« 41 »

Mam nadzieję, że ten rozdział, a raczej jego fragment, wynagrodzi Wam czekanie. Psst, wcale nie próbuję się podlizać. xx



Wendy podbiegła radośnie do lekko zdezorientowanego, samotnie stojącego Harry'ego, który przyglądał się wyczynom Zoe, koleżanki z pracy Wendy i jej chłopaka. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, choć czuł w sobie ich mnóstwo. Tak dobrze wyćwiczył pokerową minę, że pojawiała się ona nawet bez jego wiedzy, co bardzo często sprowadzało wiele nieporozumień.

- Harry! – piskliwy, niezwykle radosny głos dziewczyny przykuł jego uwagę.

Odwrócił wzrok w stronę roześmianej brunetki i skrzyżował ręce na torsie, spoglądając na jej twarz. Twarz, która stała się jednym wielkim uśmiechem.

- Coś nie tak? – uniósł brew, gdy ona objęła chudymi rękoma jego ciało.

- Nie mów, że nie widzisz! Jesteś ślepy?! – oburzyła się niczym pięcioletnie dziecko i wskazała głową stronę Paula dyskutującego z Theo.

Ich rozmowa była tak uroczo nieporadna, ale nie zamykały im się buzie. Jak gdyby znali się od lat. Theo co chwilę pocierał opuszkami palców wargi, a Paul wcale nie krył się z wgapianiem się w oczy chłopaka. Wyglądali tak uroczo. Wendy co chwilę wydawała z siebie dziwny, choć uroczy dźwięk, wzdychając z uśmiechem.

- Nie sądzisz, że powinnaś przestać się tak gapić? – Harry odezwał się po dłuższej chwili, a jego wredny głos zabił atmosferę, jaką poczuła w sobie dziewczyna.

Mimo wszystko, on sam spoglądał bardzo długo na przyjaciela i nie potrafił się nie uśmiechnąć. Lubił patrzeć na prawdziwego, radosnego przyjaciela. Przecież Paul zasłużył na choć odrobinę bajki po koszmarze.

- Ty potrafisz zepsuć każdy nastrój! – prychnęła, tupiąc noga, by w następnej chwili zostać porwaną w ramiona chłopaka i mocno przyciśniętą do jego ciała.

- Tak myślisz? – uśmiechnął się cwaniacko i zacisnął palce na jej biodrach.

- Tak i żadnymi seksownymi sztuczkami w nieodpowiednim momencie, tego nie zmienisz – uśmiechnęła się tajemniczo i oplotła jego szyję rękoma, dyskretnie wspinając się na palce.

- Jesteś pewna? – nachylił twarz nad uchem dziewczyny i musnął wargami płatek jej ucha.

- Nawet nie próbuj, jesteś zbyt ramolowaty żeby robić to przy ludziach – rzuciła najbardziej wrednym, na jaki było ją stać, głosem i uśmiechnęła się szeroko.

- Jeszcze tego pożałujesz, maleńka – prychnął ostentacyjnie, dając jej soczystego klapsa i odsunął się z obrażoną miną.

Mimo to, uśmiechnął się pod nosem, bo uwielbiał przekomarzać się z Wendy, nawet jeśli czasem wymykało się to spod kontroli.

- Chodźmy się napić – łapiąc za jego dłoń, pociągnęła chłopaka w stronę stolika z nową porcją alkoholu.


*


- Jak poznałeś Wendy? – Paul uniósł drinka do ust i spojrzał na Theo.

Za wszelką cenę chciał utrzymać rozmowę z chłopakiem, choć przegadali już chyba wszystkie możliwe tematy w ciągu godziny, przesiadując w odludnym kącie, na kolorowej kanapie. Los jednak nie miał zamiaru pozwalać im na całkowitą ciszę. Przecież to niemożliwe, kiedy dane osoby są sobie przeznaczone. Kiedy los czekał z połączeniem ich przez większość ich życia. Muszą opowiedzieć sobie nawzajem wszystko, co przegapiła w ich dawnym życiu druga osoba, by móc być jego częścią. Na dłużej niż bardzo długo.

- Byliśmy sąsiadami w naszej małej wsi. Jako jeden z nielicznych lubiłem jej pokręcenie, a ona moje. Tak się jakoś złożyło – Theo wzruszył ramionami, uśmiechając się uroczo i bawiąc szklanka z sokiem wiśniowym. – Żałuję tylko, że straciliśmy kontakt, kiedy ona wyjechała do miasta. Ale los chyba bardzo chciał, żebyśmy odnowili kontakt i popchnął mnie do zabawienia się w Sherlocka – zaśmiał się dźwięcznie, tym samym zachwycając Paula.

- Wendy to wyjątkowa dziewczyna. Pomijając jej charakter, nigdy nie będę w stanie się nadziwić jak bardzo zmieniła starego zgreda. Nawet mnie się to nie udało – niebieskooki pokręcił głową z uśmiechem i upił swojego drinka.

- Jak długo znasz Harry'ego? Z tego co opowiadała Wen, jesteście jak bracia.

- Pamiętam, jakby to było wczoraj – Paul zaśmiał się, kręcąc głową i rozsiadł wygodniej na zajmowanym miejscu – Poznaliśmy się w podstawówce, w drużynie piłkarskiej. Harry ciągle zajmował ławkę rezerwową. Zdecydowanie bardziej wolał udawać, że gra na pianinie, niż grać w piłkę. Z resztą sam nie byłem nigdy zbytnio wysportowany i zainteresowany takimi rzeczami. Tak się jakoś złożyło, że dwie lewe nogi dogadały się w pewien letni dzień, grzejąc ławkę rezerwowych. Do dziś pamiętam jego okrągłe okulary i jąkanie. Kto by pomyślał, że zmieni się tak bardzo.

- Czy... - Theo zaczął niepewnie, ale Paul bardzo szybko mu przerwał. Dokładnie wiedział, o co chce spytać chłopak.

- Nie, nigdy mi się nie podobał – zaśmiał się niebieskooki – Znaczy nie uważam, że nie jest przystojny. Ale jest jak brat – ukazał rząd białych zębów, spoglądając Theo w oczy.

Brązowooki uśmiechnął się delikatnie, a na jego policzkach – nie wiedzieć czemu – pojawiły się delikatne rumieńce. W końcu zapadła między nimi cisza, która wcale nie byłą niepokojąca. Ta cisza pozwoliła obydwu na lepsze poznanie ledwo widocznych szczegółów swych twarzy i przyjrzeniu się swoim oczom. Zdawali się ogłuchnąć na świat zewnętrzny, zdawali się nie słyszeć muzyki, głośnych śmiechów i rozmów. Zamiast skorzystać z okazji i powygłupiać się na wrotkach, zamiast pić do upadłego lub integrować się z resztą gości, zdecydowanie bardziej woleli korzystać z każdej cichej sekundy, spędzonej sam na sam ze sobą nawzajem.



Żaden z nich nie zauważył ile godzin przesiedzieli w jednym miejscu. Zorientowali się dopiero, gdy towarzystwo dookoła zaczęło pokładać się na wszystkim, co było możliwe.

- Chyba powinienem już wracać. I czuję, że Wendy mnie zabije – Paul skrzywił się, rozmyślając o przegadanych z Theo a nie solenizantką, godzinach.

- Nie sądzę, że to zauważyła – zaśmiał się brązowooki, rozglądając i nigdzie nie dostrzegając dziewczyny.

Po wymienieniu jeszcze kilku zdań, podnieśli się w jednym momencie, a Paul wyciągnął z kieszeni telefon. Wspólnie ruszyli w stronę wyjścia, jednocześnie rozglądając się za Harry'm i Wendy, którzy zaginęli gdzieś w międzyczasie.

W pewnym momencie, kieszeń Theo zawibrowała. Chłopak wyjął więc telefon, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Przykro mi to mówić, ale nie uciekniesz ode mnie tak szybko – zaśmiał się dźwięcznie - Twój Uber musi iść po samochód – dodał po chwili, obserwując zdezorientowaną minę Paula z cwaniackim uśmiechem.

- Ale... słucham? – Paul zmarszczył brwi, bo po alkoholu informacje docierały do niego w trochę wolniejszym tempie. – Myślałem, że jesteś kelnerem.

- Nim również – Theo wzruszył ramionami i z drugiej kieszeni wyciągnął kluczyki.

W odpowiedzi, Paul uśmiechnął się szeroko i dyskretnie westchnął z ulgą. Tak naprawdę wcale nie chciał rozstawać się z Theo. Nie tak szybko.


*

https://youtu.be/1TsVjvEkc4s


Wendy z ogromnym trudem zaciągnęła Harry'ego pomiędzy ludzi, którzy poruszali się wesoło do muzyki, jaką serwowano tego wieczoru, na specjalne zamówienie solenizantki. Dokładnie w momencie, gdy para stanęła po środku, przy akompaniamencie niezadowolonego stęknięcia chłopaka, muzyczny klimat zmienił się diametralnie. Z wesołego i tanecznego, przerodził się w delikatnie zmysłowy i leniwy. Wendy uśmiechnęła się cwaniacko i ułożyła dłoń na torsie Harry'ego.

- Nie lubisz takiej muzyki? – szepnęła, powoli poruszając biodrami.

- Nie o to chodzi. Nie umiem Tańczyć. Zwłaszcza do takiej muzyki – szepnął nisko, marszcząc brwi.

- Spokojnie, ja się tym zajmę – przeczesała niedbale włosy i przesuwając palcami po jego klatce piersiowej, wczuła się w dźwięki wychodzące z głośników.

Harry westchnął dyskretnie, ale jego humor zmienił się równie szybko co pojawił. Bo kiedy oddał się tamtej chwili i skupił całą swoją uwagę na dziewczynie, poczuł w sobie przyjemne ciepło i zachwyt. Zachwyt jej ruchami, każdym gestem i jednością ze słyszaną melodią. Układając dłonie na biodrach Wendy, przyciągnął ją bliżej. Tak, by jej ciało ocierało się delikatnie o jego ciało. Tak, by czuć jej słodki zapach. Tak, by czuć, że ta cholernie seksowna dziewczyna porusza się tylko dla niego. I tak było. Ich spojrzenia się spotkały, jej ręce leniwie wędrowały po ciele dziewczyny, a jego palce mocno zaciskały się na jej biodrach. Lustrował dokładnie każdy jej gest, każde westchnięcie. Usta, które zwilżała i przygryzała na zmianę. Włosy, które przeczesywała, dzięki czemu wspaniała woń jej perfum docierała do jego nozdrzy, przez którą jego mięśnie stawały się coraz twardsze. Wendy bardzo szybko sprawiła, że chłopak zapomniał o towarzystwie dookoła. Byli tylko oni, muzyka i jej ruchy. Kiedy dostrzegła, ze Harry nareszcie się rozluźnił i oddał tamtej chwili, uśmiechnęła się cwaniacko. Poruszała wargami, bezgłośnie śpiewając tylko konkretne kawałki tekstu. Jej ciało bardziej dosadnie ocierało się o chłopaka. Jej dłonie wędrowały powoli po jego szyi, ramionach, bicepsach. Czując dłonie Harry'ego na pośladkach, przygryzła wargę, objęła jego szyję i lekko się wypinając, oddała się całkowicie muzyce. Bardzo dokładnie i dosadnie czuła, że Harry'emu bardzo się to podoba.

Jego dłonie dużo śmielej zaczęły wędrować po plecach dziewczyny, jedną układając na ich dole, przyciągnął Wendy tak blisko jak tylko mógł i ułożył usta na jej szyi. Dzięki jej tajemniczym zdolnościom, również chłopak zaczął poruszać się do rytmu. Powoli stawali się jednością, złączoną dźwiękami muzyki. Kiedy przesuwał językiem po jej szczęce, a prawą dłoń ponownie zacisnął na pośladku dziewczyny, lewa ręka powolnie odsunęła włosy z jej ucha. Dziewczyna wydała z siebie zduszony jęk, bo jego dotyk przyprawiał ją o dreszcze. Mocna woń jego perfum pieściła jej zmysły, jego coraz twardsze ciało zmuszało o rozmyślaniu tylko o jednym.

- Chodź – szepnął niezwykle zachrypniętym, seksownym głosem i pociągnął dziewczynę za rękę.



Rzucił jej ciało delikatnie, choć bardzo stanowczo na ścianę, gdzieś w ciemnym, opuszczonym zakamarku wrotkarni. W tym małym, klimatycznym korytarzyku nie było ani żywego ducha, ani odrobiny oświetlenia. Wendy uśmiechnęła się cwaniacko i przygryzła palec, spoglądając w oczy chłopaka. Jedynie to mogła dostrzec w tamtym miejscu. Przyparł ją mocniej do twardej, zimnej ściany, a dziewczyna poczuła jedynie gorące, bardzo przyjemne dreszcze.

Jego dłonie powędrowały na jej ramiona, a jego zęby delikatnie wbiły się w szyję dziewczyny, tuż pod linią jej szczęki. Poruszył biodrami raz, acz bardzo dosadnie, a Wen poczuła jak bardzo spodobał mu się jej pomysł z tańczeniem.

- Sądzisz, że nie jestem w stanie zrobić tego w miejscu publicznym i spełnić twojej fantazji? – odezwał się w końcu, wydmuchując w jej ucho gorące powietrze i przygryzając płatek jej ucha. Jedna jego dłoń chwyciła gwałtownie udo dziewczyny, drugą wciąż podtrzymywał jej biodra.

- Chcesz mi coś udowodnić? – uśmiechnęła się cwaniacko, odpowiadając szeptem.

- Swoim głupim pomysłem sprawiłaś, że pragnę cię właśnie w tej chwili i nie obchodzi mnie czy ktoś nas zauważy – wyszeptał do jej ucha, masując jednocześnie jej udo i palcami, bardzo zwinnie, podsuwając materiał sukienki.

- Nie poznaje cię, Harry – wymruczała z zadowoleniem i odchyliła lekko głowę, opierając ją o ścianę i oddając się chłopakowi.

Jego usta całowały coraz namiętniej jej skórę, drżące i gorące dłonie wędrowały po całym ciele dziewczyny. Wyznaczał językiem wilgotną ścieżkę, przez cała szyję i gardło Wendy. Bardzo zwinnie i gwałtownie wziął ją na ręce i oplótł chude nogi wokół swoich bioder. Atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca. Harry wpił się zachłannie w jej usta, dociskając swym ciałem jej ciało do ściany, a jej ręce przypierając tuż nad jej głową. Poruszał jednoznacznie biodrami, ocierając się o rozgrzane ciało dziewczyny. Całował ją, podgryzał wargę i czekał na westchnięcia rozkoszy, które Wendy wydawała z siebie coraz częściej. Oddawała się każdemu gestowi chłopaka, zakochiwała się w stanowczości, której nigdy by się po nim nie spodziewała. Nie w takim aspekcie.

Po długim i bardzo namiętnym pocałunku, Harry zsunął z siebie jej nogi i nieprzerwanie patrząc w jej oczy, klęknął tuż przed dziewczyną. Przygryzła wargę, przesuwając palcami po dekolcie i obserwując z zaciekawieniem chłopaka. Ten uśmiechnął się cwaniacko i niezwykle seksownie, przysunął bliżej i z celebracją uniósł jej sukienkę. Kiedy chwycił mocno jej uda w duże dłonie, Wendy już wiedziała, co czeka ją za kilka przeciągających się, chwil.

Uniosła delikatnie nogę, układając ją na jego ramieniu, kiedy gorące palce chłopaka odsunęły powoli materiał jej bielizny. W następnej chwili, zduszony jęk przepełniony rozkoszą, rozniósł się po opuszczonym, ciemnym korytarzu. Przytrzymując jej biodra, poruszał powoli, ale bardzo dokładnie językiem. Ona obserwowała jedynie ten wspaniały widok z góry, rozanielonymi oczami i poruszała biodrami coraz pewniej. Układając dłoń na jego głowie, schowanej dokładnie pod materiałem sukienki, przeczesała drżącą dłonią włosy i zmrużyła oczy. Oddawała się każdej sekundzie, przepełnionej przyjemnością, gorącym i dość zachłannym językiem chłopaka.

- Harry... - powtarzała nieustannie jego imię, lekko dociskając głowę chłopaka i uśmiechając się seksownie pod nosem.

Czuła, jakby odpłynęła gdzieś daleko. Jakby trafiła do nieba pełnego rozkoszy. Harry był niesamowity. Cholernie dokładny, z prawdziwą celebracją smakujący ukochanej słodyczy. Wszystko zdawało się trwać wieczność, on robił to z większą zachłannością, ona odchodziła od zmysłów. Oboje zapragnęli czegoś więcej.

Harry podniósł się leniwie z podłogi, oblizując się z nieukrywanym smakiem, a z jego twarzy nie znikał cwaniacki uśmiech.

- Pragniesz czegoś więcej, maleńka? – szepnął wprost do jej ust, zakładając kosmyk jej włosów za ucho.

- Nie graj ze mną, tylko to zrób – wyjęczała niecierpliwie, przyciągając go za materiał koszuli i wpiła się w jego usta.

Wydał z siebie zduszony, męski jęk zadowolenia i aprobaty, ponownie docisnął jej ciało do ściany. Jedną dłonią oparł się zimną powierzchnię, drugą rozpiął rozporek, obserwując zniecierpliwienie i przygryzaną przez Wendy wargę. Spoglądała w dół, drżącymi dłońmi rozpinając jego koszulę. Kiedy w końcu to zrobiła, wbiła zęby w tors chłopaka, zsuwając materiał z jego ramion. Zaśmiał się nisko, obserwując dziewczynę z zachwytem, przesunął palcami po jej ramionach i ponownie odsunął od siebie.

- Kocham cię, Wen – wyszeptał do ust, jednocześnie wsuwając się w nią niezwykle powoli.

Jęk rozkoszy wydobył się z ust obydwojga w tym samym czasie. Harry zacisnął palce na ścianie, tuż obok głowy Wendy, a ona wbiła paznokcie w kark chłopaka. Od razu wpadli w płynność ruchów i jeszcze większe pragnienie swoich ciał. Wczuwając się w coraz gorętszy pocałunek, poruszali biodrami w równym, przepełnionym pasją, tempie. Jej ciche jęki mieszały się z odgłosami obijanego o ścianę, ciała.

Niewinna pasja i miłość w bardzo krótkim czasie przerodziły się w ostrość i chciwość ciał, większych, głębszych doznań. Harry chwycił gwałtownie biodra dziewczyny, unosząc ją nad ziemię. Oplótł jej nogi wokół swoich bioder i wbijając w jej uda paznokcie, zwiększył tempo. Wbijając żeby w ramię dziewczyny, ocierał się o jej ciało coraz twardszym i coraz bardziej rozpalonym torsem. Wendy coraz częściej i coraz boleśniej wbijała paznokcie w jego kark, szyję i ramiona. Wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki, by zaraz potem poczuć jak ręka chłopaka zakrywa jej usta. Harry spojrzał na nią błyszczącymi, ciemnymi oczami z cholernie seksownym uśmiechem.

- Wszystkiego najlepszego, skarbie – szepnął zachrypniętym głosem do jej ucha, oparł obie dłonie o ścianę, mocno docisnął jej ciało swoim i znacznie przyśpieszył i zgłębił swoje ruchy, czym dosłownie i w przenośni, odebrał mowę dziewczynie.

Bez żadnych zahamowań, bez zdrowego rozsądku oddali się przyjemności, poznając się nawzajem jeszcze lepiej. Kosztując swoją miłość, spełniali swoje fantazje.




*

Naprawdę bardzo Was przepraszam, że rozdziały pojawiają się tak rzadko. Wszystko przez moją sytuację życiową i coraz częstszy brak motywacji. Znów proszę Was o cierpliwość i wyrozumiałość.

Jeśli chodzi o maraton, pojawi się on pewnie pod koniec opowiadania, tuż przed epilogiem. Myślę, że nie licząc go, zostało nam jeszcze z 8-9 rozdziałów do zakończenia DM.

Zapraszam również na Stalowe Magnolie i Konga.

xx



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top