11
— Izuku! — krzyknęła mama. — Chodź tu!
Po tonie jej głosu byłem w stanie stwierdzić, że nie była w dobrym humorze. Zazwyczaj kiedy była wkurzona, to nie mówiła mi miłych rzeczy, więc w myślach szykowałem się na najgorsze. Miałem jednak nadzieję, że to nie będzie nic aż tak strasznego.
Zszedłem na dół cały zestresowany i niepewnie wychyliłem głowę zza przedpokoju do kuchni. Moja mama siedziała przy stole z telefonem w dłoni i nerwowo ruszała nogą. Przełknąłem ślinę i podszedłem do niej spięty.
— S-Stało się coś? — zapytałem, jąkając się.
— Oczywiście, że się stało! Twoje oceny! — wrzasnęła, pokazując mi ekran swojego telefonu, na którym był włączony dziennik elektroniczny.
Mimo, iż poprawiłem się w nauce, to wciąż nie miałem zadowalających wyników. Moja mama już miała dość tego, że wracałem z dwójkami i trójkami. Czułem już, że dostanę karę. Nie myliłem się również.
— Masz zakaz spotykania się z Todorokim — odparła.
— Że co proszę? Nie zabronisz mi się z nim spotykać! — podniosłem momentalnie głos.
— Bo niby co?!
— Bo go... — przerwałem. — Bo go lubię!
Moja mama jednak wciąż nie chciała zdjąć mi kary. Byłem więc zmuszony do ciągłego siedzenia w domu. Wtedy naprawdę potrzebowałem czyjejś bliskości. Najlepiej bliskości chłopaka, który jako jedyny rozumiał moje problemy. Bliskości kogoś, kto potrafił pocieszyć zwykłym byciem obok. Oczywiście tą osobą był nie kto inny, jak nie Todoroki.
Zdołowany tym wszystkim wróciłem do pokoju i zamknąłem się w nim na klucz. Rzuciłem się na łóżko i pozwoliłem swoim łzom swobodnie spłynąć. Nie miałem ochoty żyć przez to wszystko. Cały czas to ja byłem tym najgorszym. Bez dłuższego zastanowienia wstałem i zacząłem szukać swojego plecaka. Nerwowo zacząłem wyciągać z niego znajdujące się w środku książki i zeszyty, aż w końcu znalazłem to, czego szukałem. Był to mały nóż do tapet, który zabrałem kiedyś Kotaro. Służył mi do samookaleczenia się w najtrudniejszych chwilach. Momentlanie podwinąłem rękaw swojego golfu i precyzyjnymi ruchami zacząłem tworzyć na swoich nadgarstkach cienkie kreski. Z satysfakcją obserwowałem jak spływała z nich krew. Po chwili jednak znów zacząłem płakać. Tym razem jednak jeszcze bardziej, niż przedtem. Bez problemu można było to usłyszeć. Miałem to jednak gdzieś. Chciałem, aby moja mama wiedziała, jak mnie raniła. Nagle otrzymałem na swój telefon wiadomość od osoby, której bardzo potrzebowałem.
Elsa: chcesz się spotkać? zrobimy sobie maraton z bajek!
Nie odpisałem mu jednak. Nie miałem sił. Jedyne, czego wtedy pragnąłem, to zniknąć już całkowicie z życia każdego. Otarłem łzy i wstałem z podłogi, kierując swoje kroki w stronę łóżka, na które bezsilnie opadłem. Na nim zacząłem się zastanawiać nad tym "Co by było, gdyby było inaczej?". Gdybym miał same czwórki i piątki jak kiedyś? Gdyby moja mama nie poznała Kotaro i wciąż byłaby kochaną oraz czułą matką? Lub gdybym się nie urodził i nie musiałbym tego wszystkiego przeżywać?
— Chyba muszę ze sobą skończyć..
To zabawne, że jednego dnia potrafię się cały czas śmiać, a drugiego płakać i błagać o śmierć.
—————————————————
Ten rozdział idealnie opisuje to, jak się teraz czuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top