I Rozdział 9 I
Krótka notka: w tym rozdziale będzie pokazana nienawiść Hiniku do niektórych osób.
*Perspektywa Hiniku*
Obudził mnie głośny hałas. Zdezorientowana rozejrzałam się po klasie i dostrzegłam wianuszek dziewczyn wokół SasUke, które przekrzykiwały się, o coś nieistotnego. Jak śmiały mnie obudzić?! To była jedyna myśl, która krążyła po mojej głowie. Na mym czole, zaczęła pulsować żyłka, a jedna pięść uniosła się ku górze i cała drżała z wściekłości. Ogarnęłam szybko swą żądzę krwi, ponieważ zaczęłam zwracać uwagę niektórych osób.
Wstałam z swego miejsca, a mym śladem poszedł chowaniec. Ruszyłam w kierunku dziewczyn. Położyłam rękę na głowie mego zwierzęcia, a to wypowiedziało me myśli:
-O co chodzi?- zapytał z lekką pogardą. Na nasze nieszczęście, odpowiedziała pierwsza Sakurwa, która była chyba najbardziej wstrząśnięta czymś.
-Ten kołek, Naruto, pocałował Sasuke!- mówiło to z takim oburzeniem, że miałam ochotę walnąć ją w jej głupi ryj. Na mej twarzy pojawiła się złość, jednak nie na blondyna, a na Sakurwę. Po chwili dziewczyna (autokorekta zmienia mi cały czas ten wyraz na ''dziwka'' nie wiem czemu) dołączyła do reszty dziewczyn i już wyciągała pięść, by przywalić blondynowi, jednak nie pozwoliłam jej na to. Złapałam jej dłoń, a następnie wykręciłam do tyłu tak, że klękała przede mną. Zwróciłam tym na siebie uwagę wszystkich osób. Moja druga ręka nadal spoczywała na pysku lisa.
-I z tak błahego powodu zostałam wybudzona z snu?- zapytał chowaniec za mnie, a w jego głosie zbierały się wszystkie me emocje, dlatego przypominało to ryk dzikiego zwierzęcia, co przeraziło większość osób. Wzięłam wdech i wydech, uspokoiłam się i kontynuował.- Poza tym, ten powód nie jest wystarczający, by bić kogoś. Osobiście nie uważam cię za zagrożenie, dlatego ci odpuszczę, jednak jeśli kiedykolwiek podniesiesz na kogoś swą rękę, licz się z konsekwencjami.- W głosie lisa można było usłyszeć tylko chłód, który zgrabnie paraliżował i wprowadzał w osłupienie ludzi. Sakurwa powoli wstała i spojrzała prosto w me oczy, co było wielkim błędem. Czułam, że tęczówki powoli zmieniały swój kolor, prawdopodobnie na szkarłatny. Pod wpływem mego wzroku balonówka straciła równowagę i znów znalazła się na ziemi, jednak teraz jej nie trzymałam, przez co upadła na swój głupi ryj. Kusiło mnie, by zaśmiać się z niej, jednak nie wypada śmiać się z leżącego, gdyby była to jakaś bójka lub by bardziej mi podpadła, to bez wahania skopałabym ją, a potem zrobiła skazę na jej ciele, w postaci blizn.
Czułam na sobie wzrok wszystkich. Wyrażał on strach, odrazę, wątpliwość, nieufność - wszystko, czego doświadczyłam w swej poprzedniej szkole. Pytanie: być rasową kurwą, czy być miłą dla wszystkich? Miałam udawać emocje, jednak zaczynam je odczuwać, więc może mnie polubią... co ja bredzę, nigdy mnie nie polubią, nie zasługuję na to, jednak przyszłość namaluję sama swoimi snami.
-Przepraszam, poniosło mnie.- mówił dalej lis, uprzejmym i lekko smutnym tonem, a na mej twarzy malował się smutek i chęć przeprosin, mimo, że to wszystko było kłamstwem.- Kiedy się obudzę jestem bardzo marudna i roztrzęsiona, dlatego nie zapanowałam nad sobą. Jeszcze raz przepraszam.- mówił z coraz większym przygnębieniem. Wystawiłam rękę, by pomóc Sakurwie wstać, a ta bez wahania skorzystała z pomocnej dłoni i wstała.- W ramach przeprosin, dam ci mały podarunek.- Uśmiechnęła się do niej promiennie, jak bardzo bym chciała, by ten uśmiech był szczery. Ręce schowałam za swe plecy i wbiłam paznokieć w dłoń, przez co mała strużka krwi spływała po mej skórze. Wypowiedziałam swoimi ustami w ojczystym języku:
-'Krwiste zwierciadło'- mój głos odbijał się echem w głowach moich nowych rówieśników. Chłopacy zaczęli się rumienić, a dziewczyny z szeroko otwartymi oczami wpatrywały się we mnie, nie ukrywając swego zdziwienia. Zamknęłam swe oczy. Ma krew zaczęła buzować i robić rozmaite kształty, aż się zatrzymała i stygła, tworząc przy tym małe lusterko, które z tyłu miało namalowany mocnym szkarłatem napis po Polsku. Dałam ręce przed siebie i podarowałam jej prezent. Jej oczy wyrażały radość i sympatie, a negatywny wzrok ludzi zamienił się w zauroczenie i życzliwość. Uśmiechnęłam się nieśmiało i z zakłopotaniem podrapałam kark. Zakłopotanie nie było udawane, ponieważ nigdy nie miałam podobnej sytuacji i nie wiedziałam, jak się zachować.
-Co znaczy ten napis?- zapytała z wielkim uśmiechem na ustach, zapominając o sytuacji, która miała przed chwilą miejsce. Otuliła przedmiot swymi dłońmi i wpatrywała się ciepło w krwisty napis.- I z czego to zrobiłaś?- w jej oczach iskrzyły się iskry, a jej głos przepełniała ciekawość. Położyłam dłoń na mym lisie i przekazałam wiadomość.
-Wartość czasu zależy od osoby, z którą się go traci.- Przetłumaczyłam, używając ust lisa. Uśmiechnęłam się delikatnie, wspominając zmarłych członków rodziny i nasze wspólne chwile.- Mądry cytat, prawda? Za kilka lat te słowa będą dla ciebie ważne.- Balonówka pokiwała mi twierdząco głową, a następnie mnie przytuliła, czego się nie spodziewałam. Nie wiedziałam, jak mam postąpić, dlatego też lekko oddałam przytulasa, jednak szybko się od niej oderwałam.- Tak właściwie, to co było na lekcji, całą przespałam.- zapytałam z ciekawości.
-Nic wartego uwagi, Iruka-sensei przypominał nam podstawy i ćwiczyliśmy Henge no Jutsu.- odpowiedziała, uśmiechając się. Do klasy przyszedł Iruka i powiedział, że Hokage mnie wzywał, co iście mnie zirytowało, ponieważ jest mój pierwszy dzień w akademii i już zostaje on przerwany.
-Muszę już iść. Mam nadzieję, że nie jest to nic poważnego. Właśnie, muszę jeszcze potrenować, patrząc na to, że niedługo przydzielanie drużyn, to zostało mało czasu do walki z Haku i Zabuzą, co za tym idzie muszę się bardziej starać, by oni nie zdech... zginęli.- Ostatnie zdanie to był moje zwykłe myśli, które Shiro niechcący wypowiedział. Spojrzałam na niego karcąco, a ten zaśmiał się nerwowo. Kilka osób popatrzała na mnie zaciekawiona, a reszta miała to w poważaniu. Ruszyłam w kierunku siedziby Hokage. Po chwili byłam na miejscu, ponieważ całą drogę biegłam.
Grzecznie zapukałam w wielkie drzwi, a po dostaniu komendy wejścia, uczyniłam to. Staruszek Sarutobi siedział se na krześle i wpatrywał w krajobraz Konohy za oknem. Położyłam swą dłoń na czole mego chowańca, a ten przemówił za mnie:
-Wzywałeś, Hokage?- zapytałam, z ust lisa, i delikatnie się ukłoniłam, z głową dumnie pozostawioną w górze.
-Tak, ale na początku powiedźcie, dlaczego to Shiro mówi, a nie ty?- zapytał śmiejąc się życzliwie. Szczerze, nie wiem, co go rozbawiło.
-Jako, iż jesteś przywódcą tej wioski, to wypadałoby być to wiedział. Słowa mej panienki są... niebezpieczne. Co prawda, na razie tylko, kiedy mówi po swym ojczystym języku, jednak dla bezpieczeństwa, staramy się oszczędzać jej słowa.- Mówił lis, tym razem to, co chciał, a nie me myśli.- A więc, czemu zabierasz nam nasz cenny czas?- zapytał, siląc się na uprzejmość, co niezbyt mu wychodziło.
-Doszły mnie słuchy, że ostatnio spotkaliście kilku Shinobi, którzy wracali z misji, i ich zaatakowaliście, rozumiem to oczywiście, ponieważ każdy ninja by tak postąpił, jednak zaciekawiła mnie pewna rzecz, dlaczego Kakashi słuchał twych rozkazów, mimo swej niechęci?- zapytał z uśmiechem na twarzy, który krył ciekawość.- Ah, zapomniałbym, czeka was jeszcze przesłuchanie. Nie bierzcie tego do siebie, ale wolę zachować wszelkie środki bezpieczeństwa.- dodał i czekał na odpowiedź. Dałam wolną rękę w wypowiedzi lisa, byleby mówił prawdę, tylko ja mogę kłamać w tej grze.
-Jak mówiłem, słowa mej panienki mają moc, nie wiemy do końca, co jakie są konsekwencje ich używania, ani na jakiej zasadzie one działają, jednak sprawiają, że ludzie bezwarunkowo słuchają jej rozkazów i odpowiadają na jej pytania, jednak nie muszą oni wiedzieć, na jakie odpowiedzieli.- mówił dumnie, machając ogonami na lewo i prawo.- Kiedy odbędzie się przesłuchanie?- zapytał z wielką ekscytacją. Staruszek pokiwał z zrezygnowaniem głową, prawdopodobnie przez zachowanie mego chowańca, ale kto to wie.
-Za chwilkę członek ANBU przyjdzie i was zaprowadzi.- odpowiedział, w tym momencie, przed drzwiami pojawił się członek ANBU, klękał przed Hokage, wyrażając swój szacunek.- A więc idźcie.- zaczęliśmy kierować się do drzwi, idąc za ANBU, a staruszek dodał jeszcze ciche- Powodzenia...-
I tak szliśmy do sali przesłuchań.
*Time skip*
Siedzę se na krześle, do którego jestem przykuta kajdanami. Widzę wszystko, jak przez mgłę, ponieważ żelazo, z którego były wykonane kajdany, blokowało większość mej chakry. Jakaś postać zaczęła do mnie podchodzić, po chwili, znalazła się przede mną. Mogłam mu się z grubsza przyjrzeć. A jednak nie, nic nie widzę. Położył rękę na mym czole. Poczułam, jak coś próbuje przekraść się do mego umysłu, przeglądnąć me wspomnienia, odczytać myśli. Zaczęłam budować w umyśle wielki, solidny mur. Co chwila, jakaś cegła odpadała, dlatego cały czas musiałam go łatać. Wiem, miało to być zwykłe przesłuchanie, ale spanikowałam. Nie chciałam, by ktoś wdarł się do mej głowy, to tak, jakby nie obowiązywały mnie prawa człowieka! Czułam, że bariera długo nie podziała, dlatego musiałam wymyślić coś szybko wymyślić. Szczerze, nie wiem czemu, ale nie chciałam, za wszelką cenę, by ktoś bawił się w mej głowie. Wzmocniłam mur, nakładając na niego me najgorsze wspomnienia, czyli te, w których rodzice traktowali mnie jak zwykłą rzecz, sposób na zarobek i dobre imię rodziny. Udało się, odparłam atak, jednak nie na długo, ponieważ do pierwszej osoby doszła druga, przez co musiałam się bardziej wysilić, by mur nie został zburzony. Z każdą sekundą było mi coraz ciężej, byłam na skraju wyczerpania, przez głupią obronę. W grę wchodziło za dużo rzeczy, bym teraz to przegrała. Przecież wiem, jaki los czeka obecnego Hokage, Konohy i wybitnych ninja! To o wiele za dużo, jak na nastolatkę, w tym świecie! Postanowiłam użyć ostatniej deski ratunku - uczuć. Pozwoliłam, by me emocje opanowały mnie, przez co straciłam nad sobą kontrolę.
Na mych rękach krążyły cztery węże, po dwa na jedną. Powoli pełzły ku dłonią, by wyswobodzić mnie z kajdan. W sali znalazło się kilka kotów, choć nikt nie wie skąd. Jeden z czarnych czworonogów podbiegł do mnie i zniszczył łańcuchy, okalające me stopy. Lisie uszy przestały być ukryte i się podniosły, ukazując się w pełnej swej okazałości. Puszyste ogony nastroszyły się. Ludzie, którzy próbowali wejść do mego umysłu, leżeli teraz pod ścianą, a koty masakrowały ich koniczyny. Me ciało powoli wstało, a następnie powędrowało ku wyjściu. Nikt nie śmiał mnie zatrzymać.
- Nie mogę pozwolić, by ktoś wdarł się do mej głowy, ponieważ znam przyszłość. Tylko szaleńcy odważyliby się mi przeciwstawić.- wypowiedziałam to z wielkim chłodem, który krążył w mych żyłach. Wyszłam z sali, a za mną zwierzęta, które stały się moimi nowymi chowańcami, ponieważ podpisałam z nimi kontrakty.- Kobieta zmienną jest.- powiedziałam do zwierzyny, a w odpowiedzi otrzymałam chichot kotów i syknięcie węży.
Na korytarzu czekał na mnie Shiro, który od razu podbiegł do mnie i wtulił w me nogi. Uśmiechnęłam się ciepło, a następnie skierowaliśmy się do wyjścia, ale że takiego nie znaleźliśmy, to musieliśmy je zrobić.
-Patrzcie i uczcie się.- powiedziałam z szatańskim uśmiechem. Nagromadziłam chakrę w prawej pięści i z całej siły natarłam nią na ścianę, uwalniając przy tym energie. Słychać było wielki trzask, widok zasłonił pył, a gdy ten opadł, można było zobaczyć wielką dziurę w ścianie.- Kontrola chakry to łatwizna. Wystarczy, że opanujesz jakąś technikę wody i już jesteś w stanie zrobić z chakrą, co tylko zechcesz.- Mówiłam to z zadziornym uśmiechem i lekko zawiedziona, ponieważ poszło za łatwo.- A więc, teraz idziemy do Hokage, by wyjaśnić to...- wskazałam na pomieszczenie, w którym przed chwilą byliśmy, i ślady pazurów na ścianach i podłodze. Ciekawe, kiedy oni to zrobili.- No cóż, nie mogłam się nawet pobawić. Szkoda.-mówiłam pozbawionym z emocji głosem. Zwierzęta, oprócz Shiro, znikli, zostawiając po sobie biały dym, a ja przeteleportowałam się do gabinetu Hokage.- Hokage-sama, jest mały problem...- zaczęłam cicho.
-Jaki, drogie dziecko?- zapytał z lekkim, ciepłym uśmiechem, który ukrywał zaskoczenie tym, że się odezwałam. Dlaczego zawsze się uśmiecha?! Postanowiłam zachować się tak, jak większość osób. Błądziłam swym wzrokiem po pomieszczeniu, unikając kontaktu wzrokowego z staruszkiem. Dalej mówił za mnie lis.
- Obecnie, sala do przesłuchań jest tak trochę... zdeformowana i... zniszczona.- mówił chowaniec, z nieukrywaną satysfakcją.
Lis rozmawiał z Sarutobim jeszcze kilkanaście minut, jednak me myśli skupione były na czymś innym. Mianowicie, jak odzyskać swe wszystkie uczucia. Nie da się ukryć, że nie mam większości ludzkich odruchów, a niektóre emocje są mi nieznane.
A więc nowa misja mnie czeka- stać się prawowitym człowiekiem.
---
Mam mały problem... piszę i piszę i coś mi nie pasuje, dopiero pod koniec rozdziału uświadamiam sobie, że to miała być historia Hiniku, w której podkochują się inni, a coś takiego w ogóle nie występuje... więc od następnego rozdziału postaram się dodać trochę romansu. Kiedy sprawdzam, ile błędów zrobiłam pisząc, tracę wiarę w swój polski (; ̄д ̄)
A na razie ☆^(*≧ω≦)ノ~~~βyё βyё♪
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top