Chapter 7½

Dla wiadomości. Rozdziały ½, będą z perspektywy Andresa. Natomiast będą to części opisywane jego przeszłość.

-Ha! I co teraz? - krzyknął do mnie Brajan.

-Przestań! Nic ci nie zrobiłem. Dlaczego mnie aż tak nie nawidzicie? - wykrzyczałem. Moje policzki oblewały łzy.

-Bo jesteś pieprzonym kujonem! A co z twoim tatusiem? Wyjechał? Wróci do ciebie? Czy już o tobie zapomniał - jego ostatnie słowo, najbardziej mnie zabolało.

-Przestań! Nie waż się mowić o moim ojcu!

-Bo co? Pedale! Wszyscy widzieli twojego tatuśka, jak szedł z chłopczykiem.

-Przestań! - zacisnąłem pięści.

-Nie przestanę! - podszedł do mnie - chcesz oberwać? - uderzył mnie w policzek.

Byłem tak bardzo zły. Miałem dość Brajana. Wiedział jak bardzo przeżywałem to wszystko.

W końcu postanowiłem mu oddać.

Moje pięści w jednej chwili zaczęły wymieniać się ciosami z brunetem. Rzuciłem go na ziemię i przygniotłem. Próbował mnie zatrzymać. Coś do mnie mówił, krzyczał, ale wtedy to do mnie nie docierało. Słyszałem tylko jedno słowo, jego słowo...

Moje ręce wydawały się nie być zmęczone. Płacząc wymianiałem ciosy, jednak on już nie walczył. Myślałem, że sie poddał, ale nie... zrozumiałem to dopiero wtedy gdy nauczyciel od wfu, odepchnął mnie od niego.

Usiadłem skulony pod murem szkoły. Moje łzy wypaliły skórę na policzkach.








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top