardzo szybko wyschła, w międzyczasie rodzeństwo poszło się przebrać. Z podłogi pozbierali folię ochronną, powiesili nowy żyrandol oraz na ścianach nakleili różne naklejki ścienne, w kąciku dla dzieci.

Później poskręcali wszystkie meble (duże, dwuosobowe łóżko, pojemna szafa, komoda, biurko oraz dwie kołyski). Pokój pomalowany został na kolor kawowy, natomiast podłoga była ciemno drewniana. Na lewo od wejścia znajdowało się łóżko z ciemnego drewna z beżowym baldachimem, a po obu stronach łóżka znajdowały się szafki nocne wraz z oknami. Po jednej stronie łóżka znajdowało się biurko z fotelem, a po drugiej komoda. Obok biurka stała ogromna, drewniana szafa mieszcząca wszystkie ich ubrania, a pośrodku stał brązowy dywan. W kącie stał także stolik, na którym stała maszyna do szycia. Z pomieszczenia dało przejść się do ich wspólnej łazienki. Kafelki w niej były koloru kawowego, a znajdowała się tam wanna z hydromasażem oraz prysznic, toaleta i blat z ogromnym lustrem. Pośrodku stał dywanik, a rolety były koloru brązowego.

W kąciku dla dzieci znajdowała się mata edukacyjna, multum zabawek, zarówno dla dziewczynki, jak i chłopca. Niedaleko łóżka stały dwie kołyski, jedna różowa, druga niebieska. Różową Allison i Vanya ozdobiły kokardkami i wstążkami, a niebieską chłopcy ozdobili autkami.

Wszyscy stali w nowo urządzonym pokoju, podziwiając go. Był urządzony w stylu vintage z ciemnymi kolorami.

Five objął Eight w talii, przyciągając do siebie, ale brunetka poczuła skurcz i coś dziwnego, mokrego między nogami.

— Ej?— zapytała szeptem, ściskając z bólu rękę Five'a. Wszyscy odwrócili się w jej stronę i zamarli.— Chyba zaczęłam rodzić.— pokręciła głową, a w jej oczach stanęły łzy bólu.

— Ale jak? Zatrzymaj to!— pisnął Five, a Eight posłała mu groźne spojrzenie.

— Posłuchaj, twoje dzieci... Auu! Proszą się na świat! Ludzie... Auu! Ja zaraz pęknę!— wrzasnęła, a Five wziął ją na ręce i idąc za Grace, zaniósł do pokoju szpitalnego.

Położył ją na łóżku, chwilę później przyszła Grace, a Eight zaczęła rodzić. Przez cały ten czas (cztery godziny) trzymał ją za rękę, wcale nie puszczał, a Eight wbijała mu paznokcie w rękę, krzycząc z bólu.

— Eleven i Anastacia Hargreeves. Brzmi świetnie.— szepnął Five, całując całą trójkę w czoło. Noworodki były malutką kopią Five'a. Niestety ich kolor oczu nie był jeszcze widoczny, ale pojedyncze włoski na górze główki były ciemne. Eight oddychała ciężko, ale po z każdą chwilą jej oddech się uspokajał.

— Tak się cieszę, że są już z nami.— szepnęła z delikatnym uśmiechem, patrząc na noworodki. Były zdrowe, świetnie rozwinięte, Grace oczywiście wcześniej je przebadała.— Chcesz?— zapytała Eight szeptem.

— Oczywiście. Tylko... nie wiem, jak go trzymać.— zaśmiał się nerwowo, ale brunetka podniosła się lekko, poinstruowała Five'a, jak ma trzymać Elevena, i dała mu go na ręce.— Są tacy śliczni.

— W końcu po tatusiu.— zaśmiała się i sama wzięła Anastacię na ręce. Po chwili usłyszeli ciche śmiechy. Odwrócili się w stronę drzwi i zobaczyli całe rodzeństwo z szerokimi uśmiechami.

— Wchodźcie.— szepnął Five i kiwnął głową, a rodzeństwo cicho weszło do pokoju.— Gdyby byli tej samej płci, to bym ich pomylił.— zaśmiał się, a Eight przytaknęła.

Five podał syna Vanyi, która z chęcią go przyjęła, i zaczął grzebać w kieszeni. Eight podała Anastacię Lutherowi, jednak wszyscy podziwiali noworodki. Byli nimi zachwyceni (wujek Luther będzie uczył ich o kosmosie i rakietach, Diego będzie uczył rzucania nożem, Alli będzie uczyła Anę, jak podrywać chłopców, Klaus picia, żeby na następny dzień nie było kaca, a Ben czytania książek).

— Um... Eight?— zapytał Five i złapał dziewczynę za rękę.

— Tak?— zapytała i spojrzała na niego, marszcząc brwi. Five odciągnął ich na bok i wciągnął głośno powietrze.

— Eight.— zaczął i uklęknął na jedno kolano.— Wiem, że mamy dopiero po szesnaście lat, ale można poczekać, prawda? Chciałbym zapytać, czy... zostaniesz moją żoną.— dokończył, a Eight rozszerzyła oczy i zakryła usta rękoma.

— Oczywiście, że zostanę twoją żoną, Five.— pokręciła głową i, nie czekając na pierścionek, uklęknęła i złączyła ich usta w gorącym pocałunku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top