Chapter 3
Wróciłam do domu bardzo późnym wieczorem. Zmęczona położyłam się na łóżku. Obracając się ze strony na stronę usłyszałam ryk silnika. Wstałam z łóżka udając się do okna. Wyjrzałam za nie. Zobaczyłam to samo auto, które widziałam wtedy na przystanku.
Czy to może być przypadek?
Wróciłam do łóżka i zasnęłam.
Po przebudzeniu jak zwykle chwyciłam za telefon. Godzina 7:34. Zawsze najpierw sprawdzam pocztę a dopiero potem zaczynam dzień. Niestety nie przyszły mi żadne wiadomości. Chwyciłam za koszulę w kratkę, którą następnie na siebie ubrałam. Zerknęłam na siebie w lustrze i zaczęłam się śmiać. Wyglądało na to, iż zapomniałam zmyć makijażu.
Obdarzona cudownym nastrojem i humorem udałam się do łazienki. Dopiero tam mogłam zrozumieć dlaczego mężczyźni tak bardzo kochają kobiety.
Dzisiaj nic ani nikt mi nie zepsuje nastroju.
Przebrana ruszyłam na autobus. Z kanapką w ręku usiadłam na białej ławce. Jak zwykle punktualnie przyjechał transport. Wsiadłam do niego udając się na moje stałe miejsce. Włączyłam muzykę w słuchawkach i dałam się ponieść marzeniom.
Zawsze chciałam pracować w wydawnictwie. Wydać swoją książke i mieć czytelników. Wziąść ją do ręki i udowodnić sobie, że nie jestem taka beznadziejna jak mój ojciec.
Mój przystanek
Wysiadłam z autobusu wchodząc na stołówkę.
Andresa nie było. Nie wiem dlaczego, ale posmutniałam.
Skierowałam się do kuchni. Tam czekał na mnie cały zespół.
-O proszę. Przyszła Panna spóźnialska. 5 minut spóźnienia - upomniał mnie Michael wskazując na zegarek.
-Dobra wiem. Przepaszam - wkurzona udałam się do przebieralni.
Nie lola...obiecałaś sobie, że nikt i nic nie zepsuje ci nastroju i dobrego humoru. Wracaj tam i pokaż na co cię stać.
Przebrałam się i wróciłam.
-Już? Przeszło ci?
-Spieprzaj - uśmiechnęłam się i zajęłam pracą.
Myjąc naczynia pozostałe ze śniadania poczułam na barkach czyjeś ręce.
-Beatriz? - zapytałam zdziwiona - nie miałaś mieć dzisiaj wolnego czasem?
-Miałam...jednak...
-No mów! - przyparłam ją.
-Dostałam podwyżkę - skakała zadowolona.
-Andres ci ją dał?
-Tak. Tak. Tak. Ponad połowę więcej tego co zarabiałam.
-I dlatego przyszłaś do pracy?
-Nie. Zamieniłam się dniówką z Albertem.
-No to się przebierz i zapraszam.
-Dzisiaj będzie wszystko na błysk.
Andres...
Gdy skończyłam myć naczynia udałam się z potrzeb fizjologicznych do łazienki. Mijając ją, akurat przechodziłam przez recepcję. Usłyszałam krzyki dlatego skierowałam się w tamtą stronę.
Schowałam się tak, aby nikt mnie zobaczył i podsłuchiwałam.
-Jesteś beznadziejny Andres! Jesteśmy po ślubie już sześć miesięcy a ty nawet mnie nie zabrałeś na żadną wycieczkę. Nie poświęcasz mi czasu! Cały czas tylko praca i praca!
-Muszę zarobić pieniądze! Tylko ja pracuje w tym domu! Siedzisz tylko na dupie i ciągniesz ode mnie kasę!
-Jestem twoją żoną!
-Żoną. Nie mam obowiązku dawania pieniędzy. W ogóle to nie wiem po co się z tobą ożeniłem. Od początku wiedziałem, że to beznadziejny pomysł!
-Ty jesteś beznadziejny! - wybiegła z płaczem kobieta.
-Kurwa! - krzyknął na cały pokój.
Czyli ten Andres wcale nie jest taki święty. Ma żonę, ale nie jest z nią szczęśliwy.
Zamyślona wyszłam z kąta.
-Lola? - zapytał zdziwiony.
-Andres? To nie tak. Wcale nie podsłuchiwałam.
-Nie? - zaśmiał się.
-Przechodziłam akurat. Chciałam skorzystać z łazienki.
-Dobrze. Wracam do pracy. Dzisiaj mam jej akurat stosunkowo dużo. Miłego dnia Lolu.
Mowił do mnie tak pięknie. Jego głos...
Wróciłam do kuchni. Beatriz zajęła się obiadem więc postanowiłam jej pomóc, a przy okazji opowiedzieć o całym zdarzeniu.
-Gdzie byłaś tak długo?
-Andres ma żonę.
-Słucham?
-Widziałam jak się z nią kłócił.
-Nie. To nie mogła być jego żona.
-Ale była. Słyszałam co mówiła.
-Taki przystojniak a już związany z jakąś laską...Biedny. Jednak skoro jest z nią sczęśliwy.
-Nie jest...kłócili się. Żona mu coś wypominała po czym sam stwierdził, iż popełnił błąd żeniąc się z nią.
-Masz przynajmniej pole do popisu. Jak wezmą rozwód, weź się za niego.
-Nie to nie w moim stylu...
Tak skończyła się nasza rozmowa. Wróciłyśmy do gotowania w ciszy.
&
N/a: Rozdzialik! Dziękuje za wszystkie gwiazdki i komentarze pod ostatnim. Widzimy sie niedługo!
-Psychopay1
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top