I Rozdział 28 I
Zaczytując się w książce, którą użyczyły jej cieniste byty, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że już kiedyś słyszała historię w niej zapisaną. Bowiem opowieść ta wydawała jej się aż nazbyt znajoma, jakby przyszło jej kiedyś przeżyć to samo. Czasem nawet jakieś niewyraźne sceny migały jej w głowie, nachodząc na odręcznie pisany tekst.
Księga opowiadała o chłopcu, który pragnął śmierci odkąd tylko pamiętał. Lecz sam nie wiedział, czemu czuł niepohamowaną odrazę do życia. I trwał tak przez większość swego życia, nie mogąc jednak samemu popełnić samobójstwa, aż w końcu ubłagał pewną kobietę, która od swego dzieciństwa spędzała z nim sporo czasu, by ta go zabiła. Zgodziła się, ale miała parę warunków: musiał spędzić z nią cały miesiąc, być przez ten czas na każde jej żądanie i nie mógł się jej sprzeciwić. A gdy dni powolnie mijały, a nieświadomy niczego mężczyzna zaczął pałać uczuciem do kobiety, czas się w końcu skończył. I tak, gdy kobieta zaciskała swoje nieduże dłonie na jego szyi, wyznała mu swą miłość. Był to moment, w którym nagle zapragnął rozpaczliwie żyć- zrozumiawszy, co sam czuje. Ale było już za późno, nie mógł wydusić żadnego słowa, więc zmarł, a wraz jego ostatnim wydechem parę łez spłynęło mu po policzkach, zaraz mieszając się z łzami kobiety.
I choć niespecjalnie czuła się poruszona ową historyjką, tak skłoniła ją do refleksji. Mężczyzna sam poprosił o swą śmierć, a potem jedynie żałował swych słów- pasowało to idealnie do ludzi. Lecz czy ona, posiadając swoje rozkazy, również będzie tak rozpaczać? W końcu jakoś specjalnie nie bała się umrzeć- jak przystało na osobę, która nie czuje bólu- ale nigdy nie poprosi się o nią. Jeśli ona zginie, to koniec będzie czekał również na Shiro, a do tego nie mogła dopuścić.
Rozumiała ideę śmierci - nic nie trwa wiecznie. Ba! Choć by tego nigdy nie przyznała na głos, przerażały ją byty oraz twory, które były nieśmiertelne. Jednak myśl, która wzbudzała w niej najwięcej negatywnych uczuć - głównie strachu i obrzydzenia - przedstawiała wizję, w której ludzie nigdy nie doczekają się własnej śmierci.
Kto by chciał żyć, podczas gdy wszystko, co mu bliskie nieodwracalnie ucieka wprost w objęcia kostuchy? Będąc przy tym świadomym, że jeśli nie chce się doświadczyć niepotrzebnego cierpienia, to już przez większość jest się skazanym na samotność.
Lecz była również alternatywna wersja tego domysłu, w którym to cała ludzkość osiągnęłaby ten stan. A wtedy przestałoby istnieć bezpieczeństwo i niebezpieczeństwo; euforia i chandra; troska i zaniedbanie; wiara i herezja. Świat stałby się w większym stopniu jednolity, a osobniki homo sapiens stałyby się albo nadmiernie agresywne, albo wyprane ze znacznej części emocji. Pierwotne instynkty by zanikły, a przeludnienie mogłoby się stać realnym zagrożeniem, o ile technologia na to pozwalała.
Snując kolejne przypuszczenia i rozwijając niepokojące myśli, doszła do wniosku, że ucieczka z tamtego świata była najlepszą rzeczą, jaka mogła ją spotkać.
Siedziała na ławce, a wokół niej rozpowszechniały się widoki ozdobnych roślin oraz idealnie przyciętych krzaków. Nawet polubiła siedzenie w parku; było tu niezwykle cicho, rzadko kiedy jakiś człowiek tu błądził, a w dodatku powietrze było świeże. Brakowało jej takich miejsc w jej prawdziwym świecie, gdzie mogłaby siedzieć i sobie czytać książkę, a przy okazji nie nabijać się na ciekawski wzrok ludzi.
- Hiniku!
Dobiegł do niej głos z oddali. Z przyzwyczajenia zwróciła wzrok w kierunku, z którego dochodził. Lekki uśmiech wpełzł na jej usta, gdy tylko dostrzegła Kibę i Akamaru, który siedział w bluzie swego właściciela.
- Nie ma z tobą Shiro?- spytał na starcie, jakby zawsze był przy białowłosej.
- Poszedł na zakupy.- Pokręciła głową z wyraźną dezaprobatą, wspominając jak bardzo chciał się udać do sklepów. Wydawało się jej wtedy, że ma przed sobą napaloną zakupoholiczkę, a nie niemalże dorosłego lisa, choć w swej człowieczej formie, któremu gotów była oddać w opiece swe życie.
Chłopak zamyślił się na chwilkę, wyglądając na wyraźnie zawiedzionego. Akamaru wydał z siebie cichy skowyt, podzielając uczucia swego pana.
- Miałeś do niego jakąś sprawę?- rzuciła beznamiętnie.
Przyszedł chcąc skontaktować się z jej chowańcem, a najprawdopodobniej tego samego lub poprzedniego dnia wyszli z lasu śmierci- było to aż nazbyt podejrzane. Sam temat, na który chciał sprowadzić rozmowę z chowańcem, pozostawał jej nieznany, co mogło świadczyć o tym, iż lis coś nabroił lub wdał się w nieprzyjemną dyskusję. Jednak to wydawało się zadziwiająco niewiarygodne, gdyż białowłosy wręcz spowiadał jej się z wszelakich tego typu wydarzeń. Choć czasem, gdy już wieczorem zbierali się do snu a niestety nic niezwykłego nie spotkało go tego dnia, po prostu opowiadał o miejscach, które chciałby z nią odwiedzić albo o swoich pomysłach, które pozwalały mu spędzić z nią milej czas.
Drugą niewiadomą był powód tych niezapowiedzianych odwiedzin, o ile można tak nazwać natrafienie na nią w parku. I tu z kolei naradzało się kolejne pytanie: trafił na nią przypadkiem czy ją szukał. Lecz wraz z tym w jej głowie powstawały następne i następne znaki zapytanie, których nijak mogła się pozbyć na chwilę obecną. Bo nie wypada, od tak, zadać na raz parudziesięciu pytań, które nie były praktycznie w żadnym stopniu uzasadnione.
Sądząc po bojowym zapale, który widniał na twarzy Kiby, kiedy ten biegł do białowłosej, łatwo mogła stwierdzić, że chodziło o poszerzenie swoich możliwości wojennych. Lecz do czego potrzebny był im lis - powszechnie znany, jako niezwykle dumna istota, która nigdy nie okryłaby się hańbą bycia celem treningowym, bądź też przynętom.
- Chcieliśmy z Akamaru potrenować i wydawał się idealnym nauczycielem...- odparł z konsternacją, garbiąc lekko swą sylwetkę.
Akamaru, lekko wierzgając się na swoim miejscu, wydał z siebie kolejne skomlenie, jednak teraz ten gest przepełniony był niepokojem, który rósł w zwierzaku z każdą kolejną chwilą przebywania blisko dziewczyny.
Bo choć wydawało się, że pies już nie obawia się Kyosai, tak ilekroć napotykał bądź wyczuwał duet, to od razu albo zaczynał się trząść, albo szczekać, chcąc tym samym uzmysłowić swemu właścicielowi, że zbliżanie się do nich nie niesie ze sobą samych pozytywnych efektów.
- No cóż poradzić.
Już chłopak miał się wycofywać, męczeńskim krokiem zmierzając ku polu treningowemu, lecz zatrzymał go niegłośny głos, na którego dźwięk wręcz zastygli w bezruchu, niczym zwierzyna, nad którą pochylał się łowca:
- Obawiasz się o siłę pieseła?
I choć na początku nie załapał, kogo nazwała piełeseł, bo najprawdopodobniej wszyscy mówili do zwierzęcia do jego imieniu, to w mig przetrawił jej - nieco obraźliwy, dokuczliwy- komentarz. Zawrócił na pięcie i w parę sekund zjawił się przed nią ponownie. Tym razem jednak znacznie bliżej, by następnie z wściekłością pochwycić za kołnierz jej białego kimona, na który w licznych miejscach wyhaftowano kwiaty, te z kolei najczęściej przybierały najróżniejsze odcienie szkarłatu, tylko co poniektóre bardziej pasowały swym tonem do morskich głębin czy też leśnych polan.
Wycharczał tylko parę obelg w jej stronę, poważnie przy tym gniotąc jej ubranie. ''A specjalnie się przebrałam, by jakoś uczcić drugi etap egzaminu...'', zarzuciła oskarżycielsko w myślach, jednak na jej twarzy nie wykwitł ani jeden szczegół, który mógł zdradzić jej irytację.
- Nie chciałam was urazić, czy coś.- Wzruszyła niedbale ramionami na tyle, na ile pozwalała jej obecna pozycja.- Ale niestety taktu we mnie za grosz.
Zrobiła sarkastyczną minę, wykrzywiając przy tym usta tak mocno, że zdawało się, że od jej jednego ucha do drugiego przebiegała pęknięta szczelina. Nie ważne, jak miło się na nią nie spojrzało, nie dało się jej określić mianem atrakcyjnej. No, chyba, że ktoś ma bardzo wysublimowane fetysze.
Puścił ją równie nagle, co schwytał. Obecność nastolatki sprawiała u niego taką nerwowość, że nie zdążył nad sobą zapanować, a już miał w dłoniach jej kołnierz. Lecz nie była to wina urazy czy awersji, to jego instynkt - niezwykle rozwinięty, jak przypadło na klas Inuzuka- zadziałał automatycznie, czując niebezpieczeństwo.
- Nie minęło dużo czasu od ukończenia akademii, a tak bardzo się zmieniłaś...- mruknął niewyraźnie, jednak na tyle głośno, że go dosłyszała.
Zmieniła się? Nadal w swojej opinii była rozwydrzonym dzieckiem, które maniakalnie polegało na pomocy innych. Jej ciało odzyskało cząstkowe czucie, doświadczała na co dzień niemalże pełnego wachlarza emocji (choć w ich przyćmionej wersji), przestała zwalać na Shiro zabezpieczanie ich przyszłości i sama zaczęła podejmować ważniejsze decyzje, stała się bardziej podejrzliwa i wyczulona, niejako zbliżyła się do cienistych bytów i zawarła pakty z wieloma rasami, była świadoma swoich umiejętności bojowych, obudziła się w niej dusza poety i myśliciela - rzeczywiście wiele zdążyło przejść przez swoistą metamorfozę. A dodając do tego fakt, że już planowała zajęcia na najbliższe lata, mogła z łatwością stwierdzić, że nie była już tą samą osobą, co parę miesięcy temu.
A jej imię było już rozsławione w świecie shinobi. Przydomek Proroka był może i tandetny, dziecinny, ale pasował jak ulał do osoby, która znała każdy szczegół odnoście przyszłości. No prawie, bo sama jej obecność w tym świecie zdecydowanie zaburzyła to, co pamiętała z animacji.
Podziękowała za komplement i zaczęła ogarniać swoje kimono, by jakoś je wygładzić.
- Obawianie się o siłę chowańca jest naturalne, więc nie musisz tego ukrywać. Poza tym, nawet gdyby nie chodziło o niego, to troska o towarzyszy i ich umiejętności jest jak najbardziej na miejscu.
Zamyślił się na chwilę, odchodząc parę kroków od dziewczyny, dając jej tym samym swobodę ruchu.
- Hiniku!- wykrzyknął nagle, wprawiając ją w lekkie skołowanie.- Jaki Akamaru będzie w przyszłości?!
Zamrugała parę razy nim przygotowała w głowie odpowiedź, a wtedy jej twarz jakby zamarła, nie przedstawiając przy tym żadnej konkretnej emocji.
- Wiedza o przyszłości nie jest czymś, co powinno wyjść na światło dzienne- wytknęła mu oschle.
Im więcej będzie ktoś znał przyszłości, tym w większym będzie niebezpieczeństwie. Dlatego też Hiniku siedzi sobie obecnie w wiosce, będąc niemalże w stu procentach pewną, że gdy zapanuje w niej jakiekolwiek zamieszanie, to ktoś spróbuje ją porwać czy wymusić z niej zdarzenia, które dopiero co miały nastać. Ale, puki trzeci Hokage nie zostanie zamordowany, zmuszona jest siedzieć w tym miejscu i czekać na dalsze zrzędzenia losu. Jakże to ironiczne - znając przyszłość, musi jedynie jej wyczekiwać.
Nawet, jeśli uchyliłaby mu rąbka tajemnicy, to najpewniej wygadałby komuś, skąd to wie. A ten ktoś komuś kolejnemu. I tak w kółko, aż w końcu większość osób będzie wiedzieć, że białowłosa sprzedaje swoją wiedzę. A to pogrążyłoby ją w jeszcze większym niebezpieczeństwie.
Wstała z ławki i ruszyła w stronę swojego mieszkania, nie odwracając się nawet na chwilę. Z kolei Kiba, nie wiedząc, jak mógłby ją przekonać, polazł w stronę pola treningowego, ignorując trzęsącego się Akamaru.
- Wróciłam- zarzuciła, gdy tylko otworzyła drzwi wejściowe domku.
Nic nie wyskoczyło jej na powitanie, a odpowiedziała jej smętna cisza, której ospałość udzielała się również dziewczynie. Nawet, jeśli spodziewała się, że tak będzie, to dalej czuła, jakby pojedyncza igła wbijała się w jej serce.
Ale to właśnie te chwile, podczas których na próżno było szukać ludzkiego głosu, budziły w niej duszę myśliciela. Choć myślenie zaczynało po pewnym czasie być dla niej bolesne, tak dalej ciągnęła niewygodne dla niej tematy, nie chcąc porzucać samotnych idei.
Prędko zdjęła buty, weszła do środka i zamknęła drzwi na klucz. Była zmęczona wszystkim, co działo się wokół niej. Zrzuciła z siebie szatę, trudząc się przy okazji z pasem, by następnie biegiem rzucić się na łóżko.
Ale nie chciała spać, choć jej umysł był na skraju wyczerpania. Bo nie miała gwarancji, że jeśli zaśnie, to nie obudzi się w jej prawdziwym świecie. W końcu jej pobyt w tym miejscu był jedynie fikcją, snem spaczonej nastolatki. A każdy sen się kiedyś kończy, no chyba, że już się umarło.
Miała jeszcze za dużo do zrobienia, by móc tak po prostu uciec z tego świata - zapobiegnięcie wojny, przedstawienie swoich umiejętności grania na szpinecie, powstrzymanie Sasuke przed zabiciem Itachiego, udoskonalenie swoich technik, przeobrażenie Akatsuki w neutralną organizację, doświadczenie nastoletniej miłości i zostanie ze złamanym sercem.
Nie ma bata, że tak szybko stąd odejdzie!
Choć książki podarowane dziewce przez cieniste byty były jedynie replikami, to zawierały wszystkie oryginalne słowa. Ponoć wszystkich tomów było aż tyle, że nawet Cienie nie były w stanie ich zliczyć.
Całą kolekcję znano jako Księgi Wschodzącej Rozpaczy, każda lektura zawierała w sobie inną historię, która albo kończyła się śmiercią głównego bohatera, albo skazywała go na cierpienie - stąd też nazwa. Jednak pomimo tego, że koniec końców wszystko kończyło się udręką, tak prowadziły do niej zupełnie odmienne przyczyny.
Jako, że Cienie od zawsze przekazywały te książki dalej, do kolejnych Cieni bądź osób, w których zostali zapieczętowani, tak doskonale znali historyjki w nich zawarte. I to z tego powodu podarowali jej Księgę Wschodzącej Metanoi, którą zawsze traktowano jako wstęp do kolejnych, bardziej brutalnych czy uczuciowych tekstów.
W dalszym ciągu powstawały kolejne księgi, jednak te w głównej mierze odnosiły się do jej obecnego świata i obecnie trwającej epoki, w której technologia robiła ogromne kroki w przód. Przykładem niedawno upowszechnionego tomu może być Księga Wschodzącego Abnegata lub Księga Wchodzącego Polimorfizmu.
Lektury pojawiały się, od tak, w celi Cieni. Autor zawsze był podawany jako Życie, a tytuł widniał dumnie na pierwszej stronie - prócz tego nie było żadnej innej informacji. Tekst pisany był odręcznie, a język, zawsze nazbyt upiększony w starodawne słowa czy też pojęcia naukowe, był trudny do przewidzenia, raz trafił się Łaciński, za innym razem Francuski, za trzecim Staroangielski, a za czwartym Koreański. Okładki były proste - skórzane, z tytułem na przodzie i autorem na tyle. Z kolei ilość stron była różna, bo najcieńsza księga posiadała zaledwie trzydzieści-osiem stron, a najgrubsza nieco ponad tysiąc.
Jednak nie podarowano jej książki bez powodu, co było wręcz oczywiste, gdy dawcami są skąpe, czasem chytre Cienie. Bowiem one już wiedziały, że należy odpowiednio przygotować ich nową panią na poznanie prawdy, a powieści, które przedstawiały ich własne historie, były do tego idealne.
***
Jeeej. Poznajemy powoli prawdę. Kto się cieszy?
Nic się dzisiaj wyjątkowego nie wydarzyło w rozdziale, ale musiałam jakoś napisać, że przeczytała tą książkę i jakoś tak się złożyło, że potem już wszystko napisało się tak samo z siebie.
W kolejnym rozdziale planuję już przeskoczyć do trzeciego etapu egzaminu. Będę mogła się pochwalić umiejętnościami opisywania walk Hi-chan, które wynoszą jedno ogromne zero. Ech, teraz tylko przestudiować najciekawsze bronie dla przeciwnika i parę pistolecików dla Hi. Akurat to jest dla mnie najbardziej upierdliwe, bo zajmuje w chuj czasu i nie chcę Was wprowadzać w jakiś błąd przy pisaniu o pojemności magazynka czy wielkości naboi, więc wszystko muszę uważnie czytać. <Widzicie, jak bardzo się staram, kappa>
Ogólnie to pojechałam do Wrocławia. I kurwa jebana pierdolona mać - musiało padać. Wyjdziesz na jeden dzień z domu, bo trzeba przeżyć jakiś event w życiu, a tu jeb! deszcz. I jeszcze jakaś staruszka nazwała mnie Czerwonym Kapturkiem, ale to nie ważne.
Pytanie na dziś: Macie jakieś zajebiste wspomnienia z wakacji? Nie chodzi jedynie o te obecne, ale o wszystkie, jakie przyszło wam przeżyć. Osobiście mogę jedynie napomnieć, że jedyne takie ciekawsze, co mnie spotkało, to całkowite przejście na tryb nocny, lolol.
Nie chcę się z wami żegnać, bo jakoś wyjątkowo miło mi się dzisiaj pisało, ale niestety tak nakazuje mi moja tradycja,
Bye Bye-bi!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top