01|Brooke

Audrey Brooke od zawsze była dobrą osobą.
Była miła, inaczej nie potrafiła. Była pomocna, grzeczna, uczynna i kochana. Inna nie chciała być. Wszyscy ją kochali, lubili i szanowali. Miała niewielu przyjaciół, jednak ludzie widzieli w niej fajną kumpelę. Zawsze można było od niej pożyczyć długopis, notatki. Zawsze pomagała na sprawdzianie. Nauczyciele ją lubili. Nie wiedziała czy inni uczniowie ją lubią. Może byli z nią ze względu na to, że łatwo było ją zranić. Domyślali się, że jest cholernie wrażliwa? Czy wiedzieli, że jej dusza jest cieniutka jak pergamin? Może po prostu nie chcieli jej ranić. Czy to dlatego z nią byli?Audrey Brooke nie było dane się tego dowiedzieć.

A jednak Chloe Wilson się nie bała. Nie bała się do niej zagadać, nie bała się z nią być. Nie bała się, że ją zrani. Audrey od początku wiedziała, że tak będzie. Ich przyjaźń była nieprawdopodobna. Może i w magicznym, idealnym świecie byłaby możliwa. Ale świat nie jest magiczny. Świat nie jest idealny. Audrey Brooke zrozumiała to o wiele za późno.

Chloe była dla Audrey nieosiągalna. Była wielkim, jasnym słońcem, księżycem, drogą mleczną, życiem i śmiercią. Chloe była istotą nieziemską, tak cudownie nieziemską. Piękna, mądra, ale pyskata, odważna, znająca swoje walory. Była kimś, z kim chciałby przyjaźnić się każdy. Była dziewczyną, do której ustawiała się cała kolejka adoratorów. Dla Audrey Brooke była nieosiągalna.

   A jednak Rey udało się utrzymać Chloe przy sobie przez dziewięć lat. Dziewięc lat. Osiągnęła coś, kogoś nieosiągalnego.

   Ale to musiało się zakończyć. Musiało. Nie ulegał wątpliwośći też fakt, że to Chloe Wilson zakończy ich przyjaźń. Przecież Audrey Brooke nie miała jej nic do zaoferowania. Nic, czego Chloe by pragnęła. Audrey Brooke była tylko zwykłą, grzeczną, szarą myszką. A Chloe? Chloe była kimś nadnaturalnym, nieosiągalnym. Dlaczego Rey nie zrozumiała tego od razu? Może dlatego, że gdy ją poznała miała dziewięć lat, zakochała się w włosach tej dziewczyny i może po prostu tego chciała. Bo mimo całej swojej zazdrości Audrey naprawdę chciała Chloe. Chciała się do niej uśmiechać, oglądać jej włosy, zdobyć coś nieosiągalnego. Audrey Brooke pragnęła tej przyjaźni, pragnęła Chloe jak niczego innego na świecie. I przez te dziewięć lat czuła, że jej pragnienia zostały zaspokojone.

   Ale chyba na chwilę w tym wszystkim Rey zapomniała, że to Chloe Wilson. T A  Chloe Wilson. Ta Chloe Wilson, która weszła, rozkochała w sobie, złamała serce i odeszła.

   Mimo to, nawet teraz Audrey nie myślała o niej źle. Przez te dwa lata zrozumiała dużo, może nawet więcej, niż było jej potrzebne. Tylko jeden fakt pozostawał dla niej tajemnicą.

    Dlaczego?

   Dlaczego Chloe Wilson wybrała akurat ją? Mogła przecież zaprzyjaźnić się z każdym. Absolutnie każdym w Spotswood. I wybrała akurat Audrey Brooke. Przecież Rey nie była wyjątkowa, nie była nieosiągalna. Była zwykłym człowiekiem. Dlaczego ta nieziemska istota zainteresowała się takim zwykłym człowiekiem? Taką zwykłą Audrey Brooke. Dlaczego nie bała się wejść z buciorami w jej wnętrze, zasadzić w nim cudowne kwiaty, a później zrównać je z ziemią. Dlaczego wzięła długopis i napisała piosenkę, jaką była Audrey, a potem porwała kartkę na strzępy?  Dlaczego pozwoliła jej na szczęście, a później ją zraniła. Dlaczego? Czy Chloe od początku chciała ją wykorzystać? Czy chciała ją zniszczyć? Nie. Nie. Nie. Nie mogła tego chcieć. Nie była taka. Nawet Chloe Wilson nie byłaby do tego zdolna.

   A jednak to zrobiła.

   Zrównała z ziemią, porwała na strzępy, zraniła, wykorzystała, zniszczyła tego zwykłego człowieka jakim była Audrey Brooke.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top