☕ 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟑 ☕
Około drugiej w nocy drzwi do pokoju Five'a otworzyły się, a w nich stała przerażona Eight w swojej beżowej piżamie, a składała się ona z koszuli nocnej i długich spodni w identycznym kolorze. Dziewczyna chciała sprawdzić, czy chłopak żyje. Czy oddycha? Miała bardzo realne i okropne sny, których głównym motywem było to, że Five po prostu umierał, czasami nawet w bardzo tragiczny sposób.
Podeszła do niewielkiego łóżka, na którym spał, spojrzała na jego spokojną twarz i się przybliżyła. Oddychał, powoli unosząc i opuszczając swoją klatkę piersiową, a ona odetchnęła z ulgą, chuchając lekko na twarz chłopaka. Kiedy miała już wstać i odejść od łóżka, chcąc wrócić do swojego pokoju, usłyszała głos, a dokładniej głos bruneta, który ewidentnie się przebudził.
— Co tu robisz o tej porze?— zapytał totalnie zdziwiony Five, lekko zachrypniętym głosem. Dziewczyna gwałtownie odwróciła się i rozszerzyła oczy. Chłopak — ku jej zdziwieniu — spał w samych bokserkach, ponieważ było mu wcześniej bardzo gorąco. Musiała przyznać, że miał bardzo wyrzeźbioną klatkę piersiową, aż chciała ją dotknąć, jednak się powstrzymywała, by nie mieć z chłopakiem żadnej bliższej styczności. Doskonale wiedziała, że Five tego nie chciał, dlatego oczywiście zamierzała to uszanować.
— Ja...— podrapała się po karku.— Miałam zły sen. Chciałam sprawdzić, czy żyjesz...— opowiedziała, a jej oczy zaszły krystalicznymi łzami. Five wstał, podszedł do dziewczyny i pogłaskał ją po ramieniu. Niby to nic takiego, a wiele kosztowało go, by to zrobić. Bardzo nie umiał rozmawiać z dziewczynami i nigdy nie wiedział, jak zachować się, gdy płaczą.
— Czemu miałbym nie żyć? Aż tak mnie nienawidzisz?— zaśmiał się, próbując wyjść z krępującej sytuacji, a ona uderzyła go delikatnie w ramię.
— No nie śmiej się. Naprawdę śnił mi się koszmar, ale żyjesz, na nieszczęście lub szczęście, jak tam wolisz, a ja idę spać. Miłej nocy, Five.— wytłumaczyła po chwili i chciała wyjść, lecz zatrzymała ją dłoń chłopaka na jej nadgarstku.
— Może zostaniesz?— zaproponował, patrząc jej głęboko w oczy. Cholera. Sam nie wiedział, dlaczego to powiedział, ale coś mu kazało. Chciał być blisko niej, by się nią zaopiekować. Zdecydowanie nie zachowywał się jak on, ponieważ na co dzień był zimny i okrutny, jednak wobec Eight nie potrafił się tak zachowywać. On sam do końca nie wiedział, co się tak właściwie dzieje z jego umysłem i ciałem, gdy w pobliżu jest dziewczyna.
— A chcesz, żebym została?— odpowiedziała pytaniem na pytanie, unosząc brwi do góry. Mimowolnie uniosła kąciki ust, oblewając się szkarłatnym rumieńcem.
— Tak.— odpowiedział krótko, a dziewczyna rzuciła mu się na łóżko z zadowoleniem, rozkładając na całej powierzchni.
Five podszedł do łóżka, odepchnął ją delikatnie i położył się obok niej. Swoje ręce owinął wokół jej talii, a dziewczyna czuła jego ciepły oddech na swojej szyi. Eight bardzo się to podobało, sama nie wiedziała dlaczego. Jeszcze nigdy nie była tak blisko z żadnym chłopakiem. Czuła motylki w brzuchu, było to irytujące uczucie, ale myślała tylko i wyłącznie o tym, że Five leży za nią i obejmuje ją ramieniem. Po chwili jednak poczuła, jak coś uwiera ją w jej tył. Lekko wystraszyła się, bojąc się, że niechcący pobudziła atuty chłopaka, jednak po chwili zrozumiała, że to tylko metka od jej spodni od piżamy. Wydawało jej się, że Five nigdy by się nią nie podniecił. W końcu, po długich rozmyślaniach, zasnęła, będąc zmęczona.
— Patrz, jacy słodcy!— pisnęła następnego ranka Allison z szerokim uśmiechem, stojąc w drzwiach pokoju Five'a, którego miała obudzić na śniadanie.
— I to jak!— potwierdził szczęśliwy Klaus, a Five leniwie otworzył oczy, szeroko ziewając. Kiedy zobaczył stojące rodzeństwo w drzwiach, zerwał się z łóżka i teleportował przed drewniane drzwi, a jego serce zaczęło mocno walić.
— Co wy tu robicie?— warknął z pretensjami w głosie, pokazując palcem na rodzeństwo. Był bardzo zdenerwowany, że ich widzieli. Dlaczego w ogóle weszli do jego pokoju bez pytania? Bardzo go to irytowało.
— Patrzymy, jak słodko śpicie.— odpowiedział Diego, przeciągając literki, a Eight obudziła się z powodu hałasu i pisków, jakie wydawało rodzeństwo. Dziewczynę również denerwowało to, że ich rodzeństwo ciągle wtyka nos w nie swoje sprawy.
— Przybłęda przyszła w nocy z płaczem, to co miałem zrobić?— zakpił, a dziewczyna wstała z łóżka. Stanęła naprzeciwko chłopaka i spoliczkowała go. Po tej nocy Eight miała nadzieję, że poprawi swoje relacje z chłopakiem i między nimi może cokolwiek zaiskrzyć, jednak ewidentnie mocno się myliła.
Głowa Five'a odskoczyła w bok, a na jego policzku zostały odbite palce. Chłopak złapał się za policzek i zaskomlał z bólu. Właśnie teraz zrozumiał, co powiedział, ale było za późno, by to odkręcić.
Tym razem Eight nie miała zamiaru płakać, jednak nie potrafiła. Zrozumiała, że Five to dupek i nie trzeba się nim przejmować, ale ona nie potrafiła się nie przejmować… Sama nie wiedziała dlaczego. To uczucie było silniejsze od niej.
Spojrzała na oniemiałe rodzeństwo, wyszła z pokoju zielonookiego i weszła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Podeszła do szafy, wzięła mundurek i wyszła do łazienki, aby się przebrać, próbując wyrzucić z głowy tę krępującą sytuację, która miała miejsce przed chwilą.
Kiedy Five'owi udało się spławić rodzeństwo i wygonić ich do swoich pokoi, wrócił do siebie i leżał na łóżku, patrząc w sufit i zastanawiając się, dlaczego znów obraził dziewczynę. Naprawdę nie chciał, ale do końca nie wiedział, co nim kierowało. To nie był on. Zdecydowanie nie był. Nigdy nie czuł czegoś takiego wobec nikogo.
Irytujące myśli towarzyszyły mu aż do śniadania. Gdy przyszedł czas na posiłek, teleportował się na dół i usiadł do stołu. Zaczął konsumować w spokoju swoją jajecznicę ze spuszczoną głową, a przy śniadaniu jak zawsze była cisza.
— Numerze Pięć, co masz na policzku?— zapytał ojciec, jakby wszystkowiedzący, a Five'a i resztę zamurowało.
Chłopak zaczął intensywnie myśleć — przecież nie chciał naskarżyć na Eight. Jeszcze tego brakowało, aby tym ją dobił.
— Proszę. Mów.— ponaglił go lekko zdenerwowany ojciec, zaciskając ręce w pięści.
— Wczoraj... Otarłem się o krzak. I tak jakoś wyszło.— wyjaśnił, zaśmiał się nerwowo i spojrzał na Eight, która zagryzła wargę. Wiedziała, że ojciec prędzej, czy później się dowie. To było nieuniknione.
— I akurat masz odbite palce na policzku?— burknął, mrużąc oczy.
— T–tak.— zająknął się, poruszając nogą pod stołem w przód i w tył.
— Kto to zrobił?— powiedział, o dziwo łagodnie, patrząc na nastolatków, a Five spuścił wzrok zakłopotany.
— Ja.— odparła Eight i również spuściła wzrok, lekko unosząc prawą rękę. Pochyliła głowę, nie mogąc patrzeć w oczy ani ojcu, ani chłopakowi.
— Do końca tygodnia zakaz wszystkich zabaw. Masz obowiązek wysprzątać wszystkie łazienki w academii. Zrozumiano?— zapytał wściekły.
— Tak.— odpowiedziała, a gdy skończyła jeść śniadanie, pobiegła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Zasnęła skulona na łóżku, chcąc odpocząć przed sprzątaniem wszystkich dziewiętnastu łazienek.
Five'owi zrobiło się żal dziewczyny, w końcu to jego wina, że tak się zdenerwowała, więc od razu po śniadaniu poszedł do gabinetu ojca. Zapukał, a gdy usłyszał zaproszenie, wszedł do pomieszczenia.
— Co cię do mnie sprowadza, Numerze Pięć?— zapytał ojciec, o dziwo podnosząc wzrok znad czerwonego dziennika.
— Chodzi o Eight...— zaczął, bawiąc się palcami.
— Numer Osiem zasłużyła na karę.— odpowiedział surowo, wchodząc mu w słowo.
— To ja ją sprowokowałem. Powiedziałem do niej coś, czego nie powinienem.— wyjaśnił i spuścił głowę.— Nie chciałem tego powiedzieć, ale wymsknęło mi się. Wiem, że muszę ją przeprosić.— dodał, patrząc z powrotem na ojca, który pokręcił głową.
— Zasługujecie na wspólną karę.— stwierdził.— Dzisiaj o…— spojrzał na zegarek na swojej lewej ręce.— Ósmej wieczorem widzę was dwóch tutaj. Razem. Punktualnie.— rzekł i wskazał ręką na drzwi, a Five wyszedł, kiwając głową.
Skierował się później do pokoju Eight, by wszystko jej przekazać. Lekko zapukał i otworzył drzwi. Zauważył śpiącą dziewczynę. Podszedł do niej i przykrył ją brązowym kocem, aby nie było jej zimno. Na kartce, którą położył na szafce nocnej, napisał:
„Dzisiaj o ósmej wieczorem mamy zjawić się w gabinecie ojca.
Five”.
Chłopak zostawił karteczkę i chwilę później wyszedł z pokoju dziewczyny, obwiniając się za całą sytuację, która się wydarzyła.
Punkt godzina dwudziesta oboje stawili się w gabinecie ojca, a ten wprowadził ich do piwnicy, w której jeszcze nigdy nie byli. Nie byli do końca pewni, czy była to piwnica. Zdecydowanie tak to nie wyglądało... Nie wiedzieli jednak, co planuje staruszek, aczkolwiek podejrzewali, że może zamknąć ich w jakiejś izolatce, czy coś podobnego.
— Wasza kara będzie polegała na pogodzeniu się ze sobą. Spędzicie tutaj razem tyle dni, dopóki się nie pojednacie.— wytłumaczył, a oni westchnęli.— Łazienka jest na prawo.— wskazał ręką na drzwi.— A posiłki mama będzie wam przynosiła o wyznaczonych porach. Do dyspozycji macie jedno łóżko.— powiedział, a Eight wytrzeszczyła oczy.— A teraz, miłej nocy.
Dokończył, a obydwoje zostali wepchnięci i zamknięci w pokoju. Oboje westchnęli, patrząc na siebie, totalnie załamani.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top