« 34 »

PRZYPOMINAM O KONKURSIE, trwającym jeszcze kilka dni. ;)


- Harry... - rozchyliła usta, obserwując chłopaka wielkimi oczami. On ułożył jedynie palec na jej ustach, kręcąc głową i kontynuował.

- Jesteś moją muzą, pasją, przyjaciółką i wsparciem. Nie potrafię dłużej z tym walczyć. Wiem, że jestem wrednym, oschłym, sztywnym dupkiem, ale... - przełknął ślinę, mrużąc oczy i po raz kolejny spojrzał w jej zdezorientowane, piękne oczy – Kocham cię, Wendy – szepnął do jej ust, zaciskając powieki.

W jednej sekundzie jego dusza poczuła się wolna, jak gdyby zrzucił z serca ogromny głaz. Nigdy nie spodziewał się, że takie wyznanie uwolni jego zmysły w tak prosty i szybki sposób. Jakby w jego świecie tak nagle zaświeciło ogromne, piękne słońce. Słońce, które zwiastowało, że od teraz już wszystko będzie dobrze.

Oczekiwanie na odpowiedź ze strony dziewczyny wydawało się być wiecznością. Jakby świat zatrzymał się gwałtownie i spoglądał wraz z nim, na zdezorientowaną jak nigdy, Wendy. Otworzył powoli błyszczące oczy i rozchylił lekko wargi. Czekał jak skazaniec na ostateczny werdykt.

- Harry, ja... - zaczęła po bardzo długim czasie, gdy nareszcie odnalazła tę oczywistą umiejętność mowy.

- Nic nie mów. Wygłupiłem się. Przepraszam. Zapomnij o tym – przerwał jej, uciekając wzrokiem. Westchnął dyskretnie i chciał się odsunąć, ale dziewczyna miała inny plan.

- Zamknij się, ćwoku. Musisz wiedzieć lepiej, nawet to co czuję ja? – chwyciła w dłonie Jego twarz i zmusiła, by spojrzał jej w oczy – Nigdy nawet nie marzyłam, że usłyszę od ciebie takie słowa. Nie dziw mi się – uśmiechając się pięknie, muskała kciukami jego policzki – ja ciebie też, Harry – szepnęła zduszonym głosem i wpiła się w jego usta z niezwykłą czułością.

Westchnął z ulgą bezwiednie i objął powoli jej biodra, przysuwając się bliżej. Jedną dłoń układając na rozgrzanym policzku dziewczyny, wsuwał powoli palce w jej włosy i oddawał się rozkoszy tamtej przepięknej chwili. Zmrużyli powieki dokładnie w tym samym momencie, a ich serca zabiły w dokładnie takim samym tempie. Unosili się powoli ponad ziemię, każdym pocałunkiem i chwytanym łapczywie oddechem, zbliżali się do gwiazd. Odrywali stopy od twardej ziemi i wirowali w stronę przejrzyście błękitnego nieba.



- Jesteś najwspanialszym dupkiem, jakiego poznałam – szepnęła do jego ust, czym po raz kolejny namalowała uśmiech na twarzy chłopaka.

- Uwielbiam wszystko, co mnie w tobie irytuje – rzekł zduszonym głosem, powoli układając się na plecach i szczelnie przytrzymując lekko drżące z emocji, ciało Wendy.

- Poćwicz jeszcze nad komplementami – uśmiechnęła się wrednie, po czym znów całowała czule jego wargi.

Ten wspaniały i piękny pocałunek przeradzał się bardzo leniwie, w coś o wiele bardziej zachłannego i rozpalającego zmysły. Jego dłonie wędrowały po jej plecach, raz po raz, zaciskając się na pośladkach. Jej ciało z każdą sekundą, napierało na niego coraz bardziej niecierpliwie. Jeszcze bardziej przyśpieszone oddechy, napięte mięśnie, zachłanny dotyk. Wszystko prowadziło do jednego, wspaniałego przypieczętowania niezwykłych chwil. Wendy przesuwała powoli dłonią po jego torsie, delikatnie ssąc dolną wargę chłopaka. Gdy dotarła do paska, zacisnęła na nim palce, mocniej podgryzając jego wargę. W tym samym momencie rozdzwonił się telefon chłopaka, tak gwałtownie wybudzając ich z ich własnego świata.

- Odbierz, to może być coś ważnego – szepnęła, gdy Harry ponownie przyciągnął ją do siebie.

- To może chwilę zaczekać – stwierdził bez namysłu, niezwykle zachrypniętym głosem, całując zachłannie jej szyję.

- A jeśli to Paul? – przygryzła wargę, uśmiechając się pod nosem i mrużąc oczy z przyjemności. – Odbierz, nie ucieknę ci – odsunęła się niechętnie i podała chłopakowi komórkę.

Harry westchnął ciężko i niechętnie odebrał, by po drugiej stronie usłyszeć zdołowany głos przyjaciela. Pokręcił lekko głową i leniwie podniósł się do pozycji siedzącej.


*


Siedząc na wysokim krześle, przy blacie kuchennym, bawiła się uchem kubka, w którym pozostała resztka gorzkiej herbaty. Podpierając dłonią brodę, wpatrywała się w fusy i uśmiechała pod nosem. Czuła w sobie tak wiele energii i szczęścia. Jej serce rozpierało również tajemnicze uczucie, którego nie potrafiła nazwać, ale było niezwykle przyjemne. Gdy drzwi łazienki otworzyły się leniwie, a w nich pojawił się półnagi Harry, w jej brzuchu zawirowały motyle. Zsunęła się więc ostrożnie z zajmowanego miejsca, poprawiła spodenki od piżamy i radośnie podeszła do chłopaka.

- Z czego się tak cieszysz? – uniósł brew, spoglądając na nią z góry i uśmiechając się pod nosem, objął delikatnie jej biodra.

- Nie próbuj tych sztuczek, Styles – pokręciła głową z pożałowaniem i objęła rękoma jego szyję.

- Nie wiem o czym mówisz.

- Harry... - zaczęła zupełnie innym głosem, wsuwając palce w jego włosy i spojrzała w parę zielonych i niezwykle pięknie, błyszczących oczu.

- Tak?

- Nie chce dziś spać sama – przysunęła się bliżej, wtulając w jego ciepłe, pachnące kąpielą, ciało. – Nie skazuj mnie na to. Nie dzisiaj – układając usta na jego torsie, spojrzała wielkimi oczami. W tamtym momencie już wiedział, że nie będzie w stanie jej odmówić.

- Dlaczego? – przesunął opuszkami palców po jej szyi, delikatnie odgarniając ciemne włosy dziewczyny. – Do tej pory się nie bałaś.

- Proszę – wydęła lekko wargi, nie odrywając od niego wzroku i wcale nie pragnęła, by doszło do czegoś więcej. W głębi duszy, bardzo chciała przekonać się, czy to co zdarzyło się kilka godzin wcześniej i to, co działo się w tamtym momencie, jest rzeczywistością. Czy zaraz znów nie obudzi się z pięknego snu.

- Niech stracę – rzucił typowym dla siebie tonem, ale zaraz potem ucałował czule jej czoło.



Leżeli po cichu, pośród białej pościeli i wpatrywali się sobie w oczy. Czasem jego palce musnęły ledwo wyczuwalnie skórę jej szyi, czasem jej wargi złożyły delikatnie pocałunki na jego ustach. Nie musieli rozmawiać, nie musieli robić nic szczególnego, by uczcić ten niezwykły i pełen niespodzianek, wieczór. Oboje czuli, że mają obok siebie wszystko, czego pragną.

Czasem jednak, gdy dwoje dorosłych ludzi ma w sobie tak wiele uczuć i tak wiele nie spełnionych pragnień, musi dać im upust. Wendy i Harry również byli tylko ludźmi, a ich pragnienia = nasilone przez pokrętny, wredny los – rosły w siłę z każdą nieudaną próbą ich zaspokojenia.

Zielonooki przysunął się do dziewczyny i dotknął opuszkiem drżącego palca, jej wargi. Jego mięsnie napięły się automatycznie, gdy ona całkiem niewinnie, musnęła koniuszkiem języka jego skórę. wystarczyła jedynie sekunda, jedna iskra, brak zahamowań a ich usta po raz kolejny tej nocy, połączyły się w namiętnym pocałunku, a dłonie na nowo, zaczęły błądzić po drżących i stęsknionych ciałach.

Harry przyparł dziewczynę do łóżka swym napiętym ciałem i pozwalał się ponieść pragnieniom, które kierowały jego coraz chciwszymi pocałunkami. Jej chude dłonie muskały rozgrzaną skórę jego rąk, palce mierzwiły potargane już włosy. Jej ciało samo niemalże rwało się do jego bliskości. Znów świat przestał istnieć, a oni ponownie unieśli się ponad chmury. Ponownie również, ta chwila została im odebrana irytującym dźwiękiem telefonu. Harry westchnął nisko i ostentacyjnie, przytrzymując jednocześnie niespokojnie poruszającą się Wendy.

- Odbierzesz potem – szepnął zachrypniętym głosem do jej ucha, po czym koniuszkiem języka przejechał po jego płatku.

- To może być coś ważnego – szepnęła, mrużąc oczy.

- O tej porze to nic ważnego – kontynuował dokładnie tym samym głosem, robiąc dokładnie to samo.

- Muszę zobaczyć... - niechętnie odsunęła chłopaka i sięgnęła po komórkę. Dobrze wiedziała, że wredny los nie da o sobie tak szybko i łatwo zapomnieć. 

– Cześć, Theo. Coś się stało? – rzuciła lekko zachrypniętym, zdezorientowanym głosem i zerknęła przepraszająco na poirytowanego chłopaka.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top