☕ 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟐 ☕
Kiedy Eight obudziła się, Five'a nie było obok niej, co było naprawdę dziwne, ponieważ gdy urządzali sobie poobiednie drzemki, przeważnie robili to razem. Dziewczyna spojrzała na zegar wiszący na ścianie, była godzina osiemnasta, czyli spała trzy godziny. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła oczy ręką, próbując do końca się rozbudzić.
Wyszła z pokoju Five'a i weszła do swojego. Przeczesała włosy grzebieniem, by nie wyglądać jak czarownica, i zeszła na dół do salonu, gdzie siedziało całe rodzeństwo, rozmawiając ze sobą i się śmiejąc.
— Hej.— pomachała do nich, ale gdy zobaczyła, co się dzieje, stanęła jak wryta.— No chyba sobie ze mnie żartujecie…
Niemal podbiegła do stołu i nachyliła się nad nim, skanując wzrokiem cały drewniany stół, a następnie znów zerkając na rodzeństwo.
— Zjedliście cały zapas moich słodyczy!?— warknęła, patrząc na Five'a. Wiedziała, że to on jest wszystkiemu winny. To on wiedział, gdzie trzymała swoje słodkości. Normalnie Eight nigdy nie krzyczałaby o coś takiego, ale aktualnie jej hormony po prostu buzowały i trudno było jej się powstrzymać.
— To nie ja!— zaprzeczył, a Eight prychnęła i spoliczkowała go, choć całkiem delikatnie.
— Jak już zaprzeczasz, to chociaż mogłeś zetrzeć tę czekoladę z kącika ust!— krzyknęła wściekła i pobiegła na górę, a za nią poszła Vanya (która jako jedyna nie jadła jej czekolady, tylko przyglądała się, jak jej rodzeństwo ją pożera).
— Przywal mu jeszcze w drugi!— krzyknął Klaus, Five pokazał mu środkowy palec, a drugą ręką trzymał się za zaczerwieniony policzek.
— I mi się przez was oberwało!— syknął i teleportował się do kuchni, aby przyłożyć sobie lód do miejsca, które mimo wszystko go bolało.
Eight wbiegła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Usiadła na fotelu, założyła nogę na nogę oraz ręce na krzyż z groźną miną, nie mając ochoty rozmawiać teraz z chłopakiem.
— Eight...— zaczęła Vanya, wchodząca do jej pokoju, oczywiście po otrzymaniu zaproszenia do środka. Usiadła naprzeciwko brunetki z delikatnym uśmiechem. Złapała siostrę za rękę i posłała jej czuły uśmiech.— Dopilnuję, aby odkupili ci tę czekoladę.
— Gdzieś mam tę całą czekoladę... A może jednak nie? Zjadłabym teraz trochę czekolady i co? Nie ma! Wszystko zjedli, świnie jedne.— westchnęła ciężko, kręcąc głową. Ona już sama nie wiedziała, co chciała, tak już było w ciąży.
— Może mamy jeszcze jakąś czekoladę?— Vanya wzruszyła ramionami, a Eight zaśmiała się, przez co Vanya zmarszczyła brwi.
— Nienawidzę tych wahań nastroju. Raz mam ochotę się śmiać, tańczyć, a za chwilę mogę leżeć na łóżku i płakać… to okropne.— mruknęła, a siostra kiwnęła głową.
— Rozumiem cię. Nic się nie dzieje, skoro tak ma być, to będzie.— odpowiedziała Vanya, a Eight posłała jej dziękujący uśmiech.— Nieźle mu przywaliłaś.— zaśmiała się dziewczyna, a wraz z nią Eight.— Wiem, co poprawi ci humor... zrobimy sobie jutro babski wieczór i będzie zarąbiście!
— To jest myśl.— Eight kiwnęła głową z cwanym uśmiechem, a Vanya wstała z podłogi, klaszcząc w ręce podekscytowana.
— Idę sprawdzić, co z Five'em.— zaśmiała się, a gdy Eight skinęła głową, Vanya wyszła.
Zeszła po schodach i weszła do kuchni, gdzie Five opierał się o blat kuchenny, z workiem lodu na policzku. Wyglądał, jakby był zmęczony i wykończony, choć… on zawsze tak wyglądał, a już tym bardziej potwierdzała to jego wieczna powaga na twarzy.
— Radzę ci iść ją przeprosić. I dać jej porządną porcję czekolady.— oznajmiła Vanya, a Five wywrócił oczami.— I odstawić te głupie obliczenia, i się wyspać. Musisz wspierać Eight, a niewyspany i wiecznie umęczony nigdy ci się to nie uda.
Dodała, poklepała go po ramieniu, a następnie wróciła do swojego pokoju, zostawiając chłopaka samego.
Eight siedziała już dwie godziny w swoim pokoju. Na samym początku na odstresowanie sięgnęła po swój szkicownik modowy, ale nie była w stanie wymyślić nic dobrego. Później po prostu położyła się do łóżka, czytając książkę dla przyszłych matek.
— Eight?— usłyszała głos Five'a, który pukał do drzwi jej pokoju.
— Co chcesz?— mruknęła, wciąż obrażona na niego za tą czekoladkę, ale wstała z łóżka i otworzyła mu drzwi, gdyż Five przestał nagle teleportować się do jej pokoju, chcąc uszanować jej prywatność.
— Przepraszam... nie złość się już na mnie.— przytulił ją, a dziewczyna oddała uścisk, no bo w końcu ile można się gniewać?
— Przepraszam, że cię tak mocno zdzieliłam... masz siniaka przeze mnie.— zaśmiała się i przejechała palcem po jego policzku, na którym był delikatny, ledwo widoczny siniak.
— Nic się nie stało.— zamknął drzwi od pokoju i przytulił ją od tyłu, pocierając rękami jej lekko odstający brzuch, w którym rozwijał się jego syn.
— Jutro robię z dziewczynami babski wieczór.— oznajmiła, a Five zagryzł wargę i teleportował ich na łóżko, przez co dziewczyna wybuchnęła śmiechem, choć przez chwilę kręciło jej się w głowie.
— Czyli... ja i reszta również zrobimy sobie malutką imprezę.— przejechał nosem po jej szyi. Pocałował ją w czubek głowy i się uśmiechnął. Eight wiedziała, że Five czegoś chciał. Po chwili domyśliła się czego, a robił to niemal codziennie.
— Five.— zaczęła, a brunet spojrzał na nią wielkimi, błagającymi oczami, które robił tylko i wyłącznie w jej stronę.— Nie będziesz znów mówił do brzucha.— pokręciła przecząco głową, a chłopak westchnął.
— Ale Eight...— mruknął z maślanymi oczami. Dziewczyna westchnęła i wywróciła oczami, przez co chłopak uśmiechnął się podekscytowany. Five podciągnął jej koszulkę i zaczął mówić.
— Jak z dzieckiem.— zaśmiała się Eight, gdy Five skarżył się, że mamusia go uderzyła.
Następnego dnia, Eight obudziła się o siódmej rano. Five słodko spał z nosem w jej włosach, przez co nie miała jak wstać z łóżka. Do dziesiątej wieczorem mówił do brzucha Eight, skarżył się, a nawet — śpiewał kołysanki (dlatego Eight wolała iść spać).
Westchnęła i położyła swoje dłonie na dłoniach Five'a, które były na jej plecach. Zdjęła je z siebie i szybko wstała z łóżka. Przykryła Five'a kołdrą, która w nocy spadła z łóżka (byli przykryci jeszcze kocem), i wyszła z pokoju.
Zeszła na dół do kuchni, aby zrobić sobie herbaty. Nastawiła dzbanek z wodą i postawiła go na kuchence, odpalając palnik.
— Czemu nie śpisz?— usłyszała puf, głos Five'a i poczuła, jak jego ręce obejmują ją w talii, czyli jak zwykle. Five uwielbiał to robić, ale tylko wtedy, gdy byli sami.
— Nie mogę zasnąć, poza tym za godzinę śniadanie.— odpowiedziała, a chłopak podniósł ją i posadził na blacie kuchennym.— Jesteś większą przylepą, niż się spodziewałam.— zaśmiała się i wsunęła dłonie w jego włosy.
— Hej, jaka znowu przylepa?— zmarszczył brwi, ale po chwili również się zaśmiał.
— Ciągle się do mnie tulisz.— złożyła na jego ustach lekki pocałunek.— Jak tam noga?
— Ach, bardzo dobrze.— mruknął i skinął głową. Znów położył dłonie na jej talii i wtulił się w zagłębienie w jej szyi, przymykając oczy.
— A może przejdziemy się na spacer?— zagadnęła.— Jest ładna pogoda... pada śnieg. Będzie super. Spacer przed śniadaniem zrobi nam dobrze.— chwyciła jego policzki, a ten pocałował ją w nos.
— Wszystko dla ciebie.— zaśmiał się i pomógł jej zejść z blatu, wyłączając palnik, aby przypadkiem nie spalić połowy academii. No cóż, herbata musiała poczekać.
Poszli ubrać ciepłe kurtki i buty zimowe, ponieważ na dworze było naprawdę dużo śniegu. Eight tylko związała włosy w kucyka, nawet się nie malując, a Five teleportował ich przed academię. Ujął jej rękę i ruszyli przed siebie, przechadzając się po chodniku wzdłuż ulicy.
— Zobacz.— Eight wskazała palcem na grupkę dzieci lepiących bałwana.— Jest siódma piętnaście rano, a dzieci już bawią się na dworze.— pokręciła głową ze śmiechem.
— Chodź.— odparł Five i pociągnął Eight za sobą. Podeszli do dzieci, które pomachały w ich stronę. Normalnie dzieci nie machałyby do obcych ludzi, ale Five i Eight byli dla nich bardzo znani. Kiedyś podczas misji ich maski straciły swoją moc, a później opadły i odkryły twarze siedmiu nastolatków z super mocami.
— To wy jesteście Five i Eight? Z Academii Umbrella?— zapytała podekscytowana dziewczynka, stając przed Five'em, który uśmiechnął się w stronę małej. Eight cały czas przyglądała się całej sytuacji.
— W rzeczy samej.— Five kiwnął głową z delikatnym uśmiechem. Kilku chłopców również podbiegło do nastolatków, bardzo podekscytowani, że mogą porozmawiać z dwójką magicznych nastolatków.
— A możecie nam pokazać swoje moce?— zapytał jeden blondyn. Five teleportował się za chłopca. Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem, a w międzyczasie Eight zniknęła. Po chwili pojawiła się za Five'em, którego wystraszyła, a ten zaczął udawać, że się jej przestraszył, by rozśmieszyć dzieci.
— A możecie ulepić z nami bałwana?— zapytała dziewczynka, a Five spojrzał na Eight, która tylko kiwnęła głową i uklęknęła na śniegu. Dwóch chłopców pociągnęło Five'a za ręce w stronę jednej, dużej śnieżnej kuli. Wszyscy śmiali się, a Eight była bardzo dumna z Five'a. Wspaniale bawił się z dziećmi i była pewna, że Five będzie wspaniałym ojcem z takim podejściem do małych dzieci.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top