Los
Leżę w łóżku i gapię się w sufit. O czym myślę? Sama nie wiem. Chyba o wszystkim i o niczym.
Tak oglądając swój sufit, zauważyłam zarys chmurki. Chwila...Czemu się pojawiła? Przecież tego tam wcześniej nie było. Ciekawe....
Cały czas wpatruje się w chmeurkę, która robi się coraz bardziej wyraźna. Po jej pojawieniu się zaczęły pojawiać się litery. Ułożyły się w zdanie "Po prostu uwierz". Ale w co mam uwierzyć?
Na miejsce poprzedniego zdania pojawiło się nowe. "Że z kimś teraz rozmawiasz".
Czy ja zwariowałam? Na to wygląda.
Kolejne zdanie. "Wcale nie zwariowałaś".
Skoro nie zwariowałam to czemu widzę napisy w chmurce na suficie?
"Widzisz te słowa, ponieważ chce z tobą porozmawiać."
Ale niby kto chciałby ze mną rozmawiać? Gdyby życie albo śmierć chciałyby pogadać to pojawiłyby się. Więc albo one sobie ze mnie jaja robią albo to los ze mnie kpi.
"Stawiałbym na tę drugą opcję".
Czemu?
"Ponieważ jam jest los?"
A tak na serio?
"A tak na serio to prawda. Ja nazywam się los. Nie wiem czy ktokolwiek komunikuje się tak jak ja."
Chodzi ci o to, że jak ty coś mówisz to zamiast to słyszeć to czytam?
"Tak. Jest jeszcze jedna sprawa."
Jaka?
"Chyba już się domyślasz."
Słyszysz moje wszystke myśli?
"Tak."
Czyli cokolwiek pomyślę to ty będziesz to słyszeć?
"To nie do końca tak działa."
A jak?
"Słyszę wszystkie danej osoby myśli tylko wtedy, gdy z nią rozmawiam. A tak to tylko jakiś szum albo jak przyglądam się komuś to jakieś ich urywki."
Ahaaaa....A czy masz cielesną postać?
"Kiedyś miałem."
Kiedyś?
"Tak. To było bardzo dawno temu. Tak dawno, że nawet nie pamiętam jak wygladałem."
Na moment zapadła według mnie niezręczna cisza.
Czemu powiedziałeś to z takim smutkiem?
"Ponieważ bardzo chciałbym się zobaczyć w lustrze, czy jakimkolwiek innym odbiciu."
Chwila....Mam więc rozumieć, że ty...że ty tak jakby....jesteś nie widzialny, tak?
"Nom. Chociaż....czasem mam wrażenie, że pędząc po świecie czy chodząc między ludźmi mam...."
Swoją dawną postać?
"Tak. Choć najczęściej jak mam takie wrażenie to jestem w miejscu gdzie jest piasek."
Ciekawe. Ale ciągle nie wiem czemu zacząłeś ze mną rozmawiać?-pomyślałam szybko zmieniając temat.
"Jestem istotą, która rzadko komukolwiek się zwierza....."
A co to ma do rzeczy?
"Już mówię. Sprawa ma się tak, że reszta wie o mnie bardzo dużo jeśli nie wszystko. A poza tym mają własne obowiązki i nie mają zamiaru mnie wysłuchiwać skoro mnie nie rozumieją."
A jaki ma to związek ze mną?
"Taki, że akurat ciebie wybrałem na sam nie wiem, ale według mnie zaszczytne miejsce bycia moim zwierzycielem."
?????Wtf???Jaka reszta i czemu akurat ja?
"Reszta, czyli życie, śmierć i reszta tej całej bandy. Jednym słowem (raczej w kilku) mojej czasem lekko walniętej rodzinki."
To dopiero połowa pytania.
"Wiem. A odpowiedzią na ta druga część jest..."
Jest co?
"Po pierwsze mam przeczucie, że już zdążyłaś poznać kilku członków mojej familii. Po drugie również przeczucie, że jesteś osobą, której mogę się zwierzyć."
Chwila ciszy. Mam przeczucie, że los dał mi czas na przyswojenie tych informacji.
Czyli...Hmmmm....One są z tobą jakoś spokrewnione?
"Życie i tak dalej?"
Tak.
"Szczerze to my wszyscy traktujemy się jak rodzeństwo."
Aha......
Znowu cisza.
"Jakieś kolejne pytania?"
Tak. Tamto było jednym z dwóch, które mam.
"No to teraz dawaj to drugie."
A więc.......Czemu według ciebie jestem taką osobą, której można ufać zwierzając się?
"Ponieważ nie raz widziałem jak nie tylko twoje rodzeństwo, ale też znajomi mówili tobie rzeczy, których nie chcieli żebyś mówiła innym. I ty się do ich próśb ustosunkowywałaś."
.......
"Zatkało cie?"
Nie powiem nie, bo wtedy zaprzeczyłabym rzeczywistej sytuacji.
Po tych słowach nikt się nie odzywał. Kilka minut później siedzialam plecami do ściany z podwiniętymi nogi i myślącą o tym czego się dowiedziałam od losu.
Jak minęło 10 minut zaczęłam się martwić czemu los nic nie mówi......A no fakt... Przecież jak z nim rozmawiałam to gapiłam się w sufit.
Sprawdziłam czy coś jest napisane. Niczego nie było. Dziwne. Pożegnałby się, prawda?
-Żeby Ci tak nie zostało. -usłyszałam.
Spojrzałam przed siebie. Przede mną stał, a raczej siedział na moim łóżku blondyn o zielono-złotych oczach i przyjaznym uśmiechem.
-A ty to kto?
-Przecież już ze mną rozmawiałaś.
-Tak a propos to rozmawiałam z losem. Mówił mi że nie pamięta jak wyglądał. Dzięki temu że czytał mi w myślach a ja z chmurki w której były jego słowa komunikowaliśmy się.
-Nadal się tak komunikujemy.
-Chyba na mózg ci padło.
-Wątpię.
-Doprawdy? Jeśli ty jesteś losem to czemu z tobą rozmawiam twarzą w twarz?
-Jak to twarzą w twarz? Przecież jestem niewidzialny.
-Już nie, bo ciebie widzę.
-Chwila....Że co?!?!?!
-To co słyszałeś.
-Nnn.....naprawdę?
-Tak.
-Jak wyglądam?
-A czemu nie przeglądniesz się w lustrze?
-Bo ty możesz mnie widzieć a ja siebie nie.
-Dooobra....Masz zielono-złote oczy i blond włosy.
-Tak jak wtedy!!!!!
-Mówiłeś przecież że nie pamiętasz?
-To prawda, ale moja rodzina mi mówiła.
-Okeeeeej...
-Dziękuję.-powiedział po pewnym czasie los.
-Za co?
-Za dzisiaj.
-Nie ma za co.
-Fajnie się z tobą rozmawiało. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.....
Zanim skonczylam zebrał się lekki wiatr. Los powoli zamieniał się w piasek i leciał z wiatrem.
-.....mam taką nadzieję.- Powiedziałam szeptem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top