« 23 »

       Chwila jeszcze nigdy nie wydawała im się tak długa. Nieskończoność narodzona z zupełnie niespodziewanego, ale niezwykle czułego pocałunku, dla obojga była czymś całkowicie absorbującym. Harry wsunął powoli palce w roztrzepane włosy dziewczyny, robiąc krok w jej stronę i czując ciepło od niej emanujące, pozwolił sobie całkowicie zatracić zmysł logicznego myślenia. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie był tak spontaniczny, jednocześnie ani trochę nie żałując swojej szybkiej decyzji. Zmrużył oczy, przesuwając palcami pomiędzy miękkimi kosmykami włosów Wendy, drugą zaś dłonią przesunął po ramieniu dziewczyny i bardzo dyskretnie splótł ich palce. Ich serca wybuchły niczym wulkan, gdy iskry z podwójną siłą, przeszyły ich ciała. To był najpiękniejszy pocałunek w życiu Wendy i najbardziej niezwykły w życiu Harry'ego.

W pewnym momencie, chłopak usłyszał cichy chichot i leniwie uchylił powieki spoglądając na dziewczynę. Uniósł brew pytająco, wcale nie zamierzając odsunąć twarzy.

- Stopiłam cię – zaćwierkała ledwo słyszalnie do jego ust, uśmiechając się tak szeroko jak jeszcze nigdy dotąd.

- Potrafisz zepsuć każdą atmosferę – odezwał się po dłużej chwili, powoli odsuwając usta. Ponownie spojrzał w jej oczy i kciukiem przesunął po wargach dziewczyny. Rozchyliła je szerzej, chcąc powiedzieć coś jeszcze, ale Harry kręcąc głową, schylił leniwie głowę i złożył na jej ustach kolejny, soczysty pocałunek.

- Dlaczego to zrobiłeś? – szepnęła, obserwując chłopaka z nie znikającym zdziwieniem.

- Bo taki miałem kaprys – wzruszył ramionami od niechcenia, uśmiechając się szarmancko.

- Chyba nigdy cię nie zrozumiem – pokręciła głową, wywracając oczami jednak z jej twarzy nie znikał uśmiech.

- I vice versa. Wracajmy już, bo się przeziębisz i będziesz mi stękała nad uchem – stwierdził krótko i chwytając Wendy za dłoń, pociągnął ją w stronę wyjścia z parku.

- Twój romantyzm i troskliwość są doprawdy powalające – rzuciła wrednym głosem, ale jej szaleńczo bijące serce wciąż emanowało niezwykłym ciepłem.

Kto by pomyślał? Nieugięty Harry Styles, który wydawał się mieć kołek w tyłku sprawił, że pierwszy pocałunek stał się nie tylko legendą, wróżącą wspaniały nowy rok, ale realną nadzieją na to, że będzie i musi być dobrze. Skoro gburowaty muzyk pozwolił na stopienie swego serca, wszystko inne wydaje się taką błahostką.



Wendy jeszcze nigdy nie przekroczyła progu mieszkania Harry'ego z tak szerokim i szczerym uśmiechem. Kiedy ona powędrowała radośnie do kuchni z zamysłem zaparzenia najlepszej herbaty na świecie – czyli nie przelaniu i nie przesłodzeniu parującego napoju, chłopak opadł ciężko na kanapę i odetchnął z ulgą. Był domatorem, a każde niepotrzebne wyjście było dla niego prawdziwą męką. Układając nogi na małym stoliku, zerknął od niechcenia w stronę rozpromienionej i zaróżowionej od zimna, dziewczyny. Jego serce ponownie zabiło mocniej. Choć z każdej strony atakowała go chęć przeanalizowania ostatnich kilkunastu minut, wcale nie czuł strachu przed wyrzutami. Ta dziewczyna naprawdę miała magiczną moc.

- Pora na trochę twojego nastroju. – Ustawiając dwa parujące kubki na małym stoliku, odezwała się radośnie, opadając na kanapę tuż obok chłopaka i chwyciła pilot w dłoń. – Obejrzymy noworoczną paradę!

- Może jestem nudny, ale nie aż tak. Proszę, daruj mi – wywrócił oczami.

- Na żaden taniec nie mogę liczyć więc nie odmawiaj mi choć takiej przyjemności – naburmuszyła się, zerkając na chłopaka wielkimi oczami.

- Dziś dostałaś ode mnie zbyt wiele przyjemności – rzucił do siebie, kiedy tylko Wendy oderwała od niego parę brązowych oczu i uśmiechnął się na samą myśl.

Sam nie wiedział, czy to tak długa przerwa czy może sama słodycz ust niesfornej dziewczyny, smakowała mu tak wyjątkowo. Przed kolejną dawką niezadowolenia ze strony Wendy, uratował go natarczywie dzwoniący telefon. Sięgnął niechętnie po komórkę i odebrał, nawet nie musząc patrzeć na ekran.


- Cześć Paul.

- Szczęśliwego Nowego Roku! – choć to trudne do wyobrażenia, jeszcze bardziej szczęśliwy przyjaciel krzyknął do słuchawki Harry'ego.

- Wzajemnie. Jak miło, że o mnie pamiętałeś – chłopak pokręcił głową, rozsiadając się wygodnie na kanapie i pozostawiając Wendy wolną rękę i władzę nad pilotem.

- Jak się trzymasz? Wciąż sam czy ci odbiło i znalazłeś sobie jakaś towarzyszkę na jedną noc? – spytał Paul, a w tle dosłyszeć można było jakieś dziwne szmery.

- Właściwie to nie jestem sam. Wendy wróciła i jakoś się z nią męczę – za tę informację, Harry dostał soczyście po ramieniu od dziewczyny i spotkał się z bardzo dosadnie słyszalnym zdziwieniem ze strony przyjaciela.

- Nie mów, że spędzacie razem tyle czasu... Lael, uspokój się – dziwny chichot przerwał wypowiedz Paula.

- Tak, jakoś spędzamy – chrząknął cicho, ponownie układając nogi na stoliku.

-Myślałem, że już niczym mnie nie zaskoczysz. A co robicie? Lael, nie rób tego! – kolejna salwa uroczego śmiechu przerwała kolejną wypowiedź Paula, a Harry już świetnie się domyślał jak jego przyjaciel spędza Sylwestra.

- Na pewno nie to co wy. Możecie nie uprawiać stosunku, kiedy rozmawiamy? – chłopak westchnął ciężko, wywracając oczami, a w odpowiedzi usłyszał po drugiej stronie słuchawki jednoznaczne odgłosy.

- Nic nie robimy, to on jest trochę niecierpliwy i chyba za dużo wypił – Paul stwierdził wrednym głosem – Swoją drogą, kiedy ostatni raz uprawiałeś seks, Haroldzie? – dodał jeszcze bardziej sarkastycznym, cwaniackim głosem.

- Ja się przynajmniej nie zachowuje jak napalony, wiecznie parzący się królik, Walsh – ton Harry'ego odbiegał od przyjaznego.

- Do czasu, mój drogi. Do czasu – blondyn uśmiechnął się pod nosem, pożegnał i szybko rozłączył. Jeszcze przed kolejnym wrednym komentarzem zielonookiego.



- Dlaczego zabraniasz przyjacielowi doznań cielesnych? – wyrecytowała z poważną miną, obserwując jak Harry odkłada telefon.

- Ty też przeciwko mnie? – uniósł brew, spoglądając na dziewczynę. – Niczego mu nie zabraniam, tylko to jednak trochę dziwne. Nigdy nic do niego i jego wyborów nie miałem, ale chyba nie chce wyobrażać sobie ani słuchać jego podbojów.

- To całkiem urocze – wzruszyła ramionami, uśmiechając się na myśl o roześmianym przyjacielu Harry'ego. Polubiła go już wtedy, gdy wkroczył do sklepu i nie miała pojęcia kim tak naprawdę jest. Takich pozytywnych, wiecznie uśmiechniętych ludzi trzeba szukać ze świecą, a Paul wydawał się jej męską wersją.

Chłopak wzruszył jedynie ramionami i oparł głowę o fotel ,mrużąc oczy. Mimo to czuł na sobie wzrok dziewczyny, która nie potrafiła zmienić wyrazu twarzy. Wendy wpatrywała się w niego tylko dlatego, że wciąż nie mogła uwierzyć w to co się wydarzyło. Czuła się jak ta nastolatka, która doświadczyła pierwszego pocałunku z prawdziwego zdarzenia i mogłaby o nim rozmyślać przez miesiące.


Po półtorej godzinie oglądania noworocznej parady i kilku programów sylwestrowych, Harry podniósł się w końcu z miejsca i przeciągnął. Zmęczonym krokiem i bez słowa, skierował się do łazienki, odprowadzany spojrzeniem pary brązowych oczu. Nie zdążył jednak otworzyć drzwi, kiedy Wendy pojawiła się tuż obok niego.

- Coś nie tak? – spojrzał na dziewczynę pytająco.

- Mogę coś sprawdzić? – odpowiedziała cicho, obserwując go z dołu.

- Skoro musisz – skinął głową, nie odrywając wzroku.

Dziewczyna przysunęła się powoli, ułożyła dłonie na jego ramionach i wspinając się na palce, złożyła na ustach chłopaka bardzo delikatny i wciąż niepewny pocałunek. Nie odsunął się, nie poruszył, ani nie skomentował jej gestu. Zamiast typowej dla siebie reakcji, objął jej biodra i przysunął nieco bliżej siebie, wczuwając się w pocałunek. Ten gburowaty Harry znikał gdzieś w nicość, gdy całowała go Wendy. I uświadamiał sobie, że mógłby nie odrywać się od jej ust choć i tak wiedział, że dziewczyna w pewnym momencie przerwie ten moment jakimś głupim komentarzem.

Ku jego zdziwieniu, tak się nie stało. Wendy bardzo powoli objęła szyję chłopaka i wplotła palce w jego włosy, mrużąc oczy i oddając się tamtej niezwykłej chwili. Kiedy po raz kolejny zasmakował jej ust, nie mógł powstrzymywać się już przed falą kolejnych, wytęsknionych pragnień, o których wcale nie myślał o północy, na parkowym pagórku. Przyparł delikatnie jej ciało do ściany i chwycił twarz w dłoń, muskając kciukiem zaróżowiony od emocji policzek dziewczyny, a jego druga dłoń powędrowała po jej szyi i ramieniu i ponownie znalazła się na biodrze. Pocałunek zamieniał się w namiętność, niepewność zmieniała się w poznanie. Pomimo rozpoczynającej się burzy śnieżnej za oknem, w mieszkaniu Harry'ego panowała gorąca atmosfera, której nie sposób było okiełznać. I kiedy tak bardzo oddawali się coraz pewniejszemu pocałunkowi, nie zauważyli nawet, że przez panującą za oknem pogodę, wszystkie światła w środku zgasły. Harry zacisnął nieco palce na jej biodrze, a Wendy odchylając lekko głowę, przesunęła dosadnie dłonią po jego szyi, zatrzymując ją na torsie chłopaka i lekko wbijając w niego paznokcie. Ich oddechy przyśpieszyły w ciągu kilku sekund, a w pokoju zrobiło się tak nagle tak okropnie gorąco.


W ramach przeprosin wiszę Wam chyba kilka maratonów. Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, mam nadzieje, że zrozumiecie, że to przez obowiązki, brak czasu i wątpliwą wenę, która ostatnio lubi mi uciekać. Obiecuje poprawę, choć nie wiem jak szybko i kilka następnych maratonów, żeby godnie wynagrodzić Wam taką zwłokę. ;)



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top