I Rozdział 24 I

Białowłosa skarciła się w myślach, gdy tylko ujrzała jak dzieciak jest trzymany przez chłopaka w czerni. A do tego blondyn który krzyczał na nieznajomego. Powinna im pomóc czy nie? Oto jest pytanie. Atakować czy stawiać na dyplomację? Unieruchomić ich za pomocą słów czy przyszpilić ich do ziemi za pomocą chakry? Tyle pytań i każda odpowiedź jest poprawna! I co ma począć? Oczywiście wiedziała, jak ta sytuacja się rozwinie, więc raczej nie powinna w to ingerować. Ale co jej szkodzi, to tylko chwila zabawy.

Po tym, jak blondynka z wachlarzem próbowała uspokoić swego brata, powietrze przeszyło sarkastyczne klaskanie. Z serdecznym uśmiechem nastolatka zbliżyła się do zbiorowiska. Odziana w białą, przyozdobioną kwiatami, yukatę, śnieżne tabi i geta, w odcieniu wiśni, a we włosach wplątane miała kilka rodzajów kwiatów, które ubarwiały całą kompozycję. Prezentowała się niczym bogini, niczym panienka z dobrego domu, niczym życie pośród śmierci. Doszły do tego promienie słoneczne, która na wskroś przeszywały jej sylwetkę, sprawiając tym samym, że końcówki jej włosów wydawały się połyskiwać ognikami. 

-Omedeto gozaimasu- pogratulowała shinobi z Suny.- schwytałeś bezbronne dziecko!- dodała już ostrzej, jednak zachowując swą serdeczność.- Byłbyś tak łaskawy i odstawił go na ziemię, póki nie skończyła się moja cierpliwość.

-A co taka panienka mogłaby zrobić?- zadrwij z niej otwarcie, pomimo bycia otumanionym urodą dziewki. Denerwowanie jej było niebezpieczną rozrywką, na którą mało kto sobie pozwalał, bojąc się konsekwencji. A teraz ninja z obcej wioski miał czelność ją lekceważyć. 

-Doprawdy ta zniewaga krwi wymaga- zaśmiała się gorzko, spoglądając na niego spod rzęs. Może i nie mogła go zabić, bo miał jakąś tam rolę w dalszej fabule i narobiłaby sobie problemów, ale sam to zaproponował... Po krótkiej, wewnętrznej rozmowie doszła do wniosku, że i tak przyjdzie zaraz czerwonowłosy.-'Odstaw chłopca na ziemię.'- wydała polecenie, które zostało natychmiast zrealizowane. Szkarłat jej oczy błyszczał się niepokojąco, a wydawać się mogło, że i rzucał krwistą poświatę na wszystko wokół. Blondynka, zdziwiona zachowaniem swego brata, jedynie wyparła się znajomości z nim.-Mam nadzieję, że dzisiejsza sytuacja nie zablokuje nam drogi do zostania przyjaciółmi, marionetkarzu Kankuro i użytkowniczko wielkiego wachlarza, Temari.- Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, dostrzegając skołowanie jej rozmówców.

Pierwsze pytanie, jakie nasunęło się do głowy rodzeństwa brzmiało: skąd ich znała? Lecz nie należy lekceważyć rodziny obecnego Kazekage, jeśli chodzi o inteligencje, choć raczej nie powinno się wtedy patrzeć na młodego lalkarza. Członkini klanu Kazekage przyjrzała się lekko nastolatce przed nią. Włosy bielsze od śniegu, kształtne ciało, zamiłowanie do kwiatów, niezwykła dostojność - wszystko zgadzało się z opisem postaci, o której plotki krążyły ostatnim czasem po całym kraju, więc i do nich dotarły. Do tego dochodził jeszcze fakt, że jej rozkaz został posłusznie wykonany, bez żadnych sprzeciwień, co było wręcz niemożliwe dla jej brata.

- Kto by pomyślał, że Biała Forsycja będzie tak młoda- zarzuciła blondynka, by rozwścieczyć zmiennooką. Przyjmując to zaproszenie do toksycznej zabawy, odrzekła:

-Kto by pomyślał, że córka Kazekage nie będzie miała szacunku do innych- Widząc, że wrogo do niej nastawiony chłop zaczyna bawić się sznurkami czakry, dodała krótką komendę, przez którą nagle przestał się ruszać, stojąc jak kołek.- Wasz braciszek już idzie, więc muszę was pożegnać.

I tak po króciutkiej wymianie zdań rodzeństwo piasku ruszyło hen w dal. Gdy tylko znikli za zakrętem, odwróciła się w kierunku swoich towarzyszy posyłając im znudzone spojrzenie. Natychmiast przywitać się musiała z podekscytowaną balonów i dzieckiem, które zaczęło ją nazywać siostrzyczką. I co ona ma z tym zrobić?

- Nie wiem, co by się stało gdyby nie ty- powiedziała w pewnym momencie zielonooka. Białowłosa westchnęła jedynie przeciągle na te słowa, doskonale znając oryginalny przebieg wydarzeń.

-Spójrz w górę, a dostrzeżesz Ukesia z kamieniami w ręce- poleciła na spokojnie, wodząc wzrokiem za dziewczyną, która nagle się speszyła i szukała z wielkim uśmiechem swego kolegi z drużyny. 

-Sasuke-kun, cały czas tu byłeś?- spytała zalana rumieńcami, próbując zrobić uroczą pozę. Czarnowłosy całkowicie ją zignorował, przenosząc swój wzrok na Kyoki, która powolnym krokiem zaczęła się oddalać.

- Co oznacza tamto przezwisko?- bez problemu przeszedł do nurtującej go części. 

- Zależy...- zaczęła niepewnie.- sam kolor mógł się wziąć od  moich włosów, ale biel sama w sobie oznacza same szlachetne uczucia, natomiast forsycja symbolizuje burzę uczuć bądź głos przeznaczenia. Ach- westchnęła cicho, by następnie dodać pod nosem:- ludzie nie potrafią wymyślić lepszych przezwisk?- I z tymi słowami na ustach zniknęła z ich pola widzenia.

Jednak gdy białowłosa pojawiła się na głównej ulicy, która to z każdej strony obsadzona była straganami oraz sklepami, zrozumiała swój błąd. Bowiem wchodząc do księgarni, z której chciała wypożyczyć jakąś książkę obyczajową, dopadło ją kilka czytelników, oblegając ją z każdej strony. Ze zdziwieniem obserwowała ich, nie pojmując, czego od niej oczekują. Czuła się, jakby otoczyły ją ze wszystkich stron przeolbrzymie mury, których nie sposób było przeskoczyć, a niezrozumiałe dla niej pytania sprawiały, że stawały się coraz wyższe, i wyższe. 

-' Zostawcie mnie!'- warknęła w końcu, podczas gdy jej wskaźnik cierpliwości wynosił okrągłe zero. Z nikłym zaciekawieniem oglądała, jak obcy jej ludzie przestają do niej mówić, wracając do swych poprzednich czynności. Nie oczekiwała takiego efektu, ale nie mogła powiedzieć, że jej się nie podobał. Zdecydowanie będzie musiała sprawdzić limity swej umiejętności.

Z ogromnego regału wzięła kilka losowych książek, których tematyka krążyła wokół ninjutsu i genjutsu. Nie zaszkodzi jej poduczyć się, by któregoś dnia móc wykazać się tą wiedzą. Z lekkim uśmiechem, którego fałszywość towarzyszyła jej nieustannie, podeszła do bibliotekarza, który to bez pośpiechu skasował jej rzeczy. 

- Nieźle sobie, pani, poradziła z tymi ludźmi- zaczął rozmowę, chcąc zapoznać się z tą, owianą niecodzienną sławą, nastolatką. Bowiem kto nie chciałby się zapoznać z taką osobą? Białowłosa spojrzała na osobę naprzeciwko niej, skanując ją wzrokiem. Czarne, nie długie, włosy, typowe dla Japończyków, z prosto ściętą grzywką, białe oczy, w których odbijała się jej sylwetka. Odziany był w yukatę o zgniło-zielonej barwie, przez którą to bez problemu widać było, że wiotkie było jego ciało, jednak postawę miał szlachecką, jak zresztą pozostali członkowie klanu Hyuuga. Skóra jego pozostawała na niemalże każdym jego kawałku, z wyjątkiem lekko zaczerwienionych policzków, w odcieniu wyblakłej róży, co doprawiało wrażenie, iż stał przez tobą ktoś wysoko urodzony, dostojny. 

-Nie było to nic specjalnego, a co dopiero godnego pochwały- odparła na to szczerze. Powinna bardziej panować nad sobą, by nie zrobić nikomu krzywdy.- Choć wciąż nie wiem, o co im chodziło...- dodała pod nosem tak. by i sprzedawca dosłyszał jej słowa. Cóż mogła poradzić, że od kilku dni ludzie ją dręczyli, a chciała znać tego powód? W końcu ileż to ludzi mówi motta w stylu ''musisz być sprytniejszy od innych, by poradzić sobie w życiu''. Zamrugała kilka razy, by wyszczególnić swe długie rzęsy. Nie zostało za wiele czasu do egzaminu, więc musi zażyć jakieś rozrywki, którą w tym wypadku było uwodzenie.

-Nic pani o tym nie wiadomo?- zapytał uprzejmie młodzieniec, który był o kilka lat starszy od nastolatki. Zawsze uważał swą rodzinę za niezwykle poważną oraz wyrafinowaną, a tu taka niespodzianka. Długo myśleć nie trzeba, zwłaszcza gdy jest się właścicielem byakugana, by domyślić się, że ktoś opublikował powieść dziewczyny bez jej zgody.- Ostatnio światło dzienne ujrzała twa powieść, Kyoki Hiniku- dodał. Rzuciła mu spojrzenie godne najpiękniejszemu kwiatowi, jaki wykwitł w świetle bladego księżyca. ''Więc o to było tyle szumu- pomyślała z niejaką satysfakcją.- Zaprawdę ciekawe, kto miał czelność grzebać w mym mieszkaniu...''

-Tylko żartuję!- Zaśmiała się serdecznie.- Raczej niemożliwe byłoby nie wiedzenie o czymś tak poważnym.- Zachichotała jeszcze, rzucając na blat odliczoną kwotę, której de facto nie podał jeszcze chłopak.- Mam nadzieję, że spotkamy się niebawem- i z tymi słowami na ustach, wyszła na świeże powietrze.

Nie wiedziała jeszcze tak wiele o świecie, w którym się znalazła, choć bacznie oglądała wszystkie odcinki anime. Westchnęła w myślach, siadając na ławce w pobliskim parku, by następnie otworzyć pierwszą księgę, pogrążając się w jej treści. I tak czas mijał, uciekając ku przeszłym dniom, którym to tak często poświęcamy więcej uwagi niż tym, które nadejść mają. A dziewczę do reszty zatopiło się w lekturach, więc dopiero coś mokrego, lekko szorstkiego zwróciło jej uwagę, gdy znalazło się na jej policzku. 

Nieśpiesznie podniosła wzrok na postać, która spoczywała obok niej na ławce. Wpierw w oczy rzuciło jej się białe futro i wyciągnięty różowaty język, dopiero potem dostrzegła oczy swego Chowańca, który to chciał zwrócić na siebie jej uwagę. 

- Witaj z powrotem, panienko!- zawołał głośno, przymilając się swym pyskiem do  ramienia nastolatki. Sądził bowiem, że jego właścicielka zatopiona była we własnym umyśle, gdzie wdawać się mogła w pogawędkę z cienistymi bytami, ale też w ostatnim czasie nie widział się długo z nią, bo zadbać musiał o nią, a to rzecz nie łatwa. Odparła mu jedynie nikłym, ciepłym uśmiechem oraz energicznym głaskaniem. Choć kiedyś te gesty mogły nic nie znaczyć, tak teraz, gdy odzyskała skrawki czucia, miały dla niej wielką wagę.  Czuła się, jak głuchy, który odzyskał słuch, jak ślepy, który znów mógł widzieć, jak smakosz, który skosztował niebiańskiej potrawy.

- To chyba powinna być moja kwestia- wyszeptała do siebie, z nieznajomą jej melancholią. Wraz ze zmysłem dotyku, wróciły do niej strzępki uczuć, które zostały zakopane przez jej rodziców. Może i wciąż nie mogła w pełni się cieszyć, smucić, odczuwać nadmierne ciepło i zimno, jednak skamieniałe serce powolutku zaczęło się kruszyć, a igły, które wbite w nie zostały wprawdzie niedawno, pomagały do niego dotrzeć. Lecz to one mogły być niebawem przyczyną utraty kontroli nad sobą. W końcu z przebitego owocu niemalże nie wycieka sok, dopóki nie wyciągnie się z niego ostrza.- Co takiego robiłeś, Shiro, że nie było cię kilka dni?

- Głównie zbierałem informacje oraz robiłem zakupy- odparł z ogromną satysfakcją oraz dumą.- Jeśli mogę o to prosić, panienko, to chodźmy do domu. Mam wiele do opowiedzenia- mówiąc to przemienił się w swą człowieczą formę, zostawiając po futrze jedynie obłoki dymu. Grupa kobiet, które akurat mijały Kyoki, zarumieniły się siarczyście, gdy dostrzegły białowłosego młodzieńca w zdobnym kimonie, którego głowa nosiła lisie uszy. A gdy zza jego pleców wybiegły ogony, to jedna omal nie zemdlała.

-O co im chodzi?- zapytała sama siebie pani owej postaci, nie rozumiejąc, jak można się aż tak zachwycać jego wyglądem. Zaprzeczyć nie mogła, że był urodziwy, ale czy naprawdę tylko o to chodziło tym kokietką?- Tyle kobiet cię pożąda... Nawet nie mają pojęcia, jak się tobą zająć- Zaśmiała się nieszczerze, zwracając na siebie uwagę zarówno lisa, jak i jego wielbicielek. Porzuciła gdzieś hen daleko chęć podrywania, by swą nudę zwalczyć innym sposobem - drwinami z cudzych uczuć.

-W takim razie, jak się to robi, panienko?- odparł na to, podłapując pomysł. Z rękawa wyciągnął wachlarz, który już po chwili zakrywał jego podstępny uśmieszek. Co, jak co, ale jego złośliwa strona nie mogła przepuścić takiej okazji do upokorzenia kogoś. 

-Za dnia dostajesz wolną rękę, a w nocy- Przetarła kciukiem swe usta, wykrzywiając je przy tym w uwodzącym uśmiechu.- tradycyjnie kara cię czeka. W końcu jęki to prawdziwa uczta dla uszu, gdy wydaje je taki urodziwy mężczyzna- drwiąco zmrużyła swe szkarłatne oczęta. Może i usłyszenie takich słów od dziecka nie zrobiłoby takiego efektu, ale ubiór, jaki na sobie miała, stawiał jej oblicze w poważnym świetle, a nawet wydoroślał ją. Niemalże poczuć mogła się, jak w swym prawdziwym ciele, które to starsze było o dwa lata, jednak nieco okrąglejsza twarzyczka, typowa dla dzieci, w pewnym stopniu jej w tym przeszkadzała. 

-Ara? Od kiedy to panienka stała się tak odważna, by wygłaszać takie rzeczy?- dopytał z podejrzanym, nieco dzikim blaskiem w oczach. Zaśmiała się w odpowiedzi, co było zaproszeniem do dalszej dyskusji, jednak przerwała tą ciekawą wymianę zdań, gdy kobiety obrzuciły ją nienawistnym spojrzeniem. I o to im chodziło. A skoro swe chore zachcianki miała za sobą, to mogła powrócić do zdobywania nowej wiedze, który w tym wypadku pochodziła od jej Chowańca. 

Już z swoją normalną, pokerową miną oraz oczami, które całe spowite były w jednakowym kolorze - bez jakichkolwiek iskier czy blasków - ruszyła w stronę swego mieszkania, a wraz nią i białowłosy kroczył, dumny jak paw. A gdy dotarli do domu, rozsiedli się na futonie, by znów pogrążyć się w rozmowie.

-Zadziwiając, że potrafi panienka nawet w tak młodym ciele sprawiać takie pozory, jak przy kobietach...- zaczął lis, chwaląc szczerze dziewczę. Prawdy w jego słowach było wiele, bowiem trzynastoletnie dziecię ma dość spore trudności, by wyglądać jak prawdziwa kobieta. Jednak widząc, że powinien przejść do rzeczy, począł mówić o tym, na co czekała.- Pozwiedzałem kilka światów zwierząt, by wydobyć te informację, więc oczekuję jakiegoś podziękowania, panienko- Wyszczerzył się, jak na lisa przystało. Ta jedynie pokręciła lekko głową w geście dezaprobaty.

-Dostaniesz, co chcesz, o ile będę w stanie ci to dać.

-Tak więc- rozpoczął ponownie, uradowany jeszcze bardziej.- Akatsuki zaczęło werbować swoich członków, ale, jak pewnie się domyślasz, idzie im to z oporem...

- Mają na to około dwóch lat, a w tym czasie Kakuzu będzie musiał jeszcze pozabijać swoich partnerów- wtrąciła niespodziewanie, opierając przy tym prawy policzek na dłoni, ukazując swe lekkie znużenie.

-Sporo mówi się również o dziesięciu pierścieniach, które obecnie spoczywają prawdopodobnie w gabinecie Paina. Osobiście nie do końca rozumiem, czemu już je stworzyli, ale ponoć mają powiązanie z kuji-in, czymkolwiek to jest...

-Naprawdę tego nie znasz?- znów się wtrąciła. 

-Jedynie świat ptactwa interesuje się ludzkimi sprawami, reszta świata trzyma się od tego z daleka.

-Rozumiem.- odparła.- Kuji-in to dziewięć sylabicznych pieczęci. Symbolizuje, że siły wszechświata są zjednoczone przeciwko złu, przez co często są używane jako symbol szczęścia. W tym wypadku jest to nawiązanie do motta Akatsuki...- zerwała się nagle, natykając się na coś ciekawego w swej pamięci.- Był jeden znak, który nie został wykorzystany w tych pierścionkach. Jest bardzo podobny do tego, który będzie nosił Zetsu, ten z kolei oznacza ''znak dzika'' bądź ''znak świni'', jak kto woli. Zabawne, nieprawdaż?- mówiąc to narysowała na podłodze swą chakrą dwa znaki.- Mogę się oczywiście mylić (co zapewne robię).

-''Tajemniczy'' i ''znak świni''- zaśmiał się jedynie szyderczo.-  Kontynuując, na chwilę obecną mamy z Akatsuki spokój, więc nie trzeba się o to martwić. Kolejną rzeczą, jaką miałem ci powiedzieć, panienko, są prawa Chowańców.- Przerwał tu na chwilę, zbierając swe myśli.- Zmuszony jestem zaznaczyć, że o tym nie wiedziałem. Tak więc chowaniec to istota, z którą zawarło się pakt. Czasem, jak w twoim wypadku, zawiera się kontrakt z całym gatunkiem bądź rasą, jednak zdarza się to sporadycznie i nazywane jest to Zaprzysiężeniem. Pojedynczy chowaniec, z którym bezpośrednio się związuje, jest bezgranicznie wierny tylko jednej osobie, lecz Zaprzysiężona istota może się sprzeciwić woli swego właściciela oraz posiadać ich wielu.

-Innym słowem - zawierając bezpośredni pakt z kimś, sprawiamy, że ten byt jest od nas zależny.

- Gdy kontrahent umrze, chowańce umrą wraz z nim- kontynuował.- jednak nie mogą one umrzeć, puki ich właściciel tego nie zrobi.- zaśmiał się na własne słowa.- Jesteśmy takimi pasożytami, które towarzyszą ci na codzień. Z tego też powodu zwierzęta lgną do ciebie, prowadzone swym instynktem.

-Można mieć tyle Chowańców, ile się chce, prawda?- zapytała nagle. Przytaknął w odpowiedzi głową, sprawiając tym samym, że włosy jego ułożyły się artystycznie.- W takim razie, Shiro, chciałabym zawrzeć jak najwięcej kontaktów- dodała rozmarzonym głosem. Nic nie mogła poradzić, że dawno temu jej babcia zasadziła w jej sercu dobroć dla zwierząt, która teraz, gdy dostała, kiełkowała.

-Więc czeka nas wiele pracy, panienko.-odparł.- Niemniej jednak zajmiemy się tym po egzaminie, do którego powinnaś się jakkolwiek przygotować- mówiąc to udał się do kuchni, pichcąc posiłek dla swej właścicielki.

Białowłosa rozciągnęła się jedynie, układając sobie wszystkie wiadomości, jakie przed chwilą otrzymała, w głowie. Nie było to niczym wielkim, ale pożerało mnóstwo koncentracji i energii.
Leniwie wzięła do ręki losową książkę z regału, by choć na chwilę móc odpłynąć w świat fantastyki.
I tak po raz kolejny dzisiaj, zanurzona była po czubek głowy w swej wyobraźni, a jedynie jej oczy śledziły dalszy tekst. Przed sobą miała wszystkie sceny, bohaterów, a nawet ich emocje, które ukazywały się w formie barwnych aur. Jednak zatrzymała całe swe myślenie, gdy natrafiła na pewne zdanie.

Jak myślisz, kim teraz jesteś?

Kim w rzeczywistości była? Zwykła nazywać się rozwydrzoną nastolatką, zupełnie pospolitą osobą. Ale nawet ona wiedziała, że wyróżniała się na tyle swych rówieśników. Osobiście gardziła wszystkimi hasłami, które mówiły o tym, że każdy jest kimś wyjątkowym. W końcu, gdyby każdy był wyjątkowy, to w rzeczywistości każdy byłby zwyczajny, bo byłby taki sam jak reszta - wyjątkowy. Na tej samej zasadzie wyśmiewała każdego, kto mówił, że jest szalony. Tyle razy, gdy ktoś ją zwyzywał, używał słowa "szalona", że już nie wiedziała, czy była to obelga, czy też nie. Tyle rzeczy pozostawało jej niewiadomych, ale chyba wolała, by tak zostało. Przecież gdyby poznała odpowiedzi na swe pytanie, które dotyczyły ludzi, to już nie potrafiłaby im zaufać. A czy teraz to potrafi?

Nie widziała, kim obecnie była. Przepowiednią? Prorokiem? Zbędną częścią układanki? Jednak mimo wszystko w głowie swej miała jedno zdanie, które rozświetlało jej duszę - nie jest kimś, kim była wcześniej. Niby nie było w tym nic dziwnego, w końcu ludzie się ciągle zmieniają, ale dla niej, dla osoby, która przez większość swego życia była zwykłą lalką bez uczuć, świadomość tego, że nie jest taka, jak dawniej, była niezwykle ważna, pocieszająca. Nie mogąc odkrywając inaczej na to pytanie, zetknęła jedynie na numer strony, którą czytała, by następnie z wielkim hukiem zamknąć książkę.

I tak czas mijał jej na czytaniu i składowaniu broni. A nim ktokolwiek się obejrzał, pora nastała na pierwszą część egzaminu, która polegała na pisemnym odpowiedzeniu na dziesięć pytań.

***

I tutaj pozwolę sobie zakończyć ten rozdział. Tak więc ferie mi już minęły, a Wam? Napisać muszę (by uniknąć ewentualnych niemiłych komentarzy), że akatsuki nie pojawi się w najbliższych rozdziałach, a jedynie teraz była taka wzmianka o nich. Jeśli ktoś miałby ochotę, to zapraszam na moje kolejne ff, które odbywa się w uniwersum Fairy Tail. Niestety pewnie nie przypadnie do gustu większość osób, bo dodałam tam mnóstwooo rzeczy.

Pytanie na dziś: Czy byłby ktoś chętny na walentynkowy specjal? Domyślam się, że wolelibyście normalny rozdział, ale że zaczynamy wchodzić w bardziej poważny klimat, to chciałabym jeszcze na chwilkę Was rozluźnić.

Tu takie kolejne pytanie, które będzie mi bardzo pomocne: Walki, które występowały w anime, mają być opisane szczegółowo, ogólnie czy w ogóle pominięte? I coś jeszcze - jeśli znajdziecie błędy, to proszę mi o tym napiszcie. Chciałabym zapewnić wam komfort czytania, więc nie pogardzę nawet jakąś, nawet najoczywistszą, poradą ^^

A na razie to wszystko,
Bye Bye-bi!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top