☕ 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟏 ☕
Eight obudziła się rano przez delikatne głaskanie jej brzucha, co wydało jej się dosyć dziwne. Otworzyła lekko oczy i zobaczyła Five'a, pochylającego się nad jej brzuchem. Mówił coś i delikatnie stukał palcem w jej lekko uniesiony brzuch. Dziecko, które się w niej rozwijało, było jeszcze maleńkie i jej brzuch był prawie w ogóle niewidoczny.
— Jak ci tam, maleństwo? Ciekawe, kiedy zaczniesz kopać mamusię, jestem ciekaw, jak duża już jesteś, perełko? Tak bardzo chcę cię zobaczyć... Tatuś bardzo kocha mamusię i nigdy jej nie zostawi, wiesz. A może ci coś zaśpiewam? W–
— Um... Five?— zapytała Eight, marszcząc brwi. Chłopak podniósł wzrok i spojrzał na brunetkę jak gdyby nigdy nic, choć miał ogromną nadzieję, że Eight spała i tego nie słyszała.
— Tak, skarbie?— spytał i złożył na jej brzuchu pocałunek. Znów zaczął coś mówić, ale Eight mu przerwała.
— Przecież on cię nie słyszy.— mruknęła z delikatnym uśmiechem, wsuwając dłoń w jego włosy.
— Skąd wiesz? Może ona wszystko słyszy i się z nas śmieje?— zapytał i położył dłonie na jej brzuchu, delikatnie go gładząc.
— To będzie chłopiec.— stwierdziła Eight z delikatnym uśmiechem, a Five prychnął, wywracając oczami.
— Nie.— pokręcił przecząco głową, patrząc na nią poważnie.— To będzie córeczka tatusia, jestem tego w stu procentach pewny.— nachylił się nad dziewczyną i położył dłonie po obu stronach jej głowy z szerokim uśmiechem, mierząc wzrokiem każdy cal jej twarzy.
— Nie masz racji. Ja czuję, że to będzie chłopiec.— pokręciła głową i chwyciła jego policzki, pocierając swoimi kciukami.
— Jestem pewny, że stworzyłem dziewczynkę. Będzie śliczna po tatusiu.— zaśmiał się, a Eight prychnęła.
— To będzie chłopiec i będzie cudny po mamusi.— złożyła pocałunek na jego szyi, a brunet wywrócił oczami.
— Zdecydowanie będzie cudna po mamusi, ale jestem pewny, iż będzie to dziewczynka.— pokręcił głową i złączył nadgarstki dziewczyny nad jej głową, jednak ta znów zaprzeczyła.— Zmienisz zdanie, jeszcze cię przekonam...
— Śniadanie za pół godziny!— usłyszeli głos Luthera, który zaczął walić w drzwi.
— Luther, spadaj, ty gnoju!— warknął głośno Five, dla Eight to było tak nagłe i agresywne, że aż się wzdrygnęła, a Luther wybuchnął głośnym śmiechem — uwielbiał denerwować ich waleniem w drzwi.
— Ups. Czyli nici z tego, co chciałeś osiągnąć...— zaśmiała się, a chłopak wypuścił ją, gdy chciała wstać z łóżka.— Nie wstawaj.
Eight wykonała poranną rutynę, czyli ubrała się w mundurek, wykonała delikatny makijaż, załatwiła swoje potrzeby fizjologiczne, poczesała włosy i z powrotem udała się do Five'a, który próbował wstać z łóżka.
— Hej, Five. Odpoczywaj, a ja przyniosę ci śniadanie. Musisz leżeć, żeby twoja noga szybko się zagoiła.— położyła go z powrotem na poduszkę, przykrywając ciepłą kołdrą, a chłopak cicho westchnął. Nienawidził żyć z poczuciem, że jego dalsze losy przez najbliższy czas zależą od kogoś innego. Eight była dla niego najważniejsza i mocno jej ufał, ale wciąż był spłoszony i zachowywał dystans, choć bardzo często go łamał, przeważnie zawsze.
— Dziękuję.— odpowiedział, Eight ucałowała go w nos i wyszła z jego pokoju, zamykając drzwi, gdyż wiedziała, że Five nienawidzi, kiedy ktoś nie zamknie drzwi od jego pokoju, gdy wychodzi. Sama tak miała, dlatego zawsze stosowała tę zasadę.
Zbiegła na dół do jadalni, gdzie czekało już całe rodzeństwo. Stanęła przed swoim krzesłem, tak samo, jak oni, a gdy ojciec wszedł, kazał im usiąść.
— Ojcze, czy mogę wziąć porcję dla Five'a i zjeść z nim w jego pokoju?— zapytała, a starzec tylko kiwnął głową, nie chcąc wchodzić z nią w żadne dalsze dyskusje. Eight uśmiechnęła się delikatnie, wzięła do ręki oba talerze i poszła z powrotem na górę.
Weszła do pomieszczenia, domknęła drzwi i położyła talerz na szafce nocnej chłopaka, ale trochę ją przysunęła, by nie musiał się aż tak nachylać.
— Dzięki.— mruknął Five, biorąc tosta do ręki, podnosząc się do pozycji siedzącej.
— Nie ma za co.— odpowiedziała z uśmiechem. Wzięła również kubek herbaty oraz czarnej kawy, czyli ulubionej kawy chłopaka.
— Uu… Kawa.— oczy Five'a się zaświeciły, gdy brał łyka, przez co Eight wybuchnęła śmiechem. Od zawsze doskonale wiedziała, że Five uwielbiał kawę.
— Five?— zapytała, a chłopak popatrzył na nią.— Myślałeś choć przez chwilę nad imieniem dla dziecka?
— Wiesz, to jest dla mnie nowy temat... nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale mam takie jedno ulubione imię.— odpowiedział, a Eight uniosła brew do góry, będąc ciekawa, co zaraz chłopak powie.— Eleven. To imię jest takie... po prostu jest śliczne.— zaśmiał się, a Eight o mało co nie wypluła herbaty, zakrywając usta dłonią.
— Imię Eleven jest moim ulubionym imieniem.— oznajmiła podekscytowana, a Five się zaśmiał. Chwyciła go za rękę i szepnęła.— To chyba mamy imię dla dziecka.
— Prawda.— uśmiechnął się szeroko i wrócił do konsumowania swojego śniadania.— Matko, Eight.— szepnął oniemiały, gdy z powrotem odwrócił wzrok w jej stronę.
— Co?— zapytała, marszcząc brwi, myśląc, że ma coś na twarzy.
— Spójrz do lustra.— szepnął przerażony, a Eight odwróciła się w stronę małego lustra wiszącego na ścianie, w którym chłopak przeważnie układał swoje włosy.
— O cholera.— mruknęła cicho, kręcąc głową. Podeszła do lustra i dokładniej przyjrzała się swoim tęczówkom, zakrywając usta dłonią.— Five, to znaczy... moje oczy świecą się na niebiesko. To znaczy, że... będziemy mieli syna.— oznajmiła ze łzami w oczach, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Oniemiały Five wstał z łóżka i, lekko kulejąc, podszedł do Eight i chwycił jej twarz w dłonie, choć tak naprawdę miał ochotę skakać z podekscytowania i radości.
— Będziemy mieli syna?— zapytał i rozszerzył oczy. Eight tylko kiwnęła głową, nie będąc w stanie nic więcej powiedzieć.
— Na to wygląda.— wzruszyła ramionami z szerokim uśmiechem, ocierając łzy wzruszenia.— Mama dała mi taki napój, dzięki którym moje tęczówki zmienią kolor. Jeżeli będą się świecić na niebiesko, będziemy mieli syna, jeżeli na różowo, będziemy mieli córkę.
— To wspaniale, Eight.— uśmiechnął się szczerze i złożył na jej ustach krótki pocałunek.— Będę miał syna, cholera!
— Cieszysz się?— zapytała Eight z delikatnym uśmiechem. Ciągle kurczowo ściskała rękę Five'a. Była to naprawdę bardzo szczęśliwa chwila w jej całym życiu.
— Liczyłem na córkę, ale... będę miał syna, cholera jasna!— brunetka zaśmiała się, gdy Five teleportował się do jadalni.— Będę miał syna!— oznajmił i zaczął tańczyć, nie zważając na bolące go udo.
— Eight zaświeciły się oczy?— zapytał Reginald, jakby nie zwracając uwagi na to, co wyprawia Five, a dziewczyna zeszła po schodach. Jej oczy wciąż były intensywnie niebieskie. Zdecydowanie nie mogła zauważyć malutkich, różowych przebłysków... Na jej twarzy gościł szeroki uśmiech, mimo iż miała trochę ograniczone widzenie.
— Tak. Przed chwilą.— oznajmiła, a wszyscy wstali od stołu i zaczęli ściskać Eight i Five'a, bardzo podekscytowani.
Głowa Eight spoczywała na klatce piersiowej Five'a, a palcem kręciła różne zawijasy na jego skórze. Jej oczy ciągle świeciły na niebiesko, dlatego wciąż leżała w łóżku, by przypadkiem się nie przewrócić czy coś podobnego. Leżała w objęciach chłopaka, ciesząc się każdą chwilą spędzoną z nim.
— Eight?— zapytał Five, a dziewczyna leniwie podniosła wzrok.— Muszę siku.
— Matko, Five.— jęknęła cicho niezadowolona, podnosząc się do pozycji siedzącej. Five tylko posłał jej przepraszający uśmiech i teleportował się do najbliższej łazienki.— Allison miała rację. Im więcej czasu spędza się z chłopakiem, on staje się bardziej ohydny.
Zaśmiała się i zaczęła przyglądać się działaniom matematycznym napisanych na ścianie, które nie do końca były jej jasne. Znała podstawy, umiała robić większość obliczeń i wychodziły jej poprawne wyniki, ale matematyka, którą stosował Five była na naprawdę wysokim poziomie.
— Już jestem.— oznajmił, gdy pojawił się z powrotem w pokoju. Znów położył się na łóżku, a Eight obok niego. Przycisnął ją do siebie i zaczął powoli głaskać ją po jej talii. Eight zaczynała zasypiać, aż w końcu jej powieki opadły, a ona sama zasnęła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top