Szef
Notka pod rozdziałem!!
Pov Magali
Wakacje....Jedno słowo, które wypowiedziane lub pomyślane (nie wiem czy takie słowo jest) przez kogoś w roku szkolnym owocuje bananem na twarzy oraz ogromem pomysłów w głowie co to można by w tym czasie zrobić. A jak już przychodzi co do czego to...no cóż... Albo ma się na całe wakacje jakieś wyjazdy albo nie ma się co robić. No jest jeszcze jedna opcja. Przez połowę wakacji jest się na wyjazdach, a drugie pół to totalna nuda, bo zero pomysłów.
Oczywiście według mnie moment wakacji, gdy nawet najprostsze rzeczy wydają się nudne, a o szkole nie chce się myśleć, ale mimo wszystko się myśli nie jest fajny, bo przecież wakacje to swoisty odpoczynek od szkoły.
I akurat na moje nieszczęście taki okres nudy przypadł mi w środku wakacji. No ja nie mogę. Jeszcze zrozumiem końcówkę wakacji, ale ŚRODEK?!?! Wdech i wydech, wdech i wydech. Nie nerwicuj się. Wiem, że czasem mnie ponosi jak pomyślę o pewnych rzeczach. Wtedy dosłownie mnie krew zalewa.
-Bum ciara ciara...I w prawo i w lewo...oł jee....
Rozejrzałam się po pokoju.
Kto to do jasnej cholery jest? I co do diabła robi w moim domu? Przecież nikogo nie dało rady zaprosić, bo wszyscy, których znam albo są zajęci albo gdzieś wyjechali. Więc kim albo ewentualnie co to może być?
I znowu ten głos.
-Raz, dwa, trzy!! I w przód....I w tył..ooo tak. A teraz....'Gdzie strumyk płynie z wolna, rozsiewa zioła maj, stokrotka rosła polna, a nad nią szumiał gaj....
Czy mnie się wydaje czy głos się przybliża? I czemu do cholery śpiewa Stokrotkę?
-.....stookrootkaaa rosła poolna, a nad nią szumiał gaj zielony gaj...
Sprawdzam każdy kąt w pokoju, ale jak się spodziewałam nic noe znalazłam. Wystawiłam głowę na korytarz. W prawo, w lewo, przed siebie....nic.
-...W tym gaju tak ponuro, że aż przeraża mnie, ptaszęta za wysoko, a mnie samotnej źle....
Piosenka dochodziła z lewej strony.
Co ktoś może robić w salonie? Musze to sprawdzić.
-....ptaszęta za wysoko a mnie samotnej źle samotnej źle...
Zaczęłam powoli iść w stronę salonu. Ciągle zastanawiałam się kto, w jaki sposób i dlaczego znalazł się w moim lokum.
Znajomi?-niepewnie zaproponował mój wewnętrzny głos.
Nie. Raczej nie. Żaden znajomy, kumpel czy przyjaciel. Przecież nie ma kto, bo każdy zajęty jest.
Na pewno?
A zdjęcia chcesz zobaczyć?
No to może rodzina?
Z dalszą rzadko się widuje, a reszta gdzieś powyjeżdżała.
To może włamywacz?
Po pierwsze w tym domu nie ma aż tak cennych rzeczy, a po drugie to, żeby wejść to trzeba mieć albo klucze albo być straszliwie dobrym włamywaczem. A jak mi wiadomo w tej okolicy takich nie ma.
Tak z innej beczki. Czemu stoisz? Wcześniej przecież szłaś.
Racja. Ale stanęłam, jak tylko zaczęłam z tobą dyskusje.
Z samą sobą, geniuszu. A tera idź dalej za tym "śpiewakiem" zanim zacznie śpiewać inną piosenkę.
A zamkniesz się?
Tak. Ale nie wiem na jak długo.
Więc bądź cicho. A jeśli już nie będziesz mogła wytrzymać to spytaj czy możesz się odezwać. Jasne?
Jak słońce, a nawet jeszcze bardziej.
- NienienieNienienienie...TAK!!!!TAK!!!! TAAAAAAK!!!! We are the capiones my friends, that we cos tam coś tam coś taaam
Doszłam do drzwi salonu. Ostrożnie wychyliłam głowę. To co zobaczyłam trochę mną wstrząsnęło. Przed plazmą na której leciał mecz piłki nożnej stał facet, który mi bardzo przypominał kogoś innego.
Dobra raz się żyje.
No co ty nie powiesz.
Ty miałaś być cicho. I chyba już wykorzystałaś swój limit sarkazmu.
Nigdy. Ja mam niewyczerpywalny limit na to.
Nie ważne. Nie chce mi się już z tobą dyskutować.
Podeszłam jak najciszej do kanapy, która stała za facetem i się odezwałam.
-Przepraszam bardzo, ale to mieszkanie nie jest pana, więc proszę mi powiedzieć co pan tu robi?
Facet się odwrócił. W pierwszej chwili na jego twarzy widniał szok. Ale po chwili już zaczął się uśmiechać.
Szaleniec?
Taaa...na pewno. Szybciej gwałciciel, więc radzę zwiewać.
Czy ty żywsz się sarkazmem? Bo przed chwilą stwierdziłam, że skoro według ciebie nie masz na to limitu i w dodatku siedzisz w mojej głowie to raczej inna możliwość nie wchodzi w grę.
To mi odkrycie. Ja to Kopernik, a ty ten od geocentryzmu. Brawo...Einstein byłby z ciebie dumny nie ma co.
"Są dziwy w niebie i na ziemi, o których nie śniło się waszym filozofom"*
Wzięło cię na cytowanie Szekspira?
"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie"*
Człowieku z czego to cytaty?
Jak będę w szkole to się dowiesz.
Nie lubię cię.
Ale niestety musisz ze mną żyć.
No niestety.
Pov Szef
Cóż obietnice trzeba wypełnić. Chociaż....to raczej obietnicą nazwać nie można. Po prostu powiedziałem, że jeszcze się spotkamy.
Pojawiłem się w salonie.
TO ONA MA PLAZME?!?!?!?! W takim razie czemu by nie skorzystać?
Włączyłem telewizor. Ustawiłem głośność tak bym słyszał, ale by Magali się nie zorientowała. Skakałem po kanałach kilka minut. Potem z nudów zacząłem sobie śpiewać. Po zaśpiewaniu pierwszej lepszej piosenki, która przyszła mi na myśl, przełączyłem na mecz. Barcelona grała przeciwko Juventusowi. Potem wyłączyłem się. Nawet nie wiem czy coś robiłem. Do czasu jak usłyszałem pytanie co ja tutaj robię. Odwróciłem się powoli. W pierwszej chwili byłem w szoku. Jak ona się zmieniła!!! Potem szok zamienił się w radość.
-Ale się zmieniłaś. No ja nie mogę. Dawno się nie widzieliśmy, więc się nie dziwię. A tak poza tym co tam u ciebie?
W czasie mojego słowotoku nie zauważyłem nawet, że Magali się nie odzywa. Podszedłem do niej i zamachałem ręką przed oczami.
-Halo śpisz czy co?
Pov Magali
Przez dyskusje z samą sobą nie zauważyłam nawet jak ten gościu się przybliża. Machanie przed oczami mnie "obudziło"
--Śpisz czy co?
-Nie, nie śpię. Gadałam tyko zauważyłam sobą.
Ups. Mój błąd. Mogłam tego nie mówić. Przecież nie wiem co on mi może zrobić.
--Spoko też tak mam. Nawet za często.
-A mógłbyś się odsunąć?
--Przepraszam. Ja się już odsówam.
-Ktoś ty?
--Nie pamiętasz mnie?
-Raczej nie.
--Fakt. Mogłaś zapomnieć mnie przez te dwa lata.
-To my się dwa lata temu spotkaliśmy?
--Mniej więcej. Ale ty już o wiele wcześniej spotkałaś moich....jakby to ująć? Podwładnych?
-Czyli ja nie zwariowałam. Ja przez ten czas myślałam, że to moja wybujała wyobraźnia.
--Czyli jednak pamiętasz.
-Tak. Ostatnie spotkanie tak jak powiedziałeś było mniej więcej dwa lata temu. Od tamtej pory zaczęłam sądzić, że coś jest ze mną nie tak. W czerwcu stwierdziłam, że jak nikt się nie pojawi pójdę do psychologa.
--Już nie musisz.
-Wiem, przecież. A mówiłeś coś zanim się "wyłączyłam"?
--Tak. Mówiłem jak bardzo się zmieniłaś.
-To prawda. Widzę, że ty też.
--Przecież nikt nigdy nie będzie taki sam cały czas.
-Co racja to racja. Tak z innej beczki. Co tam u ciebie i reszty?
--Dobrze. A nawet bardzo dobrze.
-Czemu?
--Już dwa razy byliśmy na Halloween. Nie to, że my nie robimy, ale... Do czasu zebrania robiliśmy Halloween tylko w swoim gronie.
-I zgaduje, że po pierwsze widziało was więcej ludzi, po drugie było fajniej.
--Tak.
-Czemu mi to mówisz skoro Halloween jest dopiero za....Chwila... jakieś trzy miesiące?
--A dlatego, że....wymyśliłem dla ciebie... swego rodzaju niespodziankę.
-Mam się więc zacząć bać?
--Skądże znowu.
Pov Szef
Po rozmawiałem z Magali chwilę. Spojrzałem na zegarek na moim nadgarstku.
Muszę się zbierać.
--Muszę już znikać.
-Tak szybko?
--No niestety. Ale spotkamy się w Halloween.
-To żaden kawał?
--A chcesz zwariować?
-Nie.
--To do zobaczenia.
Podszedłem do niej i ją przytuliłem.
--Mam nadzieję, że nie myślisz o mnie już jak o jakimś włamywaczu bądź gwałcicielu.
-Na początku przeszło mi to przez myśl, ale już nie.
--To dobrze. Do zobaczenia za trzy miesiące.
-To za trzy miesiące.
I już mnie nie było.
Pov Magali
Ciekawe spotkanie. Już nie mogę się doczekać Halloween. Nie wiem co się się stanie i jaka jest ta niespodzianka.
Pov Szef
Wezwałem wszystkich, którzy będą uczestniczyć w Halloween.
-Moi drodzy...W tym roku tak jak w zeszłym i dwa lata temu idziemy na Halloween. Tym razem jednak będzie coś w rodzaju imprezki u naszej znajomej.
~Znajomej Szefie?
-Tak naszej. Chodzi mi o tą, która już widziała część z nas, a z niektórymi rozmawiała...
#Widzieliśmy ją dwa lata temu Szefie... Ona może nas juz nie pamiętać.
&Zwykle jak ktoś nas zobaczy to dwa lata wystarczą by o nas zapomniał. Chyba Szef wie.
-Wiem, ale po pierwsze ona nie jest zwykła, a po drugie to działa tylko w przypadku, gdy ktoś zobaczy jedno z nas, ewentualnie dwójkę. Rzadkością było troje. Tak to nikt o nas nie pamiętał, bo sądził, że to jego wymyślony przyjaciel. A teraz wszyscy, którzy mają iść na Halloween niech zaczną przygotowania. Natychmiastowe.
* z początku drugiej części "Dziadów" Mickiewicza
*********
W końcu napisane. Wiem, że mało osób to czyta, ale zawsze coś, prawda?
Ten rozdział dedykuję osobie, która przeczyta to co ja napiszę i dzięki komentarzowi pod poprzednim rozdziałem "info" chce mi się dalej pisać to Tuffta007.
Jeśli ktokolwiek to przeczytał to po pierwsze dziękuję, że dotarłeś aż tutaj, a po drugie niech zostawi chociaż gwiazdkę.
Następny rozdział dodam najprawdopodobniej w sobotę, czyli w Halloween.
Do zobaczenia. :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top