I rozdział 7 I

Białowłosi opuścili mieszkanie sióstr, po czym udali się na, wyznaczone dla nich, pole treningowe. Hiniku byłą podekstytowana na samą myśl o zmierzeniu się w nowej konkurencji- lub jak ktoś woli, w treningu. Nie pamięta, kiedy ostatnio coś przegrała, ponieważ była jednoznaczną mistrzynią we wszystkich kategoriach, w jakich startowała. Jeden na jednego w koszykówce - żaden problem; aram w lolu- gwarantowana wygrana; mecz z awp- nic prostszego; szachy- masz pięć sekund, by się wycofać; taniec, śpiew lub rysowanie- już śmieje ci się w twarz; wiedza- absolutna pamięć i mnóstwo wolnego czasu, taka odpowiedź chyba wystarczy. Nienawidziła przegrywać, możliwe, że ma to po rodzicach, w co szczerze wątpi. Natomiast Shiro... co można o nim powiedzieć? Kocha swą panią nad życie, przez co jest gotowy zabić każdego, kto się jej sprzeciwi.

Dotarli na miejsce. Na usta człowieczej formy lisa wkradł się uśmiech, po czym głośno i wyraźnie ogłosił:

-Od teraz, zaczynasz swój trening, panienko. Będę twym mentorem, po świecie pełnym intryg i kłamstw. Nie martw się niczym! Obronię cię przed każdym złem!- co prawda, jego towarzyszka, nie zrozumiała kilka słów, ale nie zwracajmy na to uwagi. Za swe słowa, chowaniec dostał kuksańca w bok, przez co zwijał się z bólu, leżąc na ziemi.

-Mimo, że tak mówisz, nadal jesteś naiwny, drogi Shiro. Raczej ja powinnam wypowiedzieć połowę twej kwestii.- odparła, zakrywając rękawem usta, by nikt nie dostrzegł jej uśmiechu.- Wiesz, jaka jest temperatura?- zapytała, spoglądając na członków klanu Hyuga, którzy nosili na sobie yukaty, bez ramion i krótkie spodnie, a ten ubiór był do nich niepodobny. Czasem posyłali jej spojrzenia, które aż mówiły ''dziewczyno, nie jest ci gorąco'' czy ''zdechniesz przez ciepło, a potem cię zjem''.

-Stawiam, że około 35*C. Jak na ten okres, to nie jest źle.- odpowiedział, po czym podwinął rękawy swojej yukaty. Białowłosa syknęła cicho pod nosem- nie znosiła wysokich temperatur, mimo, że ich nie odczuwała. Jedynym wyjątkiem, były długie, gorące kąpiele, nie ważne, jaka była pora roku, one zawsze relaksowały i pozwalały jej umysłowi odpocząć.

-Więc jest lato. Dlaczego te chmury nie mogą zakryć tego skurwysyna, zwanego też słońcem, lub nie może się rozpadać?!- Klnęła pod nosem, nawet jej lis się zdziwił, ile to ona zna japońskich przekleństw i wyzwisk.- Zaczynajmy.- ogłosiła i opadła na plecy, kładąc się na, nawet wygodnej, trawie.- Najpierw teoria, potem praktyka, a na koniec, świętowanie zwycięstwa i ma śmierć poprzez przegrzanie.- dokończyła, zamykając przy tym oczy.

Chowaniec zaczął tłumaczyć, co to chakra, jak się jej używa itp. Z kolei, Hiniku, liczyła nasiona dmuchańców, które latały w powietrzu. ''Dmuchańce... coś związanego z mą ojczyzną...'' pomyślała. Wyciągnęła jedną rękę, ku górze, a następnie zamknęła ją, mając nadzieję, że jak ją otworzy, to wyleci z niej jedno z nasion. ''Nadzieja matką głupich... Nadzieja umiera ostatnia... Ile znam takich zdań...? Na pewno, więcej niż powinnam.'' dodała, nadal w myślach.

Po chwili, przyszedł czas na praktykę, co niezmiernie cieszyło młodą, jednak nie dała tego, po sobie, poznać.Początki, jak zawsze trudne. Zadam jedno, malutkie pytanie- jak wielkim trzeba być kaleką, by wyglebać się na równej drodze?! (ja tak umiem) Do kategorii ''Kyoki Hiniku'' można dopisać nowy tag- kaleka życiowa. Pozostawmy to bez komentarza. Z każdą kolejną próbą, szło jej coraz lepiej. Jeden klon zamienił się w dwa, z kolei te w trzy, aż w końcu zrobiło się ich około pięćdziesięciu, co wprawiło w zachwyt Shiro, ponieważ jego mała uczennica (i pani) była w stanie, w dość krótkim czasie, nauczyć się robić masę klonów.

Po zwykłych klonach, przyszedł czas na klonowanie cienia. Mogłoby się wydawać, że będzie trudniejsza od poprzedniej, jednak dla Hiniku, była ona jeszcze prostsza. Kilka prób i wyszło ich kilkadziesiąt. Postanowili zacząć z czymś trudniejszym. Na pierwszy ogień poszła kula ognia, z której słyną klan Uchicha. Pierwsze podejście- spalona krtań, jednak w kilka sekund jej ciało się zregenerowało, z małą pomocą chakry węży. Druga próba- mała kula ognia, która prawie spaliła drzewo. Na trzeciej próbie zaprzestano, ponieważ nikt nie chciał, by taki piękny, naturalny i, przede wszystkich, ich pole treningowe się swaiczyło. Rozpoczęła się misja szukania, jakiegoś zbiornika z wodą. Nie zajęło im to długo, ponieważ blisko wioski było małe jeziorko, do którego się udali. Droga szybko minęła, nawet nie zauważyli, kiedy dotarli.

Słońce odbijało się od tafli wody, którą spowijało niebieskie światło. Liście drzew delikatnie szumiały, otulając białowłosą swym cichym hymnem. Do nozdrzy dodarł zapach świeżej rosy, wymieszanej z rozkładającym się ciałem, prawdopodobnie zająca. Zmiennooka powolnym krokiem, powędrowała do zwłok zwierzęcia. Kucnęła przed nim i wyciągnęła ręke, by po chwili, dotknąć je i wziąć na swe ręce. Poczuła, jak tajemnicza siła, która tkwiła w jej ciele, się przebudziła i nakazywała jej odrodzić zwierze, mimo, że nie miała pojęcia jak.

-Obudź się.- powiedziała, niemalże automatycznie. Wtem zdarzył się cud, ciało się poruszyło, a zając otworzył swe czarne oczy.- U-udało się...- wybełkotała pod nosem, po czym wtuliła się w zwierze.- Shiro, wiesz, jak to zrobiłam...?- zapytała swego chowańca, starając się ukryć niedowierzanie w głosie. Lis, który cały czas przebywał w ludzkiej formie, zaprzeczył kiwnięciem głowy, po czym podszedł do swej pani i opatulił jej ciało, swymi puszystymi ogonami.-Co teraz z nim zrobimy?- dodała, nie musząc ukrywać zaskoczenia, ponieważ ustąpiło i zostawiło, po sobie, tylko pustkę, łączącą się z smutkiem.

-Najpewniej ukryjemy to- wskazał palcem na śnieżnobiałego zająca- w naszym mieszkaniu. Potem, zawrzesz z nim kontakt i po sprawie. Odejdzie on wtedy do swej krainy i możliwe, że będzie nas czasem odwiedzał.- zakończył swą wypowiedź, puszczając swą panią z objęć. Białowłosa odłożyła zwierzę na ziemie, a te grzecznie usiadło i czekało na dalsze wydarzenia.- Wiesz, ma pani, nie powiedziałem ci czegoś istotnego... W związku z twym przebudzeniem, twe słowa i czyny zyskały moc, której świadkiem byliśmy przed chwilą.- mówił dumnie i z lekkim niepokojem, ponieważ bał się, jak może zareagować na te słowa jego panienka.

-Aha.- To jedyne, co opuściło jej usta. Zmiennooka podeszła do tafli wody, po czym położyła na niej swą stopę, uważając, by nie zanieczyścić niej swym bytem. Dla osób wokół, mogło to wyglądać, jakby bała się, że przy najmniejszym złym ruchu, skrzywdzi wodę, a ta pociągnie ją na dno i uwięzi w celi przeznaczenia. Przeniosła ciężar ciała na prawą nogę, która obecnie spoczywała na jeziorze, szybko przekonała się, że nie zapadła się pod taflę wody i nie wpadnie do niej, po postawieniu kroku. Uniosła lewą nogę, po czym przeniosła ją obok pierwszej. Jak oczekiwała, znajdowała się na wodzie, nie zapadała się, nie tonęła, nie moczyła się.- Może się zaprzyjaźnimy?- zapytała, jak ostatnia wariatka, wody, po czym uklękła i pogłaskała dłonią jej powierzchnię. Błękitna ciecz powoli podryfowała ku górze, po czym otuliła białowłosą. Jej oczy zmieniły swą barwę na turkusową. Substancja, jak na zawołanie, zaczęła krążyć wokół dziewczyny, tworząc wodny taniec. Na początku, dziewczę było trochę zdezorientowane, jednak po chwili, powoli wstała i, z niezwykłą gracją, zaczęła wykonywać, na nietrwałej powierzchni, rozmaite piruety, skoki, figury baletowe. Woda dopasowywała się tempa białowłosej i naśladowała jej ruchy, niektóre strumienie niemalże się stykały z drobnym ciałem Hiniku, jednak ta, nie zwracała na to uwagi. Nawet nie zauważyła kiedy, ale zaczęła śpiewać, dość głośno, pewną, bardzo znaną przez nią, piosenkę. Była to jedna z kilku pieśni, którą otrzymała od swej babci, przed jej śmiercią. Jej babcia była jedynym członkiem rodziny, oprócz cioci, który zaopiekował się nią, spędzał z nią czas oraz poświęcał jej swą uwagę. Była to przed ostatnia osoba, która miała jakąkolwiek wartość dla młodej Kyoki. Jej piosenki były napisane specjalnie dla niej, przez co zawsze sprawiały jej radość.

____

W tym samym momencie, do wioski wracali Shinobi, którzy byli na kilkudniowej misji rangi B. Ich uwagę przykuła pewna wyjątkowa chakra. Nie należała ona do kogoś, kogo znali, dlatego też postanowili to sprawdzić. Cichym krokiem doszli do miejscu pobytu ''intruza'' to, co zobaczyli, przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Młoda białowłosa dziewczynka (a może nastolatka, kto wie) tańczy na wodzie, która posłusznie podąża za jej ruchami i rytmem, nadanym przez dziewczynę. Nie wyczuwali oni jednak od niej chakry, co było co najmniej dziwne, ponieważ każdy człowiek ją miał i dało się ją wyczuć.

Nagle, do szyi ninja, który był przewodził misją, został przystawiony kunai. Jego właściciel miał na głowie dwa białe, puszyste lisie uszy i dziewięć ogonów, które z gracją powoli unosiły się i opadały, dając wrażenie, że żyją własnym życiem. Shinobi wyczuli, że to jego chakrę wyczuli na początku. Pozostali towarzysze przybrali pozycję bojową, wyjęli broń i byli gotowi, by zaatakować w każdej chwili.

-Dlaczego przeszkadzacie mej panience?- zapytał z nieukrywaną pogardą. Nie bał się ich, nawet gdyby zginął z ich rąk, jego pani by go odrodziła.- 'Reinkarnacja, baby.'- dodał w ojczystym języku swym i swej pani, przez co ta od razu to usłyszała i zaprzestała wykonywania jakichkolwiek ruchów. Nie minęło pół sekundy, a ona już zlokalizowała wroga i niemalże rzuciła się na niego, jednak powstrzymał ją Shiro, kiwając ręką, by się nie przejmowała.

-Czego sobie panowie zażyczą?- zapytała bez uczuciowo.-' Wiesz, lisie, postanowiłam, że będą chociaż udawać uczucia, zgadasz się na to?'- zapytała, po pięknym, polskim języku, na co jej chowaniec skinął głową. Na jej ustach zagościł szeroki uśmiech, choć wydawał się kpiący, to za tą maską, nie kryły się żadne głębsze emocje.- Może damy radę wam w czymś pomóc. Albo nie, nie będę zapierniczać w takim upale.- dodała, jednak drugie zdanie wypowiedziała ździebko ciszej, niż pierwsze.- W ogóle nie będę zapierniczać. Może po prostu pójdziemy dokończy nasz trening, albo nie, chodźmy na pakty. Tak, na paktach zawsze jest fajnie. Szkoda, że nie mogę jeszcze zawrzeć go z diabłem, chociaż... ponoć to ja nim jestem.- mówiła szybko, przez co mężczyźni rozumieli tylko większość słów, niektóre pozostaną dla nich tajemnicą.- Shiro, czemu przykładasz mu ostrze do krtani?!- zapytała, niby oburzona, choć gotowała się w niej wściekłość.- Nie wiesz, że najlepszym sposobem na śmierć dla shinobi, to śmierć kliniczna?! Mógłbyś go jeszcze potem przesłuchać, torturować, a na koniec otruć i patrzeć, jak zwija się w agonii.- jej głos był w połowie poważny, a w drugiej połowie okropnie słodki.- Przedstawcie się chociaż. Nie mam zamiaru sterczeć tu ani minuty dłużej.- mówiła, znów, wypranym z emocji tonem, który wprost przerażał shinobi. Ich przywódca postanowił, że to on ich przedstawił, by uniknąć zbędnych nieporozumień.

-Ja jestem Kakashi Hatake.- wskazał na siebie, po czym wymieniał dalej, wskazując palcem na każdego, po kolei. Jednak Hiniku go nie słuchała, była pogrążona w własnych myślach, poza tym, wiedziała kim są, przecież oglądała Naruto, a przed nią było kilka sensei drużyn z rocznika tytułowego bohatera.- Przepraszamy, za to nieporozumienie. Wracaliśmy z misji i poczuliśmy obcą chakrę.- Hiniku wlepiła swój wzrok, pełen agonii i rozpaczy, w Kakashiego, przez co ten się wzdrygnął, choć sam nie wiedział czemu.- Postanowiliśmy to sprawdzić, ponieważ mógłby być to ktoś, kto negatywnie wpłynął by na wioskę.- rozwinął tą, jakże nudną i krótką, wypowiedź do kilku zdań, ale nie mógł zaprzestać na tym, dlatego też wypowiedział jeszcze kilkadziesiąt niepotrzebnych słów, które zaczęły irytować białowłosą.

-Zamilcz.- wysyczała przez zęby, a zamaskowany mężczyzna, jak na zawołanie, zamilkł. Zmiennooka postanowiła zaryzykować i zrobić coś, co nie udało się nikomu przez całe anime, a mianowicie, podwędzić mu jego słynną książkę.- Podaj mi swą książkę.- Kakashi wykonał polecenie, choć bardzo nie chciał. Nie wiedział, dlaczego się jej słucha, jednak nie mógł odmówić, jego ciało wypełniało jej rozkazy automatycznie i nie mógł się jej sprzeciwić, co wprawiło go w lekkie zażenowanie. Dziewczę otworzyło księgę na pierwszym rozdziale, a następnie przystąpiło do czytania, jednakże prawie nic nie rozumiało.- Shiro, dlaczego nie nauczyłeś mnie kanji?! Obecnie nie mogę tego przeczytać!- zrobiła minę naburmuszonego dziecka i wydęła policzki, przez co zyskała +10 do słodkości i +5 do atrakcyjności.- No nic, zobaczę co jest dalej.- otworzyła losową stronę i zaczęła czytać na głos.- A wtem, ona nie wytrzymała i doszła. W całym pokoju słychać było ich nierówny oddech i sapanie. Niczym psy łaknące ochłodzenia.- ostatnie zdanie dodała od siebie. Towarzysze szarowłosego powstrzymywali ciche chichoty. Tylko jeden z nich śmiał się odezwać:

-Jak się zwiesz, panną, prowadzona siłą młodości?- zapytał się Gai. Człowiek, którego nigdy nie chciała spotkać, ani tym bardziej udzielać odpowiedzi na jego pytania, jednak tym razem musiała to uczynić.

-Me imię mogą wymawiać tylko ci, którzy nigdy nie zaznali szczęścia, lub też ludzie, do których pałam sympatią. Żaden z was nie zapisuje się do któreś z tych dwóch kategori. Dlatego też nie ujawnię go. Me nazwisko to Kyoki, jednakże obecnie należę do klanu Hyuga, ale proszę, nie zwracajcie się do mnie, jak do białookich.- zakończyła swą wypowiedź, po czym odrzuciła książkę do jej właściciela, który ją delikatnie złapał, przytulił, wyszeptał coś do niej, a następnie schował w jej należyte miejsce. Ninja byli zaskoczeni jej słowami. Była dzieckiem, a mówiła coś, co zdecydowanie nie należało mówić w jej kategorii wiekowej.- Jeżeli mogę was o to poprosić, to wolałabym zająć się swym treningiem, ponieważ niedługo rozpoczynam akademię, a dołączę do obecnego rocznika, dlatego też nie chcę mieć zaległości i bez problemu zdać nadchodzący egzamin. Mam nadzieję, że ty- wskazała na Asume Sarutobiego- ani ty- nakierowała palec na Kakashiego Hatake- nie zostaniecie moimi przyszłymi senseiami. Dam wam małą podpowiedź dlaczego, jeden z was zginie, a drużyna drugie przez pewien czas będzie liczyć tylko jednego członka.- dokończyła z uśmiechem na ustach, po czym zaczęła odchodzić, a u jej boku kroczył Shiro, w formie lisa. Przed zniknięciem z zasięgu wzroku dodała- Przynajmniej tak by się zdarzyło beze mnie. Możliwe, że was uratuję lub wprowadzę w jeszcze większy bajzel.- ostanie zdanie miało w sobie tyle tajemniczości, że tylko zawodowi kłamcy (politycy, ale to tylko moja sugestia co do tego zawodu) mogli użyć takiego tonu.

Białowłosa znikła z ich oczu, a ci wymienili się kilkoma słowami i ruszyli w kierunku biura Hokage, by zdać raport i dopytać się, co do dziewczyny i jej lisa, których spotkali. W tym samym czasie, zmiennooka, razem z swym chowańcem, powędrowała do wodnego świata. A jak? Została wciągnięta do kałuży, która była na środku ulicy w lato, zbieg okoliczności.

Gdyby nie to, że mieli dobre płuca, to już dawno by tonęli w czeluściach oceanu. Oczy białowłosej czasem błyszczały i się świeciły, przez to, że byli coraz bliżej ołtarzu, na którym mieli podpisać pakt z morskimi stworzeniami. Dziewczę bawiło się, płynąc w przód do wyznaczonego miejsca, natomiast lis trzymał się kurczowo ogona swej pani, ponieważ, nie ukrywajmy, nie umiał pływać. Dotarli na miejsce, w którym przywitało ich kilka delfinów i morskich koników. Ceremonia nie trwała długo i polegała głównie na tym, że dowiedziała się z jakimi zwierzętami podpisuje kontrakt, a dalej był tylko podpis na skale, która dumnie stała u wrót wejściowych (bo drzwi to nie były).

Jej ogon i uszy znikł, a pojawiły się skrzela i kilka małych płetw.

-Jak ja się w tym pokaże przed ludźmi?- zapytała nie ukrywając swej ciekawości, która wzrosła z drugim pytaniem.- Będę w ogóle oddychać na ziemi?- jej głos wyrażał niepewność, która obecnie górowała pośród wszystkich emocji. Szybko zwróciła swą uwagę na wodę, która powoli zaczęła wirować wokół niej, a następnie lecieć hen wysoko do nieba (bądź też lądu). Shiro powoli pokiwał głową, z niewyobrażalnym zakłopotaniem. Zapomniał powiedzieć jej o bardzo ważnej rzeczy.

-Panienko, znowu o czymś zapomniałem...- zaczął niepewnie. Dzięki temu, że był chowańcem, to się nie topił i mógł oddychać wraz z swą panią.- Wiesz, na twym ciele powstają blizny poprzez pakty... Wystarczy, że dotkniesz którąś z nich, a zmienisz specjalizację swego ciała...- mówił powoli i na tyle głośno, by dosłyszała dziewczyna. Jej umiejętność dedukcji była wprost wspaniała, dlatego też zrozumiała większość sensu jego wypowiedzi, choć zostało kilka niewiadomych.- Uznajmy, że jeśli masz specjalizacje danego gatunku, to nim jesteś. Na przykład, kiedy byłaś lisem miała dziewięć ogonów i uszy, teraz na kości ogonowej masz poziomą krechę z dziewięcioma przecięciami pionowymi. Oczywiście, teraz wszystko jest zabliźnione. Przez postać lisa, masz jeszcze kilka małych draśnięć za uszami. Jak wyjdziemy na ląd, to potrenujesz zmianę postaci. Potem powiem jeszcze o bliznach, które pochodzą z innych gatunków. Nie bój się, większość z nich nie jest widoczna, panienko.- posłał swej pani szczery uśmiech. Hiniku niezbyt przejęła się tym, co powiedział jej chowaniec. Nie zwracała uwagi na blizny i znaki szczególne, pomimo tego, że sama miała kilka.

Dziewczę skupiło się na magicznej rafie koralowej. Nigdy nie widziała czegoś podobnego, a w świecie podwodnym, było to normą. Przypomniała jej się definicja tego miejsca ''Rafa koralowa – rafa będąca nagromadzeniem szkieletów organizmów rafotwórczych''. Nie wyobrażała sobie, że takie piękne miejsce mogło istnieć. Wszędzie widniały kolorowe organizmy, które poruszały się w rytmie, jaki nadawała im woda. Ryby zostały ubarwione w niezwykłe tony kolorów. Białowłosa mogłaby powiedzieć bez zawahania, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie widziała. Zaczęła naśladować ruch morskich stworzeń i, już po chwili, znów tańczyła do pod morskiej muzyki. Taniec trwał i trwał, jednak w pewnym momencie, Hiniku się zatrzymała, jej wzrok był pusty i powoli uciekał z jej oczu kolor, pozostawiając je całkowicie białe. Upadła na kolana, możliwe, że płakała, jednak nie można było tego dostrzec przez wodę. W jej głowie odgrywała się, jedna z najsmutniejszych w jej życiu, scena, w której rozmawia ze swą babcią.

-'O co chodzi w tej piosence? Nie rozumiem jej...'- mówiła naburmuszona pięciolatka. Jej białe włosy były plecione w warkocza, przez starszą kobietę.

-' Wiesz, Hiniku, niedługo zniknę i znów zostaniesz sama.'- powiedziała przerywając na chwilę wykonywaną czynność i uśmiechnęła się smutno, po czym ją wznowiła i mówiła dalej- 'Pamiętaj o mnie, dobrze? Wierzę, że staniesz się piękną kobietą, o niezwykłej mądrości. Możliwe, że poznasz miłość swojego życia i stworzycie szczęśliwy związek. Nie możesz zapomnieć o manierach wśród ludzi, wypieraj się konfliktów, staraj się zaprzyjaźnić z innymi i wiedz, że zawsze znajdzie się ktoś, kto cię pokocha.'- uśmiechnęła się szczerze, mimo, że nie podobała się jej wizja własnej śmierci. Dziewczynka nie rozumiała, dlaczego jej babcia znów to mówi, znała to na pamięć i mogła to cytować w środku nocy.-' Jak myślisz, dlaczego najwspanialsi ludzie najszybciej umierają?'- zapytała wspominając stare czasy. Zmiennooka zamyśliła się na chwilę, po czym odpowiedziała z nieobecnym wyrazem twarzy:

-'A dlaczego, na łące, zbieramy najpiękniejsze kwiaty?- odpowiedziała pytaniem na pytanie, po czym z jej oczu wypłynęły pojedyncze łzy. Dopiero teraz sobie uświadomiła, jak będzie wyglądać jej życie, bez babci.-' Nie zapomnę o tobie... Nawet gdybym chciała, to i tak bym nie mogła, przez swą pamięć.'- mówiła coraz bardziej się rozklejając. Po chwili, płakała, jak małe dziecko, którym jest.

-'Już dobrze, nie płacz.'- staruszka zakończyła pleść warkocza i głaskała wnuczkę po głowie. To był ostatni raz, kiedy Hiniku płakała.

Uśmiechnęła się smutno, na wspomnienie członka rodziny. Pomachała głową na boki, chcąc odpędzić wspomnienia, które zawsze czyhały w jej podświadomości. Wstała, rozciągnęła się i popłynęła do swego lisa.

-Zbierajmy się.- rzekła, po czym odwróciła się do morskich stworzeń i powiedziała, jak najgłośniej- My już pójdziemy. Musimy jeszcze zawrzeć pakt z królikami i ptakami.- wyliczała na palcach, zamyślając się. Ocknęła się, kiedy Shiro delikatnie chwycił w zęby jej dłoń i poprowadził ją, ku wyjściu.- Bye Bye-bi.- dodała, zanim zniknęła, po czym wynurzyła się na powierzchnie i powędrowała do swego mieszkania.

***

3079 słów! Mój rekord  ∩( ・ω・)∩                                                                                                                   Wiem, że niektóre (większość) zdań może nie mieć składni, ale niezbyt mam ochotę to poprawiać ¯\_(ツ)_/¯ 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top