7 (lekkie 18+)

Czytelnicy: DOMAGAMY SIĘ ROZDZIAŁU MARTYNKA CZY TY ZAKOPAŁAŚ SIĘ POD ZIEMIĘ I NIE DAJESZ ZNAKÓW ŻYCIA?!
Martynka: *popija sobie drinka z palemką*

Pozwoliłam sobie zrobić malutkie wakacje. Baaardzo dobrze mi zrobiły i mogę znowu wracać do pisania. Liczę na wyrozumiałość :>

*pisałam ten rozdział o 3 w nocy, nie wiem co ja miałam w głowie XDDD*

—————————————————

    Będąc już u mnie w domu, wraz z chłopakiem leżeliśmy na moim łóżku i gapiliśmy się w sufit bez celu. Znaczy.. Chyba on bez celu, bo ja przez ten czas kompletnej ciszy próbowałem wymyślić jakieś zajęcie dla nas. W końcu wpadło mi do głowy, aby po prostu pójść na spacer. Kiedy to zasugerowałem Todorokiemu, ten przytaknął i oboje wstaliśmy z łóżka, po czym ruszyliśmy do przedpokoju. Ubraliśmy swoje buty. Przed wyjściem z domu dałem znać mojej mamie o tym, że wychodzimy się przejść. Ta odpowiedziała donośnym krzykiem zza drzwi do jej pokoju "Dobrze". Zamknęliśmy za sobą drzwi i postanowiliśmy się przejść po mieście. Poczatkowo była cisza, ale później nasze rozmowy jakoś się potoczyły same. Głównie rozmawialiśmy o tym, jak sobie poradzi po ukaraniu ojca. Mieliśmy nadzieję, że matka chłopaka mieszkała blisko i mogła go zabrać do siebie. Nasz temat konwersacji zmienił się potem na bardziej przyjemny dla nas obu, czyli anime. Żartowaliśmy sobie z niektórych postaci, śmiejąc się na całe miasto. Śmialiśmy się do takiego stopnia, że nawet podszedł do nas starszy mężczyzna i spytał się, czy wszystko z nami jest w porządku. My niezręcznie odpowiedzieliśmy, że tak i odeszliśmy od niego. Kiedy byliśmy już od mężczyzny daleko, zaczęliśmy się śmiać z tej sytuacji.

    Nie było nas w domu z dobrą godzinę, jak i nie dłużej. Wraz z chłopakiem wciąż chodziliśmy po mieście. Wchodziliśmy do sklepów odzieżowych i przymierzaliśmy ubrania, na które nie było nas ani trochę stać, a także poszliśmy coś zjeść. Zwykle nie jadałem w fast foodach, ale dla Todorokiego robiłem wyjątek. Po półtora godzinie moja mama zadzwoniła i spytała się, czy wszystko jest z nami w porządku i gdzie jesteśmy, na co odpowiedziałem, że bawiliśmy się świetnie na mieście.

***

    Było już późno. Na pewno było po 21:00. Wraz z chłopakiem dalej chodziliśmy bez celu, jednak Todoroki miał malutkie problemy ze względu na to, iż troszkę się upił. Kupienie w sklepie wódki oraz papierosów i wypicie jej w cichym zakątku nie było dobrym pomysłem (W.D.A: Ja wiem, że oni mają 15 lat, jednak taka sytuacja miała u mnie miejsce. Po prostu takie pokolenie..). Chodząc po różnych zakątkach miasta, paliliśmy i ogólnie bardzo dobrze się bawiliśmy. Chłopak miał bardzo słabą głowę, bo wypił niedużo, a wyglądał jakby miał zaraz walnąć przysłowiowego "zgona". On jednak dzielnie się trzymał i oparty o moje ramię szedł z papierosem w ręku. Postanowiliśmy usiąść razem na jednej z ławek na rynku. Chcieliśmy odpocząć, bo przez długi czas szliśmy bez przerwy i rozbolały nas nogi. Szczególnie mnie bolało jeszcze ramię po trzymaniu Todorokiego. Nagle poczułem wibracje swojego telefonu. Okazało się, że mój ojczym wysłał mi SMS.

Nie odbierać: Gdzie jesteście? Wracać do domu gówniarze!

   Zacząłem jeszcze bardziej żałować tego, że Todoroki się upił. Gdyby moja mama i Kotaro go zobaczyli w takim stanie to chyba by nas zabili.

— Midoś~ — usłyszałem. — Ale ty cudownie pachniesz!

    Spojrzałem gwałtownie na heterochromika. Był niesamowicie blisko. Dzieliły nas zaledwie milimetry. Czuć było z jego ust alkohol, który wypił jeszcze jakiś czas temu. Jego dwukolorowe oczy wpatrywały się we mnie pociągającą i błagalnie. Jego dłoń momentalnie znalazła się na moim kroczu. Trochę mnie to podnieciło, nie ukrywam, jednak kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że byliśmy na rynku, to od razu odsunąłem go od siebie.

— Todoroki, jesteś pijany i dodatkowo w miejscu publicznym — odparłem.
— Ale napaliłem się, Midoś!~ — jęknął Shoto.
— Musimy wracać do domu. Idziemy! — rzuciłem do niego trochę zirytowany, łapiąc go za rękę i próbując go postawić na nogi. Ten jednak momentalnie wyrwał swoją dłoń od mojej, złapał mnie za ramiona i siłą posadził na ławce, na której jeszcze parę sekund temu siedzieliśmy.

— Nigdzie nam się nie spieszy — wyszeptał swoim głębokim głosem.

  Zdziwiło mnie to, że chłopak z ledwo chodzącego, zrobił się taki stanowczy. Wciąż trzymał mnie za ramiona, dlatego nie mogłem wstać. Kucnął tuż między moimi nogami i jedną ręką zaczął dotykać moje krocze. Starałem się nie pokazać tego, że było mi dobrze, jednak podniecenie było silneijsze i przez materiał moich spodni można było ujrzeć wypukłość. Modliłem się, aby żaden człowiek nie szedł akurat. Todoroki już miał rozpinać mi spodnie, kiedy to nagle znowu zawibrował mi telefon. Okazało się, że był to znowu Kotaro.

Nie odbierać: Jak wrócisz to czeka cię porządny wpierdol młody chłopcze.

    Przestraszyłem się bardzo. Todoroki widząc moją twarz, trochę się zmartwił.

— Todoroki, wracamy. Bez dyskusji!

    Tym razem Shoto nie protestował i wstał, chwiejąc się. Złapał mnie za ramię i ruszyliśmy do mojego domu. W mojej głowie tworzyły się same, czarne scenariusze.

***

    Chodząc do domu, pierwsze co usłyszałem, to wrzask mojego ojczyma. Ciarki przeszły mi po plecach. Póki nikt nie patrzył, zaprowadziłem Todorokiego do swojego pokoju i położyłem go na swoje łóżko. Wolałem, aby mama i Kotaro nie widzieli go w takim stanie. Wróciłem na korytarz niepewnie. Uchyliłem głowę zza drzwi do kuchni, a w środku siedział Kotaro na krześle, nerwowo stukając palcami w stół. Wszedłem do środka, wiedząc, co zaraz się stanie.

— Jedzie od ciebie papierosami jak skurwysyn — odparł.
— Nie paliłem — skłamałem.
— Masz jeszcze czelność mnie okłamywać? — krzyknął, podnosząc rękę do góry.

     Nie próbowałem uciec. Wiedziałem, że to bez sensu. Dałem się mu bez sprzeciwu uderzyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top