☕ 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟕 ☕
Było już około godziny jedenastej, gdy nastolatkowie skończyli oglądać film. Oczywiście w czasie trwania seansu zjedli wszystkie przekąski, jakie mieli, dlatego Ben i Klaus wrócili do swojego domku, który był niecały kilometr od domku Five'a i Eight. Dziewczyna przekonała się do horrorów, ponieważ nie było tam niczego, czego wcześniej by nie widziała.
— I kto jest cienki?— zapytała ze śmiechem, unosząc brew do góry. Five teleportował Klausa i Bena do ich domku, więc zostali sami. Eight podeszła do chłopaka, poprawiając kołnierzyk jego koszuli.
— Dobra.— uniósł ręce do góry, kręcąc głową ze śmiechem, ale także z niedowierzaniem.— Przyznaję, że nie jesteś cienka.
— I to chciałam usłyszeć.— zaśmiała się ponownie.— A kto jest?
— Ja.— westchnął i wywrócił oczami, przez co Eight wybuchnęła śmiechem. Po chwili pocałowała go czule w czoło i zapytała:
— Idziemy spać?
Po czterech wspaniałych dniach spędzonych na wyjeździe wszyscy wrócili do academii. Eight wtaszczyła swoją walizkę na drugie piętro domu, gdzie znajdował się jej pokój. Otworzyła drzwi, weszła do środka i odstawiła walizkę.
Walnęła się na swoje łóżko, rozkładając ramiona i patrząc w biały sufit. Zaczęła poważnie zastanawiać się nad uczuciami, którymi darzy chłopaka, z którym była na wyjeździe. Przecież przespali się ze sobą. Może było to krępujące dla obydwoje i zdecydowanie trochę bolesne dla Eight, ale uważała, że było miło. Naprawdę miło. Zbliżyli się do siebie, a było to wspaniałe uczucie, choć Eight zastanawiała się, czy jednorazowe.
W końcu musiała wstać i ruszyć na obiad (oczywiście ubrana w swój mundurek), ponieważ Grace ją wołała. Szybko zeszła, ustawiła się przy swoim krześle, a gdy ojciec wszedł i pozwolił im usiąść, zaczęli spożywać posiłek. Eight szybko zjadła swój obiad, dlatego czekała, aż Reginald skończy jeść. Gdy odszedł od stołu, ona wstała niedługo po nim, wracając do swojego pokoju.
Znów położyła się na łóżku, biorąc do ręki szkicownik i ołówek, by w przypływie nagłej weny twórczej naszkicować nową kreację, ale nic takiego się nie stało. Za to myślała ciągle o chłopaku. W końcu do jej głowy wpadła myśl, że przecież się nie zabezpieczyli. Pojawił się kolejny dobijający ją problem.
— Wszystko dobrze? Tak dziwnie szybko wyszłaś...— usłyszała nagle głos Five'a, który zmarszczył brwi. Lekko uchylił drzwi i jedną nogę przełożył przez próg, wpatrując się w nią.
— Tak, tak. Wszystko dobrze, po prostu brzuch mnie boli.— pokiwała głową, posyłając mu uspokajający uśmiech. Nie chciała mu o niczym mówić. Jeszcze nie teraz, gdy pomiędzy nimi zaczęło się układać. Po co miałaby z nim o tym gadać? Może jeszcze by pomyślał, że tego żałuje?
— Ale na pewno?— upewnił się, wchodząc do pokoju i zamykając drzwi za sobą, opierając się o nie.
— Tak! Daj mi spokój na razie!— wybuchła, przecierając twarz rękoma, a Five zagryzł wargę i pokręcił głową, podchodząc bliżej niej.
— Eight, widzę, że coś się dzieje. Czy to przeze mnie? Czy to ja zrobiłem coś źle? Coś stało się nie tak między nami? Chcesz o czymś porozmawiać?— wymamrotał, a Eight jeszcze nigdy w życiu nie usłyszała tylu pytań na raz.
— Nie. Przepraszam, po prostu… jestem zdenerwowana. Nie pytaj dlaczego, bo i tak ci nie powiem. To nie o ciebie chodzi.— skłamała szybko, gdy zauważyła, że chłopak otworzył usta, aby coś powiedzieć.
— Dobrze.— kiwnął głową i złapał ją za rękę, jednak — jakby się opamiętał — wziął dłoń i schował ją do kieszeni swojego mundurka, rumieniąc się.— Pamiętaj, że gdyby coś się działo, możesz do mnie przyjść.
— Dziękuję.— odpowiedziała i posłała mu kolejny, uspokajający uśmiech, że niby wszystko jest dobrze.
— Moglibyśmy spotkać się później?— spytał Five, wciąż stojąc w dużym odstępie od niej.
— Oczywiście.— kiwnęła głową.— Co tylko chcesz.
— Wspaniale.— odpowiedział tylko.— Będę około dziewiętnastej, bądź ciepło ubrana.
I puf. Zniknął.
Natomiast Eight z pozycji siedzącej przeniosła się znów do pozycji leżącej, przykrywając się kołdrą, rozglądając się po swoim pokoju. Drzwi były wykonane z ciemnego drewna, podłoga w pokoju również była ciemno drewniana, a ściany w kolorze beżu, prawie podchodzącego pod brąz. Po prawej stronie od wejścia stało duże, drewniane łóżko z brązową pościelą, a przed łóżkiem stała ogromna, ciężka, drewniana szafa, w której znajdowała się masa brązowych i beżowych ubrań, jednak znajdowało się tam także wiele mundurków. Po drugiej stronie pokoju znajdowała się równie drewniana komoda oraz biurko, na którym zawsze leżał plik białych kartek, brązowy kubeczek z ołówkami, temperówka i kredki do tworzenia szkiców projektów. Dywanu nie było, a firanki były w kolorze beżu. Na ścianach wisiały różne zdjęcia jej i rodzeństwa oraz projekty ubrań. To było jej spokojne miejsce, w którym właśnie miała ochotę rozmyślać.
Gdy wybiła osiemnasta czterdzieści, usiadła przy toaletce. Stwierdziła, że na spotkanie z Five'em musi bardziej się odwalić. Pomalowała powieki na zwyczajny, brązowy kolor, usta przejechała zwykłym błyszczykiem oraz podkreśliła brwi i zrobiła kreski.
Włosy rozczesała, zostawiając je rozpuszczone. Jej włosy były proste, dlatego nie było z nimi żadnego problemu. Ubrała jeansy, czarną podkoszulkę i brązowy sweter oraz trampki. Użyła także swoich ulubionych perfum o zapachu kawy.
— Gotowa?— zapytał Five, pukając do jej pokoju.
— Już idę!— odpowiedziała, otwierając drzwi. Five stał przed nią w ciepłych spodniach, czarnej kurtce i tego samego koloru czapce, spod której wystawała brązowa grzywka.— Gdzie idziemy?
Spytała podekscytowana, gdy zobaczyła, że jest ubrany w ocieplane ubrania. Dziewczyna podeszła do szafy, wyciągnęła z niej beżowy płaszcz, czarną czapkę oraz tego samego koloru szalik i rękawiczki. Trampki zmieniła na nieprzemakalne, zwykłe czarne buty.
— Idziemy?— zapytała, a Five kiwnął głową, złapał ją za rękę i teleportował... gdzieś.
— Jesteśmy.— oznajmił. Znajdowali się na dachu academii, a Eight się zaśmiała.
— Po co teleportowałeś nas na dach? Chcesz mnie zrzucić?— zapytała, unosząc brwi do góry.
— Nie.— odpowiedział roześmiany.— Jeszcze nie ma takiej potrzeby, spokojnie.
— No, ale po co nas tutaj teleportowałeś?— zapytała zaintrygowana, rozglądając się.
— Dzisiaj będą spadające gwiazdy.— oznajmił i usiadł na dachu, gdzie wcześniej odśnieżył.— Um... pomyślałem, że ci się spodoba. Jeżeli chcesz, mogę cię teleportować z powrotem. Moż–
— Nie, Five.— odpowiedziała szybko.— Zawsze chciałam zobaczyć spadające gwiazdy. Będzie tak miło… i romantycznie.— usiadła obok niego, a ten objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
Eight położyła się jednak na plecach i wpatrywała w niebo. Five po chwili zrobił to samo, złapał jej rękę i się uśmiechnął. Splótł ich palce, a później po prostu leżeli w ciszy.
— Zobacz, leci.— oznajmiła Eight po kilku minutach, wskazując wolną ręką na niebo.
— Pomyśl życzenie.— odpowiedział i, wpatrując się w gwiazdę, wymamrotał coś pod nosem.
— Chcę, aby Five nigdy mnie nie zostawił.— pomyślała, a gwiazda zniknęła. Na samą tę myśl łzy stanęły w jej oczach, ale zagryzła wargę i uśmiechnęła się szeroko. Płakać o taką głupotę? Nie chciała mu tego pokazać.
— Co pomyślałaś?— zapytał, patrząc w jej oczy. Łzy nie zdążyły tak szybko zniknąć. Zauważył to i zmarszczył brwi.— Eight, co się stało?
— Po prostu boję się, że kiedyś mnie zostawisz i będziemy się wyzywać tak, jak dawniej.— wyjąkała i zaczęła cicho płakać.
— Nigdy cię nie zostawię, Eight. Przykro mi, że tak myślisz.— wzruszył ramionami i zacisnął wargi w cienką linię.
— Kocham cię, Five.— wyszeptała przez łzy, a ten przytulił ją do swojego boku. Dziewczyna położyła głowę na jego ramieniu.
— Ja też cię kocham, Eight, i nigdy cię nie zostawię.— odpowiedział.— Mimo wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top