« 32 »

         Wendy wróciła do mieszkania wczesnym wieczorem. Roześmiana, wyluzowana i pełna energii. Wkroczyła pewnym krokiem, gwałtownie otwierając drzwi, ale przywitała ją cisza i półmrok. Była pewna, że zza rogu wyskoczy Harry z wymyślonymi pretensjami lub po prostu coś burknie w jej stronę, od kilku godzin zajmując kanapę i udając, że pracuje. Żadna z jej teorii się nie spełniła. Rozebrała się powoli i rozglądając, skierowała w stronę sypialni, którą oddał jej chłopak.

Zamknęła po cichu drzwi i odwróciła się leniwie, by jej oczom ukazał się całkiem uroczy obraz śpiącego w niewygodnej pozycji, Harry'ego. Wsunęła się ostrożnie na łóżko i przysunęła do chłopaka, lustrując go z uśmiechem. Jej mina szybko zrzedła, gdy dojrzała niezablokowany telefon w dłoni zielonookiego. Było ewidentnie widać z kim, jako ostatnią osobą, rozmawiał i to niemiłosiernie zirytowało Wendy. Westchnęła ciężko, ostrożnie wyjęła komórkę z dłoni Harry'ego i odłożyła ją na szafkę obok. Co chwilę zerkając na śpiącą twarz chłopaka, wysunęła koc spod jego nóg i okryła jego ciało.

Kiedy chciała zejść z łóżka, usłyszała cichy i niski pomruk. Spojrzała w stronę chłopaka, który spoglądał na nią zaspanymi oczami. Uśmiechnęła się delikatnie, poprawiła koc i zsunęła nogi.

- Zaczekaj – odezwał się zachrypniętym, cichym głosem i delikatnie chwycił ją za dłoń.

- Nie będę ci przeszkadzać, spokojnie – odpowiedziała równie cicho, kręcąc lekko głową.

Z początku nie uzyskała żadnej odpowiedzi prócz świdrującego spojrzenia pary zielonych oczu. Jednak po dłuższej chwili, przyjemny dźwięk jego zaspanego głosu, ponownie ją zaskoczył.

- Połóż się ze mną.

- Słucham? – uniosła brew, nie ukrywając zszokowania.

Choć chełbiła się swym zwycięstwem nad chłopakiem, choć widziała każdą krople topiącego się, lodowatego serca Harry'ego, każdy samowolny gest w jej stronę wciąż niesamowicie ją zadziwiał.

- Połóż się – ponowił prośbę, nie odrywając od niej wzroku.

Wendy kiwnęła lekko głową i położyła się ostrożnie, w bezpiecznej odległości od chłopaka i spojrzała na niego z dołu.

- Cieszę się, że już wróciłaś – szepnął i bez namysłu przysunął się do brązowookiej. Wtulił twarz w jej ciało i zmrużył oczy, wzdychając z ulgą.

Dziewczyna niepewnie ułożyła dłoń na jego włosach i spojrzała na chłopaka z góry. Jej wzrok przepełniony był zdziwieniem tak mocnym, że aż odbierającym mowę. Wsunęła palce pomiędzy kosmyki jego włosów, opuszkami drugiej muskając bardzo delikatnie jego biceps. Oddychała spokojnie, dokładnie tak jak on. Bicie ich serc zrównało się w jednym momencie. Po dłuższej chwili milczenia, Harry uniósł wzrok, odsuwając lekko głowę od piersi dziewczyny – w których dziwnym trafem odnalazł zupełnie nie seksualne ukojenie – i spojrzał w brązowe, błyszczące oczy, unosząc bardzo niepewnie kąciki ust. Zaraz potem rozchylił wargi, ale nie zdążył się odezwać.

- Wiem, że dzwoniła – szepnęła, kręcąc lekko głową i przesuwając palce na jego policzek.

- Za każdym razem, gdy zaczyna być dobrze, pojawia się ona – zaczął zachrypniętym głosem, spuszczając wzrok – ale wtedy pojawiasz się ty i odzyskuję swoją siłę – dodał po dłuższej chwili, ponownie patrząc jej w oczy.

- Harry – uśmiechnęła się niezwykle pięknie, układając dłoń na jego policzku i czując jak rosnące serce prawie rozrywa jej pierś.

Przez kilka sekund miała nawet wrażenie, że się przesłyszała. Ale spojrzała w błyszczące tęczówki chłopaka i wiedziała na pewno. Wielka góra lodowa rozbiła się na malutkie kawałeczki, które ona z łatwością zdeptała i zmieniła w nicość. Był jej. Bez udawania, zmrożenia, bez pozorów i kłamstewek.

Harry podniósł się na łokciu i przysunął jeszcze bliżej, nie odrywając wzroku od jej oczu. Uśmiechnął się nieco pewniej i również ułożył gorącą dłoń na jej rozgrzanym policzku. Rozchyliła drżące wargi i pokręciła delikatnie głową. Momentami wciąż nie mogła uwierzyć w jego wyznanie, które znaczyło dla niej więcej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

- Doskonale widzisz, co ze mną robisz. Przy tobie czuję się jak mały chłopiec i dorosły mężczyzna jednocześnie – szeptał powoli, muskając kciukiem jej policzek – i chyba nawet nie chce wiedzieć jak to robisz. Chciałbym cię prosić o tak wiele rzeczy... - przerwał i zawahał się chwilę.

- Proś o wszystko. Przecież wiesz, że możesz – szepnęła ledwo słyszalnie, obserwując chłopaka wielkimi oczami.

- Nie powinienem tego na ciebie zrzucać – pokręcił głową, wzdychając ciężko.

- Pomogę ci ze wszystkim. Wystarczy, że powiesz – uniosła jego brodę palcem i uśmiechnęła się pięknie.

Spoglądał w jej oczy bez słowa, lustrował dokładnie każdy szczegół na jej twarz. Zachwycał się, upewniał się, podnosił się z kolan, na które rzuciła go rozmowa telefoniczna. Wszystko za sprawą jej obecności, uśmiechu i spojrzenia pełnego ciepła.

W jednej chwili, naparł ciałem na jej ciało, tym samym przyciskając ją delikatnie do łóżka. Złapał twarz w dłonie i wpił się w drżące ze zdziwienia, usta dziewczyny.

- Dziękuję, że jesteś – dodał zduszonym głosem, po dłuższej chwili. Kiedy scałowywał dokładnie i namiętnie jej bliskość i ciepło. Napawał się jej obecnością i szybszym biciem serca, które rwało się do niej niczym opętane.


*


Impreza urodzinowa Harry'ego zorganizowana przez Wendy odbyła się w jednym z klimatycznych klubów w centrum miasta. To miała być bardzo kameralna impreza, jedynie kilkoro przyjaciół. Tylko na tyle udało się namówić chłopaka. Nie cierpiał takich zbiegowisk, szczególnie urodzinowych. Przecież zawsze trzeba być uśmiechniętym i wdzięcznym każdemu gościowi za przybycie. Jednak w tym roku, Harry wcale nie musiał udawać tego uśmiechu. Jego uśmiech biegał radośnie po całym klubie, ściągał pozostałych na parkiet i zarażał swoją energią solenizanta.

Stanął przy barze i uniósł szklankę z drinkiem obserwując z wciąż jeszcze delikatnie skrywanym zachwytem jak Wendy porywa do tańca kilkoro jego znajomych. Uśmiechnął się pod nosem, by w tym samym czasie usłyszeć nawoływanie swego przyjaciela.

- Nareszcie – niechętnie odwrócił wzrok w jego stronę.

- Wybacz, problemy techniczne. Najlepszego – Paul uśmiechnął się szczerze, wręczając chłopakowi małe pudełko.

Harry dojrzał jednak w jego oczach niepokój, którego nie widział nigdy wcześniej. W głębi serca pluł sobie w brodę, że do tamtej pory nie miał jeszcze odwagi by zrobić coś w sprawie Lael'a. Wciąż tłumaczył się sam przed sobą brakiem pewności, czy to co widziała Wendy, nie było przypadkiem jedynie przewidzeniem.

- Dzięki – zielonooki odebrał prezent i podał przyjacielowi szklankę z drinkiem – a Lael? – uniósł brew.

- Zajął miejsce – wskazał niedbale na jedną z wynajętych loży – jest zmęczony po pracy – wzruszył ramionami i po raz kolejny namalował na swej twarzy uśmiech.

- Paul, chyba musimy pogadać – Harry skrzywił się znacząco, ale nie dane mu było kontynuować.

- W końcu jesteś! – radosny głos Wendy przerwał powagę, a dziewczyna rzuciła się w ramiona Paula, który zachwiał się niebezpiecznie w stronę baru.

- Zdążyłaś już sporo wypić – niebieskooki pokręcił głową, witając się z Wendy.

- Prawie nic – uśmiechnęła się szeroko i spojrzała w jego oczy. Zatrzymała się w miejscu, wzdychając dyskretnie. Ona również potrafiła wyczytać niepewność jaka od dłuższego czasu towarzyszyła Paulowi. – Jesteś sam? – rozejrzała się z nadzieją, ale nie potrzebowała odpowiedzi. W tłumie rozbawionych gości dojrzała twarz, na której widok – od pewnego czasu – otwierał jej się nóż w kieszeni.

- Więc jaki prezent dałaś naszemu staruszkowi? – niebieskooki odezwał się po dłuższej chwili milczenia, chcąc równocześnie szybko zmienić temat.

- Jeszcze go nie dałam. Czeka na niego w domu – odpowiedziała, powoli przekręcając głowę z powrotem w jego stronę i uśmiechnęła się.

- Chyba się domyślam co to może być – Paul pokręcił głową, upijając sporego łyka otrzymanego drinka.

- Nie, nie jest to urodzinowy seks. Jesteś kolejną, zboczoną osobą – wywróciła oczami, wzdychając teatralnie.

- A szkoda. Widzę po oczach, że ktoś tu potrzebuje ulżenia –stwierdził z cwaniackim uśmiechem, zerkając znacząco na przyjaciela.

- Zamknij się – na twarzy Harry'ego z niewiadomych powodów, pojawił się delikatny rumieniec.

Przyjaciele zaczęli sobie dogadywać, ale Wendy wydawała się odpłynąć z miejsca, w którym stała. Jej wzrok wciąż powracał w stronę Lael'a, a w jej głowie trybiki pracowały na najwyższych obrotach. Świetnie wiedziała, że Harry nie do końca wierzy w to, o czym mu powiedziała. Nagle doznała olśnienia, a na twarzy pojawił się przeraźliwie tajemniczy uśmiech. Chwyciła w dłoń nowego drinka i spojrzała znacząco na Harry'ego.

- Idę się zintegrować – rzuciła niedbale, machając przyjaciołom. Zielonooki znakomicie zrozumiał jej ukrytą wiadomość. Miał śledzić wzrokiem wszystkie jej gesty.



- Cześć – opadła na kanapę, tuż obok Lael'a, witając się z nim radośnie.

- Hej – uśmiechnął się, zerkając na dziewczynę. – Dawno się nie widzieliśmy. Co słychać? – zaczął zupełnie niewinnym, tak bardzo irytującym dziewczynę, głosem.

- Świetnie. Chyba świetnie – upiła sporego łyka i zachwiała się lekko, opierając o kanapę.

-Dlaczego? – uniósł brew, spoglądając na nią badawczo. Ta wzruszyła ramionami i ponownie przysunęła szklankę do ust.

- Miałeś kiedyś takie poczucie, że niby masz wszystko, ale jednak brakuje ci czegoś. Czegoś sporego, konkretnego – dodała ściszonym, nieco bardziej sensualnym głosem, przesuwając językiem po krawędzi szklanki i znacząco zerkając w stronę Harry'ego, który w tamtym momencie rozmawiał z Paulem.

- To zależy co masz na myśli – brązowooki wyprostował się powoli wciąż spoglądając na dziewczynę.

- Naprawdę muszę wyjaśniać? – spojrzała na niego ponownie, nie zmieniając tonu. – Niby jest cudownie, wszystko się układa. Ale czasem nie czuję się prawdziwą kobietą – dodała znacząco, zachciewając się mocniej w stronę Lael'a.

- Masz na myśli, że wy nigdy...? – wydął wargi, spoglądając na Wendy ze zdziwieniem. Ona kiwnęła jedynie głową, zwilżając wargi w kolejnej dawce drinka. Ani na moment nie spuszczała wzroku z widocznie zdziwionego, ale bardziej pewnego siebie, ciemnookiego.

- Wiem, że nie jesteś odpowiednim kandydatem, by odpowiedzieć mi na pytanie – przysunęła twarz do jego ucha, szepcząc znacząco – ale czy naprawdę jestem taka odpychająca?

Lael wyprostował się momentalnie i napiął mięsnie, spoglądając na dziewczynę z góry. Jego oczy nieco pociemniały, gdy wyczuł łatwość, z jaką może zaciągnąć dziewczynę gdzieś w ustronne miejsce. Na jego twarzy powoli pojawił się szarmancki uśmiech, kiedy podnosił swojego drinka.

- Nie rozumiem jak możesz mówić takie głupoty. Jesteś piękną kobietą – zaczął zachrypniętym głosem, obserwując Wendy – i nie rozumiem dlaczegoHarry wciąż zwleka.

- Może nie jestem dla niego odpowiednia? – rzuciła przesłodzonym głosem, który jednak spodobał się chłopakowi. Zauważyła to, a jej oczy zabłysły. Wpadł w sidła.

- Jesteś cholernie seksowna – przysunął się bliżej i bez ceregieli, ułożył dłoń na jej kolanie. Wendy napięła lekko mięśnie, ale wciąż nie dawała po sobie nic poznać.

- Dziękuję. Nie sądziłam, że usłyszę tyle komplementów od takiej osoby jak ty – stwierdziła ponownie słodkim głosem, delikatnie wypinając piersi w jego stronę.

- Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz i właśnie zrozumiałem, że tak nie może być – pokręcił głową, kontynuując niezwykle szarmanckim głosem - skoro Harry nie umie docenić tego co ma, może ja pokaże ci za czym tęsknisz – dodał ciszej, przysuwając usta do jej ucha. Poczuła jak jego palce zaciskają się wokół jej chudego uda, jak jego ciało powoli napiera na jej, jak jego dolna warga muska płatek jej ucha, jak jego natarczywa woń perfum atakuje jej nozdrza, jak złość rośnie w niej z każdą sekundą. Poruszyła niespokojnie ręką, tym samym wylewając całego drinka wprost na jego krocze.

- Przepraszam – rzuciła zduszonym głosem.

- Nie szkodzi, maleńka – uśmiechnął się cwaniacko i ponownie uchylił usta, by dodać coś jeszcze bardziej dwuznacznego, ale Wendy podniosła się gwałtownie i zacisnęła pięści.

- Przepraszam, że nic nie poradzę na to, że jesteś taki żałosny – dokończyła zupełnie innym głosem, spoglądając na chłopaka z góry – Masz większe ego od przyrodzenia – prychnęła wrednie, odsuwając się gwałtownie, ale nie mogąc się powstrzymać – jak możesz być takim zakłamanym kutasem! – Lael spojrzał na Wendy z nieukrywanym zdziwieniem i poruszył bezgłośnie ustami, napinając mięśnie. Powoli dochodziło do niego, co miało przed chwilą miejsce. Cholerny podstęp.

- Oszalałaś – szepnął przez zaciśnięte zęby i podniósł się powoli – zamknij się – dodał niższym głosem, łapiąc ją za nadgarstek i rozglądając badawczo.

- Bujaj się, ty pasztetowy pajacu! – wyrwała rękę z jego uścisku i popchnęła na kanapę. – Mam nadzieję, że Paul szybko kopnie cię w dupę! – dodała cholernie wkurzonym głosem, rozejrzała się ze złością i chwyciwszy dzbanek z drogim drinkiem, wylała całą jego zawartość na jego głowę, prychnęła i odwracając się na pięcie, pobiegła w stronę Harry'ego. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top