„hej, piękny"

opowiadanie pisane z pierwszej osoby w zaimkach on/jego, ale płeć y/n nie ma znaczenia!!

Obudziłem się w moim ciasnym i brudnym pokoju. Byłem biedny, więc na nic lepszego nie było mnie stać. No cóż, w końcu byłem tylko artystą i nikt nie chciał mnie docenić, mimo że każdy mój obraz był idealny i bardzo realistyczny (tak naprawdę to nie, po prostu mam bardzo wysokie ego).

Mój żywot był tak marny, że nie miałem pomysłu, co robić tamtego dnia. Po całym pokoiku walały się moje obrazy i rysunki, czekające na chętnego, aby je odkupić. Niestety nie miałem żadnych znajomości w Ketterdamie, więc nawet nie miałem jak się zareklamować.

Po bardzo wielu (pięciu) minutach leżenia na wilgotnym materacu, w którym na pewno zadomowiło się już wiele owadów, postanowiłem, że wyjdę na zewnątrz, aby się przewietrzyć oraz coś tam jeszcze sobie porobić. Może wyrwę jakiegoś hot typa — pomyślałem.

Faktycznie wyszedłem na zewnątrz, zabierając ze sobą tylko mały szkicowniczek. Były w nim jedynie proste rysunki, ale uznałem, że może tyle wystarczy, aby zaprezentować chętnym moje niezwykłe umiejętności.

Spacerowałem sobie po Baryłce i w sumie nie wiedziałem, gdzie mam iść. Nie miałem prawie w ogóle pieniędzy, bo, jak już wspomniałem, byłem biednym artystą, więc musiałem oszczędzać, żeby mieć z czego w ogóle zapłacić czynsz.

Gdy tak sobie dreptałem, nagle podszedł do mnie wysoki, ciemnoskóry typ. Miał na sobie jakiś kapelutek no i ogólnie był elegancko ubrany.

— Hej, piękny — powiedział i uśmiechnął się flirciarsko. — Quo vadis? To znaczy, dokąd zmierzasz?

Miał taki mega hot pociągający głos. Omg, chyba się zakochałem!

— T-tak tylko sobie chodzę... — odpowiedziałem, jąkając się oraz się rumieniąc. Byłem czerwony niczym świeży pomidorek!

— Czy mogę poznać twoje imię, słodziaku? — Z każdym jego komplementem coraz bardziej się rumieniłem. Chyba to zauważył bo uśmiechnął się złowieszczo.

— J-jestem y/n...
— Piękne imię, misiu złoty kolorowy. — Puścił do mnie oczko, co wyglądało jak tik nerwowy. — Ja jestem Jesper.

— Meow! — wymsknęło mi się. Od razu ukryłem twarz w dłoniach, taki byłem zawstydzony. Chciałem uciec, ale jakaś magiczna siła trzymała mnie w miejscu.

— Kocham koty — powiedział Jesper po czym złapał mnie za ręce i ściągnął mi je z twarzy. Zobaczył ogromny rumieniec oblewający moją twarz. Uśmiechnął się. Zaczął przybliżać swoją twarz do mojej i po chwili... nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku... Było tak cudownie! Jesper pchał swój język do mojej mordy, a ludzie na ulicy patrzyli się na nas jak ja debili. Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego pierwszego pocałunku.

— Chciałbyś może... — zniżył swój głos do szeptu, gdy nasze usta się od siebie oderwały — ...porobić coś niegrzecznego?

Szybko pokiwałem głową, ponieważ zdążyłem się już zakochać w tym typie. Pociągnął mnie za rękę gdzieś tam chyba gdzie mieszkał.

Resztę wieczoru spędziliśmy namiętnie dzieląc przez zero. Wiem, wiem... to było bardziej niż niegrzeczne, ale czego się nie robi dla wielkiej miłości?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top