« 26 »
- Harry – przeciągnęła najsłodszym głosem, na jaki było ją stać i spojrzała mu w oczy.
- Czemu jesteś taka leniwa? To twoja sprawa, ty wyjdź – stęknął, wywracając oczami i odwrócił wzrok w stronę ekranu telewizora.
- Proszę, ten jeden raz. Nie chce mi się ubierać – przysunęła się bliżej chłopaka i przytuliła się do jego ramienia.
- Nie możesz wypić kawy bez mleka? Nic ci się nie stanie – burknął, wzdychając i napiął mięśnie, ale nie zamierzał odsuwać ramienia.
- Proszę. Odwdzięczę ci się kiedyś. Jakoś – uśmiechnęła się cwaniacko, lekko wydymając wargi.
- Nie myśl, że niemoralnymi propozycjami mnie przekonasz.
- Głodnemu chleb na myśli – prychnęła oburzając się, ale wciąż przytulona do jego ręki, spoglądała z nadzieją w jego niewzruszony profil.
- Nie, Wendy. Nie będę wychodził w taką piździawę, bo zachciało ci się mleka – westchnął teatralnie i zerknął kątem oka na dziewczynę.
- Ten jeden raz. Jeśli się zgodzisz, nie będę się odzywała przez dwa dni! – stwierdziła, prostując się i przybierając niezwykle poważną minę. Harry zerknął na nią z cwaniackim uśmieszkiem i potarł brodę w geście zastanowienia.
- Dobrze – odpowiedział po dłuższej chwili i kiwnął głową. – Ale niech mi to będzie pierwszy i ostatni raz – machnął groźnie palcem i podniósł się leniwie.
- Dziękuję! – zaszczebiotała Radoście, spuszczając nogi z kanapy.
- Umiesz się targować. Ale nie przyzwyczajaj się.
- I tak wiem, że nie wytrzymasz bez mojego głosu dłużej niż dwie godziny – wystawiając język, machała radośnie nogami i obserwowała poirytowanego chłopaka. Uwielbiała oglądać go w takim stanie. Zielonooki w odpowiedzi machnął na Wendy ręką i szorując nogami po podłodze, skierował się w stronę przedpokoju.
*
Niecierpliwie czekając na Harry'ego, wpatrywała się w ekran telewizora i czuła jak jej mózg paruje. Nie cierpiała reality show, a o tej porze praktycznie na każdym programie puszczali te mało ambitne seriale i teleturnieje, jeden po drugim. Westchnęła więc ciężko i przełączając na kanał muzyczny, podniosła się energicznie z zajmowanego miejsca i rozejrzała po pokoju. Normalnie zaczęłaby pewnie sprzątać, ale Harry ostatnimi czasy nie pozostawiał jej pola do popisu. Pewnie tylko po to, by nie miała okazji do myszkowania w jego rzeczach – co i tak było jego złudną nadzieją. Gdyby chciała, już dawno przewróciłaby jego szafę do góry nogami.
Z braku laku, chwyciła za paczkę papierosów i zapalniczkę, zarzuciła na siebie pierwszy lepszy sweter i wsuwając stopy w najbliższe buty, wyszła na balkon. Odpalając, omiotła wzrokiem okolicę w poszukiwaniu wracającego z jej mlekiem, chłopaka. W pewnym momencie usłyszała dzwonek domofonu. Dogasiła więc papierosa i prawie wywracając się na progu pokoju, wybiegła szybko z balkonu. Ze zdziwieniem nacisnęła guzik, bo pewna była, iż Harry wziął ze sobą klucze. Niedługo potem po mieszkaniu rozniosło się pukanie do drzwi.
- Ale ty jesteś leniwy, Styles – rzuciła wrednym głosem, otwierając drzwi.
Ku jej zdziwieniu, w progu dojrzała zmarzniętego i poważnego Paula. Wydęła wargi i bez słowa cofnęła się o krok, wpuszczając chłopaka do środka.
- Cześć. Harry nie mówił, że wpadnę? – uśmiechnął się sympatycznie, ściągając czarny szalik.
- Jakoś nie raczył. Proszę – odwzajemniła uśmiech, obserwując chłopaka. – Powinien niedługo wrócić, wyskoczył do sklepu. Strasznie długo mu to schodzi. Napijesz się czegoś gorącego?
- Chętnie. Czuję, że zaraz odpadną mi uszy – skrzywił się i przeciągając, ruszył za dziewczyną w stronę kuchni.
- Co u ciebie słychać? – spojrzała na Paula z nieznikającym uśmiechem, wstawiając wodę i wrzucając torebkę herbaty do kubka.
- Chyba bez zmian. Choć powinienem chyba rzucić jakimś głupim żarcikiem o nowym roku – oparł łokcie o blat kuchenny i obserwował dziewczynę. – A u ciebie? U was? Jak to właściwie jest? – uniósł brew, a na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech.
- Ale z czym? – zerknęła na chłopaka ze zdziwieniem, wyciągając pojemniczek z cukrem. – Słodzisz? – Paul kiwnął niedbale głową.
- No z wami. Z tobą i Harry'm.
- A niby co ma być? – szepnęła, momentalnie się rumieniąc.
- Ty jesteś kobietą, ja jestem gejem. Dobrze wiesz o co mi chodzi – uśmiechnął się szerzej i oparł brodę na rękach, przyglądając się Wendy bez mrugnięcia. – Nie oszukasz mnie tak łatwo. Widzę co się święci.
- Przecież nic się nie święci. Nic nie zaszło. - prychnęła nerwowo i roześmiała się głupio, kręcąc głową i uciekając wzrokiem – ja tu tylko mieszkam, nic więcej.
- Jesteście siebie warci – westchnął teatralnie, również kręcąc głową z pożałowaniem. – Choć szczerze liczyłem na jakieś ploteczki.
- Nie bądź taki wścibski, bo kiedyś tego pożałujesz – dziewczyna uśmiechnęła się cwaniacko, podsuwając Paulowi gotową już herbatę.
*
Harry opuścił najbliższy sklep z niezadowoloną miną i wzdychając ciężko, postawił kołnierz płaszcza, kierując się do kolejnego, oddalonego o dwie przecznice, sklepu. Niestety, w tym Tesco skończył się pożądany przez niego produkt.
- Zachciało się księżniczce mleka – mówił do siebie zdenerwowanym głosem.
Na domiar złego, kiedy chłopak nakręcał się sam, z nieba zaczęły sypać spore płatki śniegu. Harry zerknął w górę i burknął z niezadowoleniem. Niedługo potem udało mu się jednak dotrzeć do kolejnego sklepu.
Już chciał odetchnąć z ulgą i zrobić krok w stronę drzwi wejściowych, gdy usłyszał znajomy głos tuż za plecami.
- Harry? – odwrócił się gwałtownie, a jego oczom ukazała się wysoka, ciemna blondynka w długim, bordowym płaszczu – Nie wierzę, że to ty – na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy kierowała się w stronę chłopaka. Na jego twarzy zaś, pojawił się strach. W jego sercu znów zatlił się płomyk niepewności i bezradności.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top