☕ 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟑 ☕

Eight obudziła się rano następnego dnia przez pocałunki, które Five składał na jej delikatnej szyi. Mruknęła i przytuliła do siebie bruneta, powoli otwierając oczy. Chłopak miał roztrzepane włosy, ale widać było po nim, że porządnie się wyspał, ponieważ pod jego oczami nie było żadnych ciemnych cieni, co było przeciwieństwem Eight.

— Jak tak twoje gigantyczne mrówki? Wygrałeś z nimi?— zaśmiała się i wsunęła dłoń w jego gęste włosy. Po chwili jednak wysunęła rękę i zakryła nią usta, ziewając.

— Można tak powiedzieć.— delikatny uśmiech wkradł się na jego twarz. Założył kosmyk włosów za jej ucho i zaczął znów całować jej szyję.

— Fivee.— jęknęła cicho, odsuwając go od siebie.— Miałam cię nauczyć smażyć naleśniki, prawda? Możemy zrobić je wszystkim na śniadanie, a przy okazji opowiem ci, co działo się w nocy.

— No dobra.— mruknął i wstał z koca, teleportując się, prawdopodobnie do swojego pokoju.

Eight szybko wróciła do swojego pokoju, przebrała się w mundurek, zrobiła lekki makijaż, który zamaskował jej cienie pod oczami, oraz związała swoje włosy w kucyka. Oczywiście zrobiła sobie kreski na powiekach. Nie zapomniała także o wisiorku od Five'a, który dostała na święta.

Zbiegła na dół, gdzie czekał już Five z zawiązanym fartuszkiem. Eight podeszła do kuchenki, wzięła z niej drugi fartuch i również zawiązała go sobie na biodrach. Wytłumaczyła Five'owi co robić, jakich składników użyć i zaczęli smażyć naleśniki.

— Miałaś mi opowiedzieć, co działo się w nocy.— zagadnął Five.

— Ach, tak.— zaśmiała się, nalewając kolejną porcję masy na naleśnika na patelnię za pomocą chochli.— Na początku siedziałam sobie z Allison i Vanyą. Malowałyśmy paznokcie, robiłyśmy sobie maseczki i poplotkowałyśmy. Wiesz... babskie sprawy. Dołączył do nas Klaus, pomalowałam mu paznokcie, znaczy… jedną rękę, i zrobiłam maseczkę. W międzyczasie mówiłeś przez sen coś typu: „Chodź tu młocie, zaraz się policzymy. Nadstaw mordę, to ci ją obiję!". Później obudziłeś się i zapytałeś się mnie, co zrobić, żeby nie musieć walczyć z gigantycznymi mrówkami, które chcą się z tobą bić. Poszedłeś spać dalej, później obudziłeś się znów i mówiłeś, że ktoś chciał mnie zabić — jakaś kobieta z blond włosami. Uspokoiłeś się i znów poszedłeś spać, tym razem na dobre. Później Luther, Diego oraz Ben postanowili nas wystraszyć. Luther przebrał się za niedźwiedzia, Ben wszystko nagrywał, a Diego starał się nie umrzeć ze śmiechu. Myśmy byli cali zeszczani, naprawdę. Kiedy byliśmy już wszyscy razem, zaczęła grać przerażająca muzyka, ogólnie dochodziły jakieś dziwne dźwięki. Okazało się, że to był ojciec oraz Pogo. Testowali nas, by upewnić się, czy na pewno poradzimy sobie w takiej sytuacji. Ty sobie smacznie spałeś, a my próbowaliśmy nie zejść na zawał.— opowiedziała ze śmiechem.

— Czemu ja tego nie widziałem!?— zapytał, zaczynając głośno się śmiać.

— To nie było śmieszne. Gdyby ojciec byłby surowszy, dałby mi szlaban za to, że chciałam rzucić się na niego z nożem.— prychnęła, chwytając rączkę patelni, chcąc przewrócić naleśnika, który już odpowiednio się przysmażył.

— Hej, hej, hej! Ja chcę!— powiedział Five, momentalnie pojawiając się obok Eight. Chwycił rączkę patelni, podniósł ją z palnika i spróbował podrzucić naleśnika... który wylądował na suficie.

— Five!— krzyknęła Eight, rozkładając ramiona, przenosząc rozbawiony wzrok na sufit. Zielonooki tylko patrzył na nią ze śmiechem.

— Spróbuję jeszcze raz.— oznajmił, nalewając kolejną porcję na rozgrzaną patelnię z margaryną. Gdy przyszedł czas na obrócenie naleśnika, Five ponownie chwycił za rączkę patelni, podniósł ją i podrzucił naleśnika. Tym razem mu się udało. Co prawda, jego naleśnik wylądował trochę krzywo, ale jak na drugie podejście poszło mu całkiem nieźle.

— Brawo, Five.— zaśmiała się Eight, klaszcząc w dłonie. Brunet odstawił patelnię z powrotem na palnik, by naleśnik się przysmażył, i podszedł do jasnookiej.

Posadził ją na drewnianym blacie, a ona schyliła się i złożyła na jego ustach gorący pocałunek, wsuwając dłonie w jego gęste włosy. Five oddał pieszczotę, od razu ją pogłębiając, a Eight przyciągnęła go jeszcze bliżej siebie. Po chwili zagryzł jej delikatną wargę — w ogóle nie myśleli o tym, że ktokolwiek może ich przyłapać.

— Hej! Co tutaj tak śmierdzi? Coś się pali!— krzyknął Luther, wchodzący do pomieszczenia. Nastolatkowie odskoczyli od siebie jak oparzeni, z rumieńcami na twarzy i to zdecydowanie nie przez temperaturę, która panowała w pokoju. Five podbiegł do kuchenki i wyłączył palnik, a Eight w międzyczasie otworzyła na oścież wszystkie okna. W pomieszczeniu natychmiast się ochłodziło, a smród powoli ustępował.

— Moglibyście się lizać kiedy indziej i gdzie indziej.— Diego wywrócił oczami, a Five powstrzymywał się od pokazania mu środkowego palca. Dopiero teraz para zauważyła, że rodzeństwo niesie w rękach swoje koce i poduchy. Wszyscy wyszli z kuchni, a Eight i Five zostali sami.

— Wziąłeś sobie moją ulubioną poduszkę do spania, więc nie miałam na czym spać.— zagadnęła Eight i popatrzyła na niego ze śmiechem.

— Um...— Five zagryzł wargę, pocierając brodę.— Przynajmniej teraz pachnie mną! Będziesz mogła ją wąchać w każdej chwili!— rozłożył ramiona, rozbawiony.

— Ty naprawdę czasem masz pomysły.— zaśmiała się, wyciągając talerze z szafki nad zlewem.— Pilnuj tego naleśnika, żeby się nie spalił.

Po upieczeniu naleśników dla wszystkich domowników Eight posmarowała je dżemem i rozłożyła na talerzach, każdemu dając po dwie sztuki tych pyszności. Five rozłożył sztućce i kubki z herbatą (którą najchętniej by wylał, ale Eight mu zabroniła). Oczywiście korzystając z nieobecności ojca, zrobił sobie kawę. Grace chciała im pomóc w przygotowywaniu śniadania, lecz powiedzieli, że zrobią to sami. Dobrze się bawili w swoim towarzystwie.

— Five... no spróbuj! Proszę!— prosiła Eight. Chciała, aby Five skosztował choć łyk herbaty.

— Nie będę pił takiego gówna!— stwierdził, zakładając ręce na krzyż, krzywiąc się na twarzy.

— Zrobię, co chcesz.— oznajmiła Eight, a Five uśmiechnął się cwanie, jednak po chwili westchnął i zaczął uciekać.— Five!— Eight pobiegła za nim na samą górę academii.

— Jeśli mnie złapiesz, mogę spróbować tego czegoś, ale tylko łyka!— powiedział w biegu, a Eight przyspieszyła. Uśmiechnęła się, gdy zauważyła, że Five wbiega na ciemny korytarz, z którego nie ma ucieczki. Podbiegła do niego i chwyciła jego ramię w dosłownie ostatnim momencie, ponieważ nie zdążył się teleportować.

— Mam cię!— szepnęła mu do ucha z delikatnym uśmiechem, wciąż ściskając jego ramię. Po chwili poczuła wirowanie w okolicach brzucha — przeteleportowali się z powrotem do kuchni. Od razu zrobiło jej się niedobrze, a kiedy stanęli na nogach, musiała złapać się blatu, by nie upaść.

— Dobra, daj to. Chcę mieć to już za sobą.— westchnął, a Eight podała mu kubek z gorącą herbatą. Wziął łyka, lekko się krzywiąc.— Ohydne.

— A co tutaj tak pachnie?— usłyszeli zaciekawiony głos Reginalda, który wchodził właśnie do jadalni. Eight przeszła przez dziurę w ścianie do jadalni, gdzie czekało już całe rodzeństwo.

— Śniadanie.— wzruszyła ramionami z niewinnym uśmiechem. Wszyscy niedługo później (ubrani w mundurki) usiedli do stołu i zaczęli rozkoszować się naleśnikami.

— Muszę wam coś oznajmić.— zaczął Reginald.— Razem z Pogo stwierdziliśmy, że jesteście na tyle dojrzali, że możecie jechać na ferie. Więc Allison i Luther jadą razem, Diego i Vanya, Klaus i Ben oraz Eight i Five.

— Naprawdę!?— krzyknęli wszyscy niemal jednocześnie z ogromnymi uśmiechami. Reginald nigdy nigdzie nie wysłał ich na ferie, które spędzali w domu. Przeważnie w ogóle nie wypuszczał ich z academii.

— Tak.— kiwnął głową.— Jutro z samego rana wyjeżdżacie. Spakujcie się na cztery dni, weźcie oczywiście ciepłe ubrania.

— Dobrze. Dziękujemy.— odpowiedzieli niemal chórem, dalej jedząc naleśniki.

— Dziękuję za śniadanie. Było pyszne.— oznajmił tylko na odchodne i odszedł od stołu, a Five posłał Eight szeroki uśmiech, który ta oczywiście odwzajemniła. Już niedługo mieli spędzić sami kilka dni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top