Lustrzane odbicie
Przygotowuje się właśnie do wyjścia na rodzinną imprezę. Moja rodzinka już zeszła na dół do samochodu. Poczekają sobie. Przecież mamy jeszcze dużo czasu aby wyruszyć.
Stanęłam przed lustrem, by ocenić jak wyglądam. Miałam na sobie długa do kolan niebieską sukienkę z krótkim rękawkiem, granatowe sandałki, naszyjnik i kolczyki w kształcie lecącego orła. Tylko mnie ten ptak przypomina orła. Inni mówią, że to sokół. A czy widzieli kiedyś sokoła? Wątpię.
-Ale z ciebie laska.
-Co?
-Podpaska ci trzaska.
-Przecież nikogo tutaj nie ma. Więc o co chodzi?-Powiedziałam na głos swoje myśli.
-Halo...Raczej ktoś tutaj jest. Gdyby nikogo tutaj nie było to ciebie raczej też. Prawda?
Przez cały czas od odezwała się głosu szukałam wzrokiem jego źródła. W końcu wracałam do lustra stojącego w moim pokoju.
-Jeśli to był durny żart mojej młodszej siostry to ona tego pożałuje.
-To nie był żaden kawał.
-Skoro nie to chociaż powiedz gdzie jesteś.
-Powiem na razie tylko, że idziesz w dobrym kierunku.
Będąc w pokoju rozglądam się jeszcze.
-Popatrz na swoje odbicie.
Robie to co powiedział głos.
-Okej. Teraz tylko nie krzycz. Dobrze?- odezwało się moje odbicie.
Zamurowało mnie. Na zmianę to otwierała to zamykałam usta.
-Może w końcu coś powiesz?- powiedziało odbicie po jakiś dwóch minutach.
-Ale jak?
-Co jak?
-Czemu ty gadasz?
-Nie mam zielonego pojęcia.
-Dobra....A jak mam ciebie nazywać?
-A jak byś chciała?
-Na pewno nie lustrzane odbicie czy tylko odbicie.
-Hmmmm....Samo nie wiem.
-A tak a propos zanim odpowiesz to mam pytanie?
-Tak?
-Czy ty zawsze jesteś dziewczyną? No bo przed chwilą powiedziałaś nie wiem samo.
-Nie nie zawsze. Przecież jestem lustrzanym odbiciem, prawda?
-No tak...
-Więc jak przed lustrem stoi chłopak to jestem chłopakiem, a jak dziwlewczyna to dziewczyną. I jeszcze jedno.
-Co?
-Mój wygląd zależy od tego kto stoi przed lustrem.
-Ciekawe.
-Teraz ja mam do ciebie pytanie.
-Jakie?
-No bo znaczna część osób jak mnie widzi to krzyczy albo jak ty po prostu osłupiała. Tylko te osoby co tak stały to mogły stać nawet pół godziny. Mówiłam do nich o oni nic. A ty od razu jak ciebie zapytałam odpowiedziałaś. Nigdy chyba nie spotkałam osoby, która tak szybko by takie coś przyjęła i to w dodatku z takim spokojem.
-A pytanie? Bo do tej pory mi go nie zadałaś.
-Wiem. Już pytam. Co jest z tobą?
-W jakim sensie?
-No mówiłam wcześniej. Gdybym była tobą to raczej nie byłabym taka spokojna.
-Powiem tak. Nie jedną dziwną rzecz w swoim życiu widziałam.
-........
-A twoje imię? Bo w końcu się nie dowiedziałam.
-Myślę że możesz mi mówić Didi.
-Zawsze używasz takiego imienia gdy jesteś dziewczyną?
-Przeważnie tak.
Dzwoni mój telefon.
-Tak?
-Córcia. Ile mamy jeszcze czekać?
-Już schodzę tato.
-Ciesz się, że mieliśmy zakupy do zrobienia. Masz 3 minuty na zejście.
Po tej wymianie zdań z tatą, patrzę na godzinę. Cholera...40 minut? Mam nadzieje, że nie będą na mnie źli, że tak długo mi to zajęło. Teraz muszę się chyba pożegnać z Didi.
-Zgaduje, że musisz już lecieć.-powiedziała jakby czytając mi w myślach.
-Tak.
-Ale wiesz, że nie musisz się żegnać.
-Tego nie wiedziałam.
-To teraz już wiesz. Pamiętaj jeszcze.....
-O czym mam pamiętać.
-Po pierwsze nie zawsze jak ty będziesz chciała pogadać to ja będę mogła. Po drugie zawsze od teraz będziesz wiedzieć kiedy jestem, a kiedy nie.
-To tyle?
-Chyba tak. Jakby co to przy następnym spotkaniu ci powiem. Pasi?
-Pasi.
-Idź już. Nie każ rodzinie czekać.
-Bye.
-Bye.
Już po chwili wzięłam swoją torebkę, zamknęłam mieszkanie i pędziłam do samochodu. Mam nadzieje, że następna rozmowa też obejdzie się bez świadków. No chyba, że ten ktoś będzie znał Didi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top